Autor: Krystal Marguis
Tytuł: Davenportowie. Tom 1
Wydawnictwo: Jaguar [współpraca reklamowa]
Data wydania: 2024
Ilość stron: 400
Ocena: 6/10
Opis:
W 1910 roku Davenportowie są jedną z niewielu czarnoskórych rodzin o ogromnym bogactwie i statusie w zmieniających się Stanach Zjednoczonych, a swój majątek zawdzięczają przedsiębiorczości Williama Davenporta, byłego niewolnika, który wiele lat temu założył Davenport Carriage Company. Teraz Davenportowie żyją w otoczeniu służby, kryształowych żyrandoli i niekończących się przyjęć, odnajdując swoją drogę i miłość - nawet tam, gdzie nie powinni.
Olivia, piękna starsza córka Davenportów, jest gotowa spełnić swój obowiązek, wychodząc za mąż za właściwego, zdaniem rodziców, kandydata… dopóki nie spotka charyzmatycznego lidera praw obywatelskich Washingtona DeWighta. Młodsza córka, Helen, jest bardziej zainteresowana naprawianiem samochodów niż zakochiwaniem się - chyba że w zalotniku swojej siostry. Amy-Rose, przyjaciółka z dzieciństwa, która została pokojówką sióstr Davenport, marzy o otwarciu własnego biznesu i poślubieniu jedynego mężczyzny, którego poślubić nie może - brata Olivii i Helen, Johna. Ale najlepsza przyjaciółka Olivii, Ruby, również ma na oku Johna Davenporta, choć nie może utrzymać jego zainteresowania... dopóki presja rodziny nie zmusi jej do intrygi, by zdobyć jego serce, tak jak ktoś inny zdobywa jej zainteresowanie.
Zainspirowana prawdziwą historią C.R. Pattersona i jego rodziny, Davenports to opowieść o czterech zdeterminowanych i pełnych pasji młodych czarnoskórych kobietach, które odkrywają w sobie dość odwagi, by kierować własną ścieżką życia - i miłości.
Recenzja:
Przyznam szczerze, że trochę się zaskoczyłam, jak się okazało, że to nie jest jeden tom: bo w trakcie czytania byłam święcie przekonana, że to może się zamknąć w jednej książce. Z jednej strony to dobra wiadomość - "Davenportowie. Tom 1" to coś całkowicie oryginalnego na polskim rynku wydawniczym, bo nie było jeszcze (albo przynajmniej ja nie kojarzę) czegoś w stylu romansu historycznego, gdzie rozgrywają się cztery alternatywne wątki miłosne - gdzie na dodatek podkreślano by walkę osób czarnoskórych o swoje prawa i pokazywano by różnicę w traktowaniu osób o innym pochodzeniu.
Od razu też podkreślę, że znaczna część romansów rozgrywa się w XIX wieku, tutaj mamy już wiek XX - więc trochę inaczej wygląda perspektywa, łącznie z tym, że mamy pierwsze automobile.
Przejdźmy jednak do krótkiego podsumowania pewnych wątków dotyczących życia czterech czarnoskórych kobiet:
- Olivia jest z pozoru idealną starszą córką, która chciałaby się przysłużyć rodzinie i znaleźć odpowiedniego męża. Tyle, że nie jest to takie proste, gdy jednym z wymagań jest to, aby była to osoba również czarnoskóra. Niemniej jednak rodzice (którzy sami odnieśli sukces i zapewnili wysoki poziom życia swojej rodzinie - bo ojciec Olivii był wyzwolonym niewolnikiem) znajdują jej w końcu odpowiedniego kandydata. Na tym historia miłosna powoli powinna się kończyć, ale w przypadku tej bohaterki... dopiero się zaczyna. Szczególnie, gdy Olivia przez przypadek poznaje ruch wolnościowy i pewnego jegomościa, który o prawa obywatelskie walczy...
- Helen jest młodszą siostrą Olivii. Niewielka różnica wieku, wielka różnica charakterów. Helen najczęściej siedziałaby w warsztacie, majstrowała w silnikach i próbowała domyć smar spod paznokci, ale ojciec nie chce się zgodzić na to, aby jej córeczka wiodła takie życie - i twierdzi, że w tej dziedzinie pod kątem przejęcia obowiązków po rodzicach najlepiej sprawdzi się starszy brat Helen, chociaż nie ma on takiego drygu do napraw. Dziewczyna jest wzburzona i zbulwersowana, szczególnie wtedy, jak po raz kolejny matka wysyła ją na szkolenie w kwestii bycia odpowiednią damą dworu: chcąc z Helen zrobić kiedyś idealną matkę i panią domu. Jest to jednak dopiero początek problemów, z jakimi przyjdzie się zmierzyć Helen...
