Autor: Dorota Sumińska
Tytuł: Dość.
Wydawnictwo: Literackie
Premiera: 16 września 2020
Liczba stron: 168
Ocena: ???
RECENZJA PRZEDPREMIEROWA
Opis:
Dość! – krzyczy Dorota Sumińska, bo jak nikt inny rozumie zwierzęta i z dnia na dzień coraz bardziej nienawidzi ludzkości, która uważa się za ważniejszą od wszystkiego, co człowiekiem nie jest. Zasiada na tronie świata i chce być jego panem. Panem życia i śmierci. Dąży do podporządkowywania sobie innych żywych istot, stanowienia o ich wolności i przestrzeni do życia, godzinach snu, posiłku, wypróżniania się i zażywania cielesnych przyjemności; do zabierania im dzieci; do zmieniania ich życia w piekło.
Gdy takie traktowanie dotyczy samego człowieka, bez ogródek nazywamy je zbrodnią, bestialstwem, mordem. A jednocześnie ze zniewolenia i zabijania zwierząt uczyniliśmy dochodowy interes.
Recenzja:
Pewnie zastanawiacie się, czemu w miejscu oceny wpisałam trzy znaki zapytania. Odpowiedź jest prosta – nie mam pojęcia, jak ocenić tę książkę, bowiem porusza ona ważny temat, ale… w obrzydliwy i miejscami wręcz żenujący sposób. Jest to dla mnie szokujące i przykre, bo inne książki Doroty Sumińskiej uwielbiam, Balią przez Amazonkę to mój ulubiony przyrodniczy reportaż. Nie mam pojęcia, co tutaj się zadziało…
Czytając książkę od razu nasuwa się obraz człowieka, jako istoty najgorszej, najbardziej złej, najbardziej krzywdzącej. Autorka w pierwszych rozdziałach obiera rolę różnych zwierząt i opowiada ich męki z ich perspektywy – krowy, konia, świni (…) - co nie jest złym zabiegiem i robi ogromne wrażenie, ale... szkoda, że maluje w tych fragmentach wszelkich hodowców jako zło wcielone, nieczułe na cierpienia zwierząt. W kolejnych rozdziałach obrywa się także właścicielom pupili – papug, świnek morskich, kotów (…) - malując je jako istoty nieszczęśliwe, które… kochają, bo MUSZĄ (to akurat we fragmencie o papugach). W tym momencie miałam ochotę rzucić tą pozycją, bowiem sama posiadam cztery urocze świnki morskie, które traktuję jako przyjaciół, ale no cóż… JESTEM POTWOREM. Ja wiem, że teraz wyolbrzymiam i pani Sumińska z pewnością nie to miała na myśli, ale ton całości jest agresywny i można poczuć się winnym za samo bycie człowiekiem. Nawet niekorzystna ewolucja zwierząt jest tu winą ludzi, co nie jest w stu procentach prawdą, niemniej nie chcę się na ten temat roztrząsać.
