Autor: Vi Keeland
Tytuł: Seks, nie miłość
Wydawnictwo: Kobiece
Data wydania: 2020
Ilość stron: 416
Ocena: 7/10
Opis:
Pożądanie, które uzależnia. Czy ma szansę przerodzić się w miłość? Nowa, rozpalająca zmysły powieść bestsellerowej Vi Keeland! Poznali się na weselu przyjaciół. Nat szybko zauważyła, że przystojny Hunter urządził na nią polowanie. Po mocno zakrapianej imprezie obudzili się w jednym pokoju hotelowym. Kobieta od razu wiedziała, że to typ faceta, który łamie serca i nie angażuje się w poważniejsze związki. Poza tym sama nie szuka miłości, ma wystarczająco dużo problemów po rozwodzie. Dlatego też zdecydowała się pozostawić „łowcę“ z fałszywym numerem telefonu. Dziewięć miesięcy później znów się spotykają. Natalia ponownie próbuje zrobić psikusa zarozumiałemu adoratorowi i podaje mu numer swojej matki. Jednak tym razem Hunter tak łatwo nie da się zbić z tropu. Tym bardziej, że ma propozycję nie do odrzucenia…
Recenzja:
Chyba nie recenzowałam jeszcze książki tej autorki - albo, jeśli to robiłam, to bardzo dawno temu. Chociaż często sięgam po różne powieści Vi Keeland, głównie dlatego, żeby się trochę rozluźnić i trochę odpocząć przy dobrze napisanym romansie ze scenami erotycznymi. Często jednak książki tej autorki nie są jakieś długie - dlatego ich nie recenzuję na blogu, bo ciężko byłoby sklecić jakąś sensowną opinię. "Seks, nie miłość" ma jednak ponad 400 stron - więc spokojnie można wziąć się za polecanie Wam tej autorki i jej twórczości!
Nat to dziewczyna, która w życiu przeszła wiele. Jej były mąż siedzi w więzieniu, a ona dalej spłaca jego długi. Na dodatek opiekuje się ona jego nastoletnią córką, gdyż jej matka zmarła i nie miał kto sprawować nad nią prawnej opieki. Głównej bohaterce nie potrzeba więcej problemów - chociaż i tak ciągle napotyka jakieś kłody pod nogami. Jedną z nich jest Hunter - przystojny facet, który jest przyjacielem męża najlepszej przyjaciółki Nat. Poznają się na ślubie, a Nat od razu wpada Hunterowi w oko. Problem jest jednak w tym, że on także jest według niej bardzo przystojny... z tym, że główna bohaterka nie szuka kochanka na jedną noc.
Hunter się nie wiąże. Z nikim. Od czasu do czasu spotyka się z kobietami w wiadomych celach, ale stara się zrobić wszystko, żeby nie założyć rodziny. Ma oczywiście swoje powody, które siedzą głęboko w jego głowie. Natomiast, kiedy wyjeżdża na podróż służbową, która lokuje go w mieście, w którym mieszka Nat, proponuje jej czysty układ: "seks, a nie miłość", czyli po prostu stanie się przyjaciółmi do seksu. Początkowo dziewczynie niezbyt to pasuje, ale szybko się okazuje, że nie umie ona na dłuższą metę powstrzymać się od dotykania i całowania Huntera. On także strasznie jej pragnie. I właśnie wtedy wszystko zaczyna się komplikować. Nie tylko pod względem tego, że oboje zaczynają coś do siebie czuć, ale także dlatego, że na ich drodze pojawia się wiele dramatów.
Fabuła jest fajna, akcja szybko mknie. Autorka wymyśliła cudowną historię, a na dodatek dołożyła do tego dobrze wykreowanych bohaterów: bo zarówno Nat, jak i Hunter byli tacy niesamowici, że z wielką chęcią poznałabym ich w rzeczywistości. Do tego postacie drugoplanowe także były dobrze, solidnie zaakcentowane i stworzone. Nic, tylko cud, miód i orzeszki. Pod tym względem nic zarzucić nie mogłam. Ogólnie - mało można zarzucić tej powieści, tylko to, że to należy do literatury kobiecej, więc nie wnosi ona zbyt wiele wartości do naszego życia. Natomiast wątek Huntera i tego, jak się to rozwinęło, jest jednak czymś, co można zastosować w rzeczywistości: przynajmniej w niektórych przypadkach.
"Seks, nie miłość" to ponad czterysta stron świetnej zabawy. Książkę czyta się bardzo szybko - wręcz pożera się ją wzrokiem. Nie da się jej odłożyć, nawet na chwilkę, bo atmosfera w tej pozycji jest tak dobra, że nie chce się kończyć wspólnej przygody z tą powieścią. Na dodatek po zakończeniu mamy ochotę na kolejne strony - których nie mamy! Dlatego wtedy warto sięgnąć po kolejną cudowną książkę (ja sięgnęłam po "Nagą prawdę" - niebawem przyjdę do Was z jej recenzją!).
Wydawnictwu Kobiecemu nie można nic zarzucić - wydali fajną książkę: zarówno pod kątem okładki (na którą dobrze się patrzy), jak i ze względu na to, że redakcja i tłumaczenie były robione tak solidnie, że momentami jest zachowany nawet humor, a już na pewno zachowana jest chemia między bohaterami. Co jest cudowne!
