Autor: Andrus Kivirähk
Tłumaczenie: Anna Michalczuk-Podlecki
Tytuł: Listopadowe porzeczki
Wydawnictwo: Literackie
Data wydania: 3 listopada 2021
Liczba stron: 288
Ocena: 8,5/10
Opis:
Literackie odkrycie prosto z Estonii!
Nietuzinkowa powieść wypełniona czarnym humorem i przeszywającą grozą, w której mitologia miesza się z surową, naturalistyczną rzeczywistością, a stare wierzenia łączą z chrześcijaństwem. Estońska dziewiętnastowieczna wioska, której rytm wyznaczają kolejne kartki z kalendarza. To w niej toczy się tragiczna i zaskakująca historia miłosna Hansa, Liiny i Jaana. W tamtejszej mitologii duchy zmarłych nazywane są krattami. Choć wydawałoby się, że mogą być straszne, w istocie są bardzo pomocne podczas podkradania pożywienia z pobliskiego dworu. By ożywić kratta i dać mu duszę, chłopi podpisują z diabłem cyrograf – sprytnie jednak go oszukując i zamiast krwi używając soku z porzeczek….Co może pójść nie tak?
Powieść Kivirähka to książka szalona, pełna zadziwiających (i dziwacznych) zwrotów akcji. Niestereotypowa, okrutna, naturalistyczna i romantyczna zarazem. Nie da się pojąć świata estońskiej wioski „szkiełkiem i okiem”. Trzeba uruchomić wyobraźnię, empatię i przyjąć go z niepokojem oraz… gromkim śmiechem.
Recenzja:
Grudzień to zdecydowanie idealny – i nieco przewrotny - czas na Listopadowe porzeczki. Książka ta jest dziwaczna, szalona, cudownie zabawna i magiczna, a jednocześnie… upiorna i obrzydliwa. Powieść Andrusa Kivirähka ogromnie mnie zaskoczyła i fenomenalnie się przy niej bawiłam, bo potrzebowałam dokładnie takiej odskoczni – osobliwej, brutalnej i absurdalnie nieszablonowej!
- (…) Czegoś takiego jeszcze w ustach nie miałem, miękkie było i białe jak smalec! Tego zjadłem najwięcej.
- (…) To było mydło. Tym się Niemcy myją, to się w ogóle nie nadaje do jedzenia! Czysta trucizna. Ty byś się pewnie i gnoju najadł, gdyby za darmo dawali!
To nie jest książka piękna – nie w oczywistym tego znaczeniu (a może nawet w żadnym). Andrus Kivirähk maluje tu wiejski klimat, naturalistyczny, z humorem – niekiedy dość niewybrednym i obrzydliwym. Jednak – wbrew pozorom – w wielu tych opisach kryje się odrobina uroku, sielskości, a niektóre sytuacje wręcz potrafią rozbawić do łez. Choć bohaterów raczej nie można polubić, tutaj naprawdę docenia się ich prostotę i sposób bycia, a nawet mówienia (dialogi są doprawdy wyśmienite), nie można odmówić im także pomysłowości. Są po prostu kapitalnie wykreowani, nieco karykaturalnie - to osoby raczej okrutne, egoistyczne i mało empatyczne. A jednak, mimo tych tragicznych charakterów, śledzi się ich losy z niejaką przyjemnością.
- No co się tak gapicie? - zapytał ponuro koniuch. - Trupaście nigdy nie widzieli? W lesie zrobiło się zimno i napadało śniegu, pomyślałem, że się w domu zagrzeję.
Przez powieść dosłownie się płynie, bo czytelnik stale nie ma pojęcia, czego się można po historii spodziewać. Autor niekiedy przekracza granice (jego wyobraźnia granic żadnych nie zna), książka miewa niesmaczne sceny, ale idealnie komponują się one z całością – a i mi nie przeszkadzały jakoś, traktowałam je jako ciekawe i mocne doświadczenie. Język, którym jest napisana powieść, również przypadł mi do gustu – można rzec, że jest on dialektyzowany, zmanierowany na wiejskość, a opisy potrafią być wręcz poetyckie i ciekawie kontrastują z dialogami. W to wszystko wkrada się niespotykany folklor, wiedźma, upiory, diabeł… i mnóstwo innych istot oraz niespodziewanych, okrutnych i cudacznych wydarzeń! Aż ciężko mi uwierzyć, że tak wiele okropności i dziwów zmieściło się na niecałych trzystu stronach…
- (…) pozwolę, byś czasem przyszedł na ziemię, jednak nie tak, z kłami na wierzchu. Możesz przychodzić, lecz jako kura.
- Dziękuje ci! A czy mógłbym czasem zamienić się w owcę?
- Owca? Niech ci będzie. W kurę lub w owcę. To wszystko. Amen!
