Autor: Emilia Szelest
Tytuł: Kusicielka
Wydawnictwo: Niegrzeczne Książki
Data wydania: 2021
Ilość stron: ok. 300
Ocena: 6,5/10
Opis:
Kiedy pokusa jest silniejsza od zasad, gra toczy się o wszystko
Michael Banks jest nowym zawodnikiem sławnej drużyny hokejowej Ventura Devils. Ma talent, motywację i charakter, który pozwala mu skupić się wyłącznie na karierze sportowej. Sądzi, że od wyznaczonego celu nie odwiedzie go nikt na świecie.
Wtedy właśnie poznaje Alison. Piękną dziewczynę, z którą momentalnie łączy go elektryzująca więź. Problem w tym, że zdążył się nią zafascynować, zanim dowiedział się, kim jest. Teraz musi za wszelką cenę trzyma się od niej z daleka. Alison Hayes okazuje się bowiem córką właściciela drużyny, do tego to właśnie ona przewodzi grupie dziewczyn nazywanych przez hokeistów Kusicielkami. Ich głównym zadaniem jest trzymanie zawodników z dala od kłopotów, alkoholu i narkotyków. Związki między Kusicielkami a zawodnikami są wzbronione, a romanse między nimi – karane wyrzuceniem z drużyny.
Michael za nic nie chce zostać odsunięty od gry. Tylko czy da sobie radę z Alison, która przecież zawsze zdobywa to, czego pragnie? Czy oprze się takiej pokusie? A może zatonie w tej pełnej sprzeczność relacji, w której niechęć miesza się z pożądaniem?
Recenzja:
Czytałam już książkę Emilii Szelest - i wspominałam ją nawet całkiem dobrze, chociaż już średnio na ten moment pamiętałam szczegóły dotyczące fabuły. Mimo wszystko pozostało jakieś wrażenie, że przyjemnie spędziłam czas przy czytaniu - no więc gdy zobaczyłam okładkę "Kusicielki" (boską!), a do tego przeczytałam opis - byłam zachwycona i wiedziałam, że muszę przeczytać. Szczególnie, że był motyw sportowca - a ja strasznie go lubię!
Tyle, że "Kusicielka" średnio według mnie przedstawiała sportowców i miłość do sportu - to znaczy było to przedstawione w poprawny sposób, ale ja nie byłam w stanie odczuć, że chciałabym wręcz z tymi hokeistami tam być i oglądać ich treningi. A w przypadku innych książek związanych z hokejem, które czytałam (np. od Elle Kennedy), miałam ochotę dosłownie poznać wszystkie postacie, których tyczyły się dane historie. W przypadku "Kusicielki" dostajemy dużo swego rodzaju scen poza meczami... ale to ma swoje plusy i minusy.
Przejdźmy jednak najpierw do skrótowego opisu fabuły. Do zespołu dołącza trzech nowych zawodników - w tym Michael Banks, który podobno jest wielkim odkryciem, gdyż porusza się na łyżwach mniej więcej tak, jakby się w nich urodził - i jakby unosił się kilka centymetrów nad taflą lodu.
W tym samym czasie do grona Kusicielek wraca Alison Hayes - córka właściciela drużyny hokeistów. Alison od razu upomina się o swoje dawne stanowisko - swego rodzaju przewodniczącej stowarzyszenia, które zajmuje się tym, aby pilnować na co dzień hokeistów przed tym, aby byli przez cały sezon czyści - pod każdym możliwym względem. Tyle, że Kusicielek nie można podrywać - bo chociaż są zjawiskowo piękne, każda próba nawiązania z nimi intymnych relacji może wiązać się tylko z jednym: koniecznością odejścia z drużyny.
Ale co będzie, jak Michael prześpi się z Alison, nie wiedząc nawet o tym, kim ona jest i o tym, jak działają zasady tych całych Kusicielek?
Przede wszystkim podobała mi się koncepcja Kusicielek - na początku. Bo czym więcej się o nich dowiadywałam, tym bardziej mi przypominały jakieś takie cheerleaderki z liceum - które zajmują się czasem fajnymi i ważnymi sprawami, a innym razem - dają hokeistom narkotyki, planują to, w jakich garniturach wystąpią... i organizują swego rodzaju gry terenowe. Na dodatek bodajże były w stanie nawet po zwycięstwie odesłać kogoś podczas meczu na ławkę rezerwową. To nie tak, że takimi sprawami powinien zajmować się trener, a nie kilka młodych dziewczyn?
