czwartek, 29 lipca 2021

Agnieszka Nikczyńska-Wojciechowska - "To, co ukryte"

Autor: Agnieszka Nikczyńska-Wojciechowska

Tytuł: To, co ukryte

Wydawnictwo: Plectrum

Data wydania: 2021

Ilość stron: 256

Ocena: 4/10

Opis:

Czy można żyć teraźniejszością i patrzeć w przyszłość, kiedy nie zna się swojej przeszłości?
Kariera młodej wokalistki Elizy rozwija się w błyskawicznym tempie. Dziewczyna ciężko pracuje na swój sukces, ale przez to, że przeszłość nie daje o sobie zapomnieć, nie potrafi się nim cieszyć. Na domiar złego, odkąd zyskała sławę, dostaje anonimowe wiadomości, które jeszcze bardziej komplikują jej życie.
Nazwisko Kamila, niegdyś cenionego muzyka, którego utwory znajdowały się na szczytach list przebojów, obecnie króluje jedynie na głównych stronach portali plotkarskich. Jednak mimo że jego gwiazda przestała błyszczeć, branża nie potrafi z niego zrezygnować.
Gdy tych dwoje się spotyka, ich serca zaczynają wygrywać jednakową melodię. Nie mają jednak pojęcia, czym to się dla obojga skończy.

Recenzja:

"To, co ukryte" jest debiutem autorki - i to niestety widać. Ta książka jest bardzo przeciętna, momentami słaba, chociaż widzę u autorki potencjał do konstruowania historii z przekazem, które są wypełnione emocjami i uczuciami. W tej powieści zabrakło niestety doświadczenia - niemniej jednak życzę pani Agnieszce, żeby każda jej kolejna pozycja była coraz lepsza, bo nikt z talentem pisarskim się nie rodzi, trzeba to odpowiednio pielęgnować - czasami latami pracy.

Eliza jest młodziutką dziewczyną i młodą wokalistką, która niesie przez życie bagaż trudnych doświadczeń. Mimo wszystko stara się być optymistką, czerpać radość z życia i pomagać innym - którzy teraz mają gorzej od niej. Odkąd zyskała jednak popularność, dostaje tajemnicze wiadomości - listy i sms-y, które bardzo ją niepokoją: ale nawet policja nie jest w stanie ustalić, kto jest ich nadawcą. Eliza uwielbia muzykować, sama tworzy swoje piosenki i jej talent pewnego dnia dostrzega Kamil, który chce nagrać z Elizą utwór w duecie.

Kamil jest typem dupka i imprezowicza, który ma wszystko gdzieś. Niby bogaty i sławny, więc mówi wszystkim (i samemu sobie), że nic do końca życia nie musi już robić, bo ma zapewnioną przyszłość, a innym razem zastanawia się, jak tu zorganizować sobie przyszłość muzyczną, bo przecież oszczędności mogą mu się kiedyś skończyć. Innymi słowy: człowiek całkowicie rozdarty. Do czasu, gdy pojawia się Eliza, która oczarowuje go i sprawia, że Kamil zmienia się niczym za dotknięciem magicznej różdżki.

Tych dwoje wiele dzieli, ale wiele też łączy. Czasem nawet nie zdają sobie sprawy, jak wiele punktów wspólnych mają. Dopiero muszą to odkryć. W międzyczasie wkrada się też uczucie, ale czy ta dwójka ma w ogóle przed sobą szansę na wspólną przyszłość? Jeśli chcecie, to tego dowiecie się podczas lektury "To, co ukryte"!

Przede wszystkim rzuciło mi się w oczy to, że początek jest trochę mozolny i nudny - strasznie mi się dłużył, bo chociażby zbyt szczegółowo było opisane mieszkanie (a te informacje niczemu nie służyły) lub też codzienne czynności (które często były swego rodzaju zapychaczem stron, bo nie pozwalały zbytnio poznać bohaterów). Później pod względem akcji trochę się rozkręciło, aby na końcu trochę się działo - ale bardziej w ogólnikach, bez szczegółów, chociaż te etapy dla czytelnika także byłyby ciekawsze (mając na uwadze, że książka jest dosyć cieniutka, można było jeszcze z dwadzieścia stron dopisać - myślę, że akurat ta pozycja by na tym zyskała, bo zakończenie na pewno było dużo lepsze od początku!).

Autorka rozkręcała się także z opisami i dialogami. Początkowo sztywno, trochę wręcz jak w szkole, a dopiero później było więcej humoru, więcej jakichś luźnych pogawędek i opisów, które bardziej do czytelnika przemawiały. Jeśli chodzi natomiast o samą scenę seksu: bardzo krótka, średnio opisana, według mnie nad tą kwestią trzeba popracować, jeśli chcę się pisać romanse. Oczywiście żaden autor nie musi pisać wszystkich szczegółów i dokładnego procesu, natomiast wypadałoby jednak bardziej pobudzić wyobraźnię czytelnika i trochę te jego zmysły rozpalić, żeby miło wspominał zapoznawanie się z treścią. 

Czym dalej w las tym jednak chociażby opisywanie uczuć i emocji było lepsze - bo Agnieszka Nikczyńska-Wojciechowska pięknie potrafiła pisać o miłości, chociaż to były raczej fragmenty, które wyławiałam niczym perły. Pokazuje to jednak, że autorka ma potencjał - i jeśli tylko dalej będzie się rozwijać i nad sobą pracować, to w tej branży może odnieść sukces. Już teraz sądzę, że będzie miała wielu swoich wiernych fanów - chociaż mnie akurat ta pozycja nie do końca podeszła. Może też dlatego, że zbyt głęboko siedzę w "tym gatunku", że tak to ujmę, i jestem starym wyjadaczem, przez co mam wysokie standardy wobec bardzo wielu aspektów.