Co warto również zaznaczyć, w książkę Dość. wkrada się hipokryzja (lub niezdecydowanie). Opowiada z czułością o swojej ukochanej kurze, wesołej Pani Warszawskiej, by kilka rozdziałów dalej podsumować, że nie ma szczęśliwych zwierząt hodowlanych. Nie ma szczęśliwych świń ani kur. (…) Przez ciebie. Przeze mnie. I sama już nie wiem, jak to jest z tą dolą-niedolą zwierząt, bo są i nie ma wyjątków. Jeszcze w innym rozdziale czytamy, że tylko człowiek jest sadystą i czerpie satysfakcję z przemocy oraz zabijania. Trudno rozpatrywać świat natury w kwestii dobra i zła, ale co z drapieżnikami, które bawią się ofiarami przed ich zabiciem (tutaj dobrym przykładem są koty)? Albo delfinami, tudzież fokami, gwałcącymi inne gatunki? Co z psami i ich awersją do kotów (i w drugą stronę), rozszarpującymi kociaczki? Dorota Sumińska podsuwa tutaj również eksperyment Zimbardo, który nie pasuje do treści i ma chyba za zadanie tylko udowodnić zło drzemiące w każdym człowieku (podkreślając wcześniej, że jest on częścią natury). Pisze też stricte o hipokryzji człowieka – wszak nie zabijamy na mięso własnymi dłońmi. Nawiązuje tu nawet do Biblii, ale… jak widać powyżej, i w jej nastawieniu kryje się nieco hipokryzji (lub niezdecydowania)…
Brakuje mi po prostu słów. Ja wiem, że ta książka miała ukazać problem krzywdzonych zwierząt, a także niszczejącego świata, ale… nie powinno się tego robić w taki sposób – sposób, który odrzuca, a panią Sumińską maluje jaką eko-nazistkę. Przepraszam za mocne słowo, bo bardzo szanuję autorkę, to wspaniały człowiek i – jak pisałam wcześniej – uwielbiam inne jej książki, ale tutaj zdecydowanie przesadziła. Oczywiście jest tu przekaz, wiele wartościowych fragmentów oraz cytowania ciekawych dokumentów i źródeł, ale ginie to w morzu dziwactw, żeby nie napisać bzdur, które po prostu oburzają czytelnika. Ja z trudem zakończyłam tę książkę, bowiem miałam dość cały czas wysłuchiwania tego, jakim to jestem „rzeźnikiem”…
Dość. to książka poruszająca ważne problemy, ale w bardzo niewłaściwy sposób. Ciężko mi znaleźć dla niej grono odbiorców – podejrzewam, że i wielu zapalonych ekologów może odrzucić jej forma. Tego tytułu nie potrafię szczerze polecić, ale jednocześnie uważam, że nie warto tej pozycji od razu całkowicie skreślać, bo rozumiem, że autorka chciała wyrazić nią bardzo obrazowo i kontrowersyjnie protest wobec niehumanitarnego traktowania naszych zwierzęcych braci. Szkoda, że się nieco nie pohamowała, bo mogło wyjść z tego tytułu coś niesamowitego. Natomiast jeśli chodzi o inne twory Doroty Sumińskiej – polecam z całego serca. Przeczytałam niemal wszystkie i zawsze byłam mile zaskoczona. Tutaj… wiele poszło nie tak. :(
Raczej nie zdecyduje się na tą propozycję. Nie znam autorki, ale po przeczytaniu recenzji stwierdzam że bardzo będę się denerwować podczas jej czytania. Bardzo kocham wszelkie zwierzęta ale również nie jestem tak zażyłym ekologiem jak autorka. Rozumiem że świat jest jaki jest i nie da się go od razu zmienić. A to że jestem rzeźnikiem bo jem mięso no to przykro mi ale człowiek jest z natury zbudowany do tego aby jej jeść. Oczywiście staram się je ograniczać ale nie zrezygnuje z niego całkowicie ponieważ mogę się nabawić różnych chorób. Mogą mi zacząć wypadać włosy albo nabawie się anemii. Sądzę że nie wolno wrzucać wszystkich do jednego worka i sprawiać że poczują się "rzeźnikami".
OdpowiedzUsuńJestem wręcz pewna że nie sięgnę po tą książkę. Za bardzo bym się denerwowała podczas jej czytania. Czekam na inne propozycje.
Wiele rzeczy trzeba w świecie zmienić i - jak pisałam w recenzji - podobne rzeczy warto nagłaśniać, ale nie w ten sposób. Można polepszać życie zwierząt nie będąc weganinem - choćby kupując jajka od "szczęśliwych kurek", jak to mawiam. Adopcję (nie jestem za kupowaniem zwierząt, to tylko napędza handel futrzakami) i odpowiedzialną opiekę nad zwierzętami również uważam za wielką pomoc dla zwierząt. Człowiek może lubi zniewalać, ale lubi też kochać i ratować - zabrakło tego w "Dość.". W książce Sumińskiej wydźwięk jest jeden - "Dość! Zwierzęta cierpią! TYLKO PRZEZ NAS! Jesteśmy złymi istotami, rzeźnikami!", a znacznie bardziej przemówiłby do mnie przekaz "Dość! Dość zwierzęta cierpią! I to przez nas - ludzi. Ale razem możemy to zmienić!". Kontrowersja i szok to nie najlepsze sposoby na przekazywanie takich wartości...
