Autor: Carolina de Robertis
Tłumaczenie: Izabela Matuszewska
Tytuł: Cantoras
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 15 czerwca 2022
Liczba stron: 448
Ocena: 8/10
Opis:
Magiczna i poruszająca historia pięciu różnych kobiet, które w Urugwaju, u szczytu wojskowej dyktatury, odnajdują w sobie nawzajem kochanki, przyjaciółki, a wreszcie rodzinę.
W 1977 roku w Urugwaju rząd wojskowy bezlitośnie stłumił wszelkie przejawy politycznego sprzeciwu. W kraju, w którym obywatele są porywani, gwałceni i torturowani, homoseksualizm jest niebezpiecznym wykroczeniem.
A jednak, pomimo niesprzyjającej rzeczywistości, Romina, Flaca, Anita „La Venus”, Paz i Malena - pięć „pieśniarek” - w jakiś cudowny sposób odnajdują się nawzajem i znajdują bezpieczną przystań na odciętym od świata przylądku Cabo Polonio, zamieszkanym jedynie przez samotnego latarnika i kilku nieokrzesanych łowców fok. To miejsce staje się ich tajemnym sanktuarium. Przez kolejne 35 lat życie kobiet toczy się pomiędzy Montevideo, miastem, które nazywają domem, a Cabo Polonio, gdzie wciąż powracają - czasem wszystkie razem, czasem w parach, w towarzystwie kochanek lub samotnie.
Przez cały ten czas tytułowe „cantoras” będą walczyć o to, by mogły żyć tak, jak chcą, i będą poddawane próbom - przez swoje rodziny, miłości, społeczeństwo, a także przez siebie nawzajem.
Recenzja:
Wydawnictwo Albatros ruszyło z nową serią Piąta strona świata, obok której nie mogłam przejść obojętnie, a Cantoras jest pierwszą książką w tym cyklu. To pełna rozczarowań i nadziei opowieść o pięciu kobietach, które poszukują własnej tożsamości i szczęścia, a sama akcja rozgrywa się w Urugwaju, począwszy od lat 70-tych, w którym to homoseksualizm jest nieakceptowany, a wręcz niebezpieczny.
Czuły się szczęśliwe. Nie przywykły do tego, że mogą się czuć szczęśliwe. Siedziały długo w nocy, zdumione i oszołomione zwycięstwem. Udało im się. Udało im się uciec. Zrzuciły z siebie miasto, jak skażone ubranie, i przyjechały na skraj świata.
Carolina de Robertis zdecydowanie potrafi chwycić za serce oraz przybliżyć emocje, które towarzyszą bohaterkom – zarówno te pozytywne, jak i o bardziej negatywnym skojarzeniu. Nietrudno zrozumieć ich strach, zagubienie oraz pragnienie bycia sobą. To ostatnie udaje się im w starej rybackiej chatce, zdala od świata, do którego chętnie wracają – i czują się tam prawdziwie szczęśliwe. Bo tu mogą być cantoras, śpiewaczkami, kobietami kochającymi inne kobiety – i być bezpieczne, nienarażone na pogardę czy gorszy los. W Cantoras obserwujemy ich losy na przestrzeni wielu lat, w których rozgrywają się rozmaite dramaty, testowane są więzi i miłości…
Bardzo polubiłam bohaterki - Rominę, Flacę, Anitę, La Venus, Paz i Malenę. To postaci z charakterem, wyjątkowe i znakomicie pogłębione, od których wiele można się nauczyć. Nie tylko przez wzgląd na ich odwagę, by być sobą, ale i zwyczajne ludzkie zachowania, empatię czy sposoby na rozwiązywanie mniejszych czy większych problemów. Co więcej, każda z nich jest inna, różnią się od siebie pod każdym względem – nie tylko osobowości, ale choćby pochodzenia, wieku czy wykształcenia. Choć całość zdaje się mieć klimat raczej dramatyczny, nastawiony na poruszenie serca czytelnika, w treści nie zabrakło też przyjemnego humoru. Całość jest łatwa w odbiorze, ubarwiona lekkim – acz i malowniczym – stylem, który nieco podupada w dialogach, ale i tak książkę czyta się fantastycznie, z zaangażowiem, a w trakcie lektury na twarzy czytelnika potrafi pojawić się zarówno uśmiech, jak i spłynąć łza…
Cantoras to namiętna historia o kobiecej przyjaźni i miłości, to także wspaniale opowiedziana historia o tożsamości seksualnej w niewielkim kraju, w którym życie zgodnie z sobą nie jest rzeczą mile widzianą. Opowieści kobiet przeplatają się tutaj z interesującymi wątkami historycznymi i politycznymi, które dodają smaczku całości i lepiej odmalowują przed czytelnikiem pejzaż Urugwaju – nie tylko z dawnych lat, ale i tych nieco bardziej współczesnych. Krótko podsumowując, to fascynująca i angażująca powieść, nietuzinkowa podróż, którą polecam z całego serca!
Mam w planach sięgnąć po tę książkę. 🙂
OdpowiedzUsuńNic nie wiem o Urugwaju i jego historii, tym bardziej o latach 70. Bardzo ciekawą serię proponuje to wydawnictwo, zaskoczyli mnie. Na pewno wiele osób zainteresuje. Ciekawe, czy to na faktach, czy koloryzująca prawdziwą historię.
OdpowiedzUsuńInteresująca lektura. Lubię książki w których istotnym elementem jest tło historyczne. Z chęcią dowiem się coś więcej na temat wydarzeń z 1977 roku a do tego poznam historie "Cantoras".
OdpowiedzUsuńOstatnio coraz częściej słyszę o tej książce, na pewno po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawa seria. Dziękuję za polecenie
OdpowiedzUsuńMam w planach tę powieść. Uwielbiam iberoamerykańskich twórców,niedługo zacznę najnowszą książkę Isabel Allende "Portret w sepii" a potem chętnie poznam "Cantoras".
OdpowiedzUsuńCzytam bardzo dużo i z zażenowaniem muszę stwierdzić, że pierwszy raz mam do czynienia z literaturą urugwajską. Recenzja brzmi kusząco. Problematyka trudna, ale czasem warto poświęcić czas czemuś trudniejszemu, lubię takie czytelnicze wyzwania.
OdpowiedzUsuńAleksandra Miczek
Nie jest to powieść, która by mnie do siebie czymkolwiek zachęcała. Daruję sobie zatem lekturę tego dzieła.
OdpowiedzUsuń