Autor: Carolina De Robertis
Tłumaczenie: Anna Dobrzańska
Tytuł: Bogowie Tanga
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 28 września 2022
Liczba stron: 416
Ocena: 8/10
Opis:
Zmysłowa, głęboko poruszająca opowieść o urzeczonej tangiem młodej kobiecie, która wchodząc do zakazanego dla niej świata, łamie tabu.
Luty 1913 roku. Siedemnastoletnia Włoszka Leda, z małą walizką i zamkniętymi w futerale starymi skrzypcami ojca, opuszcza rodzinną wioskę i wyrusza do Argentyny. Nie ma pojęcia, że jej poślubiony per procura mąż, dla którego przemierzyła Atlantyk, nie żyje, a ją czeka życie w starej kamienicy, bez rodziny i przyjaciół, na skraju nędzy. Leda nie wie również, że skrzypce, które trzyma pod pachą, pozwolą jej przetrwać w zatłoczonych przez imigrantów slumsach.
Prawie natychmiast po przybyciu do Buenos Aires zostaje uwiedziona przez muzykę, którą nieustannie pulsuje miasto: zakochuje się w tangu, zrodzonym z głosów biednych imigrantów, skandalicznym tańcu z burdeli i owianych złą sławą kabaretów, którym pulsuje całe miasto. Leda decyduje, że zrealizuje swoje odwieczne marzenie i zostanie mistrzynią gry na skrzypcach, choć wie, że nigdy nie będzie mogła występować jako kobieta. Obcina więc włosy, bandażuje piersi i staje się Dantem, młodym mężczyzną, który dołącza do grupy grających tango muzyków, próbujących podbić salony socjety.
Stopniowo zaciera się granica między Ledą a Dantem, a pragnienia, które Leda do tej pory tłumiła, rozkwitają w niej na nowo, zagrażając nie tylko jej karierze muzycznej, ale i życiu.
Recenzja:
Bogowie Tanga to moje drugie spotkanie z twórczością Caroliny De Robertis. Wcześniej miałam przyjemność z Cantoras - niesamowitą opowieścią o kobiecej przyjaźni i miłości oraz seksualnej tożsamości (jeśli jeszcze nie znacie tej książki, koniecznie się z nią zapoznajcie). W najnowszym tytule powiela nieco tę tematykę – swoistego seksualnego tabu, kobiecych i społecznych ograniczeń - jednak tym razem skupia się przede wszystkim na jednej bohaterce, która próbuje ułożyć sobie życie w Argentynie.
To miasto mogło ją zabić albo stworzyć od nowa: odlegy szum Buenos Aires u progu poranka mógł być pierwszym odgłosem jej nowego życia.
Ciężko napisać coś więcej o fabule tej książki, gdyż jej opis już dostatecznie wiele zdradza (a może nawet za wiele). Bogowie Tanga to historia odważnej i młodej Ledy, która mimo przeciwności losu, pragnie pielęgnować swoją pasję, którą jest muzyka – a konkretnie gra na skrzypcach. Nie może tego uczynić jako kobieta, dlatego ścina włosy, bandażuje piersi i przywdziewa imię Dante, aby dołączyć do grupy artystów grających tango. Tu autorka prowokuje już do pierwszych rozważań – na temat ról narzuconych przez społeczeństwo u początku XX-tego wieku, oczekiwaniach wobec płci pięknej, licznych ograniczeniach. Można wręcz rzec, że jest to w pewnym stopniu książka iście feministyczna, ale... nie do końca. Bo Leda z czasem faktycznie niemal staje się mężczyzną – kopiuje ich zachowania do perfekcji, aż jej kobiecość niejako zanika. Muszę przyznać, że takim obrazem autorka mnie zaskoczyła – i to bardzo pozytywnie, bo niektóre fragmenty są doprawdy... odważne.
Od trzech lat żyła, udając mężczyznę, i samotność stała się dla niej drugą skórą, czymś nie do odróżnienia od jej prawdziwego „ja”, ceną, którą płaciła za to, że żyła. Żyjesz, oddychasz, nie przyłapano cię, i płacisz za ten hojny dar samotnością.