UsuńCzytałam dwie powieści tej autorki: "Zwykłe niezwykłe życie" /urocza wyjątkowo książka/ i "Dalej na czterech łapach" - lektura nie tylko dla miłośników psów i kotów. Występowały tam także orangutany, nosacze, makaki, gekony, łosie, pszczoły, szerszenie, krety i różnego rodzaju ptaszki. Autorka pisze z ogromną miłością o swoich ulubieńcach, z których każdy ma swoje imię. Nawet myszki /Pixi, Mixi, Dixi.../ mają się dobrze pod zlewem i dostają przysmaki. Dom p. Sumińskiej to istny zwierzyniec. I nie brakuje tu również przygarniętych przez nią chorych i opuszczonych przez innych ludzi kotków i piesków. Mogę tylko podziwiać autorkę za tę niesamowitą miłość do "braci mniejszych".
OdpowiedzUsuńTej zapowiedzi "Dość" nie znam, a po przeczytaniu recenzji jestem lekko zszokowana. Nie przypada mi do gustu takie przedstawienie tematu przez autorkę. Jak gdyby sama sobie zaprzeczała - raz w porządku mieć szczęśliwą kurę, a potem niby nie ma szczęścia wśród hodowanych zwierząt??? A może wszystkie zwierzęta /małe, duże, groźne i łagodne../ powinny być tylko na wolności /jak nie przykładając "święte krowy" w Indiach?/ i wtedy będą szczęśliwe? Nie powinno się przygarniać kundelków itp., hodować zwierzątek domowych, karmić ich, dbać o nie, bo są nieszczęśliwe? Nie sięgnę po tę książkę, bo recenzja trafia do mojego serca wyjątkowo i popieram całkowicie te rozważania... Coś mi się wydaje, że autorka była wzburzona za bardzo. Mnie też byłoby trudno ocenić taką lekturę. Zbyt dużo w niej sprzeczności, a może i skrajności w przedstawianiu tematu? Sama nie wiem, nie czytałam... Mimo wszystko, wiem już, czego można się spodziewać po tym "Dość" i znaki pytania doskonale tu pasują.
Myślę, że autorka nie miała do końca tego na myśli i nie chciała w ten sposób atakować czytelnika, jednak sposób, w jaki przedstawiła swoje myśli sprawiły, że poczułam się... jak największe zło. Sama też nie chciałam tak ostro zareagować, ale pod wpływem emocji - wyszło, jak wyszło. Myślę, że książka malowałaby się inaczej, znacznie lepiej, gdyby po ostrej krytyce człowieka pojawiło się "ale" w postaci ukazania tego, jak człowiek może poprawić żywot zwierząt, jak stara się naprawić swoje błędy. Bo choćby w przypadku tych nieszczęsnych papug w klatkach, ludzie tworzą ptasie azyle, które ratują rocznie tysiące pierzaków. Nie brakuje też pozytywnych ekologicznych akcji, zresztą - życie EKO jest modne, jakkolwiek dziwacznie to brzmi. I rozumiem, że książka miała wywołać niejaki szok u czytelnika, mocne ukazanie problemu, ale... dlaczego kosztem odbiorcy? Bo nie oszukujmy się - po takie tytuły sięgają głównie osoby kochające zwierzęta...
UsuńPisarka jest mi obca a recenzowana książka nie zachęca żeby ten stan rzeczy zmienić (literatura faktu jest i tak mi nieznana). "Dość." wytrąciłaby mnie z równowagi, los zwierząt leży mi na sercu, a z książki może wynikać że całe zło jakie doświadczają zwierzęta to moja wina, że mam pieska o którego dbam karmię chodzę do lekarza to i tak mu wyrządzam krzywdę bo go mam, nie rozumiem tej książki. Dorota Sumińska może miała dobre chęci przekazać nam ważne zagadnienia jak zwierzęta są traktowane przez ludzi ale coś poszło nie tak, jak dla mnie za bardzo brutalnie i makabrycznie. Za tą książkę podziękuję.