Podsumowując, polecam gorąco. Vi Keeland tworzy wspaniałe historie - snuje ona opowieści fascynujące, które mogłyby się zdarzyć każdemu z nas, a na dodatek dodaje ona do nich chyba jakąś szczyptę magii. "Seks, nie miłość" to kolejny przykład na to, że świetna autorka (z dobrym pomysłem i warsztatem literackim) pisze świetne książki (których nie da się odłożyć, dopóki się ich nie skończy). Polecam!
Nie sięgnęłam jeszcze po żadną książkę tej autorki, chociaż bez przerwy spotykam okładki i nazwisko nie raz rzuciło mi się w oczy. Kojarzyłam ją zawsze z erotykami, za którymi nie przepadam. Może właśnie ze względu na okładki. Wpisuję na listę "Może kiedyś, w wolnym czasie"
OdpowiedzUsuńW sumie w przypadku książek autorstwa Pani Vi Keeland przyzwyczaiłam się do tego, że na okładce ujrzeć możemy płeć męską, nie do końca ubraną. Tak więc w tym przypadku nie ma zdziwienia. A muszę przyznać, że w przypadku kolorystyki, jak i tego, jak przedstawiono bohatera naszej okładki, jestem mile zaskoczona, ponieważ zazwyczaj mężczyźni byli bardziej widoczni. Jednak jest okey, jest na plus i tego się trzymajmy. Co zatem z treścią? Otrzymujemy tutaj postacie Nat oraz Huntera. Ona wychowująca córkę swojego męża, który siedzi w więzieniu. On bawidamek, któremu nie w głowie ustatkowanie się. Obydwoje po raz pierwszy mają styczność na weselu przyjaciół, gdzie ich spotkanie kończy się jednorazową przygodą, po której się rozstają. I mogłoby się wydawać, że to tyle do momentu, aż on przypadkowo zjawia się w mieście, gdzie ona mieszka i proponuje jej układ z rozsądku. Nic uczuciowego, zero miłości, zero uczuć, jedynie tytułowy — Seks nie miłość. Otrzymujemy osoby, które w swym życiu już trochę przeszły, które mają swe charaktery, swoje uczucia. A jak możemy się dowiedzieć Nat z czasem, przestaje wystarczać to, co zawarte w zasadach ich układu, ona chce czegoś więcej. A czy tak samo jest u niego? Po recenzji mogę stwierdzić, że książka zapowiada się na chwilę obecną na całkiem ciekawą lekturę, taką lekką, w ramach relaksu. Już wcześniej czytałam pozycję autorstwa Vi Keeland i wiem, że pisze ona całkiem nieźle.
OdpowiedzUsuńMam na koncie parę książek pisarki które są przyjemne, lekkie z ciekawymi bohaterami oraz fabułą. "Seks, nie miłość" układ idealny do pewnego momentu, 'seks bez miłości' a życie pisze inny scenariusz. Z chęcią przeczytałabym jak potoczą się losy Huntera i Nat ciekawi mnie ich przyszłość oraz przeszłość. Okładka miła dla oka (tylko dlaczego wszystkie okładki do jej książek muszą mieć faceta na okładce?). Tytuł do zapamiętania.
OdpowiedzUsuńI właśnie za to lubię opowieści Keeland – za dobrą zabawę! ;)
OdpowiedzUsuńNie znam autorki, nie zbyt często sięgam po taką literaturę, kto wie może kiedyś przeczytam 😜 Dobra zabawa i mile spędzony czas z książką to lubię ! 🌞❤
OdpowiedzUsuńW sumie to sama nie wiem czy jest to bardziej erotyk czy romans, jednak zalicza się do literatury kobiecej, a tego tu ostatnio sporo, co mnie cieszy.
OdpowiedzUsuńNa pierwszy rzut oka to Hunter jest trochę takim chłopcem który nie chcę dorosnąć, w głowie mu tylko seks i kolejne kobiety, chociaż możemy z tego wywnioskować, że tak naprawdę Hunter ma jakiś problem z angażowaniem się związki. Natomiast Nat jest dojrzałą kobietą która przeżyła już wiele i związki jej nie w głowie a tym bardziej jednorazowe przygody. Wszystko jednak się zmienia gdy tych dwoje bohaterów się spotyka. Nie dość, że Nat zgadza się na seks bez zobowiązań, to jeszcze po pewnym czasie zaczynają coś do siebie czuć. Ale czy ten związek ma szansę na przetrwanie, gdy los rzuca im co chwilę kłody pod nogi? Podejrzewam że tak, w końcu jest to romans, ale też chętnie się dowiem.
Autorka stworzyła cudowną opowieść, cudowne postacie i świetną fabułę, choć troszkę oklepanym schematem, ale tego się czepiać nie będę, bo mi to akurat nie przeszkadza. Do tego nie jest to najcieńsza książka, więc jest co czytać, i nie kończy się zanim dobrze się zacznie, choc i tak zbyt szybko.
Wspomnę tylko, że okładka pasuje tu bardziej do erotyka dlatego na początku się zastanawiam, ale jest całkiem przyzwoita. W sumie to nie mam jej nic do zarzucenia, może tylko, że jest już kilka podobnych na rynku wydawniczym.
Autorka znana mi tylko z nazwiska. Nie nadążam za tymi wszystkimi książkami.
OdpowiedzUsuńDosyć ciekawa książka. Bardzo bogata w detale i fabułę. Naprawdę warto przeczytać.
OdpowiedzUsuń