Autor: Georgia le Carre
Tytuł: Piękne blizny
Wydawnictwo: Niegrzeczne Książki
Data wydania: 2021
Ilość stron: ok. 300
Ocena: 5,5/10
Opis:
Życie to nie film Disneya. Happy end nie jest gwarantowany, a bestia nie zmienia się w księcia. Czasem jednak prawdziwe scenariusze potrafią być zdecydowanie bardziej zaskakujące.
Brett King miał kiedyś wszystko: wygląd, władzę, bogactwo i idealną rodzinę. Ale całe to godne pozazdroszczenia życie zniknęło w ciągu kilku chwil, kiedy uległ wypadkowi. Teraz musi ukrywać swoją poznaczoną bliznami twarz, żona odwróciła się od niego, zajęta kolejnymi kochankami, a pięcioletni syn nie może nawet spojrzeć na niego bez strachu.
Charlotte jest młodą opiekunką zatrudnioną przez panią King do opieki nad małym Zackarym. Mimo absurdalnych zasad, jakie panują w olbrzymiej rezydencji jej nowych pracodawców, dziewczyna robi wszystko, aby jak najlepiej zająć się tym wrażliwym i nieśmiałym chłopcem. W tym celu musi przeciwstawić się jego matce i dojść do porozumienia z ojcem, który całkowicie wycofał się z życia syna.
Czy człowiek ukrywający się w południowym skrzydle domostwa rzeczywiście jest takim potworem, jak twierdzą niektórzy? Czy Charlotte da radę ujrzeć więcej niż szpecące go blizny?
Recenzja:
To moje drugie podejście do książek tej autorki - i chociaż daję dosyć przeciętną ocenę, i tak jest lepiej niż w przypadku poprzedniej powieści tej autorki, którą czytałam - a gdyby nie niektóre głupoty na koniec i gdyby fabuła tak nie gnała: to za sam pomysł ta książka by zasługiwała na co najmniej siedem punkcików. No nic, jestem pewna, że w takiej wersji i tak znajdzie wielu swoich fanów: niestety, mnie jakoś bardzo nie urzekła, chociaż przynajmniej fajnie i szybko się ją czytało.
Charlotte szuka pracy - i dostaje ją. Ma pracować jako niania pięciolatka w ogromnej posiadłości, która jest wręcz zamkiem. Chłopiec okazuje się także naprawdę uroczy - chociaż jest bardzo zamknięty w sobie i nie chce zrobić niczego, co potencjalnie mogłoby rozwścieczyć jego mamę: nawet bawić się latawcem. Dla Charlotte opieka nad tym dzieckiem jest po części wyzwaniem, ale to głównie z powodu tego, że rodzice bardzo ignorują swojego syna, a ona chciałaby pomóc im się zbliżyć i odbudować relację.
Brett - ojciec chłopca - w wypadku kilka lat temu poważnie uszkodził sobie twarz. Teraz chodzi w masce, jeśli już w ogóle gdzieś wychodzi. Jest bogaty, ale czuje się tak, jakby był zamknięty i samotny - chociaż jest tak z jego własnego wyboru. Nawet jego żona nie ma oporów, aby przyznawać się przed nim do licznych zdrad, nie mówiąc już o tym, że co chwila przypomina mu, że jego syn panicznie się go boi.
Tyle, że w to całe "twój syn się ciebie boi" nie do końca wierzy Charlotte, która widzi, jak bardzo chłopiec tęskni za swoim tatą - i jak bardzo go kocha. Charlotte, po części także dlatego, że sama chciałaby poznać bliżej Bretta, zaczyna z nim coraz częściej rozmawiać: jednocześnie coraz bardziej starając poszerzyć się jego granice. Jak to się skończy? Sami zobaczcie, jeśli macie taką ochotę!
Sam zarys historii mi się podobał - początek bardzo wciągający, ale później, przy zakończeniu, zrobił się swego rodzaju groch z kapustą, akcja gnała tak, że czytelnik ledwo nadążał, a tu już wielkie BUM. Ogólnie jak mówię: gdzieś do połowy fabuła była naprawdę fajna, później zaczął się wkradać większy chaos, a zakończenie bardzo mnie zawiodło - bo chociaż się spodziewałam podobnego ułożenia się spraw, to jednak rozczarowana byłam tym, że wszystko właściwie wyjaśniło się w ciągu trzech stron, zostawiając mnie z takim: "aha, ale w sumie nie dało się tego lepiej i ciekawiej rozpisać?".
Według mnie jest to jednak lepsza pozycja od poprzedniej ("Najlepsza oferta" - recenzję także możecie znaleźć na blogu). Przede wszystkim widać lepszą kreację bohaterów, w ogóle sam pomysł na tę historię był lepszy. Opisy i dialogi nie były jakieś dużo lepsze, ale według mnie niektóre aspekty psychologiczne - już miały poprawę. Także w warsztacie tej pisarki na pewno widać progress.