OdpowiedzUsuńTa książka zdecydowanie nie jest dla osób o słabych nerwach (jak sama się po sobie przekonałam), ale warto zapoznać się z innymi książkami autorki! Można się zakochać w innych jej tworach. :)
UsuńRozumiem miłość do zwierząt i zdaję sobie sprawę, że człowiek jest zwierzęciem okrutnym, ale potępianie wszystkich jak leci i robienie z każdego człowieka kata, a z każdego zwierzaka ofiary, to chyba lekka przesada. Przedstawienie w ten sposób tematu raczej nie przysporzy zwolenników, a wielu oburzy, a nawet obrazi. Trudno też będzie autorce przebić się do świadomości publicznej, jeżeli większość książki nie przeczyta, lub odstawi w połowie. Autorkę lubię i uwielbiałam audycje jej ojca Michała Sumińskiego, praktycznie wychowałam się oglądając Zwierzyniec i z niego czerpałam wiele wiadomości o zwierzętach. Szczerze dziwi mnie takie podejście u osoby, która wychowała się wśród zwierząt i to nie tylko domowych.
OdpowiedzUsuńTak! Mnie też ogromnie zdziwiło to, w jaki sposób została książka napisana, bo - jak wspominałam już nie raz i w recenzji, i w komentarzach (tu i na fb) - inne twory pani Doroty kocham, a i do samej autorki czuję sympatię. Nie mam pojęcia, dlaczego tutaj zdecydowała się na taką skrajność - być może chciała być okrutna dla czytelnika, jak niektórzy ludzie potrafią być okrutni dla zwierząt? Nie mam pojęcia. :(
UsuńTak jak podejrzewałam, autorka wrzuciła wszystkich do jednego wora, a nic nie jest czarno - białe. Szkoda, że nikt nie zwrócił autorce na to uwagi i że nie przeredagowała trkstu, szkoda, no chyba że o to chodziło by na kontrowersjach i oburzeniu reklamować książkę i na tym zarabiać. 🙄😥
OdpowiedzUsuńRozumiem podkreślenie praw zwierząt, lecz nie popadałabym w skrajności. Nie każdy człowiek jest zły. Nie neguję w tej wypowiedzi faktu istnienia osób znęcających się nad przedstaeicielami innego gatunku. Nie Tylko człowiek jest zdolny do czynienia źle i nie tylko człowiek zabija dla pożywienia.
OdpowiedzUsuńPomimo, że książka porusza ważny temat to jednak po nią nie sięgnę. Ciężko mi będzie ją również polecić komukolwiek...
Ps. Nie wiem czemu niewidnieje mój podpis w komentarzu. Czy ktoś mi może pomóc rozwiązać tę kwestię?
OdpowiedzUsuń@I.love.ksiazka
Nie znam autorki, jest to (chyba) też moje pierwsze spotkanie się z recenzją jej książek i przyznam, że wyjątkowo nie udane. Z tego co piszą inni komentujacy i jest w recenzji, wiem, że w innych swoich książkach autorka ukazuje miłość do zwierząt, a nie nienawiść do ludzi, dlatego bardzo mi przykro, że poznaje panią Sumińską od tej właśnie strony. Każdego dnia uczymy się miłości do siebie i bliźniego, a książka ta ukazuje człowieka jako istotę najgorszą, bezduszną. Pokazuje, że wszyscy bez wyjątku jesteśmy źli, przez co zaczynamy czuć się źle z samym sobą, czujemy się winni, że jesteśmy ludźmi. Rozumiem, że autorka chciała tym wyrazić protest wobec przemocy na zwierzetach, ale to nie zmienia faktu iż wyraziła to w bardzo brutalny sposób. Zresztą sama autorka nie dokońca chyba wie co pisze.. zwierzęta domowe są nieszczęśliwe? To jak mamy im dać szczęście, wypuszczając je wolno, na pastwę losu? Przykładowo takie koty, które ostatnio przyniosła mi obca kotka. I teraz nie wiem czy ja jestem zła bo je ratowałam i nie dałam im wolności czy ten człowiek który je wyrzucił, bo je wyrzucił? To o czym opowiada autorka to stek bzdur. Wiem, że są też momenty gdzie jest trochę wartościowych informacji, ale chyba dla nich nie warto sobie szarpać nerwów. Nie wiem co się stało, że autorka zdecydowała się wydać tę książkę, ale wydaje mi się, że w ogóle ona do niej nie pasuje.
