Autor: Lars Mytting
Tytuł: Siostrzane Dzwony
Wydawnictwo: Otwarte
Data premiery: 2022
Ilość stron: 480
Ocena: 6/10
Opis:
Odkąd najstarsi mieszkańcy Butangen sięgają pamięcią, nad wioską rozbrzmiewały Siostrzane Dzwony. Mówiono, że kryją w sobie pradawną moc i ostrzegają ludzi przed niebezpieczeństwem. Zostały odlane na pamiątkę niezwykłych syjamskich sióstr Halfrid i Gunhild Hekne przez ich ojca, pogrążonego w żałobie po ich śmierci. Dzwony umieszczono na wieży starego drewnianego kościoła, pamiętającego jeszcze czasy pogańskie.
Życie w Butangen toczyło się spokojnym rytmem, do wsi rzadko przybywał ktoś nowy, aż w 1880 roku parafię objął młody, ambitny pastor, który postanowił wprowadzić wieś w nowe czasy. Przywiązani do odwiecznych tradycji mieszkańcy w większości odnosili się do duchownego z podejrzliwością. Dla Astrid, młodej dziewczyny z rodu Hekne, był on jednak kimś wspaniałym, fascynującym, kto sprawił, że zapragnęła innego życia. Może nawet mógł stać się kimś więcej... Kiedy jednak pastor zadecydował o rozebraniu i przeniesieniu starego kościoła i sprowadził do Butangen niemieckiego architekta, by przygotował kościół i dzwony do podróży do dalekiego Drezna, dziewczyna poczuła się zdradzona…
Bo czy można wywieźć do obcego kraju Siostrzane Dzwony, tak ściśle związane z wioską i rodem Astrid? I kim naprawdę jest ten architekt, tak utalentowany i wrażliwy, który otwiera serce przed dziewczyną? Astrid uświadamia sobie, że stoi przed niełatwym wyborem, a od jej decyzji zależeć będzie cała jej przyszłość…
Recenzja:
Ciekawy opis, piękna okładka (jeszcze piękniejsza w rzeczywistości niż na zdjęciu - to już z góry Wam powiem, bo ma twardą oprawę, niesamowite złote tłoczenia i cudowną fakturę!) - czego więcej potrzeba do tego, żeby książka mnie zachwyciła? Ano, równie zachwycającej treści - a tutaj było tak pół na pół: zależy w którym momencie książki. Czy jednak polecam "Siostrzane Dzwony"? Tak, bo to magiczna, czasem wręcz baśniowa historia.
Dawno, dawno temu były siostry, które urodziły się jako bliźniaczki syjamskie - tylko wtedy jeszcze nikt tak tego nie nazywał. Rosły jednak zdrowo, miały bystre umysły, a wkrótce się okazało, że ich talenty artystyczne były powszechnie znane. Gdy zmarły więc: obie tej samej nocy, ojciec ich kazał odlać dzwony - Siostrzane Dzwony - i oddać je w ręce lokalnego kościoła, w którym wcześniej modlił się o to, aby nie było tak, że jedna z nich umrze, a druga przeżyje.
Lata mijały, czas płynął - na parafię trafił nowy, młody pastor, który twierdził, że służba w tak małej mieścińce jest tylko przystankiem w wielkiej karierze - bo później oczywiście trzeba było zostać biskupem... Tyle, że w międzyczasie nowy pastor wpadł na iście genialny w jego mniemaniu pomysł - tyle, czy ten plan był taki dobry i słuszny?
Nie będę zdradzała więcej, bo i tak fabuła według mnie idzie przez większość książki dosyć leniwie, dopiero później się coś zaczyna dziać (tak dopiero prawie pod koniec książki zaczyna się zagęszczać akcja). Także najlepiej samemu się dowiedzieć, jak to wszystko się potoczyło: oczywiście, jeśli jesteście tą powieścią zaciekawieni!
Opisy początkowo zdawały mi się wręcz magiczne i baśniowe - szczegółowe, jakby wręcz przenosiły mnie do innego świata. I to był wielki plus, ale w pewnym momencie zaczęło mi to przeszkadzać, bo uświadomiłam sobie, że właściwie wszędzie są przydługie opisy: a akcji wcale nie ma aż tyle - a ja lubię, jak ciągle coś się dzieje i jak czytelnik jest zaskakiwany.
