piątek, 21 czerwca 2024

Zuzanna Dominik - "Spętani przeznaczeniem. The Thomas Family. Tom 1"

 

Autor: Zuzanna Dominik

Tytuł: Spętani przeznaczeniem

Wydawnictwo: EditioRed [współpraca reklamowa]

Data wydania: 2024

Ilość stron: 280

Ocena: 3/10


Opis:

 Miała spędzić na ranczu kilka dni. Została o wiele dłużej

Toksyczni szefowie mogą naprawdę uprzykrzyć życie ... wtrącają się we wszystko, kwestionują decyzje, stawiają dużo wymagań, za to rzadko udzielają pochwał. Dokładnie tacy są przełożeni Brooklyn, trzydziestodwuletniej specjalistki od nieruchomości. A że szefowie Brooklyn są przy okazji jej rodzicami, więc swoją kontrolę rozciągają także na pozazawodowe życie młodej kobiety. W każdym razie próbują. Wysyłają ją na odludzie, by skłoniła właściciela rancza do jego sprzedaży. W sumie ... dlaczego nie? Brook przyda się kilka dni odpoczynku od wielkomiejskiego zgiełku, a jakiś stary, niedołężny ranczer chyba nie sprawi wielu kłopotów...

Tyle że Archer Thomas nie jest niedołężnym staruszkiem. Przeciwnie ... to młody, przystojny mężczyzna. `Kilka dni` trochę się więc przeciągnie, tym bardziej że Brook poczuje się w Barrington Hills dziwnie dobrze ... po raz pierwszy z dala od presji wywieranej przez rodziców, od pędu i stresu związanego z pracą w dużej firmie. Jest tylko jeden problem: atrakcyjny pan Thomas nie zna prawdziwych przyczyn, dla których kobieta pojawiła się na jego ranczu. A jest na świecie jedna rzecz, której Archer nie wybacza.

Kłamstwa...

Książka dla czytelników powyżej osiemnastego roku życia.


Recenzja:

Po opisie i okładce byłam bardzo ciekawa, co wniesie do mojego życia "Spętani przeznaczeniem. The Thomas Family. Tom 1" - ale po przeczytaniu już wiem, że to tylko nutka rozczarowania i mnóstwo frustracji przy czytaniu. Zaraz oczywiście opowiem Wam o tym więcej, bo uważam, że jest to dosyć istotne, a ja chce jak najbardziej wiernie oddać moje uczucia towarzyszące lekturze - aby może część z Was przygotować na to, co się na kartach tej powieści wyprawiało...

Brooklyn ma trzydzieści dwa lata i żyje pod dyktando rodziców - na tyle mocno, że nie kwestionuje praktycznie żadnych ich słów i rozkazów, a i całość drogi życiowej praktycznie ustalili za nią oni, a ona średnio miała w tym cokolwiek do powiedzenia. Więc gdy mówią jej, że chcą jakąś działkę od ranczera na samym końcu świata - gdzie w sumie dalej nie rozumiem, dlaczego tak im na niej zależało - i że Brook ma zrobić wszystko, aby ją zdobyć, bo prawdopodobnie nowy właściciel to jakiś stary dziadek, którego łatwo będzie omotać...

Cóż, dziewczyna rusza do akcji, ale nie spodziewa się od razu tego, że w markowych ciuchach wpadnie w błoto, a sekundę później pozna właściciela przybytku - który jest dosyć młody, bardzo atrakcyjny i jest ojcem trzech dziewczyn, które od samego początku prezentują dosyć różne nastawienie do głównej bohaterki. I chociaż Brooklyn na samym starcie nie powiedziała nawet po co przyjechała, tylko wcisnęła kłamstwo, że musi kilka dni odpocząć od miasta, jakimś cudem załapała się na darmowy nocleg i wyżywienie... A może nie jakimś, bo wystarczyło, że była po prostu piękną kobietą?

