Autor: Katelyn Doyle
Tytuł: Zwykła głupia historia miłosna
Wydawnictwo: Luna [współpraca reklamowa]
Data wydania: 2024
Ilość stron: 416
Ocena: 6/10
Opis:
Zabawna i seksowna historia miłosna dla każdego, kto wierzy w bratnie dusze – nawet jeśli nigdy by się do tego nie przyznał.
Molly Marks zarabia na życie, pisząc hollywoodzkie komedie romantyczne, być może dlatego miłość traktuje jak biznes. Zna wszystkie jej chwyty i zanim zacznie jakiś związek, już wie, że to się musi skończyć. Jej pierwszą miłością był szkolny przyjaciel Seth, którego porzuciła dzień przed ukończeniem szkoły. Nie widzieli się przez piętnaście lat. Aż do policealnego zjazdu, podczas którego zrządzeniem losu (czy przyjaciół?) zostaje zmuszona do dzielenia stolika z Sethem. Ups, niezręczna sytuacja. Tym bardziej, że Seth jest naiwnym romantykiem wierzącym w wielką, prawdziwą miłość i dwie połówki szukające się po świecie, by się znaleźć, oczywiście. Pomimo to jest jednym najznakomitszych prawników rozwodowych w Chicago. Przystojny, z ugruntowaną pozycją zawodową, niezależny finansowo jest atrakcyjną partią dla wielu pań. Korzystając z tego, Seth chętnie poszukuje „tej jedynej” podczas niezliczonych randek i pospiesznych związków. Gdyby nie to, że Molly Marks kiedyś bardzo go zawiodła, uraziła i porzuciła, już dawno umiałby się w kimś zakochać. Gdyby nie to, że Molly... ta Molly, która właśnie siada obok niego na piętnastym zjeździe absolwentów. Po zbyt wielu kieliszkach martini i pijackim zbliżeniu postanawiają się założyć: kto trafniej przewidzi los pięciu par przed kolejnym zjazdem.
Haczyk?
Piątą parą są oni sami.
Molly zapewnia Setha, że ich historia to opowieść o złamanym sercu.
Seth ma pięć lat na to, by udowodnić jej, jak ona bardzo się myli.
Recenzja:
Lubię komedie romantyczne - a bez wątpienia określiłabym takim mianem książkę "Zwykła głupia historia miłosna". Może nie nazwałabym tej powieści powalającą na kolana, przynajmniej w pewnym momencie, ale końcówka była całkiem fajna - i dzięki temu uważam, że to naprawdę lekka pozycja na lato, którą warto polecić dalej.
Molly pisze komedie romantyczne - to jest jej zawód - ale dziewczyna nie wierzy w miłość i bratnie dusze. Nie wierzy w to tak bardzo, że właściwie sabotuje każdy swój związek i ucieka, gdy zaczyna robić się bardziej poważnie.
Jednym z mężczyzn, od których uciekła, był Seth - jej miłość z czasów liceum, przy którym zarówno ona, jak i on, mogli być naprawdę sobą. Tyle, że Molly dosłownie zrywa w jednym z najbardziej magicznych momentów, jakie mogły połączyć tę dwójkę.
Teraz widzą się po raz pierwszy od piętnastu lat - na zjeździe absolwentów, na którym ktoś postanawia usadzić ich przy jednym stoliku. Molly czuje się na tyle głupio, że w końcu postanawia przeprosić Setha, który, mimo zajmowania się prawem rozwodowym, zawsze chciał założyć rodzinę.
W trakcie rozmowy, gdy nasza główna bohaterka przyznaje, że mimo swojego zawodu jest raczej cyniczką, która nie wierzy w miłość, Seth postanawia założyć się z nią - mieli wytypować pięć par i zobaczyć, kto z nich będzie, a kto nie będzie podczas następnego zjazdu absolwentów, który ma być za pięć lat... A jeśli zwycięży Seth, Molly będzie musiała przyznać, że miłość nie jest jednak bajką.
Tyle, że jedną z par, które obstawia Seth, że za pięć lat będą razem... jest on sam i Molly. UPS!
"Zwykła głupia historia miłosna" to nie jest jakaś skomplikowana opowieść pod kątem fabuły - ale motyw "odpowiednie osoby, zły czas, złe miejsce" jest tu naprawdę doskonale rozpisany - i jak lubicie tego typu wątki, to koniecznie musicie przeczytać tę książkę - bo wtedy pewnie ocenicie ją nawet wyżej niż ja (ja liczyłam jednak na trochę szybszy przebieg tego motywu).
Co jak co, ale pod kątem tego wielkiego plot twistu, który zawsze pojawia się w komedii romantycznej - nie zawiodłam się. Zakończenie było naprawdę dobrze opisane i przemyślane: według mnie stanowiło największy plus tej historii.
Nie jest to najlepsza książka, jaką czytałam w ostatnich tygodniach, ale bez wątpienia ma letni klimat - i można się przy niej dobrze bawić - autorka pod kątem swojego warsztatu pisarskiego naprawdę dała radę, chociaż nie w każdym aspekcie polubiłam Molly - za to Setha pokochałam całym sercem!
Podsumowując: fajna, lekka opowieść, z którą można miło spędzić kilka godzin swojego czasu. Czego chcieć więcej?!
Raczej nie planuję jej czytać 😅
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś dam się jej skusić 😁
OdpowiedzUsuńNarazie za duży tbr 🙈 może kiedyś, ale jest tyle genialnych tytulow, które czekają 🙈🙈
OdpowiedzUsuńTaka letnia komedia romantyczna, nikogo nie zabije. Nie mój klimat, ale wielu zachęci, szczególnie że pewnie będzie idealną książką na plażę czy innym dodatkiem do letniego wypoczynku. Ostatnie dni wakacji, korzystajmy!
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że to całkiem fajna propozycja na letni wieczór. Trzeba korzystać, póki mamy jeszcze lato :)
OdpowiedzUsuńFajna lekka historia, która na poprawę humoru będzie świetna. Z chęcią ją kiedyś przeczytam. Dziękuję za opinie.
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam romantyczne opowieści a "Zwykła głupia historia miłosna" zapowiada się na takową a oprócz tego to lekka, fajna oraz zabawna książka. Historia ta wciąga, ciężko się od niej oderwać, spędzimy z nią czas rewelacyjnie. Ja na to liczę.
OdpowiedzUsuń