Autor: Eliana Lascaris
Tytuł: Patron
Wydawnictwo: Editio
Data wydania: 2020
Ilość stron: 400
Ocena: 6/10
Opis:
Recenzja:
Romanse biurowe pojawiają się coraz częściej na rynku wydawniczym, ale zwykle jest w nich bardzo dużo pikantnych scen miłosnych. W "Patronie" nie znajdziesz ich tu aż tak wielu - może dlatego, że ta pozycja jest według mnie bardziej powieścią obyczajową, niż romansem-erotykiem. Jest to jednak miłe zaskoczenie, chociaż nie jest to zdecydowanie najlepsza książka tego roku. Mimo wszystko - polecam, bo czytało się ją dosyć dobrze.
Felicia to dziewczyna, która jest bardzo bystra i utalentowana. Ma bardzo bogate CV i właśnie ma zacząć nową pracę - w renomowanej kancelarii prawniczej. Kiedyś dziewczyna nie była "taka" - nie była szarą myszką, dla której liczyła się głównie kariera i to, żeby zdobywać pieniądze. Teraz jednak, po pewnych wydarzeniach, Felicia się zmieniła i jest zdeterminowana, żeby osiągnąć sukces... A współpraca z jednym z najlepszych adwokatów - Thomasem - ma jej to zapewnić.
Początkowo Thomas jest raczej oschły, czasem wręcz wredny i zgryźliwy. Zleca głównej bohaterce wiele rzeczy, które powinna robić sekretarka lub praktykantka. Niemniej jednak Felicia dzielnie wszystko znosi, licząc, że w końcu jej los się odmieni. I odmienia - bo w pewien sposób Thomas do niej przywykł, a z innej strony patrząc - dziewczyna pokazała mu się z najlepszych stron, więc czuł, że może jej zaufać i nawiązać nić porozumienia.
Nie zdziwcie się więc, jeśli cała ta zmiana nastawienia zajdzie po naprawdę wielu stronach. Historia w tej powieści rozgrywa się dosyć powoli, bo wydaje mi się, że jest to też bardziej dojrzała książka niż pierwszy z brzegu romans. Niemniej jednak przy czytaniu nie da się nudzić - bo jak już autorka coś wymyśli, to czasem trzeba zbierać szczękę z podłogi.
Początkowo "Patrona" czytało mi się raczej z dużą dawką nudzenia, ale jak fabuła zaczęła się rozkręcać, to naprawdę się wciągnęłam. Szczególnie, że bohaterowie - szczególnie główna bohaterka - są naprawdę fajni. Tajemnice z przeszłości wnoszą natomiast do opowieści dodatkowej pikanterii i dodatkowo potrafią zaintrygować czytelnika.
Eliana Lascaris to autorka, która stworzyła naprawdę ciekawą powieść - momentami dosyć emocjonalną, gdyż niejednokrotnie zerkamy w ludzką psychikę i mamy styczność z wieloma problemami. Uważam, że "Patron" jest po prostu dobry, chociaż nie jest to powieść, o której nie byłabym w stanie zapomnieć. Dla mnie był to świetny sposób na odprężenie się i na zatracenie w ciekawej lekturce - ale nic ponad to.
Samo zakończenie dla niejednego czytelnika może nie być zaskakujące. Nie było tego efektu "wow" - głównie dlatego, że można by je było bardziej rozbudować, aby zaspokoić ciekawość wielu osób. Ja byłam jedną z takich osób - czegoś mi w tej końcówce brakło.
Podsumowując: polecam. Nie jest to najlepsza książka roku 2020 w moim rankingu, ale nie jest też najgorsza. Obstawiam, że wielu z Was przypadnie ona do gustu - może szczególnie dlatego, że ta powieść jest dosyć wyjątkowa na tle powieści o podobnej tematyce. Ja w sumie nie wiem, czemu dałam 6/10, a nie więcej - ale po prostu serce mówi mi, że to jest odpowiednia ocena, z racji tego, że kilka elementów bym jednak dopracowała lub zmieniła. Ja jestem jednak w stosunku do tego typu książek dosyć wymagająca - więc statystyczny czytelnik na pewno dałby o wiele wyższą ocenę! Polecam!
Pierwszy raz słyszę nazwisko tej autorki, jestem zdania, że należy przeczytać chociaż jedną książkę, żeby wyrobić sobie zdanie o autorze. Wygląda na to, że jest to przyjemna lektura i warto spróbować i przeczytać, mimo tej sztampowej okładki. Lubię, jak akcja rozciąga się w czasie, można lepiej poznać bohaterów, ich przeszłość, motywacje. Dopisuję do listy.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, w tamtym roku czy jeszcze na początku tego królowały romanse mafijne, a teraz mamy kolejny firmowy. To chyba zasługa serialu "W garniturach" (nawet okładka mi to przypomina!), ten klimat się spodobał autorom, serial się skończył, ale książki wyszły teraz, bo przecież proces pisarski i wydawniczy trochę musi potrwać :P Nie, to tylko takie zgadywanki, chociaż to samo działo się po Harrym Potterze (wybuch form dotyczących magii), więc kto wie.
