Autor: Ludka Skrzydlewska
Tytuł: Puck me up
Wydawnictwo: Edito [współpraca reklamowa]
Data wydania: 2024
Ilość stron: 432
Ocena: 9/10
Opis:
Słodki hokejowy romans niczym z książki... głównej bohaterki
Hazel Woods, zawodowa ghostwriterka, pisze to, czego celebryci nie potrafią napisać sami. Jest świetna w swoim fachu - ma znakomity warsztat, zapewnia dyskrecję i nie marzy o sławie. Anonimowość jej służy, zwłaszcza że nie czuje się do końca swobodnie w swojej skórze. Ten stan nie potrwa już jednak długo, bowiem gdy Hazel przyjmuje zlecenie napisania książki dla pewnego fińskiego hokeisty, jej życie zmieni się diametralnie, a bezpieczne pozostawanie w cieniu stanie się tylko wspomnieniem.
Mikael ",Mikko", Heikkinen, przybysz z Europy, jest gwiazdą jednej z kanadyjskich drużyn NHL. Każdemu jego krokowi towarzyszy uwaga tłumu reporterów. Czujnym przedstawicielom mediów nie umyka oczywiście to, że u boku hokejowego supermana coraz częściej pojawia się Hazel Woods. A ponieważ Mikko nie chce, by ktoś się dowiedział, kim naprawdę jest jego towarzyszka, proponuje dziewczynie pewien układ...
Książka dla czytelników powyżej osiemnastego roku życia.
Recenzja:
Kolejna świetna opowieść od Ludki Skrzydlewskiej to zdecydowanie książka, którą dziś dla Was recenzuję - i po raz kolejny autorka udowodniła mi, że jest topową pisarką na polskim rynku wydawniczym. Oprócz niej jest niewiele twórców z gatunku romansów, po których sięgam w ciemno - i których tak wysoko oceniam. Mimo wszystko "najsłabszą" pozycję od Ludki Skrzydlewskiej oceniłam bodajże na sześć na dziesięć gwiazdek, a bez wątpienia nie jest to niska nota, prawda?
"Puck me up" to faktycznie - jak jest w opisie - słodki hokejowy romans. Z tym, że nie jest to do końca także pozycja, która szybko się rozkręca, więc liczcie raczej na slowburn niż na szybkie akcje na samym starcie.
Hazel pisze książki na zamówienie - sama nie ma na tyle pewności siebie, by stać na świeczniku i pisać pod swoim nazwiskiem - ale ma mnóstwo sukcesów pod nazwiskiem kogoś innego. Tym razem jej klient ma być sławnym hokeistą - i pech chce, że to właśnie z nim była w windzie chwilę wcześniej. Mikko - sportowiec, który ma na swoim koncie wiele medali, od samego początku jest wobec Hazel dosyć oschły, czasem nawet ostry - ale ostatecznie zgadza się z nią pracować, mimo iż jest trochę zaskoczony, że jego ghostwriterką ma być kobieta.
Tyle, że dosyć szybko prasa przyłapuje Hazel, która wychodzi wcześnie rano z domu Mikko - bo niestety okrutny grafik sportowca jest tak wypchany, że pisarka wraz z hokeistą muszą pracować albo bardzo wcześnie rano, albo bardzo późno w nocy. Oczywiście Mikko nie chce, aby prawda wyszła na jaw - jest w stanie udawać, że jest w fałszywym związku, zamiast przyznać się, że ktoś inny spisuje historię jego pradziadków, którą chciałby później opublikować pod swoim nazwiskiem. Hazel - mimo tego że średnio pasuje jej wyjście z cienia - zdaje sobie także sprawę z tego, jak absurdalnie wysokie kary nakłada na nią umowa poufności. Godzi się więc na to, by przez pewien czas wciskać kity prasie - nawet, jeśli nie spodziewała się, jak wiele hejtu wyleje się na nią ze względu na jej wagę plus size...
