Autor: Katarzyna Bester
Tytuł: Mam coś twojego
Wydawnictwo: Kobiece
Data wydania: 2021
Ilość stron: 224
Ocena: 6,5/10
Opis:
Dwoje ludzi, niesforny labrador, kilka tajemnic i gorące spotkania
Kate poznajemy w momencie, gdy pijana wbiega na ścianę, by przedostać się na słynny peron 9 i 3/4. Taka właśnie jest: żywiołowa, radosna i spontaniczna. Pewna tajemnica z przeszłości kładzie się jednak cieniem na jej życiu i sprawia, że dziewczyna boi się zakochać. Wszystko może się zmienić, gdy przypadkiem znajduje na ulicy psa. Właścicielem labradora okazuje się przystojny Scott Weasly. Czy jego urok stopi lód w sercu Kate? Czy kilka przypadkowych spotkań wystarczy, żeby fascynacja przerodziła się w namiętność?
Katarzyna Bester znana jest z romansów pisanych z przymrużeniem oka, pełnych humoru i zwrotów akcji, które zawsze prowadzą do gorącego finału. Bohaterowie powieści „Mam coś twojego” popełniają błędy, są roztargnieni i mają swoje wady, ale właśnie dlatego tak bardzo się ich lubi! Ta historia jest jak pikantna komedia romantyczna, w której każdy chciałby zagrać główną rolę.
Recenzja:
Debiut tej autorki - mówiąc szczerze - oceniłam bardzo słabo. Ale tutaj: piękna okładka, ciekawy opis... No cóż, stwierdziłam, że warto zobaczyć, czy autorka zrobiła jakiś progress. To w sumie jej druga wydana powieść, też druga, którą czytam - i ja osobiście widzę bardzo dużą różnicę, oczywiście w tą pozytywną stronę. Myślę, że przy kolejnej pozycji tej autorki, nie będę miała już obaw i będę wiedziała, że przy jej twórczości mogę mile spędzić czas.
Kate - dziewczyna z ciętym językiem i niezłym poczuciu humoru - stara się być szczęśliwa. Nie bardzo jej się to udaje, bo od dawna nie jest w stanie zaangażować się w żaden związek, z powodu tego, jak kiedyś potraktował ją jej były już facet. Do tego wszystkiego narzeczony jej najlepszej przyjaciółki, zdradził ją, co tym bardziej utwierdziło Kate w tym, że trudno znaleźć fajnego mężczyznę, z którym mogłoby się budować jakąś poważniejszą relację. Kate niby ma fajną pracę, cudowną rodzinę, ale wydawać by się mogło, że czegoś jej jednak w tym życiu brakuje.
Aż do momentu, w którym poznaje Scotta - faceta, któremu zaginął pies: i którego odnalazła Kate (bohaterka odprowadziła psiaka do domu). Labrador wywala wtedy rzeczy z torebki Kate - więc okazja do kolejnego spotkania się naszych bohaterów, pojawia się bardzo szybko - bo w końcu Scott chce oddać Kate to, co zostawiła u niego wtedy, kiedy odprowadzała pieska. I tak się to zaczyna ciągnąć... Tyle, że nie do końca wszystko szybko ułoży się w sposób cukierkowy. W końcu życie bywa nieprzewidywalne, prawda? Tak samo, jak miłość...
Katarzyna Baster pokazała, że jest osobą kreatywną, raczej romantyczną, a do tego wszystkiego udowodniła, że umie pisać: bo zarówno dialogi, jak i opisy są tu na plus. Trochę za dużo było jednak scen seksu - które wszystkie były "wow", nawet na samym końcu (gdzie dalej panował taki romantyczny, namiętny klimat, który według mnie już powinien trochę osłabnąć). Książka też jest bardzo, bardzo cienka - liczy sobie tylko trochę ponad dwieście stron, przez co trochę żałuję, że autorka się bardziej nie rozpisała: bo myślę, że mogłaby tę historię jeszcze jakoś fajnie pociągnąć, bo zakończenie rozwijało się dosyć szybko, można było dołożyć tam trochę stron.