Nie jest to jednak książka idealna w każdym calu – niektóre wątki (szczególnie te u początku historii) zdają się dość naciągnięte i nie do końca dopracowane, niemniej dalsze rozdziały zdecydowanie to wynagradzają. Z każdym kolejnym rozdziałem coraz bardziej wciągałam się w historię Ledy (lub Dante, którego rolę przejęła, jak kto woli), a punkt kulminacyjny sprawił, że przewracałam strony w zastraszającym tempie. A to niejedyny atut tej książki, bo napisana jest fantastycznie. Można delektować się tutaj nie tylko samym językiem i fabułą (i wątkami LGBTQ+), ale i elementami drobniejszymi – jak celebrowaniem argentyńskiej kultury, codziennego życia tamtejszego społeczeństwa, a nawet... narodzinami i rozwojem tanga. Ta książka ma niesamowity klimat, gdyż odwiedzamy wiele miejsc – uliczki, burdele, kluby – a wszystkie połączone są właśnie muzyką – instrumentami, śpiewem, tańcem... Ach, można się w tej książce zakochać!
(...) jeśli człowiek raz na zawsze nie spisze własnej opowieści, napisze ją ktoś inny, a wszystko, co robimy, będzie dyktowane wyobrażeniami ludzi o tym, kim powinniśmy być, nie zaś tym, kim naprawdę jesteśmy.
Carolina De Robertis ma niepowtarzalny dar do tworzenia opowieści namiętnych, zmysłowych, z duszą, interesującymi postaciami i wręcz namacalnym tłem. Bogowie Tanga to odrobinę kontrowersyjna historia nie tylko o odkrywaniu swojej tożsamości, płci i seksualności, ale i imigracji oraz – przede wszystkim – tangu. Muzyka i taniec wręcz wylewa się z tej książki, wręcz nie sposób odmówić sobie słuchania argentyńskich nut przy lekturze tej książki. Jeśli lubicie nieoczywistą literaturę piękną, która porusza, zaskakuje i sprawia, że chce się tańczyć – polecam z całego serca!
Teoretycznie nie wystarczy ściąć włosy, by kobieta stała się mężczyznom. Chodzi o jej budowę, sposób poruszania się itd. - ale rozumiem, że jest to pominięte na rzecz fabuły. W końcu w literaturze było sporo podobnych sytuacji, choć raczej nie chodziło o tango. Uważam to za ciekawe wyjście do tematu. Ja się ostatnio zastanawiałam nad tym, jak niemoralne było bycie aktorką lub śpiewającą dziewczyną w zespole... Sytuację, które dzisiaj się już zatarły, ale pewne stereotypy pozostały, takie pozostałości tego myślenia. Pewnie jest wiele podobnych sytuacji. Ta książka mówi o feminizmie, pokazując, że chodzi o sposób myślenia kobiety, a nie od razu brutalny atak na mężczyzn, co też jest plusem.
OdpowiedzUsuńBrzmi nawet ciekawie. Opinia też zachęca, ale jednak narazie nie planuje.
OdpowiedzUsuńBrzmi interesująco, chętnie przeczytam
OdpowiedzUsuńInteresująca lektura. "Bogowie tanga" o poszukiwaniu siebie, swojej seksualności. Do tego muzyka, pasja oraz barwna kultura Buenos. Ja rzadko czytam literaturę piękną ale Carolina De Robertis wzbudza u mnie zaciekawienie.
OdpowiedzUsuńKsiążka zapowiada się ciekawie. Zapiszę sobie do przeczytania. Dziękuję za polecenie.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś sięgnę i przeczytam, choćby z ciekawości :)
OdpowiedzUsuńNie miałam do tej pory okazji do tego, by spotkać się z twórczością Caroliny De Robertis. I chyba co nieco tego żałuję, bo wydaje się osobą, która wie, co oznacza powiedzenie, że do tanga trzeba dwojga. Dosłownie i w przenośni. Muzyka jako motyw przewodni powieści obyczajowej? No cóż, nieco to zaskakujące, jednakże jakie oryginalne, jakże przyciągające uwagę czytelnika, no i co chyba najważniejsze, jakże niepozwalające o sobie zapomnieć. Zajrzę do tej pozycji. Skusiła mnie.
OdpowiedzUsuńAleksandra Miczek