Autorzy: Candace Bushnell, Katie Cotugno
Tytuł: Reguły dla dziewczyn
Wydawnictwo: Harper Collins
Data wydania: 16 września 2020
Liczba stron: 320
Ocena: 7/10
Opis:
Marin z wprawą lawiruje między tymi niepisanymi zasadami. Jako wzorowa uczennica i redaktorka szkolnej gazetki marzy, by dostać się na Uniwersytet Browna. Jej przyszłość rysuje się w jasnych barwach, w czym utwierdza ją pan Beckett – młody, charyzmatyczny nauczyciel angielskiego, który nigdy nie skąpi jej pochwał i zawsze chętnie spędza z nią czas, dyskutując o książkach.
Kiedy jednak Bex posuwa się za daleko i próbuje się do niej dobrać, dziewczyna jest zaszokowana i przerażona. Czyżby go sprowokowała? Czy to jej wina?
W końcu Marin zdobywa się na odwagę, by opowiedzieć o wszystkim dyrektorowi, lecz ani on, ani nikt inny nie chce jej wierzyć. W związku z tym Marin dzień w dzień zmuszona jest stawać oko w oko z Bexem, który teraz chce się na niej zemścić.
Ale Marin nie daje za wygraną. Wykorzystuje do walki szkolną gazetkę i zakłada feministyczny klub książki, znajdując sprzymierzeńców wśród osób, po których nigdy by się tego nie spodziewała, jak choćby dyżurny casanova Gray Kendall, którego dotąd uważała za płytkiego, stereotypowego sportowca. Gdy sytuacja w szkole i w jej życiu prywatnym coraz bardziej się komplikuje, Marin musi wymyślić, jak odzyskać kontrolę i wprowadzić nowe reguły.
Recenzja:
Nad dziewczynami (i kobietami) często ciąży presja tego, jak powinny się zachowywać, jak wyglądać, co robić (a czego nie). Reguły dla dziewczyn ciekawie prezentują ten problem z perspektywy nastolatków - krótko mówiąc, to opowieść o dorastaniu, radzeniu sobie z niezbyt przyjemnymi sprawami oraz... swoistym feminizmie, w którym kobiety walczą o… łamanie społecznych zasad ich dotyczących.
Książka napisana jest bardzo młodzieżowo, co w tym wypadku uważam za jej ogromną zaletę – dzięki temu podjęte treści zaprezentowane są w bardzo przystępny sposób – nawet, jeśli są niełatwe. Nie znaczy to jednak, że książka jest nastawiona jedynie na trudności w dorastaniu – nie zabrakło tutaj również odrobiny humoru czy luzu dnia codziennego, zwyczajnego żywota. Bardzo dobrze się to czyta, bo – przyznam wam szczerze – bałam się, że książka będzie przytłaczająca i utrzymana w raczej depresyjnym klimacie, a tutaj… przywitała mnie miła niespodzianka. Co więcej – nie raz się przy niej wzruszyłam!
Może niepotrzebnie to wyolbrzymiam. Może to nic takiego.
Polubiłam również Marin. To postać niezwykle silna (i czasami irytująca), która stopniowo zaczyna zauważać coraz więcej seksizmu wokół niej i innych dziewczyn. Za sprawą nieprzyjemnej sytuacji, której dopuścił się nauczyciel i po której stale mówi się jej, że jest winna lub źle coś zrozumiała (przez co sama zaczyna mieć wątpliwości - na szczęście przez drobną chwilę), postanawia napisać artykuł, w którym… wyraża swoje oburzenie. Dziewczyna nie zamierza milczeć, nawet gdy odwraca się od niej bliska osoba – ma wsparcie rodziców i przyjaciół z feministycznego koła książki, który – bądź, co bądź – sama założyła. W tym klubie przewija się wiele ciekawych dyskusji i rozmów o feminizmie i nie tylko.
Bardzo przypadło mi do gustu również to, że autorki łamią różne stereotypy. Już w samym opisie książki widać tego zalążek – jednym ze sprzymierzeńców Matin staje się dyżurny casanova Gray Kendall, którego dotąd uważała za płytkiego, stereotypowego sportowca. A to zaledwie jeden z przykładów, więcej zostawię dla siebie, bo… nie chcę Wam niczego spoilerować. Szczególnie, że książka jest… króciutka. Bo choć 320 stron może wydawać się standardowym rozmiarem, tak czcionka powieści jest zadziwiająco duża, a dodając do tego prosty styl… Powieść skończyłam w niecałe dwie godziny, w międzyczasie robiąc przerwę na kolację.
