Autor: J.M. Darhower
Tytuł: Tortury jej duszy
Wydawnictwo: Papierówka
Data wydania: 2020
Ilość stron: ok. 400
Ocena: 6/10
Opis:
"Nie mów tak, jeśli nie mówisz poważnie..."
To prosta myśl, ale choć powtarzam ją raz za razem, ludzie wciąż nie rozumieją. Należy starannie dobierać każde słowo. Nigdy nie wiadomo, kiedy ktoś upomni się o rzuconą lekkomyślnie obietnicę.
Ktoś taki jak ja.
Nie jestem dobrym człowiekiem. Naprawdę. Doskonale o tym wiem. Mam w sobie mrok zdolny zdusić każde światło. Jednak tego jednego przebłysku nie mógłbym stłamsić ani zniszczyć. Nie potrafię się zmusić, by ugasić jej blask.
Karissa.
Według niej jestem potworem. Może ma rację. Dotykiem igram z jej ciałem, drżę z emocji, znęcając się nad duszą.
Nie ja jeden. Świat pełen jest bestii i z pewnością nie mógłbym nazwać się najgroźniejszą z nich.
Boże, dopomóż... Kocham ją. Naprawdę ją kocham. I niech Bóg ma w opiece każdego, kto spróbuje odebrać mi Karissę.
Kontynuacja namiętnej i dramatycznej opowieści o miłości Naza i Karissy, uwikłanych w grę mafijnych gangów. Historia dwojga całkiem odmiennych ludzi, którzy nigdy nie powinni się do siebie zbliżyć. Ponieważ zakazane uczucie mogą przypłacić śmiercią, a rozkosz, jaką wzajemnie sobie dają, jest zdolna strącić ich na samo dno rozpaczy.
Recenzja:
Już na samym wstępie zacznę, że ta książka ma trochę plusów i trochę minusów, więc może się albo spodobać, albo nie. Dla mnie była to całkiem przyjemna, chociaż niezbyt wartościowa lektura. W sumie ciężko wynieść jakiekolwiek wartości i morały z tak pokręconej historii. Niemniej jednak - ja przeczytałam "Tortury jej duszy" całkiem szybko i powiedziałabym, że nie jest to taka zła książka. Ba, nawet dosyć ciekawe jest to, że narracja prowadzona jest przez bohatera męskiego - więc możemy zajrzeć do jego chorego wręcz umysłu. Może nie jest to nic wymagającego, ale jestem na "tak" - pod warunkiem, że zna się poprzedni tom!
Naz jest facetem, z którym nie warto zadzierać, bo dosłownie zginie się w tajemniczych okolicznościach. Jest swego rodzaju osobą od ciemnych porachunków i całkiem lubi to, co robi. Jego misją życiową - co wiemy z poprzedniego tomu - było wybicie jednej rodziny. W tym tomie zamierza to kontynuować, choć zamierza oszczędzić najmłodszego osobnika rodu - z bardzo prostego powodu: zakochał się w niej. Karissa stała się całym jego światem, chociaż wie już, jakim jest potworem i jest z nim praktycznie tylko dlatego, żeby nie zabijał pozostałych członków jej rodziny. Ale czy tylko dlatego?
Karissa jest dosyć dziwną postacią. Może dlatego, że jest młoda - dużo młodsza od Naza, a także jej charakter był dosyć specyficzny już w pierwszym tomie. Ona po prostu chciała czuć się kochana, adorowana i uwielbiana... i w taki oto sposób wpadła do paszczy lwa. Problem chyba w tym, że ona po części nie chce z tego wyjść, bo się już przyzwyczaiła. Była co najmniej jedna sytuacja z jej udziałem, której w ogóle nie zrozumiałam - w sensie była taka "wow, dlaczego ty to zrobiłaś?". Dalej nie wiem... Po prostu Karissa w tej części jest jak specyficznego typu nastolatka.
Ogólnie książka, chociaż niby trochę mafijna, to nie jest to tu aż tak bardzo poruszone. To raczej taki romans z dodatkiem zabijania. Można się przy niej fajnie zrelaksować - bo nie jest to zła historia, może trochę pokręcona. Nawet Karissa wbrew wszystkiemu nie jest tak irytująca, jak w niektórych książkach. Powiedziałabym, że jest tak... pośrodku mojej skali pod względem nielubienia bohatera.
J.M. Darhower to autorka, która ma dobry warsztat - tego jej zarzucić nie można. Myślę, że kolejny tom także przeczytam, chociaż z jeszcze większą chęcią po prostu przeczytałabym inną jej serię, która nie ma nic wspólnego z zabijaniem (i patrząc, na liczbę wydanych przez nią powieści, to chyba coś takiego by się nawet znalazło).
Całkiem sporym plusem tej książki jest to, że nie jest ona jakaś bardzo krwawa, chociaż jest wspomniane o zabójstwach. Autorka nie wchodzi w szczegóły, opisując każdą zadaną ranę - co jest okej dla mnie, bo ja bardziej z tej powieści lubię romans, a o tej mrocznej historii Naza najchętniej chciałabym zapomnieć, bo bez tego wydaje się on ciekawszą postacią - chociaż jego historia jest dosyć skomplikowana.
