Auror: Tessa Dare
Tytuł: Póki starczy nam książąt
Wydawnictwo: Amber
Data wydania: 2021
Ilość stron: 318
Ocena: 6/10
Opis:
Spindle Cove to nadmorska malownicza miejscowość, gdzie młode damy chronią się przed salonowym życiem z im tylko znanych, tajemniczych powodów…
Griffin York, książę Halford, nie ma zamiaru żenić się w tym roku - ani w żadnym innym, ale jego podstępna matka zabiera go do Spindle Cove, by wybrał sobie żonę spośród mieszkających tam dam. Griff postanawia dać jej nauczkę, która na zawsze położy kres dyskusjom o małżeństwie. Wybiera służącą...
Pauline Simms ciężko pracuje i nigdy nie śniła o księciu z bajki. Jej marzenie to otworzyć księgarnię. A arogancki, nieprzyzwoicie przystojny książę proponuje jej fortunę za tydzień pracy. Obowiązki są proste: Pauline ma zostać podopieczną jego matki, która będzie ją uczyć książęcych manier... i ponieść sromotną klęskę.
Tylko że po przyjeździe do Londynu okazuje się, że nie ma mowy o klęsce. Pauline jest inteligentna i czarująca. Budzi pożądanie księcia i potrafi rozjaśnić mrok jego duszy.
Być może londyńska socjeta zaakceptuje służącą w roli księżnej. Ale czy księciu uda się przekonać Pauline, by oddała mu serce?
Recenzja:
Wydanie z 2021 roku, w tej okładce, jest już trzecim wydaniem tej pozycji w Polsce, więc można się spodziewać, że Tessa Dare nieźle się w naszym kraju sprzedaje. W innym wypadku chyba nie byłoby tylu wznowień, prawda? Nie jest to jednak moja ulubiona autorka romansów historycznych, a "Póki starczy nam książąt" nie jest moim ulubionym romansem historycznym, ale tę książkę dobrze się czytało - i chociażby dla tego przyjemnie spędzonego z nią czasu, warto dać szansę tej powieści!
Griffin jest ósmym z rzędu księciem Halford, ale oprócz tego ma jeszcze masę innych tytułów. I choć każdy naciska, żeby w końcu znalazł sobie żonę, bo nie młodnieje, on jakoś tak się ku temu nie kwapi. Obiecał sam sobie, że nigdy nie założy rodziny - i trzyma się tego. Problem w tym, że jego matka nie bardzo chce mu na to pozwolić, bo bardzo chciałaby mieć już wnuki. Dorzuca czegoś do wina syna, a później zawozi go do Spindle Cove, gdzie jest wiele starych panien, które nie są zamężne. Co więcej, dosłownie wpada do jednego lokalu i mówi, żeby jej syn wybrał sobie kogokolwiek, a ona uczyni z tej niewiasty prawdziwą księżną.
Griffin postanawia zażartować sobie z mamy i wybiera Pauline Simms - najbardziej niezdarną dziewczynę w lokalu, która nie ma szlachetnego pochodzenia. Dodatkowo obiecuje jej układ, w którym zapłaci jej w zamian za to, że przez tydzień będzie udawała, że próbuje się szkolić na księżną - ale z marnymi efektami. Pauline, która chce się wyrwać z domu - bo chce chronić siebie i siostrę, postanawia się zgodzić. Szczególnie, że kwota, którą miałaby dostać, wystarczyłaby także na otworzenie wypożyczalni książek, o której Pauline zawsze marzyła.
Oczywiście nic nie układa się tak prosto i szybko wychodzi na jaw, że Griffina zaczyna ciągnąć coś do Pauline - może dlatego, że dziewczyna jest odważna, nie owija w bawełnę, tylko wszystko mówi wprost, a do tego jest bardzo zaradna... Czy uda się im zrealizować wstępny plan, czy jednak będzie z tym pewien problem? Tego musicie się już dowiedzieć sami!
Sam pomysł na fabułę z jednej strony był oryginalny, ale z drugiej: momentami, na początku, czułam pewną niechęć do Grifinna za to, że w ogóle wpadł mu do głowy tego typu pomysł - który w końcu mógł zranić nie tylko Pauline, ale przede wszystkim jego matkę, która zawsze okazywała mu bardzo dużo dobra i miłości!