Według mnie to historia warta przeczytania - ale raczej dla tych, którzy na co dzień się w tego typu powieściach zaczytują. Przyznam szczerze, że tak w połowie czytania pomyślałam sobie: ode mnie nota będzie przeciętna, ale gdyby tę książę czytała i recenzowała Dizzy (inna recenzentka z tego bloga), to obstawiam, że dosłownie by zachwalała pod niebiosa, że nie dosyć, że okładka prześliczna, to jeszcze treść jest najlepsza na świecie. Ja, która chciała z "Siostrzanych Dzwonów" zrobić raczej odskocznię od romansów - trochę poczułam się przerośnięta całkiem innym poziomem, który ta książka prezentuje - i jak tu nagle przeskoczyć od opisów emocji i uczuć do scen z opisem flory i fauny?!
Co gorsza - jak dla mnie - "Siostrzane Dzwony" to dopiero tom pierwszy, który otwiera serię. Czy mam w planach zapoznawanie się z kolejnymi częściami? Przyznam szczerze, że nie jestem pewna. Z jednej strony polubiłam główną bohaterką i końcówka mi się całkiem podobała, z drugiej - opisy i ich szczegółowość, a także powolne tempo akcji trochę mnie przerażały.
Nie jest to więc idealna książka, którą mogłabym polecić każdemu i w każdej okazji - ale wydaje mi się, że jeśli lubicie tego typu pozycje: i nie przeszkadza Wam mnogość opisów i powolna akcja: to świetnie odnajdziecie się w "Siostrzanych Dzwonach". Ani nie odradzam, ani jakoś bardzo nie polecam. Ot, najlepiej sami zdecydujcie - na podstawie recenzji mojej, innych recenzentów i własnej intuicji.
Lubię jak są magiczne opisy, ale nie aż przytłaczająco długie. Ogólnie brzmi ciekawie.
OdpowiedzUsuńBrzmi bardzo interesująco, do tego ta cudna okładka, jak można nie dać się temu skusić.
OdpowiedzUsuńJuż przeczytałam. Naprawdę ciekawa propozycja. Taka trochę magiczna��
OdpowiedzUsuńJa nie przepadam za obszernymi opisami. Nie wiem jak to będzie z "Siostrzanymi Dzwonami" z jednej strony trudny początek ale po przeczytaniu opisu jestem zaintrygowana tą książką. Na razie nie będę rozglądać się za tą lekturą. Może kiedyś, jak to jest pierwsza część to wolę jak już wszystkie pozycje będą wydane.
OdpowiedzUsuńMyślę, że to może być coś w stylu Węża z Essex, też na początku miałam mieszane odczucia, a potem byłam zachwycona książką. 😍 Bardzo bym chciała przeczytać Siostrzane dzwony, bo i opis ciekawy i nie ukrywam, że jako sroka okładkowa okładka też ma na moje zaciekawienie wpływ 😅
OdpowiedzUsuńZapisze sobie ten tytuł, żeby wrócić do niego w przyszłości
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie myślę że znajdzie swoich fanów ja jednak odpuszczę
OdpowiedzUsuńSpodobała mi się okładka, a nie ukrywam, że mam dobre nastawienie do tej książki. Zwłaszcza, że porusza tematykę, którą ja naprawdę lubie. Niesie w sobie coś bajkowego co chcę naprawdę przeczytać.
OdpowiedzUsuńWow, ciekawe, jak legenda. Lubię takie baśniowe klimaty. Jedynie przez tą mnogość opisu mogłabym nie przejść... Już drugi raz odpadłam przy lekturze "Władcy Pierścieni" właśnie z tego względu... Niemniej myślę, że to niezła książka, warta uwagi.
OdpowiedzUsuńKusi mnie ta historia i to bardzo. Lubię takie baśniowe opisy,ale koniecznie muszą współgrać z akcją powieści. Trochę się boję,że wynudzę się w oczekiwaniu na finał... Jeszcze się zastanowię.
OdpowiedzUsuńMoja książkowa intuicja mówi mi,że początkowe dzwony zachwytu nad opisem,cichną,gdy chodzi o przydługą treść, a mało akcji. Dlatego nad tą książką,choć wydaje się być fajną i ciekawą,niezabrzmią u mnie dla niej czytelnicze dzwony zachwytu. Bardzo dziękujemy za świetną recenzję 😘B.B
OdpowiedzUsuń