Okładki są pasujące do siebie - co jest fajne, bo na półce mogą być ładnie spasowane. Kolorystyka i napisy są praktycznie 1:1 w obu okładkach. Tylko grafika jest inna. Dla mnie to duży plus, dlatego Wam o tym od razu mówię - bo zdaję sobie sprawę, że wiele czytelników chce mieć porządek w biblioteczce.
Podsumowując: ta książka nie urywa żadnej części ciała, ale czyta się ją całkiem dobrze. Jestem ciekawa kontynuacji. Może już niedługo się ona pojawi - spodziewam się, że pewnie w tym lub w następnym roku. Macie więc trochę czasu, żeby nadrobić pierwszy i drugi tom, jeśli macie ochotę w ogóle na czytanie tej serii.
Ja odpuszczę. Przyznam, że chciałam wyszukać w niej coś, co by mnie zachęciło, ale niestety po recenzji jestem bardziej zniechęcona, niż zachęcona. Już sama obietnica relaksu mi nie wystarczy. Gdybym nie miała co czytać, pewnie nie wzbraniałam się przed tą pozycją, ale mam w kolejce do przeczytania wiele wartościowych książek.
OdpowiedzUsuńMyślę, że spokojnie mogę ją pominąć. Nie cierpię rozmemłanych bohaterek, a ta mi wygląda na taką, co daje się nieść z prądem. Raczej by mnie "zeżliła" niż zrelaksowała.
OdpowiedzUsuńNie dla mnie, odpuszczę sobie.
OdpowiedzUsuńTym razem nie dla mnie. Dzięki za recenzję, która w zupełności mi wystarcza.
OdpowiedzUsuńKsiążka J.M. Darhower pomimo minusów wydaje się lekturą sympatyczną, dobrą kontynuacja pierwszej części. Ciekawy pomysł, że książka jest napisana z perspektywy Naza (rzadko zdarza się, że możemy książkę w całości przeczytać oczami faceta). Na razie sobie odpuszczę i poczekam na całość i w tedy poszukam tej serii.
OdpowiedzUsuńTakiego typu książek czytam mało, więc jak się nadarzy okazja to z chęcią przeczytam, tak dla odmiany od mojej literatury, którą czytam na co dzień 😉
OdpowiedzUsuńhahh to dobrze, że nic nie urywa bo po co żyć bez członków ;D
OdpowiedzUsuń„Tortury jej duszy” przypominają mi okładką książki w starym stylu, powieści romansowych. Czarne tło, a na jego tle postać kobiety w tym przypadku zapewne mowa o Karissie. Widzimy połowę jej twarzy, połowę jej sylwetki. Co do kroju czcionki jest według mnie nieco toporna, prosta. W przypadku słowa — Tortury jednak jest ono dla mnie nieco rozmyte. Nie widnieje tak wyraźnie, jak pozostałe. W finalnym rozrachunku przy okładce zmieniłabym jedynie widoczność czcionki, chciałabym, aby była ona nieco bardziej wyraźna. Pozostałe elementy są poprawne, więc pozwolę sobie przejść do oceny treści. Po lekturze opisu odniosłam wrażenie, że już gdzieś widziałam podobną treść, podobną fabułę, że już to czytałam. I może użyte słowa były inne, jednak przesłanie podobne, a może nawet takie samo? Taki trochę odgrzewany kotlet dla mnie, który mnie odrzuca. Nie mówię, że nie jest ciekawy, jednak poczułam się nieco zniechęcona. Otrzymujemy postacie Naza i Karissy, on poprzysiągł wybić członków jej rodziny. Ona z kolei reprezentuje, jak dla mnie osobę, która czuła się być nieco z boku, pragnęła być kochana, wiedzieć, czuć, że komuś na niej zależy. I faktycznie tak jest, bo tym mężczyzną okazuje się oprawca jej rodziny. Jak się dowiaduje książka, jest drugą częścią większej serii. Posiada swą poprzedniczkę. Jako fanka książek spod pióra gatunku — romansu mafijnego, pochłaniam, co się znajdzie, gdy reprezentuje właśnie ten gatunek. W tym przypadku, chociaż na początku byłam negatywnie nastawiona, pozwolę sobie na lekturę tej książki, jednak zacznę od pierwszego tomu, a następnie przeczytam pewną część, by móc osądzić czy zagłębię się w nią dalej, czy jednak odłożę na półkę, aby być może swoje odstała i doczekała się, kolejności do przeczytania.
OdpowiedzUsuńZacznę od okładki, może i pasuje ona do poprzedniego tomu, ale jest nieciekawa. Nie podoba mi się ta pani na okładce i nie chodzi tu o to, że jest brzydka, po prostu nie przepadam za takimi okładkami. I ten tytuł... brzmi jak bardzo słaby erotyk.
OdpowiedzUsuńFabuła tez mało interesująca. Jak dla mnie to takie flaki z olejem. Jest więcej książek tego gatunku z wyższą oceną i takie które mnie zaciekawiły, ta do nich nie należy. Faktycznie, plusem jest to, że nie ma tam krwawych scen, no i może to że można się przy niej zrelaksować, ale jednak to za mało żeby mnie przekonać. Ta seria nie znajdzie się u mnie na liście.