OdpowiedzUsuńDziwna. Pierwsze słowo, które przyszło mi na myśli, gdy zobaczyłam okładkę książki „Dziwna” od Doroty Sumińskiej. Nie potrafiłabym nijak, w żaden sposób określić, z czym moglibyśmy zetknąć się w środku, na stronach książki. Nie otrzymuje tutaj żadnej, nawet najmniejszej podpowiedzi. Jednak zetknięcie z opisem stawia mnie przed gotową odpowiedzią, gdzie wiem już, iż w środku przyjdzie mi się zmierzyć z ciężką, niełatwą treścią. Tym bardziej, iż istnieje we mnie świadomość działań ludzkich o, których mówi autorka. Niestety też, a może stety sama wiem, że nie mogę się zgodzić ze stwierdzeniem, iż wszyscy ludzie to potwory źle traktujące swe zwierzęta. Znam ludzi, którzy adoptują zwierzaki ze schronisk, takie, które nie znalazłyby innego domu. Sama przez kilkanaście lat miałam psa, który był członkiem rodziny, a nie tylko zwierzęciem. W mej głowie kłębi się pełno myśli, jednak patrząc na opis, nie będę w stanie przeczytać książki. Zbyt wiele w niej złego.
OdpowiedzUsuńMocna recenzja, naprawdę. Cieszę się, że jednak poruszyłaś w niej mankamenty tej powieści. Mignęła mi ona gdzieś przed oczami i jednak chciałam ją przeczytać, bo po prostu człowiek zrobił się bardziej świadomy wszystkiego co się dzieje. Jednak wszystko ma granice. Szkoda, że autorka wrzuciła większość do jednego wora. Rozumiem Twoje wzburzenie, bo sama posiadam kota, a kota nigdy nie chciałam mieć. Jednak tak się zakochałam, że jest chyba najbardziej rozpieszczonym kociakiem na świecie. I nie widzę, by cierpiał. Ostatecznie raczej nie zdecyduję się na tę pozycję.
OdpowiedzUsuńNie zdecyduje się na lekturę, ale nie ze względu na to że książka jest zła, ale ze względu na moją wrażliwość.
OdpowiedzUsuńUwielbiam reportaże przyrodnicze, kocham zwierzęta, szanuję je i staram się im pomagać. Czytając komentarze i recenzje, muszę się nie zgodzić z opiniami. Oczywiście to tylko moje zdanie, ale uważam że autorka ma rację. Wyraziłam już swoją opinię na fb, tu będzie brzmiała tak samo. To człowiek wszedł z buciorami w życie zwierząt, to człowiek je krzywdzi i jest ich oprawcą, to człowiek jest tu potworem. Uważam, że słowa autorki nie są drastyczne. Drastyczny jest tylko człowiek w stosunku do natury.
Nie wiem czy ta książka odniesie jakikolwiek skutek, ale zawarta jest w niej całą prawda o ludzkości.
Człowiek podporządkował sobie świat zwierząt, mianował siebie Panem i władcą świata a to zwierzęta pierwsze zasiedliły nasza planetę.
Pochodzę że wsi, wiele widziałam,zbyt wiele niestety, i dobrze rozumiem autorkę i jej słowa. Już sam fakt karania zwyrodnialcow i katów zwierząt w porównaniu do kar za skrzywdzenie człowieka przemawia na naszą niekorzyść. A w czym zwierzęta są gorsze od ludzi? W niczym, to takie same istoty jak my.
