Autor: Jerome K. Jerome
Tytuł: Trzech panów w łódce (nie licząc psa)
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 6 października 2020
Liczba stron: 254
Ocena: 8/10
Opis:
Arcydzieło komizmu, opowiadające o rzecznej eskapadzie trzech miejskich hipochondryków w czasach rodzącej się kultury masowej i powstającej mody na wycieczki.
"Trzech panów w łódce (nie licząc psa)" to zabawna opowieść opisująca przygody trzech londyńczyków, którzy wybrali się w podróż łodzią po Tamizie i przebyli 123 mile - z Kingston do Pangbourne. Komiczne zdarzenia, opowiastki i anegdotki umilające trzem panom wyprawę, przyprawione specyficznym angielskim humorem, ironicznym i inteligentnym, od lat bawią czytelników na całym świecie. Urok tej książki zasadza się bowiem nie tyle na jej stylu literackim czy też użyteczności informacji, jakie zawiera (w zamyśle autora miała być poważnym przewodnikiem turystycznym), ile na jej wierności prawdzie i jedynym w swoim rodzaju przewrotnym komizmie.
Recenzja:
Trzech panów w łódce (nie licząc psa) to powieść szeroko znana, jednak – przyznam Wam szczerze – w tym roku usłyszałam o niej po raz pierwszy. Zapowiedź tej książki ogromnie mnie zaintrygowała, a że bardzo lubię przewrotny humor w literaturze, czym prędzej postanowiłam się z jej treścią zapoznać. I choć spodziewałam się przyjemnej i ciekawej lektury, nie nastawiałam się na AŻ TAK… dobrą i przyjemną lekturę.
Było nas czterech (...).
Przed właściwą treścią, wita nas przedmowa od Jerome K. Jerome, w której opowiada nam nieco o genezie tej książki, wyraźnie podkreślając, że to prawdziwa – acz podkolorowywana – historia. To dodaje smaczku całości i nie wiem, czy to przez tą swoistą autentyczność, czy po prostu fenomenalnie barwne pióro autora, ale naprawdę łatwo poczuć sympatię do narratora oraz pozostałych bohaterów. Męczą ich bardziej lub mniej codzienne problemy, które gawędziarz często przedstawia w przezabawny – i życiowy – sposób, przez co trudno się nie uśmiechnąć, a nawet… czasem znaleźć karykaturę swoich własnych kłopotów. Czyta się to fantastycznie, bo to – po prostu – komiczna opowieść o życiu. Ale nie tylko!
Usiłowaliśmy zaprząc George'a do pracy, skoro już był z nami. Wykręcał się, rzecz jasna. W City strasznie dali mu wkość, tłumaczył. Harris, którego szorstka natura nie zna litości, powiedział:
- A! No to teraz, dla odmiany, dostaniesz w kość na rzece. Odmiana dobrze ci zrobi. Wsiadaj!
Jak z samego opisu możecie wywnioskować, jest to także swoista wyprawa, wręcz przewodnik turystyczny, bowiem – poza słuchaniem znakomitych anegdotek, analiz i myśli narratora oraz przepysznych dialogów, opisanych w niepokornie humorystyczny sposób – mamy szansę przepłynąć się łodzią po Tamizie i przebyć 123 mile z Kingston do Pangbourne. Podkręca to realistyczność historii, bo widujemy (a raczej czytamy) o miejscach znanych, ówcześnie odwiedzanych, znajdujących się na mapach. Z powodzeniem można rzec, że Trzech panów w łódce (nie licząc psa) to komiczna wycieczka z przesympatycznymi postaciami (i herbatką!) po Anglii – od rzeki strony.
Las Clieveden przywitał nas jeszcze w swej wytwornej, wiosennej szacie, spływającej aż do samej wody różnorodnymi odcieniami baśniowej zieleni. Ten swoisty leśny parów to bodaj najcudowniejsze miejsce na całej Tamizie, toteż ociągaliśmy się, nim opuściliśmy z naszą małą łódką te zaciszne wody.
Powieść Jerome K. Jerome to prawdziwie komiczna i przewrotna historia, w której – jak sądzę – zakocha się wielu czytelników. Napisana jest przepięknym i wytwornym językiem, który - swoją drogą - również sprawdza się tutaj doskonale. Ciężko mi polecić tę książkę konkretnej grupie odbiorców, ponieważ jest to lektura doprawdy specyficzna – w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Pierwszy raz czytałam w życiu coś tak niebanalnego i zarazem banalnego w swej prostocie, co w ostatecznym rozrachunku stawało się czymś absurdalnie kapitalnym. Dawno przy żadnej książce tak wyśmienicie się nie bawiłam i chyba żadna książka nie była tak życiowo zabawna, bez sztuczności i kombinowani. Polecam absolutnie każdemu – rozchmurza nawet najbardziej ponury jesienny wieczór! :)
P.S. Medal dla twórcy grafiki na okładce – Pawła Uniejewskiego/Studia graficznego Pixelnoiz.
