Autor: Eric-Emmanuel Schmitt
Tytuł: Dziennik utraconej miłości
Wydawnictwo: Znak Literanova
Data wydania: 10 marca 2021
Liczba stron: 240
Ocena: 9/10
Opis:
Najbardziej osobista książka Érica-Emmanuela Schmitta, autora Oskara i pani Róży.
Moja matka nie chciała, żebym tylko żył, chciała, żebym był szczęśliwy. Mam wobec niej obowiązek szczęścia.
Schmitt, mierząc się ze śmiercią najukochańszej matki, po raz pierwszy wpuszcza nas tak głęboko do swojego świata i dzieli się najbardziej intymnymi uczuciami oraz doświadczeniami.
I tak jak wcześniej Oskar – bohater uwielbianej przez czytelników powieści – pisał listy do Pana Boga, by przygotować się na nadejście nieuchronnego, tak teraz sam autor mierzy się z utratą najbliższej osoby, przelewając swoje myśli na karty książki.
Dziennik utraconej miłości to poruszające świadectwo podróży w głąb siebie, a zarazem uniwersalna opowieść o czułej relacji matki i syna – relacji pełnej miłości, która nie kończy się, nawet gdy tej najbliższej osoby już nie ma.
Recenzja:
Myślę, że jest niewiele osób, które nie słyszały o tym autorze. Ja należę do tego grona osób, które uwielbiają jego książki i choć nie miałam jeszcze okazji przeczytać całej jego twórczości, to mam nadzieję jak najszybciej to zrobić. No ale dzisiaj mam dla Was moją opinię o Dzienniku utraconej miłości, którą spokojnie mogę nazwać jedną z najbardziej emocjonalnych książek, jakie miałam okazję czytać w ostatnim czasie.
Śmierć matki jest wydarzeniem, którego bohater się nie spodziewał. Nawet nie dopuszczał do siebie myśli, że kiedyś może zabraknąć jej w życiu. Ale śmierć przychodzi z zaskoczenia i dopadnie prędzej czy później każdego z nas, a otoczenie musi sobie z tym poradzić, niezależnie od tego jak jest źle.
Tak na wstępie, zanim zacznę pisać bardziej konkretnie, nie mogę nie wspomnieć jak bardzo podoba mi się oprawa graficzna, którą Wydawnictwo serwuje nam chyba już od trzech książek Schmitta. Prezentują się przepięknie i przykuwają uwagę. Wiadomo, liczy się to co w środku najbardziej, ale wizualny aspekt jest bardzo przyjemnym dodatkiem. No dobra, ale do rzeczy.
Historia ta ma charakter bardzo osobisty, z której aż wylewają się emocje, co pewnie wspomnę jeszcze nie raz i nie dwa przy pisaniu. Tak jak zostało napisane w opisie, jest to najbardziej osobista książka Schmitta. Mogłabym polecieć klasyką z lekcji języka polskiego w liceum, ze autor utożsamia się z podmiotem lirycznym i te sprawy, ale wydaje mi się, że jest to bardzo mocno prywatne i autor przelał na kartki swoje własne uczucia, że aż szkoda tak wkładać to w szkolne schematy.
Mimo niewielu stron, była to lektura, której nie da się czytać na raz, bez chwili refleksji i zatrzymania. Jest to ciężka lektura i nie ma się co oszukiwać. Naszpikowana jest emocjami i uczuciami, czasem tak intymnymi, że można się poczuć niekomfortowo. Ale mimo to, warto było, bo myślę, że za jakiś czas wrócę do niej i znając ją już pewnie będę miała trochę inne podejście i wyłapię nowe rzeczy.
Styl pisania Schmitta to taki rodzaj magii, który wciska czytelnika w fotel i trzyma go w nim bardzo długo. Nawet przy tym szalenie ciężkim temacie chce się wiedzieć co będzie dalej. Jednak raz po raz musiałam się odrywa i robi sobie przerwę.
Mam przypuszczenie, że być może ciężka, ale jest to książka, którą mogłaby przeczytać osoba, która zmaga się ze stratą i nie do końca potrafi się w niej odnaleźć. Ale nie chcę tutaj nikomu nic narzucać czy coś.
Zdaję sobie sprawę, że nie jest to książka dla wszystkich, jednak jeśli chociaż przez myśl przejdzie Ci, że może chciałbyś poznać tę historię, to nie zastawiaj się ani chwili tylko sięgnij po nią. Nie będziesz żałował tej lektury, a i może zostanie z Tobą na dłużej.
Z książkowymi pozdrowieniami,
Klaudia.
Ciekawi mnie ta nowość autora, którego znam z dwóch innych książek. A okładka wyjątkowo delikatna i urocza. Jako, że ta powieść jest bardzo osobista, tym bardziej mam ochotę poznać "Dziennik utraconej miłości".
OdpowiedzUsuńW sumie to tytuł jak dla mało atrakcyjnego romansu, dopóki nie przeczytałam nazwiska autora... Jeszcze jakiś czas temu nie wiedziałam, że Eric-Emmanuel Schmitt napisał tyle książek, traktowałam go dość sztampowo. Dopiero tutaj, na waszej stronie dowiedziałam się o nim czegoś więcej ;) Dobrze, że reprintują u nas jego książki, ten autor ma ciekawy styl, a także pomysły na fabułę.
OdpowiedzUsuńPonadto po tytule spodziewałam sie jednak opisu utraty miłości zupełnie innej. Wydaje się bardzo osobistą książką, nie bardzo jednak znam się na biografii tego autora, nie zagłębiałam się w nią. A jak też prezentuje się treść tej pozycji? Czy wypada w formie dziennika, jak to przedstawia tytuł?
Jestem ciekawa tej osobistej historii.
OdpowiedzUsuńPisarza znam tylko ze słyszenia nie czytałam nic z jego dzieł. "Dziennik utraconej miłości" bardzo osobista książka, zbyt intymna. Każdy z nas odczuwa żałobę inaczej, smutek, żal, tęsknotę. Jest to lektura wzruszająca, czytelnika a także lektura skłaniająca do refleksji, trudniejsza w obecnych czasach pandemii.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wydawane są jego książki, w podobnych okładkach, które bardzo mi się podobają.
OdpowiedzUsuńJak na razie mam dość trudnych tematów w książkach, wystarczy, że życie nie rozpieszcza... Potrzebuję pozytywnych i radosnych książek, a i tak ostatnio, jak na złość, trafiam na smutne albo poruszające trudne zagadnienia... No cóż.
OdpowiedzUsuńW tym czasie,który jest ciężki, trudny i nieobliczalny,to nie jest książka dla mnie. W tym czasie,szukam pozytywnej,miłosnej, wesołej i takiej powieści ,która pozwoli oderwać się,odcinać od tego trudnego czasu. Takiej powieści, która pozwoli spokojniej spać, zapewni miłe sny i dostarczy sercu nadzieji 😍❤🥰 Okładka jest prześliczna🥰Bardzo dziękuję za recenzję 😘B.B
OdpowiedzUsuń