Autor: Lola Larra
Ilustrator: Vicente Reinamontes
Tytuł: Na południe od Alamedy. Historia pewnej rewolucji
Wydawnictwo: Młody Book
Data wydania: 24 lutego 2021
Liczba stron: 288
Ocena: 9/10
Opis:
Mała szkoła na południe od alei Alameda, w Santiago de Chile, zostaje zajęta przez jej uczniów i od tej chwili zmienia się wszystko: sale lekcyjne, dziedziniec, a nawet sami uczniowie, którzy wydają się inni, kiedy przychodzi im włączyć się w masowe młodzieżowe protesty.
Jednym z nich jest Nicolás, najlepszy bramkarz szkolnej drużyny piłkarskiej, który nudzi się podczas długich zebrań i prowadzi swój dziennik „z okupacji”.
Szkoła aż kipi, a z sąsiedniego budynku ktoś to wszystko uważnie obserwuje.
Ilustrowana powieść rozgrywająca się w gorącym okresie „Rewolucji Pingwinów”, jak nazwano młodzieżowe protesty w Chile z 2006 roku.
Recenzja:
Ależ ja kocham takie niespodzianki! Sięgając po Na południe od Alamedy. Historia pewnej rewolucji spodziewałam się interesującego zobrazowania młodzieżowych prostestów w Chille z 2006 roku, ale… nie byłam przygotowana na tak pomysłową i fascynującą konstrukcję. Autorka Lola Larra oraz ilustrator Vicente Reunamontes stworzyli coś niebywałego – połączyli formę powieściową z komiksową zajawką w sposób idealny, gdyż – można rzec – tekst należy do jednego bohatera, a obrazkowa część do… tajemniczego obserwatora. Fenomenalna sprawa prawda? Ale zacznijmy od początku…
(…) nie można patrzeć na życie z bezpiecznej pozycji na bramce.
Temat „Rewolucji Pingów” był mi w zasadzie niemal obcy – obił mi się jedynie o uszy niegdyś w szkole – dlatego chciałam poznać te wydarzenia od strony bardziej literackiej, zachęciła mnie także forma ilustrowanej powieści (mam do nich słabość). Jak możecie zauważyć powyżej – okazała się jednak ona zupełnie czymś innym i… nawet sobie nie wyobraźcie jakie jest to dobre! Nie tylko tworzy niesamowity klimat, ale i pozytywnie wpływa na odbiór. Zresztą, sam pomysł jest tutaj czadowy – treść to swoisty dziennik Nicolasa, nastolatka, który pod wpływem chwili dołączył do okupacji, a graficzna część należy do… ha! Myślicie, że Wam zdradzę? Nic z tego – wystarczy, że wspomniałam już we wstępie o obserwatorze! Ilustrowane strony powieści są interesujące nie tylko przez wzgląd na to, co ze sobą niosą, ale i komiksową kreskę, a także – wykorzystane barwy. Króluje tu czerń, biel, odcienie błękitu i czerwieni, a więc – nie licząc pierwszego koloru – barwy flagi Chile. Kolejna cudowna inwencja w tej książce!
(…) ustawę o szkolnictwie trzeba by umieścić w muzeum horroru.
Lola Larra stworzyła kpitalne spektrum okupacji szkoły oraz walki o wartości przez młodych ludzi. Akcja rozgrywa się w ciągu tygodnia, dzięki czemu obraz jest doprawdy zajmujący – wiecie, w ciągu tygodnia wiele tu się zmienia – nie tylko w postrzeganiu przez Nicolása świata oraz niektórych znajomych, ale i w życiu wielu innych nastolatków. Rozwój świadomości problemu i jedności jest tutaj znakomicie przedstawiony. Warto także napomknąć tutaj, że w omawianym proteście chodziło o sprawiedliwe zmiany w kwestii edukacji oraz edukacji-pochodnych dla wszystkich uczniów, gdyż wówczas wiele osób nie mogło sobie pozwolić na szkolnictwo – szczególnie w kwestii wyższej.
Chyba pierwszy raz w życiu robię (podobno) coś dla innych.