Książka ukazuje prawdę, rzeczy nazwane są w niej po imieniu, według mnie autorka nie przegięła. Popieram ja w 100%, ale jak już wspomniałam, po książkę nie sięgnę. Serce by mi pękło, nie za obrazę człowieka a za krzywdę zwierząt.
Przeczytałam gdzieś słowa, z którymi zgadzam się i pod którymi podpisuje się obiema rękami "Nie wierzę ludziom, którzy nie lubią zwierząt. Wierzę zwierzętom, które nie lubią ludzi" Tym chciałabym zakończyć swój wpis.
Basia Pozorska
Pierwszy raz słyszę o tej autorce, bo do tej pory w tym książkowym oceanie nie wypłyneły mi żadne książki tej Pani. Ta Pani,chciała bardzo wiele czytelnikowi i ludziom uświadomić,że to co obecnie się dzieje-np.porwadzenie na smyczy tchórzofretki,robienie ze zwierząt rzeczy, jest wbrew naturze i tak nie powinno się dziać.Niestety może autorka w za bardzo okrutny sposób,pokazała zachowanie człowieka wobec zwierząt bo też nie można wrzucić wszystkich do jednego worka. Nie każdy człowiek to zło wcielone w stosunku do zwierząt. Uważam,że kto jak traktuje zwierząta, taki i będzie w stosunku do ludzi. Dziękuję za recenzję, ale po książkę nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńNo to mam zagwozdkę. Inne książki Pani Doroty Sumińskiej przeczytałam z przyjemnością. ale recenzja nie zachęca do sięgnięcia po tę ostatnią. Rzumiem racje Autorki, ale zgadzam się z Wami dziewczyny, że trudno wszystkich ludzi jednakowo oceniać. Myślę, że - jak zwykle- prawda leży gdzieś pośrodku. Wielu z nas kocha zwierzęta, stara się z nimi koegzystować nieinwazyjnie, a równocześnie wciąż mamy wiele przykładów okrucieństwa, bezmyślności.
OdpowiedzUsuńNa ten moment raczej zrezygnuję z tej lektury. W przyszłości - zobaczę...
Mmm... pierwsze co, to chciałam pochwalić okładkę. Ewentualny czytelnik nie wie, do czego się zbliża, ale wizualnie mu się podoba^^ czyli można stworzyć w dzisiejszych czasach odpowiednią okładkę! Szkoda tylko, że potem jest taka masakra. Choć nie wiadomo - może to emocje.
OdpowiedzUsuńNie spotkałam się wcześniej z książkami Doroty Sumińskiej, chociaż polubiłam polskie reportaże, ale tak ostre wstawki nawet mnie zszokowały (pracuję nad obozami koncentracyjnymi, wiem co mówię :P choć nazwa "eko-nazista" mi się spodobała). Niestety, nie mam porównań i tu mnie najbradziej boli. Nic dziwnego, że ocena zasługuje na pytajniki, ja też mam takie właśnie w oglądzie tej sytuacji.
Co powinno zostać wzięte pod uwagę w tej książce, to właśnie perspektywa, bo o ile rzeczywiście człowiek zniszczył szczęście wielu zwierząt, udamawiając je, to jednak istnieją ludzie, którzy ratują choćby ostatnie gatunki. I jak tu oceniać istnienie zoo (zoa? W sumie ktoś powinien pokusić się o fajną odmianę)? Albo schroniska? Są zwierzęta, które na wolności już nie przeżyją, bo np. mają kontuzję skrzydła czy nogi. No tak, są nieszczęśliwe, ale mogą o tym nie myśleć. Uważam również, że tak jak ludzie zabierają przestrzeń, wycinając np. lasy czy przekształcając teren, to człowiek potrzebuje zwierząt równie mocno. I nie mówię tu o kuchni... Choćby o kotach, dzięki którym nie ma myszy w blokach.
