Autor: George A. Romero, Daniel Kraus
Tłumaczenie: Mariusz Warda, Robert P. Lipski
Tytuł: Żywe trupy
Wydawnictwo: Zysk i S-ka [współpraca reklamowa]
Data wydania: 16 kwietnia 2024
Liczba stron: 870
Ocena: 9,5/10
Opis:
Historia zaczyna się od pojedynczego ciała. Para lekarzy sądowych walczy z martwym mężczyzną, który nie chce pozostać martwy. Zaraza szybko się rozprzestrzenia.
W przyczepie kempingowej na Środkowym Zachodzie czarnoskóra nastolatka walczy ze świeżo zmartwychwstałymi przyjaciółmi i rodziną. Na amerykańskim lotniskowcu żywi marynarze ukrywają się przed martwymi, podczas gdy fanatyk tworzy nową religię śmierci. W stacji telewizyjnej ocalały prezenter kontynuuje nadawanie, podczas gdy jego ożywieni koledzy próbują go pożreć. W Waszyngtonie pracownica federalna monitoruje wybuch epidemii, zachowując dane na przyszłość, która może nigdy nie nadejść. Wszędzie wokół ludzie stają się celem zarówno dla żywych, jak i martwych…
Recenzja:
Apokalipsa zombie to temat, który fascynuje wielu miłośników grozy i survivalu na całym świecie. Od klasycznych filmów George'a A. Romero po współczesne seriale telewizyjne, nieumarli zwyczajnie nie dają o sobie zapomnieć. Sama jestem wielką fanką tych klimatów, nieuchronnego końca cywilizacji oraz... utraty człowieczeństwa. W Żywych trupach doskonale te ostatnie są ukazane – można rzec, że nie tylko zombie są tutaj tak naprawdę martwe...
W powieść wciągnęłam się już od pierwszych stron. Z początku całość bardziej przypomina intymne portrety głównych bohaterów (w zasadzie później wciąż są oni budowani w ten sposób), pierwsze spotkanie z ożywionym ciałem otrzymujemy dopiero koło osiemdziesiątej strony. Tutaj na moment się zatrzymam, bo sceny w prosektorium są po prostu niesamowite, tak szczegółowe, że aż zdają się autentyczne, choć – jak mniemam – nie każdemu będzie się dobrze czytało o sekcji zwłok, które pozbawione serca ożywają (to nie spoiler – jest to w zasadzie w pierwszym zdaniu opisu książki). Można rzec, że już samo to niejako jest metaforą utraty człowieczeństwa przez wielu, ale... może idę tu rozumowaniem zbyt głęboko? Ale tu pojawia się ogromna zaleta Żywych trupów – książka fantastycznie balansuje miedzy horrorem, treściami z lekka filozoficznymi, a... ludźmi, bo inaczej bohaterów tej książki nazwać nie potrafię (chciałabym tutaj dodać pewien komentarz odnośnie narratorów „ludzi”, ale się powstrzymam – gwarantuję, że będziecie mieć niespodziankę). Wszyscy fantastycznie są wykreowani, ich reakcje na przerażający kryzys, refleksyjne momenty, działania i motywacje. Apokalipsa zombie zdaje się być tutaj wręcz tłem dla zwyczajnych ludzkich historii...
Zdaję sobie sprawę, że dla wielu czytelników, którzy poszukają stricte makabry, to co napisałam powyżej może być zawodem, ale spokojnie - krwi tutaj również nie brakuje. Przyznam jednak, że sama z liczyłam na więcej obecności zombie - w niektórych historiach mogłoby być ich więcej, ale no cóż... Czy jest coś złego w tym, że w takim tomiszczu o zombie, chciałabym spotykać je na kartach częściej? Szczególnie, że niektóre retrospekcje z życia bohaterów, tudzież nawet bieżące wydarzenia, nic nie wnosiły do fabuły, a postaci było tu tak wiele – a więc tak wiele możliwości!* Na szczęście to, jak różnorodne wątki się ze sobą wreszcie splatają oraz fantastycznie gorzkie zakończenie mi to wynagrodziło. I patrząc już na całość myślę sobie, że po cholerę mi byłoby więcej zombie, walić momenty zbędne - ta książka jest tak satysfakcjonująco dobra!
Zawsze byłeś żywym trupem. Zawsze będziesz. To nadejście śmierci pozwoliło tobie żyć.
Żywe trupy to coś więcej niż opowieść z motywem zombie. Jak wspomniałam wcześniej, to głęboko przemyślana historia o ludziach i przetrwaniu w obliczu zagrożenia. I... nie wiem, co mogę tu dodać więcej. Bez wątpienia przypadnie do gustu miłośnikom tworów o nieumarłych (tylko nie spodziewajcie się ich na każdym kroku), wielbicielom twórczości samego George'a A. Romero (bo wyraźnie widać tutaj właściwe dla niego pomysły) czy też czytelników, którzy lubią horrory z głębokim studium postaci. Ja kocham wszystko z tego, więc... mogę Wam gorąco polecić ten tytuł! Co prawda, do jesieni jeszcze daleko, ale na ponure wieczory to będzie lektura wprost idealna...
*P.S. Warto tu dodać, że książka ta została przede wszystkim zinterpretowana i złożona przez Daniela Krausa z pomysłów i niedokończonej twórczości George A. Romero. Stąd też mogły wyniknąć drobne „luki” fabularne (choć to chyba nie jest najwłaściwsze słowo).
Ciekawa opinia, i ładna ocena. Ale nie dla mnie 😉
OdpowiedzUsuńBrzmi interesująco, ale jedna to nie moja bajka😅
OdpowiedzUsuńKsiążka idelana dla mnie. Uwielbiam klimat zywych trupów, wiec zapisuję sobie do przeczytania. Dziękuję za świetną recenzję.
OdpowiedzUsuńTen prezenter telewizyjny, którego próbują pożreć koledzy to ma najgorszą pracę. Może więc u mnie w firmie nie jest tak źle 🤣 a z tą utratą serca podczas sekcji - faktycznie, dobrze przyuważona metafora. Ja i pewnie wielu czytelników by jej nie zauważyło. Pamiętam, że po pierwszych operacjach Religii (przeszczep serca) rodzina pacjenta pytała, czy to będzie ta sama osoba, czy z sercem nie zostanie przekazana dawka emocji osoby, która ten organ przekazała. Zresztą, pozostaje taki motyw w literaturze. Religa bardzo mi się z tą sceną z książki skojarzył.
OdpowiedzUsuńCzymże innym są książki o postapokalipsie niż traktatami filozoficznymi? Stanowią przyczynek do licznych zapytań egzystencjalnych, celu naszego jestestwa. Zombie to bardzo dobry powód.
Niestety muszę nadrobić twórczość George A. Romero. Nigdy wcześniej o nim nie słyszałam, mimo że interesują mnie klasyki. To on jest uznawany za jednego z twórców motywu zombie, serio? Czego ja się tutaj nie dowiem... Muszę nadrobić.
PS o żesz! Prawie 900 stron! Tym tomem można zabić niejednego zombie! Dobra broń.
Lubię klimat żywych trupów na ekranie telewizora, niestety nie czytałam żadnej ksiązki z tego świata. "Żywe trupy" to książka która może poruszyc jak i przestraszyć czytelnika. Niezła cegiełka też. Może się skuszę.
OdpowiedzUsuń