Autor: Klaudia Muniak
Tytuł: Chwile, które się nigdy nie wydarzą
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania: 2022
Ilość stron: 384
Ocena: 5/10
Opis:
Znasz to uczucie, gdy praca jest twoją pasją i poświęcasz jej całą siebie? Gdy przedkładasz nad nią wszystko inne, tracąc z oczu szansę na pełnię szczęścia?
Londyn - miasto tysiąca herbaciarni, światowej sławy muzeów i wielkich możliwości. Miejsce, gdzie najbardziej wygórowane ambicje stają się rzeczywistością. To tutaj od kilku lat mieszka Anita i spełnia się jako biotechnolożka. Uwielbia swoją pracę w laboratorium i z przyjemnością spędza w nim długie nadgodziny, aż do dnia, kiedy na jej drodze staje Róża - Polka, której wynajęła pokój w swoim mieszkaniu. Od tamtej chwili do Anity powoli zaczyna docierać, że pomimo sukcesu zawodowego, nie jest w pełni szczęśliwa.
Anita decyduje się ograniczyć pracę, aby móc bardziej skupić się na życiu prywatnym. Zaczyna spędzać więcej czasu z Różą, odnawia kontakt z Harper - dawną koleżanką z pracy i otwiera się na znajomość z Danielem - sąsiadem, który od dawna jest nią zainteresowany. A kiedy wszystko pozornie zaczyna się układać, dziewczyna znów otrzymuje... niepozorną przesyłkę. Jej pojawienie się to pierwszy krok do tego, aby wywrócić życie Anity do góry nogami.
Przejdź się londyńskimi ulicami, odwiedź zabytki znane z pocztówek i przejrzyj się w szklanych fasadach drapaczy chmur, delektując się świeżutkim scone'em - innymi słowy poczuj rytm wielkiego miasta bez wychodzenia z domu.
Recenzja:
Moje pierwsze spotkanie z twórczością Klaudii Muniak, której thrillery bardzo polecała mi moja przyjaciółka. Tyle, że wychodzi na to, że w powieściach obyczajowych (bo tym właśnie są "Chwile, które się nigdy nie wydarzą") - nie jest tak super. Nie, żeby było też źle - według mnie jest dosyć przeciętnie, natomiast mam teraz ochotę poznać tę autorkę od innej strony, właśnie tej bardziej mrocznej. Bo, cóż, "Chwile, które się nigdy nie wydarzą" nie powaliły mnie na kolana, chociaż lektura była całkiem przyjemna.
Anita jest pracoholiczką. Uciekła z Polski do Anglii i od tego czasu praktycznie zaharowuje się na śmierć - nie ma zwykle czasu ani dla przyjaciół, ani dla żadnego faceta, nie mówiąc już o tym, że jest samotna, bo w Londynie nie ma żadnej rodziny.
Z pozoru Anicie to nie przeszkadza. Cieszy się z tego co ma, chociaż zdaje sobie sprawę z tego, że powinna trochę zwolnić, przystopować, zrelaksować się, odprężyć i porządnie wypocząć. Ale nie jest to takie łatwe: szczególnie, jak w twoim życiu nie ma nic oprócz pracy.
I gdybym napisała teraz, że Anita trochę przystopowuje i zaczyna bardziej rozbudowywać swoją sieć kontaktów ze znajomymi - nie byłoby to kłamstwo. Ale w tej historii chodzi o znacznie więcej: o tajemnicze koperty, które się nagle pojawiają czy o wycieczkę do krainy klocków Lego, gdzie Anita z podejrzliwością obserwuje męża swojej przyjaciółki...
Ale to nie jest thriller. Chociaż z pozoru mogłoby się tak wydawać. I przez dłuższy czas sama się zastanawiałam, co tak naprawdę ukrywa bohaterka - czy jest to romans, molestowanie seksualne czy jeszcze coś całkiem innego. Prawda okazała się prosta i trudna zarazem, ale wyjaśnienie zdobywamy dopiero pod koniec czytania.
Nie mówiąc już o tym, że bohaterzy, którzy przez znaczną część książki odgrywali jakąś ważniejszą rolę, nagle mają urwany wątek, bo wydarza się to dziwne, cudowne, magiczne wydarzenie (które nie ma tak naprawdę nic wspólnego z fantastyką i czarami) - ale jest to tak niespodziewana sytuacja, że inaczej tego opisać nie umiem.
Mówiąc w skrócie: zakończenie mi się całkowicie nie spodobało, bardzo mnie rozczarowało. Jeszcze bardziej rozczarowało mnie jednak to, że autorka nie wykorzystała pełni potencjału tej książki - i tego pracoholizmu, który sam w sobie był super wątkiem, bardzo intrygującym i dobrze przedstawionym.
Ostatecznie jest więc to książka obyczajowa - i ja jakoś nie jestem w stanie powiedzieć, czy ją polecam, czy jednak nie polecam. Musicie zadecydować sami. Jak pisałam wcześniej: na kolana mnie "Chwile, które się nigdy nie wydarzą" nie powaliły, ale w dużej mierze jest to naprawdę sympatyczna powieść, która ma kilka oryginalnych wątków.
Wyróżnię natomiast jeden bardzo duży plus tej książki: ma ona świetnie pokazane to, jak bardzo potrzebne są rodziny zastępcze: i jak wiele dzieci potrzebuje pomocy. Pewnie też dlatego znajoma Anity, która pełniła właśnie taką funkcję i się w niej realizowała, była moją ulubioną postacią w całej tej opowieści.
Podsumowując: sami musicie zadecydować, czy chcecie tej książce poświęcić swój wolny czas.
To wygląda tak, jakby autorka miała pomysł, przedstawiła go wszystkim, oni się zgodzili, a potem podczas pisania nagle zmieniła zdanie, nikomu o tym nie mówiąc. W końcu okładka mówi w zasadzie o zupełnie czymś innym niż w rzeczywistości jest ta historia. I niby nie byłoby w tym nic złego, tylko że czasem bywa to rozczarowujące. A może główny problem jest taki, że jak ktoś pisze głównie thrillery, to nawet jak próbuje coś innego, to niechcąco wjeżdża w nie te ramy. E każdym razie sporo podziało się w tej książce, ale jakoś bez głównego motywu zbiorczego. Choć ciekawi mnie, co takiego stało się w zakończeniu.
OdpowiedzUsuńOkładka przyciąga wzrok ale niestety recenzja nie jest tak zachęcająca żeby od razu zapoznać się z "Chwile, które się nigdy nie wydarzą". Wydaje się przeciętną lekturą, taką którą po przeczytaniu nie wiele pamiętamy. Szkoda bo możliwości były. Na razie podziękuję.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że książka nie wywarła na Tobie dobrego wrażenia. Ja póki co podziękuję.
OdpowiedzUsuńNiby ciekawa historia, ale mnie nie zachęciła do przeczytania tej książki. Dziękuję za szczerą opinie. Nie mam w planach na razie...
OdpowiedzUsuńMuszę nadrobić pierwszą część :D
OdpowiedzUsuńNie znam pióra tej autorki. Twoja ocena i opinia jakoś nie zachęcają mnie do tego tytułu, ale kto wie, nie skreślam go, może kiedyś będę miała okazję to sięgnę i zobaczę jak mi się spodoba 🙃
OdpowiedzUsuń