Oczywiście w tym momencie przerwę, bo i tak już ujawniam jedną informację więcej niż opis - a wychodzę z założenia, że najlepiej odkrywać tę fabułę samemu, na własną rękę - ale powiem, że sporo się dzieje: a plot twisty, intrygi i w ogóle chemia między postaciami, która jest tu widoczna, to naprawdę mnóstwo fantastycznych rzeczy, o których warto czytać!
"Puck me up" zaskakuje motywami romansu sportowego, mruka i gadatliwej dziewczyny czy chociażby właśnie opowieść o tym, jak trudno być dziewczyną plus size w świecie, gdzie najbardziej liczy się tylko wygląd i to, aby dopasować się w pewne ramy społeczne.
Do tego wszystkiego mamy naprawdę dobrze wykreowanych bohaterów, o których chce się czytać - i przyznam szczerze, że gdy już dotarłam do końca tej opowieści (i zapoznałam się z zakończeniem, które idealnie pasowało do treści tej pozycji), to zdałam sobie sprawę z tego, że ogromnie żałuję tego, że to już koniec, bo doskonale się bawiłam i spędziłam z tą książką wyśmienity czas.
Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że wielu czytelników ma już przesyt romansami sportowymi - w tym hokeistami - ale "Puck me up" to zdecydowanie inny poziom w porównaniu do większości książek, które poruszają podobne motywy.
Lekka historia, która porusza wiele ważnych kwestii - "Puck me up" jest jedną z najlepszych książek, które przeczytałam w tym roku - i czekam na to, aż Ludka Skrzydlewska wyda kolejną powieść, bo już zacieram rączki, aby sięgnąć po kolejny dobrze napisany i przemyślany romans, który po raz kolejny mi udowodni, że warto czytać polskich twórców.
Podsumowując: kocham, bardzo polecam - i myślę, że musicie przeczytać!
Nie czytałam jeszcze książek autorki więc chętnie kiedyś przeczytam ☺️
OdpowiedzUsuńLubię książki Ludki Skrzydlewskiej a tu jeszcze hokeisci, na których ostatnio mam fazę 😁😁😁, kusi i chyba wreszcie dam się jej skusić 🥰
OdpowiedzUsuńCzekaj... Ale przecież istnieje autorka o ksywie Hazel Woods, czy ja coś pomyliłam 😱 mam mały mętlik...
OdpowiedzUsuńA autorkę kojarzę, ale jeszcze chyba nie czytałam żadnej jej książki. Czasami się gubię w przeczytanych pozycjach, chyba że coś wywarło na mnie wrażenie 😝 no i w końcu książka, w której jest po Bożemu - jeden problem głównej bohaterki wzięty pod uwagę (plus size), a nie wszystkie na raz. Bo to, że ktoś jest ghostwriter, a nie pisze pod swoim własnym nazwiskiem - tu już nie muszą wchodzić kompleksy. Różnie w życiu bywa. Także koncepcja całkiem spoko, mi się podoba.
Btw, mnie się wydaje, że osoba zamawiająca dostarcza dane, może nawet na piśmie (tak jest chyba lepiej, człowiek wszystkiego nie zapamięta), a ghostwriter ładnie to wszystko spaja razem. Hop siup szybciutko plus ewentualne poprawki, ale ogólnie tej osoby się unika, bo przecież na pewno pisze dla wiele osob, by mieć kasę na życie. Do czego zmierzam? Nie muszą aż tak często się spotykać, nawet lepiej, by nie, więc naciągana sytuacja 😝 no i prasa nie dociekała, jak ona zarabia na życie?
Narazie nie planuje. Brzmi ciekawie. Ale stos mam OGROMNY 🙈🙈🙈
OdpowiedzUsuńTo bardzo fajna historia :)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam książki Ludki, "Puck me up" zapowiada się bosko jak dla mnie. Przepadam za motywem sportowców w literaturze, do tego też pisarka ukazuje problem z jakimi kobiety spotykaja się w dzisjejszym świecie. Ja na pewne przeczytam ta powieść.
OdpowiedzUsuń