Autorzy: Anna-Marie McLemore, Elliot McLemore
Tłumaczenie: Kamil Bielecki
Tytuł: Przysięga i trucizna
Wydawnictwo: Young [współpraca reklamowa]
Data wydania: 27 marca 2024
Liczba stron: 368
Ocena: 6,5/10
Opis:
Przyjaciół trzymaj blisko, a wrogów jeszcze bliżej...
Cade McKenna jest transpłciowym księciem, wcielającym się czasem w rolę swego brata, następcy tronu.
Valencia Palafox jest damą dworu, służącą przyszłej władczyni królestwa Eliany.
Gael Palma to cieszący się złą sławą zamachowiec, którego Cade musi chronić zgodnie ze złożoną przysięgą.
Patrick McKenna jest niechętnym objęciu rządów następcą tronu, na którego życie czyha Gael.
Cade nie wie, że Gael i Valencia to ta sama osoba.
Valencia nie wie, że za każdym razem, gdy jej się wydaje, że walczy z Patrickiem, w rzeczywistości walczy z Cade’em.
Cade i Valencia obarczają się nawzajem winą za czar, który odebrał im rodziny, nie zdając sobie sprawy z tego, że mają o wiele groźniejszych wrogów.
Recenzja:
Jestem wielką miłośniczką twórczości Anny-Marie McLemore, dlatego bez wahania sięgam po kolejne powieści w dorobku pisarskim tej osoby. Tak było i w tym przypadku – od razu postanowiłam się zapoznać z książką, nawet nie za specjalnie zagłębiając się w opis. Tym razem jednak miałam okazję poznać twórczość tej osoby od nieco innej strony, ponieważ Przysięga i trucizna została napisana w duecie małżeńskim, a takie książki zawsze są dla mnie ciekawostką, bo... rzadko wypadają wspaniale. Para niestety nie pokonała tej klątwy i całość wypadła raczej średnio. Niemniej nie mam wątpliwości, że miłośnikom lekkiej fantastyki z motywem enemies to lovers ta historia może przypaść do gustu.
Ze wszystkich rzeczy, których nauczył mnie ojciec. Właśnie ta może dzisiejszej nocy uratować mi życie: „W twoich włosach, mija, można ukryć więcej noży, niż ci się wydaje”.
Zacznijmy jednak od początku. Historia kręci się wokół Cade’a i Valencii, którzy – co ciekawe – oboje są postaciami queer (choć jeśli znacie książki Anny-Marie McLemore, nie jest to żadnym zaskoczeniem, że takich bohaterów wybrała na przedstawicieli swoich historii). Wydarzenia obserwujemy z ich perspektyw, gdzie zmagająs się z presją życia w skrytości, za swoistymi maskami, które przybierają na codzień, aby ukryć niejako własną tożsamość. Muszę przyznać, że akurat to według mnie jest bardzo pomysłowym i ciekawym zabiegiem, bo oboje też mają wykreowane tu motywacje, swoiste kodeksy postępowania rzec można – poznajemy ich całkiem nieźle. Niestety, nieco mniej fantastycznie wykreowany jest świat.
„Najpierw urok, potem krew” – słyszę w głowie ojcowską radę, by wroga trzymać zawsze blisko. Uśmiech jest po to, aby przyciągnąć przeciwnika do siebie. Nóż służy do tego, by go odepchnąć. Gdy wybierasz pierwsze, drugie wciąż stoi przed tobą otworem. Kiedy najpierw przelejesz krew, nie będziesz już mogła sięgnąć po czar.
Mam wrażenie, że ten duet autorski nie za bardzo potrafił wprowadzić czytelnika w swój świat, bo od razu zostajemy wrzuceni w niego, bez wyjaśnienia działania magii czy rozmaitych stworzeń (jak choćby ożywający z tkaniny kwezal) i choć po mału się wyjaśnia więcej... nie wyjaśnia się wszystko. Jako atut kreacji świata można dodać też z lekka latynoski klimat, który raczej nieczęsto spotyka się w fantastyce i mi bardzo siadł, ale... mam wrażenie, że Przysięga i trucizna ma okrutnie niewykorzystany potencjał! Również w fabule, bo choć sama w sobie jest całkiem niezła, tak... autorzy czasem gubią się w zagmatwanych wątkach, co może sprawić trudności w śledzeniu historii. Niektóre z "zwrotów akcji" wydawały mi się zbyt forsowane, nie pasujące do naturalnego toku narracji. Choć przyznam, że sceny walki (kocham łotrzykowskie klimaty) i nocne spotkania były... niezłe. Ale niektóre rzeczy dzieją się tu zbyt szybko, znikąd wręcz!
Czy nie możesz po prostu nienawidzić mnie po cichu jak dawniej?
Mimo tych niedoskonałości, Przysięga i trucizna wciągnęła mnie całkiem szybko, bo czyta się ją naprawdę sprawnie – rozdziały nie są zbyt długie, a podwójna narracja dodaje tu dynamiki i smaczku. To nietuzinkowa historia o tajemnicach i podstępach, w której nie do końca wiadomo, komu można ufać. Anna-Marie McLemore i Elliott McLemore stworzyli całkiem emocjonująca powieść, z postaciami nie do zapomnienia i oryginalnymi zabiegami. Szkoda tylko, że jest niedopracowana. Jeśli szukacie niebanalnego tytułu fantasy o refleksji nad własną tożsamością i wyborami, o odnajdywaniu siły i odzyskiwaniu szczęścia – polecam z całego serca! Bo za maskami Cade’a i Valencii kryje się wiele...
Brzmi fajnie, nie miałam jeszcze okazji czytać nic tej autorki więc chętnie dam hej szansę. Uwielbiam motyw hate-love w fantastyce, więc liczę, że mi się spodoba
OdpowiedzUsuń"Przysięga i trucizna" może i ciekawa lektura ale jakoś mnie ten opis nie zachęcił do przeczytania tej książki. Wydaje się chaotyczna, świat przedstawiony w niej jest zagmatwany i niejasny przez to czytelnik może nie całkowicie zaangażować się w tą historię. Podziękuję.
OdpowiedzUsuńZarys historii to nawet mi się podoba. Bohaterowie queer, którzy balansują w roli szpiegów między płciami - ciekawe, jak kto to wygląda i w ogóle jakby wyglądały takie realne sytuacje. Bo chyba faktycznie nikt by ich nie rozpoznał jako dwie takie same postaci, prawda? Nie czytałam jeszcze nic tej autorki, ale... No ocena (także wynikająca z recenzji) jakiś nie zachęca mnie do poszerzenia wiedzy z pozycji książkowych tej osobny. Niemniej ta opowieść nieco mnie zainteresowała, więc jeśli będzie okazja i nic innego nie wpadnie mi w oczy, to podejmę się tej lektury.
OdpowiedzUsuńA, przepraszam, autorów. Rzeczywiście, duety autorów się zdarzają. Ciekawe, czy to małżeństwo.
UsuńNie znam tego duetu, a tytuł widzę pierwszy raz. Narazie nie planuje. Za duży mam tbr 🙈🙈🙈
OdpowiedzUsuńmoże kiedyś dam sie jej skusić
OdpowiedzUsuń