Reguły dla dziewczyn stworzone są raczej dla młodszych odbiorców, nastolatków. Candace Bushnell i Katie Cotugno stworzyły wartościową lekturę, która prowokuje do myślenia i pochylenia się nad problemem seksizmu (i nie tylko). Pojawia się tutaj również wątek miłosny, bardzo miłosny, który… jeszcze podbudowuje całość. Trochę żałuję, że nie rozbudowały tego tytułu bardziej, bo choć zdaje się, że ma wszystko, tak… czuję lekki niedosyt. Niemniej, i tak uważam, że książka jest zdecydowanie warta uwagi. Polecam z całego serducha!
Potrzeba książek poruszających trudne tematy w sposób lekki, przystępny, z odrobiną humoru i dających do myślenia. Doskonała młodzieżówka, nie przerażająca rozmiarem. Pozycja dla młodych dziewczyn/kobiet. Będę polecać.
OdpowiedzUsuńTemat na pewno zawsze na czasie, zaskoczyła mnie za to nietypowa okładka. Pozytywnie, choć są to takie sztampowe hasełka, o których każda kobieta powinna mieć już wyrobione zdanie. Ale no tak, w końcu to książka dla młodzieży, więc nie powinnam się dziwić.
OdpowiedzUsuńZ młodymi mamy ten problem, że trudno jest im powiedzieć, by się czymś "nie przejmowali", że przecież są gorsze problemy niż "brak uśmiechu przez cały dzień", po prostu co jest właściwe w zachowaniu, jak odnosić się do moralności itp. To Gombrowicz ładnie opisał, jak inni jesteśmy wobec rodzica, nauczyciela czy kolegów. Dobrze, że rozdzielamy na sferę damską i męską, może to pomoże jakoś młodzieży w odnajdywaniu siebie w świecie.
Media wiele rujnują. MTV niestety kreuje u wielu dziewczyn rodzaj "idealnej dziewczyny", chudzinę z dużym biustem, chętną i obciśniętą lycrą (czy w ogóle bez prawie niczego). Swoja drogą ich nigdy nie boli głowa... A trudno dziecku po prostu zakazać oglądania telewizji i internetu, zaraz się włączają jakieś instytucje z rodzaju "prawa dziecka" czy coś. Zresztą, byłoby ciężko, skoro wszyscy oglądają, korzystają, ułatwiają sobie życie. Należałoby wcześnie nauczyć dziecko wybiórczości, odpowiednich postaw, stawiać nacisk na autorytety. Wiem, to też sztampowe hasła, ale ja wciąż w to wierzę. To chyba jeszcze gorzej... Ze mnie to w ogóle stare pokolenie (przeszłam miesiąc temu porządną granicę wiekową i wciąż czuję jej ciężar :P).
Ja raczej tej książki nie przeczytam (z racji tej wiekowej granicy, o której biadolę powyżej), ale jestem za tworzeniem podobnych pozycji. Rzeczywiście, wątek miłosny w ten sposob zarysowany powinien dopełnić niełatwą część, by była bardziej lekka, ponadto łączy się z kolejnym problemem obok seksizmu - stereotypy (straszna rzecz swoją drogą, szczególnie wobec cudzoziemców). Cieszę się, że autorzy pomyśleli o tym, by nie była to pozycja, w której siłę mają wyłącznie kobiety, że jest bardziej życiowa. Że występują seksistowcy mężczyźni (nauczyciel) obok tych całkiem niezłych (ten sportowiec). To pokazuje, że możemy się mylić w czyjejś ocenie, że powinniśmy bardziej starac się zrozumieć siebie, ale też innych. A przynajmniej próbować i dzięki temu budować relacje.
