Autor: Lucy Score
Tytuł: To, co skrywamy przed światem
Wydawnictwo: Gorzka Czekolada [współpraca reklamowa]
Data wydania: 2023
Ilość stron: 688
Ocena: 8/10
Opis:
Druga część gorącej serii Knockemout zapoczątkowanej historią Naomi i Knoxa.
Nash Morgan, komendant lokalnej policji w Knockemout, zawsze uważany był za lepszego z braci Morganów. Teraz wraca do zdrowia po niebezpiecznym postrzale. Czuje się jedynie cieniem człowieka, którym był przedtem. Mimo to nie chce, żeby ktokolwiek z jego otoczenia dowiedział się, jak trudno mu się pozbierać emocjonalnie. Nie da się tego bynajmniej ukryć przed nową sąsiadką – bystrą, seksowną Liną. Ta kieruje się w życiu żelazną zasadą – nie przepada za dotykiem drugiego człowieka, o ile sama go nie zainicjuje, lecz z jakichś przyczyn dotyk Nasha działa na nią inaczej. On też to czuje. Każdy kontakt fizyczny między nimi rozpala płomień, który jemu daje poczucie spokoju i stabilności, a ją intryguje na tyle, by zbadać, czy pogłębienie tej bliskości jest warte ryzyka.
Niestety, Lina ma własne tajemnice i jeśli Nash odkryje prawdziwy cel jej pobytu w miasteczku, może jej tego nigdy nie wybaczyć. Ponadto kobieta nie uznaje stałych związków. Gorący, przelotny romans z lokalnym stróżem prawa? Oczywiście. Ale związek z mężczyzną, który chciałby, żeby zapuściła korzenie? Na pewno nie! Nash zaś nie pozwoli, żeby cokolwiek odwiodło go od planu zdobycia Liny... nawet gdyby w tym celu musiał zmierzyć się z niebezpieczeństwem, z którym poprzednią konfrontację niemal przypłacił życiem.
Recenzja:
Kto nie kocha książek Lucy Score? Ja w grudniu czytam już drugą jej powieść, a na stosiku mam jeszcze jedną: więc też mam dosłownie w najbliższych planach. Mam wrażenie, że ta autorka coraz większą popularność w Polsce zyskuje i dla mnie to zdecydowanie dobra wiadomość: i fajnie, że sporo wydawnictw wydaje jej powieści, bo to oznacza, że wiele jej serii zobaczymy w papierze w naszym ojczystym języku.
Cenię sobie Lucy Score, chociaż mam wrażenie, że stara się ona łączyć romans, sceny erotyczne z tajemnicami, intrygami i wątkami kryminalno-sensacyjnymi, co przywodzi mi na myśl także naszą polską Ludkę Skrzydlewską: więc jeśli ktoś lubi tego typu pozycje, to także będzie cenił zagraniczną pisarkę, która szturmem podbija nasz rynek wydawniczy.
W "To, co skrywamy przed światem" poznajemy dalszą historię Nasha - który w poprzednim tomie został postrzelony. W tym momencie jest cieniem samego siebie, ma depresję i nie umie sobie poradzić z pustką, którą odczuwa. Oczywiście nie mówi o niczym swoim najbliższym, tylko stara się sam zapanować nad sytuacją. W końcu trudno byłoby przyznać się wprost do myśli, że mężczyzna odnosi wrażenie, że skoro nie był w stanie obronić sam siebie, to nie będzie w stanie obronić nikogo - a w końcu jest komendantem lokalnej policji, więc jest to jego główne zadanie.
Nową sąsiadką Nasha zostaje Lina - przyjaciółka Knoxa, czyli brata naszego obecnego głównego bohatera. Mówiąc w skrócie: bardzo przebojowa dziewczyna, która nie boi się wyzwań i ryzyka, ale tak naprawdę mało kto zna jej prawdziwą twarz i mało kto wie, że Lina jako piętnastolatka przeszła więcej niż przeciętny dorosły człowiek. W tym momencie nawet jej rodzice nie znają prawdy odnośnie zawodu córki, bo zbytnio boją się, że jej serce może znowu nawalić. Lina jednak wie, że zna już siebie i swoje ciało, a bardziej obawia się tego, że mogłaby być bezbronna...
Między Liną a Nashem dosyć szybko iskrzy: szczególnie patrząc na to, że ściany między ich mieszkaniami są bardzo cienkie, a mężczyzna zabawiał się pod prysznicem, co chcąc, nie chcąc, nasza główna bohaterka bardzo dobrze słyszała. Tyle, że Lina nie szuka stabilnego związku, a Nash szuka raczej bezpieczeństwa i opoki - to nie może się udać... Przynajmniej dopóki do gry nie wchodzi jeszcze Piper...
"To, co skrywamy przed światem" to dosyć gruba książka (blisko siedemset stron), która jest wydana naprawdę ładnie: ma śliczną okładkę i przyjemnie się ją czyta pod kątem technicznym (czcionka, marginesy itp.). Jeśli lubicie tego typu grubaski, to bez wątpienia odnajdziecie się w historii Liny i Nasha! Z drugiej strony mam wrażenie, że cała ta trylogia jest dosyć duża pod kątem objętości - bo ma być jeszcze trzeci tom (o Lucianie: jest już zdradzona jego okładka, więc chyba niebawem się w Polsce ukaże).
Tego trzeciego tomu nie mogę się doczekać, bo chociaż znamy już zakończenie (epilog zdradził co się dzieje kilka lat później - ale nie był to jakiś wielki spojler), to jest to jedna z ciekawszych par, o której chciałabym się co nieco podowiadywać, bo jak na razie szczegółów zostało zdradzonych zdecydowanie za mało.
"To, co skrywamy przed światem" to bez wątpienia jedno z moich odkryć ostatnich tygodni - dawno się tak dobrze przy książce nie bawiłam w takim stylu, że zarówno moja dusza romantyczki, jak i moja ciekawość co do intryg kryminalnych, zostały zaspokojone.
Podsumowując: Lucy Score i jej książki znowu zaskakują! Bez wątpienia polecam Wam jej nowy tytuł, który niedawno się w Polsce ukazał i mam nadzieję, że skorzystacie z mojej polecajki, bo historia Liny i Nasha jest warta poznania!
Jeszcze nie czytałam 1 tomu, ale już czeka na półce 🥰
OdpowiedzUsuńNie czytałam pierwszej części ale już mam ją w zamówieniach w bibliotece więc
OdpowiedzUsuńmoże uda się w tym roku ją zdobyć. "To, co skrywamy przed światem" zapowiada się wyśmienicie ja uwielbiam takie połączenie pikantny romans z elementami sensacyji. A do tego urokliwe małe miasteczko, tajemnice, traumy z przeszłości oraz zaskakujące zwroty akcji. Przy tak obszernej książce na nudę nie ma co liczyć. Będę miała na oku te cześć.
A... No nie czytałam pierwszej, ale prawdę mówiąc, nie w takich historiach się lubuje, a więc podziękuję. Wątki sensacyjne owszem, ale rozwijany w taki sposób romans mnie bardziej denerwuje niż zachęca do czytania.
OdpowiedzUsuń