OdpowiedzUsuńDroga Iwi, spokojnie, co do oceny, to wiemy, że to subiektywne odczucia :) Mnie właśnie to, że fabuła książki idzie powoli, uczucia między bohaterami rozwijają się w czasie (a nie jak biegi maratonowe), a zakończenie nie zawiera efektu "wow" bardzo odpowiada. Tego wymagam od obyczajówek. Ale właśnie, to są moje subiektywne odczucia, ja po prostu takich form szukam. Nie lubię, gdy na zakończenie w książkach tego typu wyskakuje mi nagle smok i odtańcza makarenę (a mniej więcej to się zdarza w romansach, które ostatnio przeczytałam). Dlatego będę miała tę książkę na uwadzę (jak już skończę moją antologię nad traumą ;) ).
Teraz przeczytałam ostatni komentarz pani Małgorzaty i zrobiło mi się trochę głupio, w obliczu komentarzy, które ostatnio sama zamieszczałam... Ma kurczę rację. Każdemu autorowi wypada choćby z ludzkiej czytelniczej empatii dać szansę, aby się wykazał, wystarczy jedna książka, jedna lektura. Wtedy jeśli człowiek by powiedział, że "nienawidzę tego autora", to przynajmniej byłyby to sytuacje zrozumiałe, bo na własnej skórze się sparzył, a nie opinia z d..., bo gdzieś przeczytał, że nie warto. Także popieram.
Znowu zaczynam od okładki (nie wiem czemu się tak ostatnio przestawiłam) ale nie mogłam zacząć inaczej, bo przeżyłam troszkę szok. Facet w garniaku, kolejny, no fajnie, jakby już innych okładek nie było można stworzyć. Ale..(no właśnie, jest też "ale") ta okładka jest naprawdę ładna, wszystko ze sobą współgra, biało złoty tytuł i nazwisko autorki, być może to tu robi całą robotę, ale strasznie pasuje. Naprawdę nie pomyślałabym, że zwykła klata faceta w garniaku może mi tak przypaść do gustu,bo ostatnio tak na to narzekałam, a tu brałabym tą okładkę bez zastanowienia.
OdpowiedzUsuńZ romansów mafijnych przeszła moda na romanse biurowe. I tu akurat mile zaskoczenie, bo jest to bardziej obyczajówka, a byłam pewna że jak okładka mi się spodobała tak już środek książki nie za bardzo, choć ta okładka nie pasuje do obyczajówki, ale w zupełności mi to nie przeszkadza.
Tak jak pierwszy akapit do mnie przemówił tak dwa kolejne już zmniejszyły mój entuzjazm. Na szczęście nie na długi, bo kolejne akapity jeszcze bardziej mnie przekonały. "Cała akcja rozgrywa się powoli" no i super, takie historie są najlepsze bo czekamy z niecierpliwością na jakiś przełomowy moment, a tu autorka nam ich nie szczędzi. Tutaj nawet nie zniechęca mnie trudny początek.
Może nie jest to książka zmieniająca myślenie, tylko zwykłe czytadełko na wieczór, i ciężko mi ją ocenić, ale po recenzji jestem w stanie myśleć, że to naprawdę dobra książka, jedna z lepszych obyczajowek i nawet zakończenie jest tu niczego sobie i trochę zaskakujące. Tak dobrze się do niej na stawiam i mam nadzieje, ze nie będę żałować. Ale również wydaje mi się, że jestem tym czytelnikiem który dałby wyższą ocenę, przynajmniej śmiem tak twierdzić po recenzji ;)
Pierwszy raz słyszę to nazwisko. Jeszcze nie miałam okazji czytać żadnej z jej książek. Ilość stron w tej książce jest jak dla mnie zadowalająca chociaż nie potrafię w pełni powiedzieć czy czasem nie jest ich za dużo.Nie lubię gdy książki fajne książki zbyt szybko się kończą ale wiem że sztuczne przedłużanie fabuły często nie ma sensu. Mam na myśli to że jeśli okaże się ona dobrze napisaną historią to ilość stron dla mnie będzie zdecydowanie za mała. Jesli natomiast będę odnosiła wrażenie że książka jest jakby sztucznie przedłużana to z pewnością stwierdze że można było ją bardziej streścić. Jednak wiem że to każdy ocenia i interpretuje na swój sposób i nie ma co kogokolwiek winić.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać że jeszcze nigdy nie miałam styczności z książką która opowiada o losach prawników. Podoba mi się zdeterminowana i pewna siebie bohaterka, która pragnie osiągnąć sukces.
Thomas wydaje mi się mniej sympatyczny. Jego oschłość w stosunku do głównej bohaterki jest nie zbyt fajna ale sądzę że nada trochę ciekawego wymiaru fabule.
