Autor: Maja Lunde
Tytuł: Ostatni
Wydawnictwo: Literackie
Premiera: 13 stycznia 2021
Liczba stron: 624
Ocena: 10/10
Opis:
Apokalipsa, którą sami sobie zgotowaliśmy, jest coraz bliżej! Trzecia część klimatycznej tetralogii Mai Lunde – autorki bestsellerowej "Historii pszczół" i "Błękitu" – nareszcie w Polsce!
Sankt Petersburg, 1881 rok. Odnalezione w Mongolii kości nowego gatunku konia trafiają do zoologa Michaiła. Ten ze zdumieniem odkrywa, że szczątki do złudzenia przypominają szkielet prehistorycznego dzikiego zwierzęcia i marzy o wyprawie badawczej na stepy mongolskie. Czy awanturnik i poszukiwacz przygód Wolff pomoże mu ziścić to pragnienie?
Mongolia, 1992 rok. Karin wraz z synem Mathiasem zmierzają do Parku Narodowego Chustajn. Kobieta dorastała w rezydencji Hermana Göringa – Carinhall, gdzie konie Przewalskiego były trzymane w niewoli. Od tamtej pory nie ustaje w staraniach, żeby sprowadzić je z Europy do Mongolii, gdzie przed laty żyły na wolności. W końcu jest tego bliska. Jaką cenę przyjdzie jej zapłacić?
Norwegia, 2064 rok. Eva wraz z córką prowadzą podupadającą rodzinną farmę. Dokoła ruiny i zgliszcza, Europa powoli się rozpada, brakuje prądu i żywności, sąsiedzi wyjechali na północ. Nastoletnia Isa błaga matkę, żeby i one uciekły. Ale Eva nie chce opuścić zwierząt. Na dodatek pewnego dnia do ich drzwi puka tajemnicza kobieta, która szuka noclegu. Czy Louise ściągnie na nie zgubę?
Recenzja:
W klimatycznym cyklu Mai Lunde zakochałam się bez pamięci i choć zdawało mi się, że po Historii pszczół i Błękicie wiem czego mniej-więcej się po tej autorce spodziewać, tak… Ostatni zweryfikował moje myślenie – a konkretnie to, jak bardzo się pomyliłam. Bo choć niektóre rzeczy się nie zmieniają, tak pisarka wprowadza tutaj kilka nowych zabiegów i po raz kolejny zaskakuje przemyślaną fabułą (aczkolwiek pewna kwestia delikatnie mnie podgryza).
Maja Lunde po raz kolejny zwraca uwagę na rzeczy ważne – zarówno w kwestii istoty środowiska, jak i człowieczeństwa, relacji międzyludzkich. Ponownie wprowadza nas w świat swoistej apokalipsy, naturalnej katastrofy, która wyniszcza zarówno Ziemię, jak i – na swój sposób – bohaterów. W tym tomie motywem przewodnim jest zmniejszająca się populacja zwierząt, wyginięcie wielu gatunków, aczkolwiek główny nurt powieści zdaje się skupiać przede wszystkim na Koniu Przewalskiego (co ciekawe, oryginalny tytuł książki to właśnie Koń Przewalskiego). Niemniej, poruszenie tego problemu to zaledwie zalążek całości, bo obok niego możemy zaobserwować znacznie więcej zniszczeń, widocznych również w ludzkich psychikach…
Głód może przyćmić umysł, może przypominać obłąkanie – powodowany głodem człowiek gotowy jest zrobić niemal wszystko.
W Ostatnim autorka prowadzi nas przez trzy historie (a nawet cztery*), które różnią się ramami czasowymi. Co ciekawe, pojawia się tutaj forma zapisków, która ogromnie przypadła mi do gustu – uwielbiam tego typu dzienniki oraz lekkie odstąpienie od standardu, do którego nas pisarz przyzwyczaił (w tym wypadku pisarka). Książka ta wydaje mi się też nieco mroczniejsza od wcześniejszych części, bo choć i w tamtych nie brakowało niepokoju, tak tutaj wydaje on mi się bardziej namacalny – być może przez dramatyczne wydarzenia, których tutaj jesteśmy świadkiem. Mam wrażenie też, że jest to równocześnie najbardziej bogaty w emocje tom, Maja Lunde jeszcze głębiej zagląda tutaj do meandrów ludzkiej psychiki, w głąb bohaterów, a wszystko wydaje się tutaj bezlitośnie rzeczywiste. Jak wspomniałam wcześniej – obserwujemy nie tylko umierającą planetę, ale i także człowieczeństwo w wielu ludziach. Nawiązuje tutaj również do wcześniejszych tomów, wprowadzając znaną nam *postać, ale… hmm… boję się cokolwiek zaspoilerować, dlatego powiem jedynie, że odrobinę kreacja w tym tomie, popsuła mi obraz tej postaci, który dotychczas w pamięci pielęgnowałam. Niemniej, rozumiem ten krok, bo jest zarazem zadziwiający, jak i w interesujący sposób wplatający się w treść.
