Autor: Philippa Gregory
Tytuł: Mroczne wody
Wydawnictwo: Książnica
Data wydania: 02.09.2021
Liczba stron: 512
Ocena: 7/10
Opis:
Rok 1670, wigilia letniego przesilenia. Do nędznego magazynu na brzegu Tamizy przybywa dwoje nieoczekiwanych gości. Pierwszy to bogacz, James Avery, który szuka kochanki porzuconej dwadzieścia jeden lat temu. Jako protegowany króla Karola II mógłby zaoferować jej wiele, bo właśnie Alinor, uboga właścicielka składu, może dać mu to, czego sam nie zdoła kupić – syna i dziedzica.
Drugim gościem jest piękna wenecjanka w żałobie. Przedstawia się jako synowa Alinor i oznajmia, że Rob utopił się w ciemnych wodach weneckiej laguny. Alinor jest pewna, że jej syn żyje, a wdowa to oszustka. Pisze o tym bratu, który wyjechał do Nowej Anglii i tam stara się ułożyć sobie życie gdzieś na pograniczu ziem zajętych przez angielskich osadników i tych zamieszkiwanych przez Indian.
„Mroczne wody” to przejmująca wędrówka z dzielnic biedy i pałaców XVII-wiecznego Londynu, przez kapiącą złotem Wenecję, po kontynent amerykański. Opowieść, która w istocie mówi o jednym: o pragnieniu. Pragnieniu miłości, bogactwa, dziecka, domu…
Drugim gościem jest piękna wenecjanka w żałobie. Przedstawia się jako synowa Alinor i oznajmia, że Rob utopił się w ciemnych wodach weneckiej laguny. Alinor jest pewna, że jej syn żyje, a wdowa to oszustka. Pisze o tym bratu, który wyjechał do Nowej Anglii i tam stara się ułożyć sobie życie gdzieś na pograniczu ziem zajętych przez angielskich osadników i tych zamieszkiwanych przez Indian.
„Mroczne wody” to przejmująca wędrówka z dzielnic biedy i pałaców XVII-wiecznego Londynu, przez kapiącą złotem Wenecję, po kontynent amerykański. Opowieść, która w istocie mówi o jednym: o pragnieniu. Pragnieniu miłości, bogactwa, dziecka, domu…
Recenzja:
Jak dawno nie miałam okazji czytać żadnej powieści historycznej, a już tym bardziej nic co wyszło spod pióra Philippy Gregory. Do dzisiaj jestem zakochana w jej cyklu Tudorowskim i innych niesamowitych książkach osadzonych w przeszłości. Tym razem mam dla Ciebie coś mniej powiązanego z królestwami i dworami, ale wciąż godnego uwagi.
Po dwudziestu jeden latach James Avery powraca do porzuconej kochanki - Alinor, która teraz jest uboga właścicielką składu i tylko ona może mu dać, coś czego pragnie najbardziej czyli potomka. Drugim gościem jest kobieta, która podaje się za wdowę po synu Alinor - Robie. Jednak kobieta nie może uwierzyć w to, że jej syn zginął.
Oczywiście sama nie doczytałam, że jest to drugi tom serii The Fairmile i myślałam, ze jest to początek lub samodzielna książka. Na szczęście zorientowałam się o swoim błędzie jeszcze zanim rozpoczęłam czytanie i Mroczne wody musiały chwilę odczekać, do momentu aż nie przeczytam Mokradeł. No i jestem już po lekturze obu książek, jednej po drugiej i mogę co nieco Ci opowiedzieć o moich wrażeniach.
Chociaż bardzo tego nie chciałam, to muszę stwierdzić, że pierwszy tom podobał mi się bardziej od Mrocznych wód. Obie mają podobną, powolną dynamikę, jednak w tym przypadku brakło mi tej fascynującej surowości, która tak bardzo urzekła mnie przy okazji pierwszego spotkania z tą historią.
Philippa Gregory pisze niesamowicie, jak już miałam okazję wspomnieć wyżej, uwielbiam tę autorkę i choć nie często sięgam po jej książki, bo umówmy się, są to wymagające tomiszcze, to tym razem nie mogłam się oprzeć. Mimo tego, że akcja rozwija się bardzo wolno autorka wciąga czytelnika już od pierwszych stron i nie puszcza aż do ostatnich stron.