- Amy-Rose jest służącą, ale odłożyła odpowiednią kwotę w banku, by niebawem móc myśleć o tym, by wynająć lokal - i aby zrobić pierwszy salon fryzjerski dla osób czarnoskórych, aby nie podążać pod kątem mody stricte za osobami białoskórymi, których struktura włosa jest całkiem inna. Amy-Rose idealnie zna się na pielęgnacji włosów i na ich układaniu - więc ma ogromne marzenia i chciałaby je spełnić. Tyle, że życie jak zwykle daje jej kłody pod nogi - a jedna z tych kłód nazywa się John...
- Ruby musi dobrze wyjść za mąż, żeby jej rodzina nie zaznała biedy - a z drugiej strony, aby to małżeństwo pomogło ojcu Ruby w wygraniu wyborów na burmistrza. Tyle, że byłby to pierwszy czarnoskóry burmistrz, a szanse na to, że się to powiedzie, nie są wcale tak duże. Na razie rodzina Ruby wyprzedaje rodzinne majątki: obrazy, biżuterię: nawet wisiorek, który dziewczyna dostała na urodziny, co ogromnie ją bulwersuje. Ruby chciałaby być szczęśliwa i chciałaby, aby ktoś o niej pomyślał... I nawet jest ktoś taki na radarze, ale dziewczyna wie, że jej rodzice średnio zgodziliby się na ten związek...
Mówiąc w skrócie: "Davenportowie. Tom 1" to miks historii, miks wątków i miks emocji. Mogłoby być to w sumie nawet cztery osobne książki, bo samych motywów i akcji jest sporo. Początkowo przyznam, że trudno mi się było połapać co i jak: bo było sporo imion, każdy miał inny charakter i inne problemy, ale z każdą kolejną stroną w tej kwestii było coraz lepiej.
Nigdy nie czytałam takiej książki. To nie jest romans, nie do końca: chociaż wątków jest sporo i każda z dziewczyn w jakiś sposób o miłość zahacza. Według mnie jednak jest to bardziej powieść otwierająca oczy, uświadamiająca - bo proszę też pamiętać o tym, że jest ona inspirowana prawdziwą historią!
Według mnie samo wydanie z Wydawnictwa Jaguar jest super - piękna okładka, barwione brzegi, w środku też widać, że technicznie wszystko dopracowane. Nic dziwnego, że wydawnictwo się tak postarało i doceniło tę powieść - bo bez wątpienia jest to pozycja, która powinna się wyróżniać i nie powinna ginąć w gąszczu innych.
Dałam sześć gwiazdek na dziesięć, bo mam jednak wrażenie, że ta historia dopiero nabiera rozpędu - i myślę, że chętnie sięgnę po kolejną część, która chyba jest już w przygotowaniu, skoro na samym końcu "Davenportowie. Tom 1" można podziwiać oprawę graficzną kolejnego tomu.
Podsumowując: "Davenportowie. Tom 1" to coś nowego i oryginalnego na polskim rynku wydawniczym. Szczególnie ważna tematyka, bo dalej mam wrażenie, że w Polsce stoimy na bakier pod kątem tolerancji, wyrozumiałości i empatii. Według mnie warto sięgnąć i poczytać - szczególnie, jeśli się lubi opowieści o kobietach, które są silne i mogą o siebie zawalczyć.
W sumie może to być ciekawa lektura... Nie podoba mu się tem szal miłosny którego tych sióstr, z drugiej strony jeśli to jest tak przytłaczający wątek, jak mówi recenzja, to może warto przeczytać tą książkę. Rozumiem, że tło historyczne jest dość dobrze tu zarysowane.
OdpowiedzUsuńMało znam historii związanej z czarnoskórymi osobami w Europie. Mam nadzieję, że jestem dość oprawną politycznie, tak ogóle... Ale do rzeczy, warto by było poznać tą część historii. Tak z ciekawości po prostu. Skoro to ma myć powieść "prawie" na faktach. Podoba mi się, że wydawca napisał "zainspirowany prawdziwą", a nie użył zwrotu "na faktach" tak w ogóle. W końcu ktoś poprawny.
Bardzo mi się podobała ta powieść ❤️🔥
OdpowiedzUsuń„Davenportowie” to coś więcej niż romans historyczny, to świetnie opowiedziana historia czarnych kobiet z początków XX w., która skłania do refleksji nad równouprawnieniem oraz wolnością. Ja z chęcią zapoznałabym się z tą lekturą.
OdpowiedzUsuńlubię romanse historyczne więc to coś dla mnie. Muszę wspomnieć o ty cudownym wydanie, te brzegi to po prostu mistrzostwo. Oby wiecej takich ślicznotek wychodziło. Ksiązka czeka na półce na swoją kolej, narazie podziwiam z daleka
OdpowiedzUsuń