Listopadowe porzeczki nie będą lekturą dla każdego – bywają lekturą wywołującą dyskomfort, niemniej są przy tym niesamowicie zajmujące. To doprawdy oryginalna powieść, zabawna i straszna, niewłaściwa, mroczna, odrażająca, sielska, kuriozalna i fantazyjna – wiele epitetów można jej przypisać. Jeśli lubicie książki inne, niesamowite i rzucające urok na czytelnika – polecam z całego serca!
Już na pierwszy rzut oka to książka odmienna. I nie powiem, w życiu nie kierowałam się poleceniami na okładkach, ale mam spore zaufanie do Olgi Tokarczuk (takie noblistyczne w końcu). Co do niej, może nie wszystkie jej książki polubiłam, ale w większości dużo z tych lektur wyciągnęłam (jak na humanistę przystało).
OdpowiedzUsuńTak się stało, że nigdy nie czytałam nic od estońskich autorów. Moim największym odkryciem byli jednak autorzy islandzcy. W każdym razie ostatnimi czasy (to czas nieco rozciągnięty) znalazłam sporo perełek zagranicznych, a raczej różnic kulturowych dostępnych w odmienności danych pozycji, które odkrywają się przed cudzoziemcami jako kompletnie dziwne "coś". Zupełnie inne spojrzenie. To bardzo odświeża.
W jakim sensie to lektura obrzydliwa?
Do tej pory nie słyszałam o niej. Jednak myślę, że jakbym ją dostała to z ciekawości bym do niej zajrzała.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz widzę na oczy tą książkę. Od razu sam tytul brzmi intrygująco
OdpowiedzUsuńOpis wydaje się ciekawy. Za to po waszej recenzji chcę to poznać. Lubię pokopane historię. Jest to świetna odskocznia od tego co czytam normalnie. Dzięki za recenzję, zapisuję sobie ten tytuł
Pierwszy raz, mam stycznosc z taką książką ale jestem jej ciekawa byłaby to odskocznia od moich ulubionych romansów
OdpowiedzUsuńPierwszy raz o niej słyszę. Do tej pory, zadnej recenzji nie czytałam ale nie jestem pewna, czy jest to historia dla mnie. Choć może czemu nie.
OdpowiedzUsuńJestem zaintrygowana "Listopadowymi porzeczkami", chyba nic tak szalonego nie czytałam. Nie miałam styczności z estońskimi pisarzami i kiedyś musi być ten pierwszy raz i będzie za sprawą Andrus'a Kivirähka.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz widzę tę książkę. Jestem szczerze nią zainteresowana. Sądzę, że przypadłaby mi do gustu, choćby przez tą swoją "inność". A recenzja pobudza mój apetyt.
OdpowiedzUsuńOkładka bardzo nie pasuje mi do zawartości, zdecydowanie wolalabym by była mroczniejsza.
OdpowiedzUsuńSama historia zapowiada sie super i chętnie wieczorkami bym poczytała. Może kiedyś wpadnie w moje ręce!
Przyznam, że spojrzenie na książkę nastroiło mnie negatywnie, a pierwsze słowa opisu pozytywnie. Potem było raz w dół, raz w górę. A jak jest obecnie? Naprawdę kusi mnie, aby poznać historię Hansa, Liiny i Jaana. Aby zanurzyć się w ten świat XIX wiecznej Estonii. Jednak tutaj muszę to sobie przemyśleć, czy będę chciała zostać czytelniczą, czy nie?
OdpowiedzUsuńJuż dawno recenzja żadnej książki nie zrobiła na mnie takiego wrażenia. Maksymalnie rozbudziła moją ciekawość tą powieścią,dlatego zmieniłam nieco czytelnicze plany i czym prędzej ściągneła e booka z Legimi. Jeszcze nigdy nie czytałam żadnej powieści estońskiego twórcy,zatem zaróno folklor tego kraju,jak obyczaje czy miejsce akcji są mi totalnie nieznane i obce. Fakt,że książka zawiera wiele mało subtelnych,wręcz obrzydliwych opisów,bohaterowie nie dają się polubić a jednocześnie trudno się od niej oderwać sprawia,że już dziś chętnie zaczęłabym lekturę tej powieści. Serdecznie dziękuje za polecenie kolejnej już książki, o której nigdy wcześniej nie słyszałam.
OdpowiedzUsuńKsiazka rzucająca urok na czytelnika 🤔Nie słyszałam o takiej i nie spotkałam takiej. Bardzo kusząca brzmi. Czy jak zaczaruje czytelnika, to jak później czytać inne,jak wciąż będzie się pod wpływem tej jednej wspaniałej😀Okładka jest świetna, ponieważ bardzo zachęca i kusi,aby odkryć co się pod nią kryje 🙂Może i mnie kiedyś czaruje,zaczaruje swoim książkowym wdziękiem😁Bardzo dziękujemy za świetną recenzję 😘 B.B
OdpowiedzUsuńTo musi być bardzo ciekawa propozycja literacka ! I ten tytuł, świetny, okładka wpada w oko, a ja nie słyszałam o niej wcześniej 😅 Muszę przeczytać, zapisuję tytuł. 😉
OdpowiedzUsuń