Autor: Miles Terry
Tytuł: Rabbits
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2023
Ilość stron: 486
Ocena: 6/10
Opis:
Kiedy śmiertelnie niebezpieczna sekretna gra zagraża rzeczywistości, świat może uratować tylko jeden człowiek...
Rabbits to gra tocząca się w alternatywnej rzeczywistości, tak rozległa, że korzysta z całego świata jako planszy. Od momentu jej rozpoczęcia odbyło się już dziesięć edycji, w których ogłoszono dziewięciu zwycięzców. Ich tożsamość jest jednak nieznana.
Podobnie jak nagroda, którą mogły być rzekomo rekrutacja do NSA lub CIA, bogactwo, nieśmiertelność, a może nawet klucz do tajemnic wszechświata. Jednak im głębiej wnika się w grę, tym niebezpieczniejsza się staje. Gracze ginęli już w przeszłości, a liczba ofiar rośnie. Właśnie zbliża się rozpoczęcie jedenastej edycji. K, pasjonat Rabbits, od lat próbuje dostać się do gry.
Miliarder Alan Scarpio, podający się za zwycięzcę szóstej edycji, twierdzi, że z grą dzieje się coś niedobrego i że K musi ją naprawić, zanim zacznie się rozgrywka - w przeciwnym razie świat się rozpadnie. Wkrótce po zaginięciu Scarpia rozpoczyna się jedenasta edycja. A losy całego wszechświata spoczywają w rękach jednego bohatera...
Recenzja:
Powiem tak: "Rabbits" czytało mi się bardzo dobrze, ale czasami miałam wrażenie, że jestem na tę książkę za głupia: po prostu. Zwykle czytam obyczajówki, porwałam się na zachwycający opisem (i okładką) nurt science-fiction... I trochę się w tym pogubiłam: chociaż być może to była kwestia tego, że tłumaczenia pewnych zjawisk, chociaż to była nauka, było pisane rodem z pracy dyplomowej jakiegoś fizyka. Mówiąc w skrócie: pojęłam ideę, ale bardziej na zasadzie "coś rozumiem" niż "rozumiem w pełni i byłabym w stanie zadawać pytania lub coś kwestionować".
Może to była też kwestia tego, że pewnych rzeczy nie chciało mi się wklepywać w wyszukiwarkę internetową, aby pogłębić swoją wiedzę?
Przejdźmy jednak do fabuły, w której to K. - inaczej go nie znamy - jest głównym bohaterem. Życie K. na co dzień jest całkiem nudne: skupia się głównie na grach komputerowych i giełdzie, chociaż prawda jest taka, że sam K. nie jest w żaden sposób nudziarzem. Głównie dlatego, że już od dzieciństwa był w stanie dostrzegać wzory, powiązania... I w pewien sposób jego rodzice także bardzo naciskali, aby kształcił się w tym kierunku.
Wszystko byłoby okej, gdyby oni nie zginęli - a wcześniej gdyby nie zginęła jego koleżanka, z którą szukał informacji na temat "Rabbits": śmiertelnie niebezpiecznej gry, o której nie powinno się nawet wspominać, której zasady nie są jasne... I którą każdy chce wygrać.
Akcja tej książki nabiera tempa w momencie gdy do K. przychodzi facet - bogacz, który był uznawany za jednego ze zwycięzców poprzednich edycji - chociaż nikt nie był w stanie tego potwierdzić - który twierdzi, że "Rabbits" się zepsuło, świat i życie graczy jest zagrożone... i że tylko K. jest w stanie cokolwiek w tej kwestii zdziałać, mimo że główny bohater od dłuższego czasu trzymał się raczej z dala od szukania wskazówek w kwestii gry.
Na tym zrobimy sobie STOP - bo myślę, że lepiej, abyście się sami wgłębili w to co i dlaczego się na kartach powieści rozwijało, ale dodam tylko, że trzeba mieć otwarty umysł i dosyć dynamicznie podążać za fabułą.
"Rabbits"bez wątpienia nie będzie moją ulubioną książką tego roku - ale ustalmy, że to chyba jedyna powieść, którą w pełni jestem w stanie przypisać pod s-f, którą w tym roku czytałam, co samo z siebie jest sporym wyróżnieniem.
Według mnie sam pomysł rozgrywki był bardzo ciekawy i zakończenie w sumie podsuwa nam wiele fajnych i ciekawych informacji, natomiast tak ciut przed tym, zanim to wszystko się rozwiązało, miałam w głowie tak ogromny mętlik, że na dwa dni musiałam przerwać czytanie, aby trochę ochłonąć.
Miles Terry jest według mnie całkiem dobrym pisarzem - świetnie odnajduje się zarówno w dialogach, opisach, jak i przeżyciach wewnętrznych - jedynie w kwestii uproszczenia pewnych naukowych rzeczy sobie nie poradził: bo jak mówię, przeciętny czytelnik (ja) nie był w stanie wszystkiego sobie w myślach logicznie ułożyć, cegiełka po cegiełce.
Wydaje mi się jednak, że bez wątpienia sięgnęłabym po kolejną książkę z tego gatunku, gdybym wiedziała, że ma tak ciekawą i oryginalną koncepcję jak "Rabbits" - a samo to, że idea opiera się trochę na poszukiwaniach, zagadkach i grach komputerowych, tym bardziej do mnie przemawia.
Podsumowując: sięgnijcie, jeśli macie ochotę!
"Rabbits" przyciąga świetną okładką, ale środek już tak dobry chyba nie jest. Ja nie za bardzo jestem fanką gier w litreraturze a także wydaje się, że ksiązka ta jest pokręcona, dziwna. To nie dla mnie, podziękuję.
OdpowiedzUsuńTo raczej nie dla mnie powieść 😃
OdpowiedzUsuńDziękuję za opinie. Opis ciekawy, ale nie mam tej książki w planach do przeczytania.
OdpowiedzUsuńNarazie chyba nie planuje czytać 😉
OdpowiedzUsuńZawiązanie akcji w tej książce mi się podoba, taki Matrix. A początek trochę jak Proces Kafki. W każdym razie ciekawi mnie ta pozycja. Nie, że uwielbiam fizykę, ale mnie to ciekawi.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą "Alicja w Krainie Czarów" też była tworzona przez matematyka i podobno nie jest to kompletnie książka dla dzieci, jeśli chwyci się jej naukowiec. Jak jest, to nie wiem, ale tutaj nawet tytuł nawiązuje do Alicji.
Lubię takie nawiązania.
brzmi interesująco
OdpowiedzUsuń