Podoba mi się że mężczyzna zaufał dziewczynie i dzięki temu dał jej szansę na wykazanie się.
Bardzo podoba mi się to że autorka dała takie momenty które potrafią zaskoczyć czytelnika. To właśnie takie momenty w książkach lubię najbardziej.
Smuci mnie natomiast brak zaskakującego finału pomimo tego że w książkach jak wspomniała recenzentka były zaskakujące momenty. Taki mocno zaskakujący finał byłby dla mnie wisienką na torcie.
Sądzę, że z chęcią przeczytam tą książkę mimo że nie dostała ona bardzo wysokiej noty. Jest w niej coś co mnie ciekawi i lubię gdy książkę czyta się dość szybko.
Okładka książki jest bardzo prosta i mię ma czym się w niej zachwycić. Mimo to jest estetyczna i dobrze pasuje do tematyki zawartej w książce. Ostanie moje słowa brzmią: "ZAPISUJĘ NA LISTĘ".
Kiedy zaczął się boom na erotyki lub książki z takimi motywami sięgałam po nie, żeby wyrobić sobie zdanie i sprawdzić czy tego typu literatura przypadnie mi do gustu. Jednak nie zapałałam wielką miłością do tego typu książek i raczej omijam je szerokim łukiem. Tą też sobie odpuszczę, bo obawiam się, że tylko by mnie zirytowała.
OdpowiedzUsuńEditio lubuje się w okładkach, które mnie nie pociągają. Kolejny facet wbity w białą koszulę, ozdobiony nienagannie dobranym krawatem, a bez twarzy. czemu ma służyć taki zabieg? Utwierdzeniu mnie w przekonaniu, że nie twarz mężczyzny w związku jest ważna, tylko pieniądze, które widać w jego ubiorze czy inne umiejętności, o których bohaterki mogą przekonać się w niedwuznacznych sytuacjach?
OdpowiedzUsuńNie dla mnie takie romanse. Chyba bardziej przemawia do mnie postać ordynata Michorowskiego z "Trędowatej". Ten to chociaż ma kręgosłup moralny i wie, jakie wartości, poza seksem i majątkiem, są ważne w związku.
Wątek bogatego i wpływowego faceta i kobiety szarej myszki przewija się przez wszystkie romanse, jakie ostatnio pojawiają się na rynku wydawniczym. Ileż razy można czytać o tym samym?! Przecież jeśli ubierze się psa w inny kubraczek, nadal pozostanie tym samym psem. Kolejna wenezuelska telenowela. Ten sam wątek, ten sam problem. Niezależnie od tego, jak intrygująca okaże się fabuła, w jak ciekawe wydarzenia zostaną uwikłani bohaterowie, nudny romans nadal zostanie nudnym romansem.
Aleksandra Miczek
U mnie lepsze wzięcie mają 'romanse biurowe' niż 'mafijne' bardziej mi odpowiadają (jestem ciekaw co będzie następne). Po opisie myślałam że "Patron" będzie ckliwym romansem z wieloma scenami erotycznymi ale po przeczytaniu recenzji jestem mile zaskoczona że jest tam coś więcej, wolę wolniejsze tempo między głównymi postaciami. Książka Eliana Lascaris zyskuje przez to że pisarka bardziej skupiła się na bliskości psychicznej niż fizycznej między Thomasem a Felicią. Wpisuje lekturę na listę, jestem ciekaw tajemnic jakie skrywają bohaterowie a zakończenie intryguje. Okładka "Patronu" kojarzy mi się z książką Melanie Moreland "Bentley", lecz jak dla mnie omawiana książka lepiej się prezentuje.
OdpowiedzUsuńCo prawda niezbyt przepadam za okładkami gdzie nie widać twarzy, jednak „Patron” od Eliany Lascaris przykuł mą uwagę na dłużej. Spodobała mi się również czcionka, sposób jej rozmieszczenia. Po lekturze opisu odniosłam wrażenie, że znów otrzymuje przysłowiowego odgrzewanego kotleta. Ogólny zarys fabuły, ten sam, jedynie zmiana imion (Thomas i Felicia) oraz okoliczności (firma prawnicza). A tak już wielokrotnie spotkałam się, z tym że na początku relacje pracownicze, które później zmierzają ku czemuś innemu. Wydaje mi się, że tutaj mogę dostać całkiem, ciekawą, lekką lekturę dla rozluźnienia. Nic odkrywczego, z powtarzalnymi elementami, jednak dla relaksu „Patron” wydaje mi się być odpowiednim wyborem.
OdpowiedzUsuńMi się z fabułą serialu BrzydUla skojarzyło 😂 szef i asystentka 😁 od przyjaźni po miłość. Brzmi ciekawie, może uda mi się kiedyś przeczytać. Okładka taka sobie, nie wpada w oko 😉
OdpowiedzUsuń