Czy sięgnę jeszcze po jakąś jej książkę, gdyby ukazała się ona na polskim rynku wydawniczym? Nie wiem. Czasem lubię zaryzykować, ale to będę decydować już spontanicznie, w zależności od tego, jak wiele czasu wolnego będę miała. Niemniej jednak widać, że ta sfera twórcza pani Georgii le Carre idzie w dobrym kierunku - więc może jeszcze pozytywnie się kiedyś zaskoczę?
Podsumowując: nie jest to powieść, która zmieniłaby moje życie w jakiś diametralny sposób, ale całkiem fajnie się ją czytało - mimo niedoskonałości. Jeśli macie więc trochę czasu, nie macie czego przeczytać - albo po prostu "Piękne blizny" Was czymś kuszą: zachęcam do zapoznania się osobiście z treścią!
Trochę jestem zainteresowana. Ale na pewno nie jestem opanowana żądzą posiadania tej książki.
OdpowiedzUsuńRecenzja mnie zaciekawiła choć okładka książki zniechęca
OdpowiedzUsuńPo jej opisie miałam bardzo dużą ochotę na poznanie tej książki,ale teraz po Pani ocenie i recenzji,została już tylko ochota. Okładka bardzo zniechęca do książki. Takie fajne czytadło też,raz na jakiś czas jest potrzebne ☺Kiedyś chętnie dam szansę tej książce,jak wpadnie mi ręce😀Bardzo dziękujemy za recenzję😘B.B
OdpowiedzUsuńOpis, mnie zaciekawił, coś al'a Piekna i bestia. Lubię takie motywy w literaturze. Chętnie to przeczytam i zobaczymy czy mi się spodoba. Jak narazie jestem dobrej myśli. Dzięki za recenzję
OdpowiedzUsuńNie dla mnie taka literatura ;)
OdpowiedzUsuńNa razie nie mam ochoty na tę lekturę
OdpowiedzUsuńGeorgia le Carre miała ciekawy pomysł na fabułę, książka ta ma potencjał którego do końca nie wykorzystała pisarka. Akcja posuwała się za szybko jakby autorka nie miała już pomysłów na koniec brakło ze 100 stron ale i tak "Piękne blizny" to przyzwoita lektura pomimo minusów. Jak będę miała możliwość to przeczytam tą książkę.
OdpowiedzUsuńP.S. Ach ta okładka.
Pomimo, że opis sugeruje Piękną i Bestię, to ja jednak nie skuszę się ( mimo, że kocham tę baśń). Ja potrzebuję poukładanych i przemyślanych historii, które wzbudzają we mnie emocji, a nie robią bałagan. Tym razem podziękuję za recenzję, dzięki której oszczędzę sobie rozczarowania.
OdpowiedzUsuńGraficznie jest poprawnie, chociaż nie jestem specjalną fanką okładek, gdzie głowa ucinana jest w połowie. W tym przypadku jest okey, świetnie dobrana czcionka oraz kolor. Poprawnie ni ziębi, ni grzeje. Pod względem treści jest poprawnie, jako lekka, przyjemna lektura dla odprężenia, nic emocjonalnego, inteligentnego. Po prostu książka lekka i przyjemna. Spotkałam się już z motywem mężczyzny, który w wyniku wypadku zostaje naznaczony bliznami. W tym przypadku książka raczej na jeden raz nie na powroty.
OdpowiedzUsuńGeorgia le Carre jest autorką zupełnie mi nieznaną. Mam też wrażenie, że taką już zostanie. Kolejny współczesny romans pozbawiony wszystkiego tego, co moim zdaniem każdy porządny romans powinie posiadać. Nie wiem dlaczego wszystkie książki tego gatunku, jakie pojawiają się ostatnimi czasy na rynku wydawniczym, przyjmują ten sam schemat fabularny. Zawsze pojawia się niewinna (i zazwyczaj przy okazji także naiwna) bohaterka i facet który prędzej czy później pokazuje twarz macho uzależniającego tę niewinną istotę od swojego widzimisię. I jakkolwiek autor poprowadziłby fabułę, zawsze lądują w łóżku. Dam sobie rękę uciąć, ze bohater tej książki, mimo blizn, wypadku i przykrych doświadczeń, pokaże się takim macho. Nie pociągają mnie takie lektury.
OdpowiedzUsuńAleksandra Miczek
Pomimo dość niskiej oceny dam szansę tej powieści bo jej fabula mnie zaciekawiła. Nie czytałam poprzedniej książki autorki więc nie znam jej warsztatu ale mam nadzieję,że pomimo kilku niedociagnieć książka mnie nie rozczaruje.
OdpowiedzUsuńFabuła dość ciekawa, trochę takie pomieszanie Pięknej i Bestii czy Upiora w operze 😉 Ale okładka zupełnie do mnie nie przemawia 🙄
OdpowiedzUsuń