Powiem szczerze, że trochę to feministyczne kółko niepokoi, bo jednak uważam, że tutaj nie o feminizm chodzi, tylko o prostą równość społeczną, tolerancję, moralność. Ale fakt, dotykać seksizmu, a nie obmacać feminizmu - byłoby dziwnie. Współcześnie (a może zawsze) feminizm jest traktowany jak jakaś odnoga ruchu lesbijek i upraszcza się go do problemu wniesienia lodówki na szóste piętro... To też krzywdzący stereotyp. Studia feministyczne nie streszczają się w ten sposób (ile książek kurczę powstało!), chodzi o kobietę w centrum, ale w wcale niekrzywdzący sposób w stronę męską. Kobiece pisanie jak i odczytywanie jest inne od męskiego, w końcu się, kurczę, różnimy od siebie, fizycznie i mentalnie, co w tym złego? Osobiście polecam Jolantę Brach-Czainę - super babka, szczególnie w tekście, w którym opisuje czytanie kobiece od strony kuchni (w porównaniu ze stereotypowo typowo kobiecymi zajęciami, naprawdę zaczyna w tej kuchni).
Fabuła tej konkretnej książki jawi mi się jako taka luźna historyjka z życia każdej dziewczyny. Coś mi się zdaje, że podobne kółeczko Mariny powinno znaleźć się w każdej szkole. Co prawda, wydaje mi się, że powinno mieć inną nazwę (by nie odstraszało), ale poza tym uważam to za bardzo dobry pomysł. W dzisiejszym świecie podobne tematy powinny być częściej przerabiane, głównie w szkole, ale także poza nią. To przecież bardzo życiowy temat, a młodzież na nim buduje swoją wartościowość, co wpływa na ich tożsamość. Spóźnimy się z pomocą (lub w ogóle edukacją) i będzie wielki problem.
"Reguły dla dziewczyn" porusza temat ważny, takich lektur powinno być więcej (może przydało by książka ta znalazła się w lekturze obowiązkowej w szkole średniej).
OdpowiedzUsuńChociaż nastolatką nie jestem to przeczytałabym książkę Candace Bushnell oraz Katie Cotugno. Fajnie że jest napisana w sposób przejrzysty z dawką humoru który ułatwi czytelnikowi zgłębić historię Marin. Do tego świetna okładka.
Sądzę że temat zawarty w książce jest bardzo współczesny. Cieszę się że autorka postanowiła łamać stereotypy które, wiążą się z dziewczynami. Podoba mi się postać silnej, młodej dziewczyny która, wie o co chce walczyć i nie poddaje się. Postać wydaje się silna i wie czego chce.
OdpowiedzUsuńSuper że pojawiła się również odrobiną humoru. Takie fragmenty lubię najbardziej.
Okładka nie podoba mi sie. Jest trochę chaotyczna. Reszta jednak bardzo przypada mi go gustu. Ilość stron jest całkiem w porządku chodź skoro czcionka zawarta w książce jest duża to sądzę, że dość szybko się ja przeczytać.
Myślę, że z chęcią przeczytam tą książkę. Wydaje się bardzo ciekawym.
Tematycznie książka brzmi jako niesamowicie oryginalna. Muszę się przyjrzeć jej bliżej. :)
OdpowiedzUsuńNie, okładka „Reguły dla dziewczyn” od Candace Bushnell, Katie Cotugno to nie są zdecydowanie moje klimaty, nie potrafię w niej znaleźć niczego pozytywnego, nawet najdrobniejszego elementu, który pozwoliłby milszym okiem spojrzeć na całość. Po prostu tego nie ma. Z lektury opisu dowiaduje się, że główną bohaterką jest Marin, dziewczyna pragnąca się dostać na Uniwersytet Browna, wzorowa uczennica, redaktorka szkolnej gazetki. Uwielbiająca dyskusje na temat książek z panem Beckettem, młodym nauczycielem języka angielskiego, który pewnego dnia przekracza granicę, usiłując dobrać się do dziewczyny. Pomimo tego, że Marin wyznaje prawdę dyrektorowi szkoły, ani on, ani nikt inny nie wierzy w oskarżenia dziewczyny przeciwko nauczycielowi, efektem czego jest zmuszona walczyć z nauczycielem angielskiego, który teraz chce się na niej zemścić. Jednak ona chce walczyć, walczyć zakładając feministyczny klub książek, do którego przystępują osoby, których nawet by o to nie podejrzewała. Tyle z opisu, a przejdźmy do mojej opinii. Pomimo początkowego negatywnego uczucia względem okładki, po lekturze opisu jestem zdecydowanie za swoją lekturą książki. Poruszana tutaj tematyka świetnie sprawdzi się nie tylko dla młodych dziewczyn, nastolatek, sądzę, że może to przeczytać każda osoba, bo to, co dotknęło Marin, dotyka każdego z nas, dotknąć może. I chociaż przedstawiona tutaj historia to fikcja, wiemy, że w obecnym świecie takie historie mają miejsce. A tutaj można przekonać się, że ofiara również może zawalczyć o swoje, nie jest od razu na straconej pozycji. I nie jest tak, że mamy żyć według schematów, coś możemy, czegoś nie. Mamy prawo żyć tak jak chcemy, a nie wszystko, co ma miejsce potem, jest naszą winą. Książkę polecam i sama się do niej zabieram.