Michaela polubiłam - to muszę przyznać. I ogólnie to środowisko hokeistów było według mnie dużo lepiej przedstawione niż taka Alison - księżniczka, którą praktycznie od razu znienawidziłam. Może właśnie gdyby nie to, że ona tak działała mi na nerwy, to dałabym tej powieści wyższą notę. Ale dosłownie nie byłam w stanie - bo jednak Alison była główną bohaterką, a ja nie mogłam jej zdzierżyć. Ale to nie znaczy, że Wy jej nie polubicie - w końcu gusta są różne.
Plusem według mnie jest to, że jest to pozycja napisana lekko, prostym językiem - bo chociaż czasem było za dużo niepotrzebnych rozmyślań, to jednak były dialogi na całkiem dobrym poziomie i większość opisów też była raczej okej. Plusem jest też to, że czytelnik nie był w stanie się nudzić - bo ciągle coś się działo, akcja była dynamiczna.
Mimo że chyba wyszczególniłam tu najwięcej minusów, to jednak zwróćcie uwagę, że ocena ostateczna wcale nie jest taka niska - to blisko siedem na dziesięć gwiazdek. "Kusicielka" nie jest więc złą książką, po prostu czegoś jej zabrakło, żeby mnie całkowicie zachwycić - no i kilka rzeczy nie wpasowało się w mój gust, ot co. W internecie jest jednak mnóstwo opinii, w których pojawia się informacja, że to jedna z najlepszych książek, jakie zostały ostatnio wydane.
A jak jest naprawdę? Czy to faktycznie jedna z najlepszych powieści roku 2021? Najlepiej przekonajcie się sami i sami wyróbcie sobie własną opinię! To chyba najlepszy sposób. Ja życzę po prostu: "miłego czytania". Jeśli tylko macie ochotę na "Kusicielkę" - przeczytajcie ją.
Na razie poprzestanę na Twojej opinii. A kiedyś może się skuszę.
OdpowiedzUsuńLubię pióro Emilii Szelest, więc chętnie przeczytam
OdpowiedzUsuńPotrafię oprzeć się pokusie, zresztą, w ogóle mnie nie pociąga...
OdpowiedzUsuńCzytałam jedną książkę pisarki i także dobrze ją wspominam. "Kusicielka" zwróciła moją uwagę wątkiem sportowca (szkoda że mało jest sportowca w sportowcu), ale pomimo tego jestem zaciekawiona tą lekturą.
OdpowiedzUsuńEch...Dosłownie jakby żywcem ściągnięte z jednej z zagranicznych książek. Dodane tylko kilka innych rzeczy.
OdpowiedzUsuńNieraz spotkałam się z tym, że Polskie autorki tak beznadziejnie potrafią ściągać treści od zagranicznych koleżanek. Chyba przez podchodzę do książek polskich z takim dystansem.
Jeśli ktoś chce być pisarzem to niech wymysli coś własnego! Orginalnego!
Mam awersję do tego typu książek, nie rozumiem ich fenomenu i nawet jeśli po jakąś sięgnę to potem tego żałuję 😅😅
OdpowiedzUsuńTak tak mam ją w planach jestem ja ciekawa i z chęcią przeczytam.
OdpowiedzUsuńNie mam w najbliższych planach,ale kto wie może za jakiś czas sięgnę po tę książkę.
OdpowiedzUsuńCoś lekkiego, niezbyt skomplikowanego. Jednak czasami, każdej z nas przyda się coś takiego. Spodobał mi się pomysł z przedstawieniem kusicielek, ukazaniem tego, jak funkcjonują one, jako swoiste wsparcie drużyny, jako w sumie ich strażniczki. Nie będzie to książka, do której się wraca. Ale lektura na raz? Czemu nie?
OdpowiedzUsuńNie poczułam jakieś wielkie pokusy, żeby się w tej książce zaczytywać. Nie jest zła,tylko jakoś teraz mnie nie kusi. "Kusicielki" coś mnie nie ciągną za bardzo,aby wejść w ich świat, póki co 🙂Narazie zostanę przy recezji🙂Bardzo dziękujemy za świetną recenzję 😘B.B
OdpowiedzUsuń