Należy tutaj również wspomnieć kilka słów o stylu Mai Lunde, który jest niepodrabialnie urokliwy. Opisy natury, wydarzeń oraz myśli bohaterów są malownicze i poetyckie, i mimo ich znaczącej przewagi nad dialogami, powieść czyta się zaskakująco lekko. Lekko w odbiorze, bo na sercu w trakcie tej lektury potrafi być ciężko. Mnóstwo się rodzi tutaj w czytelniku pytań i refleksji, a poruszana zdaje się być każda struna duszy, emocji towarzyszących jest całe mnóstwo. Z każdą stroną bohaterowie są nam coraz bliżsi, a ich los nie jest nam absolutnie obojętny, bo są jak najprawdziwsi ludzie, z krwi i kości, tylko z innych czasów. Nawet nie wyobrażacie, jak bardzo można się złączyć z losem tych fikcyjnych postaci…
Ostatni to kolejna wyjątkowa książka w dorobku Mai Lunde, o której szybko nie zapomnę – i nie chcę zapomnieć. Dawno nie zaangażowałam się w żadną książkę tak bardzo i jestem przekona, że moje serce i umysł nie szybko opuszczą ten świat. Bo choć nie jest on bajkowy, a ponury i raczej przygnębiający, to kryje się w nim wiele prawdy i nadziei, i… co tu dużo mówić, książka jest po prostu nieziemska. Polecam z całego serca!
Nigdy wcześniej nie widziałam żadnej książki tej autorki, ale po waszej recenzji chyba muszę nadrobić braki. Muszę przyznać, że jestem strasznie ciekawa tej historii, a do tego wasza ocena, to aż grzech nie przeczytać i trzeba przekonać się samemu czy mi się spodoba
OdpowiedzUsuńAutorka znana mi tylko z nazwiska. Recenzja bardzo mnie zaciekawiła. Muszę poszperać na Lubimy czytać.
OdpowiedzUsuńNie znam autorki ani jej dzieł. Nie czytałam książek które poruszają tematykę zmian klimatycznych i oddziaływanie człowieka oraz faunę i florę. I chyba to się zmieni za sprawą Mai Lunde jestem zaciekawiona tymi lekturami. Pisarka porusza tematy ważne dla człowieka w bardzo przystępny, urzekający sposób, przeplata ze sobą historie zwierząt oraz ludzi na przestrzeni lat. Trzeba otworzyć oczy nie żyjemy na planecie sami. "Ostatni" bardzo interesująca książka z piękną okładką. Będę rozglądać się za książkami pisarki.
OdpowiedzUsuńP.S. Jak tetralogia o czym będzie czwarta cześć.
Wow... Wydawnictwo Literackie, które bardzo cenię, ocena 10/10... teraz rozumiem, dlaczego było takie chwalenie na fb, że to perełka ;)
OdpowiedzUsuńJak często to piszę - nie znam Maji Lunde, w ogóle. O "Błękicie" nie wiem kompletnie nic, jedynie "Historii pszczół" obiła mi się o oczy. W żadnej jednak recenzji nie przeczytałam, że to historia tak metafizyczna jak proza skandynawska. Bardzo dobre polecenie, na pewno zajrzę.
Dużo dobrego słyszałam o tej książce i myślę, że po nią sięgnę. Mam nadzieję, że też przypadnie mi do gustu.
OdpowiedzUsuńKiedy tylko zobaczyłam tę ksiązkę w zapowiedziach, od razu czułam że to coś dla mnie. Co prawda Historii pszczół nie czytałam, ale mam w planach, tak samo zresztą jak Błękit. Już nie mogę się doczekać aż zapoznam się w końcu z twórczością tej autorki. :)
OdpowiedzUsuńChociaż nie czytałam jeszcze żadnej książki autorki, to czytałam recenzje poprzednich. I "Historia pszczół" i "Błękit" zbierają wspaniałe, pochlebne recenzje. Teraz kolejna i znowu wysoka nota. Wydaje mi się, że po nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńMnie również zachwyciła proza Mai Lunde. Jak mało kto potrafi wyłuskać z otoczenia rzeczy ważne, nie te, które same rzucają się w oczy, ale te, które umykają spłoszonemu spojrzeniu. I pisze o nich bajecznie. Tak po prostu, jakby od niechcenia, ale jednocześnie mądrze, z rozmysłem,zmuszając czytelnika do daleko idących wniosków. Te historie nie tylko bawią czy wzruszają, one przede wszystkim szeroko otwierają oczy i pozostawiają je tak szeroko otwarte jeszcze długo po zamknięciu książki.
OdpowiedzUsuńLubię takie "mędrkujące" pozycje. Nie przypominają wiatru, nie przebiegają przez głowę i nie ulatują z niej. Zostają z czytelnikiem i pozwalają mu inaczej, dojrzalej funkcjonować w świecie, w którym przyszło mu żyć.
Aleksandra Miczek
Otrzymałam tę powieść do recenzji, czytam i zapowiada się ciekawie 😉 Lubię klimaty postapo i konie 😍 więc tym bardziej ta powieść ma duże szanse podbić moje serce ❤ Jak przeczytam, moja opinia pojawi się na pewno 😉 Muszę nadrobić Błękit i Historię pszczół, bo nie znam, ale wydania są cudowne 😍
OdpowiedzUsuńOstatnia część serii, a ja obawiam się, że najpierw musiałabym sięgnąć po dwie wcześniejsze, aby zrozumieć również tą. „Ostatni” od Mai Lunde to książka, która nie wywołała u mnie tego efektu wow, nie specjalnie zachęciła do lektury, a jednak pozostawiła pewien niedosyt w decyzji. Nie przeczytam jej teraz, wiem o tym, jednak zapiszę sobie, aby raz jeszcze wrócić za jakiś czas do recenzji i być może wtedy ponowić próbę podjęcia decyzji, zrozumienia twórczości Pani Lunde.
OdpowiedzUsuń