"Póki starczy nam książąt" nie jest najlepszym romansem historycznym, bo brakuje mu według mnie opisu tamtych czasów, tamtych klimatów - oczywiście trochę wspominek o tym jest, ale nawet bale są opisane na jakichś trzech stronach, nie widać tu tylu niuansów, co na przykład u Julii Quinn, która jest moim numerem 1 w tej kategorii. Niemniej jednak nie można zarzucić tej powieści, że jest źle napisana - bo użyto tu lekkiego pióra, prostego języka, całkiem niezłe dialogi stworzyli, a opisy - szczególnie te bardziej pikantne: były naprawdę wow. W ostatecznym rozrachunku "Póki starczy nam książąt" i tak plasuje się dosyć wysoko w moim rankingu książek, które przeczytałam w kwietniu.
Naprawdę mogłoby wydawnictwo popracować jednak nad okładkami, żeby nie były... takie. Widać, że w tej kwestii wydawnictwo Amber zatrzymało się trochę w przeszłości, bo teraz same napisy są zwykle inne, czcionki nie są "od tak sobie" rzucone, tylko zwykle są jakoś ładne zaprezentowane i współgrają z tłem. Tutaj - widać, że grafik nie zna najnowszych rozwiązań. Mimo wszystko widziałam jednak gorsze oprawy... Tylko szkoda, że akurat te cudowne romanse historyczne zwykle są i tak tymi okładkami dosyć pokrzywdzone: w końcu, gdyby oprawa graficzna była lepsza, to pewnie przyciągnęłoby to wielu nowych czytelników!
Podsumowując: ciekawa treść, trochę odpychająca okładka i intrygujący opis... Mam nadzieję, że to, wraz z dodatkiem mojej recenzji, skusi Was do tego, żeby sięgnąć po "Póki starczy nam książąt", bo wydaje mi się, że jeśli jesteście fanami romansów historycznych - to nie możecie odpuścić tej książki!
Nie należy również do moich ulubionych autorek, jeżeli chodzi o romanse historyczne. Czytałam tylko jedną jej książkę "Dama o północy" i jakoś nie miałam ochoty na następne . Może warto dać jej jeszcze jedną szansę.
OdpowiedzUsuńOstatnio nie sięgam po romanse historyczne. Dość niska ocena i recenzja tej powieści jakoś mnie nie zachęcają, bo na mojej liście jest sporo innych książek, o których marzę.
OdpowiedzUsuńOd czasu do czasu czytam romanse historyczne. Sama pewnie nie sięgnęła bym po tę książkę, ale ta recenzja i opisy, sprawiają, że dam tej książce szansę
OdpowiedzUsuńBardzo lubię romanse historyczne więc wiem, że to książka idealna dla mnie
OdpowiedzUsuńJuż dawno nie czytałam nic tej autorki. Chyba czas sobie przypomnieć ��
OdpowiedzUsuńJestem miłośniczką romansów historycznych. "Póki starczy nam książąt" pachnie mi Kopciuszkiem, lubię historie rodem z bajki do tego romanse zapewniają mi rozrywkę, odstresuję się. Zapisuje sobie tytuł.
OdpowiedzUsuńTo prawda, te okładki są tak, mało zachęca,aby czytelnik chciał się w nich zaczytać. Opis i recezja,bardzo mi się spodobały🥰 Lubię takie książkowe przyjmości,mimo że to będzie książka na jeden raz,bez żadnych późniejszych i bardziej rozwijących się relacji między nią a czytelnikiem. I nic, z niej, nie zostanie, czytelnikowi w książkowym sercu, to mimo wszystko, chętnie,A nawet bardzo chętnie ją przeczytam,jak nadąży się jakaś okazja😀Bardzo dziękuję za świetną recenzję 😘 B.B
OdpowiedzUsuńA te książkowe bohaterki zabrały mi wszystkie męskie opcje :D no cóż... ja w tak bajkowe życie nie wierzę, za stara jestem na podobną literaturę, za czepialska i pesymistyczna (inaczej: typowa realistka).
OdpowiedzUsuńI potwierdzam: te okładki są tragiczne, wszystko na jedno kopyto. Nie wiadomo, czy to jakaś inna autorka, czy nowa, czy stara. Same okładki zmniejszają grupę potencjalnych czytelników, a wydawnictwo chyba tego nie zauważa.
A mi ich okładki się podobają 😍 Szkoda, że nie współpracuję z wydawnictwem Amber bo chętnie bym poczytała te romanse, do których się przekonuje powoli, a moja mama je uwielbia 💕😘 No nic, może pojawi się ten tytuł w bibliotece, a może jest, skoro to wznowienie i to trzecie 😁
OdpowiedzUsuń