OdpowiedzUsuńDobry film byłby na podstawie tej książki 😏 Reżyserzy, ja nic nie sugeruję, ale czuję potencjał. 😁 Fabuła i twoja opinia zachęcają do sięgnięcia po nią. A ja młodzieżówki lubię, szczególnie takie, które poruszają ważne i trudne kwestie. Na pewno przeczytam ☺
OdpowiedzUsuńKsiążka jak najbardziej na czasie, w sumie takie książki są cały czas na czasie. Od razu dało się domyślić, że jest to gatunek przeznaczony dla młodzieży, i bardzo dobrze bo jest to wartościowa książka, objaśniajaca tez na pewno czym jest feminizm.
OdpowiedzUsuńJako główną bohaterkę mamy Marin, której ulubiony nauczyciel nagle zaczyna się do niej dobierać i nikt jej nie chce w to uwierzyć. Zapewne wiele dziewcząt zamknęło by się w sobie i postanowiło przetrwać ten czas do ukończenia szkoły, jednak nie Marin. Ona postanawia zacząć walczyć o swoje, a w tym wspierają ja rodzice i przyjaciele z kółka które założyła. Jednak nie wszystko jest takie proste i coś się zaczyna komplikować. Jak główna bohaterka sobie z tym poradzi?
Od razu można polubić Marin, nie czytając nawet książki. Widać, że autorka stworzyła ja jako silną i waleczną postać, która dąży do wyznaczonego przez siebie celu.
Cieszy mnie, że jest to luźna książka, bo szczerze to też myślałam, że będzie ona raczej w depresyjnych klimatach, a tak wydaje mi się być bardziej dostępna, I myślę, że młodzi chętniej po nią sięgną.
Okładka mi się tu nie podoba, wydaje mi się, że raczej powinna być ona w bardziej młodzieżowych klimatach i jakaś weselsza skoro sama książka taka jest. Może właśnie to przez tą okładkę fabuła kojarzy się ze smutkiem.
Dzisiejsza młodzież jest taka krucha. Kiedy pojawia się nawet mały problem, młodzi ludzie nie potrafią go rozwiązać. Tym bardziej w sytuacji trudnej, kiedy trzeba stawić czoła większym kłopotom, publicznie wyrazić swoje zdanie, stanąć w czyjejś obronie, hardość i buńczuczność pękają jak bańka mydlana. I dlatego właśnie potrzeba im wzorów, dzięki którym uwierzą, że można, że trzeba, że się uda.
OdpowiedzUsuńHistoria nękania uczennicy przez nauczyciela jest historią starą jak świat. Niestety, nie tylko w literaturze. Ktoś może powiedzieć, że ten motyw pojawia się zbyt często, ze już go dosyć, że czas odłożyć go do lamusa, bo książek z nim w roli głównej już nie trzeba. Nic bardziej mylnego. Problem był i jest. Trzeba o nim mówić, bo tylko dzięki temu młode, skrzywdzone dziewczyny nie będą miały poczucia, że są w swojej walce osamotnione, bezradne i pozbawione oręża do walki. I takich bohaterek im potrzeba. Młodych kobiet z jajami, jakich brak niejednemu facetowi. Tacy powinni być młodzi ludzie. Walczący o siebie, idący szturmem przez życie, ale mający konkretne plany życiowe, realizujący swojej pasje i mających własne zdanie. Nie można przecież być w życiu grzeczną pensjonarką z ułożonymi matczyną ręką lokami i postawioną w kąciku. Życie jest za krótkie, by dać mu przeciekać przez palce.
Podoba mi się recenzja tej książki. Zajrzę do niej na pewno. Może podsunę ją swoim uczennicom. Niech staną się przebojową Marin i wytupią sobie w życiu godne i satysfakcjonujące miejsce.
Aleksandra Miczek
Młodzieżowa, ale chętnie zajrzałabym do niej.
OdpowiedzUsuń