Koniec końców ta książka najwyraźniej miała na celu wzbudzenie kontrowersji, by mówiono o niej długo i do końca świata. Miejmy nadzieję, że przynajmniej wzbudzi odpowiednią dyskusję, bo jednak w temacie zwierząt powinniśmy poczynić drastyczne zmiany. No ale to jak z ociepleniem klimatu... można mówić, by nie palić w piecach bele czym, a mój sąsiad (taki właśnie sousiad) na okrągło mi dymi w okna czarną mazią (w teorii dymem). Ale kto wie, może trzeba mocno. Przeczytałam w komentarzach, że autorka jest wielką zwolenniczką zwierząt, stąd myślę, że większość słów wybierały emocje.
Przypomniała mi się książka Tokarczuk "Prowadź swój pług..." (bo i tak pomylę tytuł), w której ona również mocno broni zwierzęta, co mocniej wygląda w książce niż w filmie (nic dziwnego, że zmieniono na "Pokot"). I dobrze. Widać, że temat ten coraz częściej się pojawia, że możemy liczyć na pogłos. Czy jednak Tokarczuk ktoś poparł? Nie słyszałam, a miejscami również wydawało się to zbyt wyolbrzymione. Ale pożyjemy, zobaczymy.
Piszesz o eksperymencie Zimbardo - chodzi o najsłynniejszy, o podział przypadkowych ludzi na ofiary i stróży? Trochę ma to sens, ale najwyraźniej autorka książki uważała, że jest tak jasny, że nie trzeba go opisywać, tylko przyrównać... Co jest dość smutne, bo przecież reportaż jest o tym, by mówić, a nie rzucać obrazami. Czytelnik przecież też może się mylić w odbiorze obrazu.
Przepraszam za to pytanie, ale... foki gwałcą inne gatunki? Nasze polskie też? :O Chyba całkowicie zmieniłam zdanie o faunie...
Także uważam że odpowiednią i odpowiedzialną opieka nad zwierzętami jest bardzo ważna. Najważniejsze jest aby nie kupować zwierząt w prezencie na urodziny czy pod choinkę. Takie prezenty nie mają sensu ponieważ dzieci jeszcze nie potrafią odpowiedzialnie się zajmować zwierzętami . Takie decyzje trzeba porządnie przemyśleć.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDorota Sumińska należy tych polskich autorek, które zawsze mnie czymś zaskakują. Na pewno zajrzę do "Dość", bo chociaż zdaniem recenzentki to pozycja kontrowersyjna, nie zniechęci mnie do wzięcia tej książki do ręki. Problem niewłaściwej opieki nad zwierzętami i potworności człowieka nie bierze się znikąd. Media systematycznie podsuwają nam przykłady ludzkiego bestialstwa wobec braci mniejszych, jak to nazywał zwierzęta św. Franciszek. I trudno człowiekowi tego bestialstwa odmówić, co jest faktem przykrym. Nie wiem, skąd w autorce tyle zjadliwości, do której nie przyzwyczaiła do tej pory swojego czytelnika. Może trzeba się nad przyczyną tej zjadliwości zastanowić? Spójrz, jak jest Twoja reakcja. Buntujesz się, wyrażasz swoje niezadowolenie, chciałaś rzucać książką, wręcz krzyczysz ze złości. I może o to właśnie autorce chodziło? Aby otworzyć oczy na problem, który istnieje, narasta i nikt nie chce go rozwiązać. Aby zatrzymać człowieka w biegu codziennego życia i postawić przed nim czerwoną tablicę z literami tak dużymi, że trudno mu będzie je przeoczyć. Twierdzisz, że autorka hiperbolizuje. I bardzo dobrze. Najważniejsze rzeczy czasem docierają do współczesnego homo sapiens dopiero wtedy, gdy ktoś mocno tupnie nogą i użyje megafonu. Klin klinem. Niech zatem ta książka idzie w świat i oburza. Może ten świat przestanie w końcu stawać na głowie, nie tylko w kwestii opieki nad zwierzęta, w której to ja, osoba mieszkająca z kotem ( ja z nim, nie on ze mną), doskonale Cię rozumiem.
OdpowiedzUsuńAleksandra Miczek