No powiem Ci, że o tej książce słyszałam dość skrajne opinie, więc chyba kiedyś po nią sięgnę - tak z czystej ciekawości.
OdpowiedzUsuńŚwietna książka, zawsze sobie obiecuję, że kiedyś do niej wrócę. Chyba poszperam po półkach i dołożę na stosik, wtedy o niej nie zapomnę.
OdpowiedzUsuńNiestety nie przekonuje mnie ta historia.
OdpowiedzUsuńKsiążka chyba jednak nie dla mnie, więc sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Mój blog
Klasyki mają to w sobie, że na przestrzeni lat ciągle czytelników zaskakują, bawią, nigdy się nie starzeją.
OdpowiedzUsuńPrzepadam za humorem angielskim więc jestem ciekawa tej książki. "Trzech panów w łódce (nie licząc psa)" świetny tytuł oraz okładka, na jesienny czas będzie idealna zapewni sporą dawkę humoru. Zawsze interesowało mnie ten typ zwiedzania może u nas nie jest tak rozpowszechnione ale w Wielkiej Brytanii tak. Może za sprawą tej lektury sama wybiorę się na taka wycieczkę.
Powieść szeroko znana, a ja pierwszy raz o niej słyszę i to pomimo tak charakterystycznego tytułu. Btw, świetny pomysł. Przyznaję, że okładka jest również nietuzinkowa i podkreśla angielski charakter całości.
OdpowiedzUsuńByłam jakiś czas temu w Anglii, po raz pierwszy w życiu (nawet to był mój pierwszy raz w samolocie :P musiałam się pochwalić) i dopiero wtedy zrozumiałam te wszystkie żarciki na temat angielskiego humoru, kompletnego opanowania w sytuacjach, gdy Polak już ciśnie pioruny z k... na czele, herbatki 5 o'clock i mleka dodawanego do herbaty, jakby ktoś ją nagminnie mylił z kawą. Zupełnie inna atmosfera, kompletnie inna mentalność. Pozytywnie inna. Chciałabym tego jeszcze kiedyś doświadczyć.
Z tego i innych powodów zamierzam przeczytać tę książkę. Z tych "innych powodów" to m.in. właśnie fragment recenzji mówiący o oryginalności tej pozycji. Ja takie książki właśnie lubię ;)
Pierwsze słyszę on tej książce, aż dziwne, że jest ona tak szeroko znana. Pierwsze co pomyślałam to, że jest to książka z trochę wcześniejszych czasów. Nie wiem co się zdradziło tytuł okładka, czy po prostu zasługa mojej intuicji :P.
OdpowiedzUsuńCzytając opis i recenzje stwierdzam, że to ciekawa książka pełna humoru i ciekawostek. Jednak nie mam pewności czy jest ona dla mnie, chociaż przekonuje mnie to, że może poprawić humor nawet w najbardziej jesienny, pochmurny wieczór oraz to, że "zwiedzamy" Anglię, a w tych czasach ciężko inaczej cóż pozwiedzać.
Nie wiem jeszcze czy jestem w stu procentach przekonana, dlatego nie kupię, ale jak kiedyś będę miała okazję to z ogromną chęcią przeczytam.
O tej powieści słyszałam już parę razy, lubię brytyjski humor, więc to książka w sam raz dla mnie. Książki drogi to także ciekawa literatura, myślę, że przeczytam, jak tylko będę miała okazję 😍 Okładka śliczna ❤
OdpowiedzUsuńPrzepięknym i wytwornym językiem w sposób ironiczny i inteligenty opowiedziano o miejscach bardziej lub mniej znanych w Londynie, a w dodatku wszystko z "rejsu łodzi". "Znakomite anegdotki, analizy i myśli narratora oraz przepyszne dialogi, opisane w niepokornie humorystyczny sposób", "które gawędziarz często przedstawia w przezabawny – i życiowy – sposób, przez co trudno się nie uśmiechnąć, a nawet… czasem znaleźć karykaturę swoich własnych kłopotów". Taką recenzję czyta się cudownie, aż nabieram ochoty, by jak najszybciej zamówić sobie ten przewodnik, który podobno napisało życie, a autor lekko "podkoloryzował".
OdpowiedzUsuńTyp okładki, którego stanowczo unikam, jakoś tak wyszło, że nie przepadam za tak przedstawioną grafiką. Dla mnie wydaje się ona w pewien sposób dziwna, chociaż wiem, też, że ma sporo fanów, jednak jak wiadomo, są gusta i guściki. A tutaj wyraźnie nie jest w mym guście. I jak, mogłam się przekonać, również po lekturze opisu fabuły jak i recenzji „Trzech panów w łódce (nie licząc psa)” nie jest to książka dla mnie, nie przekonuje mnie do siebie, a też nie jest to ten gatunek, w którym się odnajduje, także życząc innym miłej lektury, ja sama się od niej oddalę.
OdpowiedzUsuń