Na południe od Alamedy. Historia pewnej rewolucji to bardzo wartościowa pozycja młodzieżowa o dość niespotykanym temacie – podanym na dodatek w oryginalny sposób. Choć temat dla wielu nastolatków może wydać się mało porywający, gwarantuję, że wrażeń i emocji tutaj nie brakuje – podobnie jak nutki humoru oraz… grozy! Przez wzgląd na niewielką ilość stron oraz część ilustrowaną, ksiązkę pożera się w chwilę, by później długo, długo o niej rozmyślać. Polecam z całego serca, genialne doświadczenie. :)
P.S. Autorzy mają co-nieco wspólnego z Chile oraz ówczesnymi wydarzeniami.
Nie jestem zbyt wielką fanką literatury młodzieżowej ale wydaje mi się, że to całkiem ciekawa propozycja.
OdpowiedzUsuńJakoś nie czuje by była to lektura dla mnie
OdpowiedzUsuńMoże być ciekawa, ale nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńGdy zobaczyłam tytuł i okładkę wiedziałam, że to nie moja lektura. Jednak gdy przeczytałam recenzję zaczęłam się łamać. I to, że jest to ilustrowana książka sprawia, że jestem jej ciekawa. Nie mogę pozwolić sobie na jej kupno, ale może wygram w jakimś konkursie...
OdpowiedzUsuńNiewiele wiem i "Rewolucji Pingwinów". Może warto byłoby coś przeczytać na ten temat, zwłaszcza jeżeli jest to podane w takiej formie.
OdpowiedzUsuń„Rewolucji Pingów” chyba nie obyło mi się o uszy ten zwrot, nie kojarzę wydarzeń które miały miejsce w Chille w 2006 roku. 'Na południe od Alamedy' bardzo pomysłowe przedstawienie tych wydarzeń młodzieży (może nie tylko im), połączenie tekstu oraz komiksu zachęca młodych ludzi po siągnięcie tej książki. Jeśli będę miała możliwość z przyjemnością poznam tą pozycję.
OdpowiedzUsuńWow, ale ze mnie kompletny laik globalny... Nie słyszałam o prostestach w Chille z 2006 roku, a uważam osobiście ten kraj za bardzo interesujący, choć do tej pory ze względów historycznych (i to bardzo odległych, pozostałości pierwszych cywilizacji) oraz przyrodniczych. Niestety, straciłam jakąkolwiek nadzieję, że kiedykolwiek tam się udam i zobaczę te cuda na własne oczy, więc w pewnym sensie odpuściłam sobie nawet małe ciekawostki o tym miejscu. Zresztą, ciekawy sposób na przedstawienie historii i to stosunkowo niedawnej.
OdpowiedzUsuńKomiksy lubię. Ilustrowane powieści także, mają swój słodki urok. Nawet ostatnio zamówiłam "Wilka" z Marginesów (może macie w planach jego recenzję?). Nie da się ukryć, że tak musiało być, w końcu wyrastałam z mang i manhw, więc naturalnie poszłam tą drogą. "Na południe od Alamedy" wypada nieźle, jednak akurat... wybrałam coś innego :P Także następnym razem.
Uwielbiam książki, które mogę pożerać na śniadanie, obiad i kolację, a one nie odbiją mi się czkawką, ale wybierając je z książkowego menu, wybieram je tylko z mojej ulubionej kategorii w książkowym menu :) Przepraszam, ale ta powieść, nie znajduje się w mojej lubionej kategorii obawia się, że gdybym jej spróbowała, to za bardzo by mi nie posmakowała :) Bardzo dziękuję za fajną recenzję :) B.B
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o tych protestach młodzieży w Chile. To może być bardzo interesująca książka. Chętnie dowiedziałabym się czegoś więcej o tych wydarzeniach. A jeśli lubisz takie klimaty, protesty, strajki to polecam Ci film Kolor szafranu i Moje serce bije po indyjsku bardzo ciekawe filmy poruszające tematy społeczno-historyczne w Indiach ☺
OdpowiedzUsuń