Nie polubiłam bohaterów. Momentami Eliza była dla mnie zbyt doskonała, chociaż później była raczej skrzywdzoną szarą myszką, a Kamil - zbyt szybko się zmienił, jego charakter powinien być bardziej stabilny. Sama kwestia przeprowadzonego między nimi romansu była dosyć szybka, niemniej jednak była to najlepiej według mnie zaplanowana część "To, co ukryte".

Sam wątek rozwiązania kryminalnej zagadki z tym stalkerem - po części mnie zawiódł, bo, mówiąc w skrócie, poznanie prawdy wcale nie powinno zbyt wiele zmienić w życiu bohaterki, a w książce miało to znaczenie kolosalne, jakby bez tego Eliza nie miała sensu życia, a to nie do końca prawda - bo jednak w swojej codzienności miała tyle plusów, spełniała się na tylu płaszczyznach, że według mnie owszem, mogło to być dla niej ważne i szokujące, natomiast bodajże miesięczne otrząsanie się z tych informacji według mnie było odrobinę przesadzone.

Z plusów, o których trzeba wspomnieć - nie licząc okładki i opisu - to wspaniałe piosenki, które Agnieszka Nikczyńska-Wojciechowska zawarła w swojej powieści, a które najwidoczniej sama wymyśliła. Według mnie można byłoby z nich wydać tomik poezji - bo są one naprawdę znakomite, często miały cudowne przesłanie, doskonale się je czytało i w ogóle wywarły na mnie duże wrażenie.

Dosyć dobrze poruszony był też wątek muzykowania - to znaczy nie było jakichś drobiazgów, natomiast przyjemnie się to całkiem czytało, mimo że później był to wątek raczej poboczny i tylko na początku odgrywał praktycznie tak znaczną rolę. Wydaje mi się jednak, że miłość do muzyki wybrzmiewała z "To, co ukryte".

Podsumowując, bo bardzo się rozpisałam: życzę autorce wszystkiego dobrego, a decyzję, czy chcecie przeczytać tę pozycję, pozostawiam już Wam. Ufam, że podejmiecie najlepszy dla siebie wybór!

11 komentarzy:

  1. Renata Kozłowska29 lipca 2021 21:31

    Miałam przeczytać ale teraz nie jestem pewna��

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za recenzję. Dzięki niej wiem, że na razie nie będę czytać tej książki

    OdpowiedzUsuń
  3. Mimo wszystko jestem bardzo ciekawa tej książki. Wiadomo, że to debiut więc wady może mieć. Chetnie dam autorce szansę. Dzięki za recenzję

    OdpowiedzUsuń
  4. "To, co ukryte" zalicza się do książek które 'jeśli nie masz co czytać a lubisz książki przyjemne a nie przeszkadzają ci błędy, to z lekturą można się zapoznać'. Ja na razie jestem dobrze zaopatrzona ale jeśli będę miała chwilę ciszy to może się zapoznam z debiutem Agnieszki Nikczyńska-Wojciechowskiej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Już dawno nie widziałam w Naszym Książkowirze tak niskiej oceny książki. No cóż. To się nazywa życie. Nie zawsze w ręce recenzenta i czytelnika trafia książka,która wzbudzi tylko ochy i achy.
    Sam pomysł na fabułę "To, co ukryte" wydaje się być ciekawy. Często (zawodowo) powtarzam, że od pomysłu do jego realizacji jeszcze długa droga, i to raczej wyboisty szlak górski, nie zaś szeroki trakt. Prawdą jest, że praca nad przekształceniem tego pomysłu na dobrą, ciekawą i intrygującą fabułę wymaga swady, doświadczenia i umiejętności w tym zakresie. Tylko wydaje się, że pisanie jest prostą rzeczą, a takową wcale nie jest. Komponowanie zdań w taki sposób, by czytelnikowi dobrze się je czytało czy wplatanie różnorodnych opisów to sztuka trudna i bez odpowiedniego przygotowania przynosi takie skutki, jakie przynosi.
    To debiut Agnieszki Nikczyńska-Wojciechowskiej. Myślę, ze nie można od razu przekreślać młodej autorki. Niechże nie traci charyzmy, pomysłowości i tworzy dalej. Mam tylko nadzieję, że w przyszłości weźmie sobie do serca uwagi recenzentów.
    Aleksandra Miczek

    OdpowiedzUsuń
  6. Nastawiałam się na tę nowość. Teraz sama nie wiem...

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem, jakoś nie przekonuje mnie ten tytuł do siebie. Choć te teksty piosenek wplecione w treść powieści trochę mnie zaciekawiły, może dlatego, że sama piszę wiersze 😅 Zastanowię się, niby trzeba dawać szansę debiutantom 😆

    OdpowiedzUsuń
  8. Próbowałam znaleźć coś w recenzji, by złapać się tego i stwierdzić, że warto spróbować. Niestety. Nie znalazłam. Okładka i opis nie wystarczają, a piosenki.. trochę za mało (wszak to nie tomik poezji). Może następnym razem, dam się przekonać ;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Teraz,to mnie po raz pierwszy,jestem w szoku pi waszej ocenie,po takiej niskiej się nie spodziewałam🤔Jak to dobrze jest,czekać ma Wasze recenzję,które prawdę nam powiedzą☺ Po takiej recenzji i ocenie,nie będę szukać tej książki. Jednak powieść,powinna mieć w sobie coś więcej może ładne piosenki. Bardzo dziękuję za recenzję😘B.B

    OdpowiedzUsuń
  10. Teraz to jestem po raz pierwszy w szoku,po waszej ocenie bo takiej niskiej oceny się nie spodziewała🤔

    OdpowiedzUsuń