Jak zachowania głównego bohatera - Archera - jeszcze byłam w stanie zrozumieć, a jego córki wydawały mi się od samego początku super ekipą, o której mogłabym czytać - tak Brooklyn i jej zachowanie, nawet odzywki, to było największe dno - i największy powód mojej frustracji. Co z tego, że w pewien sposób kobieta przechodzi przemianę wewnętrzną, jak dalej nie potrafiłam jej znieść? Pewnych bohaterów się nie lubi - bo sam ich sposób wykreowania przyprawia człowieka o ciarki - ja mam tak nadmiernie rzadko, ale przy Brooklyn nie byłam w stanie nawet próbować darzyć ją sympatią, bo ciągle działo się coś, dzięki czemu miałam ochotę (przez jej zachowanie itp.) dosłownie zamknąć książkę i przestać czytać.

Styl autorki też jest dosyć specyficzny, nie do końca się przyzwyczaiłam do takiego prezentowania świata, opisów, emocji i tak dalej, jak ona to zrobiła. Zrzucam to na karb tego, że to jest jej debiut i musi po prostu jeszcze wyćwiczyć, aby to wszystko było bardziej płynne - bo chociaż Zuzannie Dominik nie brakuje pomysłowości, to wykonanie według mnie bywa jeszcze trochę naiwne i infantylne w niektórych fragmentach.

Trzymam kciuki za rozwój tej pisarki - szczególnie, że mają nadchodzić kolejne tomy jej serii - ale przyznam szczerze, że na tę chwilę chyba nie planuję sięgać po kontynuację. Muszę mieć dłuższą przerwę od jej warsztatu literackiego, by móc zobaczyć progress - i trochę się obawiam, że w drugim tomie jeszcze coś by mnie tak frustrowało, jak w "Spętani przeznaczeniem. The Thomas Family. Tom 1".

Wydawnictwo zrobiło dobrą robotę pod kątem tego, żeby wszystko technicznie doprowadzić na jak największy poziom - więc i okładka, i wewnątrz wszystko technicznie było naprawdę okej. Nawet się nie dostrzegało żadnych literówek. Jedyny minus - trochę zbyt mała czcionka, którą się trudno czyta, gdy jest już ciemniej i wzrok już trochę słabszy...

Podsumowując: ja fanką nie jestem za bardzo - chociaż pomysł na fabułę w wielu miejscach był zaskakująco dobry. Mimo wszystko po tej lekturze będę pamiętać głównie frustrację i rozczarowanie tym, że miał być taki piękny motyw rancza... a wyszło średnio, że tak to ujmę. W internecie widzę jednak wiele pochlebnych opinii - więc jak macie ochotę mimo wszystko dowiedzieć się, jak Wam się spodoba "Spętani przeznaczeniem. The Thomas Family. Tom 1" - to nie będę Wam oczywiście tego zakazywać, a wręcz przeciwnie: jeśli jest szansa, że się Wam ta pozycja spodoba, to dlaczego mielibyście tego nie zweryfikować?!

4 komentarze:

  1. Na razie nie mam w planie i chyba to się nie zmieni

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytając opis "Spętani przeznaczeniem. The Thomas Family. Tom 1" chciałam zapoznać sie z tą lekturą, lecz po przeczytaniu recenzji już mi nie tak spieszno. A szkoda bo motyw i pomysł bardzo interesujący a tu taki klops. Nie wiem czy zapoznam się z tą książką. Czas pokaże.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie słyszałam w ogóle o tym tytule i nie mam go w planach 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Już samo imię jak miasto budzi wątpliwości... Ta pozycja to jakaś żywna masakra, żart z czytelników, którzy "łykną wszystko". Co to za dno ma być? Działania bez jakiejkolwiek logiki, brak umotywowania, nawet dialogi jak widać nie spełniają nawet najniższych wymogów. Ja się dziwię, że taka pozycja zgarnia aż 3 punkty na starcie... Według mnie powinna zgarnąć same minusy za brak szacunku do czytelnika.
    A wydawnictwo? Straszne, że się tak staczają, że nawet nie czytają tego, co wydają. Mam nadzieję, że zaniechają tą tzw. serię - sorry, ale błagam, trzymajmy się jakiś podstawowych ram. To jest dno!

    OdpowiedzUsuń