Niemniej jednak naprawdę "Mam coś twojego" oceniam na duży plus. Myślę, że autorka włożyła kawał pracy w to, żeby popracować nad swoim warsztatem, a wydawnictwo - i redaktorzy, którzy pewnie też odwalili masę roboty - też jej w tym pomogli. Ostatecznie oceniam książkę lepiej, niż się na początku spodziewałam, że mogę. Bo między "Mam coś twojego" a debiutem autorki - jest znaczny przeskok w moich oczach. Byle tak dalej, trzymam kciuki!
Sama okładka jest mega przyciągająca wzrok - i tutaj bardzo chciałabym pogratulować grafikowi za to, że udało mu się osiągnąć taki efekt. Fajna książeczka, prześliczna okładka. W ogóle to wszystko się kompletuje w taką niezłą całość, którą polecam każdemu czytelnikowi!
Ja z "Mam coś twojego" świetnie się bawiłam, chociaż książkę przeczytałam właściwie w godzinkę... No niestety, trochę krótka, ale przynajmniej super treść! Myślę, że mogę Wam ją z czystym sercem polecić - szczególnie, iż wiem, że debiut autorki wielu z Was się podobał bardziej niż mnie, więc może ta pozycja też spodoba Wam się jeszcze bardziej? Trzymam za to kciuki i wyczekuję kolejnej powieści pani Katarzyny Bester!
Opis i recenzja podobają mi się, ale mam straszne zaległości w czytaniu zalegających w domu książek. Na razie nie będę jej czytać, ale w przyszłości - kto wie
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś dotrę do niej. Za dużo nowości, które chciałabym mieć i przeczytać.
OdpowiedzUsuńNie czytałam debiutu tej autorki,więc chętniej będę chciała po tą sięgnąć, żeby dobrze się zabawić w jakiś deszczowy wieczór 🙂Po opisie i recenzji, czuję że to mój klimat i jestem,bardzo ciekawa,że dobrze czuje 😁Dodaje ją do listy, aby kiedyś się w niej zaczytać 🥰 Bardzo dziękuję za recenzję 😘B.B
OdpowiedzUsuńI to prawda okładka jest mega zachęcająca i śliczna 🥰Można dać faceta z odkrytą klatą w sposób ładny i zachęcający?Można!🥰 B.B
UsuńSłodkiego kłamcy nie czytałam, ale przed świętami Bożego Narodzenia wpadło mi w ręce "Świąteczne nieporozumienie", lekka, przyjemna książka na czas świątecznych przygotowań. Sądzę, że ta pozycja może być doskonałym przerywnikiem po wyczerpującej emocjonalnie książce, lub thrillerze psychologicznym. Pewnie kiedyś przeczytam.
OdpowiedzUsuńOstatnio czytałam 'Świąteczne nieporozumienie' i miło spędziłam z tą lekturą czas zatem pisarka jest mi znana z przyjemnością przeczytałabym kolejne dzieło Katarzyny Bester. "Mam coś twojego" to lekka komedia romantyczna z pikantnymi scenami, bohaterowie sympatyczni dla mnie idealna książka koniec ciężkiego dnia. Będę się rozglądała za tą pozycją.
OdpowiedzUsuńP.S. Okładka świetnie się prezentuje.
Ciekawa jestem czy mi sie spodoba. Jak narazie jest tylko w planie, ale to juz coś
OdpowiedzUsuńNie kojarzę debiutu tej autorki, ale fajnie, że kolejna jej książka okazała się lepsza.
OdpowiedzUsuńMi okładka się nie podoba, nie rozumiem umieszczania tych męskich postaci roznegliżowanych na okładkach. A co do samej opowieści, znowu jak fabuła wyjęta żywcem z komedii romantycznej w wersji filmowej. Ona, zagubiony pies. Nawet polska komedia przychodzi mi na myśl "Kobieta sukcesu" 😜
OdpowiedzUsuń