Bohaterowie są starsi o jakieś dwadzieścia lat od momentu kiedy ostatni raz miałam okazję ich spotkać, ale wciąż jest między nimi ta sama fajna atmosfera. W między czasie, kiedy nie "było nas w tej historii" dużo się pozmieniało, jednak nie jest to dezorientujące dla czytelnika. Podoba mi się w jaki sposób zostały poprowadzone postaci i jak zostały rozwinięte i jeszcze bardziej pogłębione.
Jest to książka, której zdecydowanie nie możesz czytać bez znajomości pierwszej części. To znaczy możesz, ale będzie to tylko strata czasu. Ja czytałam tomy jeden po drugim i na pewno zupełnie inaczej odbierałabym całość, gdybym miała czytać je w odstępie. Mimo wszystko pokochałam tę historię całym moim książkowym serduszkiem.
Myślę, że nie jest to książka, a raczej seria dla każdego. Musisz sam zdecydować, czy jest to coś po co chętnie sięgniesz, ale ja mojej strony bardzo polecam tę lekturę, chociażby dla samej autorki i tego jak wspaniale pisze. Ja nie mogę powiedzieć nic więcej niż to, że bardzo bym chciała przeczytać kolejne tomy, choć nawet nie wiem czy są w planach. Mam nadzieję, że tak.
Z książkowymi pozdrowieniami,
Klaudia.
Mega ciekawie się zapowiada , dziękuję za super recenzję a tytuł już zapisuję 😊
OdpowiedzUsuńUwielbiam historyczne historie, w których autorzy potrafią oddać klimat dawnych czasów i miejsc. A kiedy dodam do tego bohaterów, którzy wydają się być prawdziwymi ludźmi dawnych czasów. Ludźmi, z prawdziwymi przeżyciami i emocjami, to ja wiem, że po tę pozycję warto sięgnąć i wsiąść do tej maszyny, która przenosi w czasie i przestrzeni, by poznać i przeżyć niesamowitą historię.
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę autorkę.
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze żadnej książki tej autorki ale nie wiem czy się skuszę ��. Może.
OdpowiedzUsuńDziękuję za recenzję. Pewnie za jakiś czas sięgnę po te książki
OdpowiedzUsuńKojarzę autorkę, ale chyba nic jej nie czytałam. Choc ta książka zapowiada sie ciekawa, możliwe że kiedyś po nią sięgnę. Dzięki za recenzję
OdpowiedzUsuńChociaż lubię powieści historyczne to niestety nie znam pisarki (muszę ten błąd naprawić). "Mroczne wody" to powieść mroczna która otacza gęstym klimatem czytelnika. Fabuła wzbudza ciekawość. Będę poszukiwać Philippe Gregory w bibliotece.
OdpowiedzUsuńZnam autorkę, chciałabym w końcu coś spod jej pióra przeczytać 😍 Ale tak jak piszesz najlepiej czytać po kolei tomy, a ja z tej serii nie mam ani jednego, a z cyklu o Tudorach mam dwa tomy, a marzy mi się cały cykl na półce 😍 Marzenie, choć są to niezłe grubaski ! Takie Kochanice króla np. no cegiełka ☺💕
OdpowiedzUsuńFajna recenzja. Ja dawno temu zaczytywałam się w powieściach tej autorki. Saga rodu Laceyów /"Dziedzictwo", "Dziecko szczęścia" i "Meridon"/ bardzo mnie wciągnęła. Może kiedyś dotrę do tej z recenzji, bo warto.
OdpowiedzUsuńNiezwykle intrygująca fabuła. Bardzo lubię powieści historyczne, a ta wydaje się idealna na jesienne wieczory.
OdpowiedzUsuńBardzo mnie urzekła ta okładka i choć nie wiem co dokładnie znajdę w środku, to dla tej okładki, chętnie kiedyś po tą książkę sięgnę :) Bardzo dziękujemy za recenzje ;) B.B
OdpowiedzUsuń