Autor: Roger Zelazny
Tytuł: Pan Światła
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 24 marca 2020
Liczba stron: 336
Ocena: 10/10
Opis:
Magiczna powieść science fiction, w której postapokalitycznym światem odległej planety zawładnęli mściwi hinduistyczni bogowie.
Ziemia jest daleko. Na skolonizowanej planecie grupa ludzi zyskała kontrolę nad środkami techniki i zyskała nieśmiertelność. Teraz rządzą tym światem jako bogowie hinduistycznego panteonu - Brahma, Kali, Kriszna, a także ten tego, którego kiedyś nazywali Buddą, a który teraz odważa się wystąpić przeciwko ich tyranii, i nazywa się Mahasamatmanem, Poskromicielem Demonów, Panem Światła.
Wyobraźmy sobie daleki świat, gdzie bogowie chodzą po ziemi jak ludzie, choć dzierżą ogromne, ukryte moce. Tutaj zbudowali scenę, na której budują subtelną sieć przymierzy, miłości i śmiertelnej wrogości. Czy istotnie są nieśmiertelni? Kim są ci bogowie, którzy władają przeznaczeniem ludnego świata?
Recenzja:
Roger Zelazny to jeden z moich ulubionych pisarzy science fiction i fantasy, jednakże z Panem Światła dotychczas nie miałam przyjemności. To dość nietypowa sytuacja, bowiem – jak się szybko zorientowałam – ta powieść uznawana jest za najlepszy i najmocniejszy jego twór. I wiecie co? Absolutnie się z tym zgadzam!
Pan Światła jest lekturą dość… dziwaczną, jednakże jest to dziwactwo w pozytywnym aspekcie. Już od pierwszych stron widać tutaj wyraźnie inspiracje hinduistyczną mitologią (na kartach spotykamy między innymi swoiście znajome bóstwa indyjskie oraz wiarę w reinkarnację), co raczej jest niespotykanym motywem w science fiction. Co prawda, po Rogerze Zelaznym nie spodziewałam się niczego standardowego, aczkolwiek połączenie hinduizmu oraz zaawansowanej technologii jest… absurdalnie niesamowita. Jestem bardzo ciekawa, jak autor wpadł na ten pomysł...
Kiedy nie ma prawdziwej nadziei, musimy wykuć własną. Nawet gdy moneta jest fałszywa, wciąż można nią płacić.
Zapewne zastanawiacie się, co tak bardzo urzekło mnie w takiej kreacji. Całość Pana Światła ma stosunkową filozoficzną osłonkę, pod którą kryją się mroczne strony ślepej wiary, manipulacje za pomocą religii oraz wiele innych niepokojących motywów – chciwość, nienawiść, pragnienia władzy... Niemniej w powieści kryje się i piękno – miłość, wsparcie oraz… całkiem sporo humoru. Roger Zelazny porusza czytelnika, daje mu do myślenia, ale i zaskakuje nietuzinkowymi kreacjami oraz zgrabnie wplecionym w treść dowcipem.
Pewnej nocy, dawno temu, w szczęśliwych czasach i w lepszej postaci, tańczył z nią na tarasie pod gwiazdami. Trwało to kilka chwil zaledwie, ale pamiętał.
Trudno jest być małpą i mieć takie wspomnienia.
Bardzo się cieszę, że Wydawnictwo Zysk i S-ka ostatnio tak bardzo rozpieszcza grono czytaczy szeroko pojętej fantastyki i wydaje nie tylko współczesne twory, ale i wznawia takie wspaniałe powieści, ponadczasowe klasyki, które można nieszczęśliwie pominąć. Pan Światła jest przepięknie napisany i… kurczaki… brakuje mi słów, żeby napisać, jaki jest cudowny. Przyznam Wam szczerze, że spodziewałam się czegoś bardziej w stylu opowiadań autora (tutaj szczególnie mam na myśli te ze zbioru Imię moje Legion), a ta powieść okazała się… czymś innym. I choć – jak wspominałam wcześniej – Roger Zelazny nie ma nic wspólnego z banalnością i bardzo go cenię, udało mu się absurdalnie mnie zadziwić, skonsternować...
Śmierć i Światło są wszędzie, zawsze, i zaczynają, kończą walczą i służą (...).
… i znów zabrakło mi słów na zakończenie recenzji (a niech cię, Zysku, ty wydawco zbyt dobrych książek!). Pan Światła nie oczarował mnie na ponad skalę, jak zrobił to niedawno recenzowany Wydech Teda Chianga, aczkolwiek jest lekturą równie zajmującą i urzekającą, od której nie można się oderwać, ale za to można zapomnieć oddychać. Mogę jedynie powiedzieć, że jeśli lubicie nieoczywiste i fenomenalne powieści, o specyficznym i zjawiskowym języku, które budzą refleksje i dają do myślenia – koniecznie sięgnijcie pod ten tytuł. To coś więcej niż science-fiction. Polecam z całego serca!
P.S. Kocham to wydanie. Kocham!
Mimo, że nazwisko autora obijało mi się o uszy dosyć często, jednak nie czytałam żadnej z jego książek. Może pora to naprawić.
OdpowiedzUsuńNie mój klimat, tym razem odpuszczam i tytułu nie zapisuje. Ale recenzja jak zawsze fajnie napisana, miło się czytało
OdpowiedzUsuńPo takiej recenzji, jak już wszystko wróci do normalności /mam taką nadzieję/ i księgarnie będą otwarte, spróbuję poszukać tej książki i zajrzeć do środka. Zawsze, zanim coś kupię /nieznanego mi autora/, lubię przeczytać fragment i zobaczyć, czy mnie wciąga... Na razie, tytuł wpisany na moją listę.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z zachwytami, moja recenzja, która się ukaże wkrótce, to też peany na cześć tej książki. Jest po prostu niesamowita na każdym możliwym poziomie!
OdpowiedzUsuńLubię science fiction. To może być ciekawe, bogowie niczym ludzie. Zapewne pełna ukrytych znaczeń i symboliki. Mam w planach!
OdpowiedzUsuńPołączenie Indii z science fiction wydaje się oryginalną fuzją. Dawno nie czytałam żadnej dobrej książki z tego nurtu, a "Pan Światła" może zapewnić mi miłe spędzone chwile na odległej planecie. Fajnie, że pisarz mądrości, prawdy przedstawia w formie przejrzystej (taka książka też mogła mieć o wiele więcej stron). Chętnie poznam Rogera Zelazny.
OdpowiedzUsuńIndie uwielbiam, a skoro nawiązania do mitologii indyjskiej, to coś dla mnie zdecydowanie. O autorze nie słyszałam wcześniej, więc dobrze, że trafiłam na recenzję tu u Was, zawsze coś nowego wartego poznania odkryję ! ❤ Zapisuję tytuł i autora.
OdpowiedzUsuńSama nie wiem, niby książka dostała wysoką ocenę i niby lubię science fiction, ale jakoś mało mnie zainteresowała recenzja jak i opis. No nie powiem, że nie dzieje się w niej dużo, bo widzę to połączenie hinduizmu i technologii, które jest niestandardowe, a jednak może być bardzo ciekawe. O mitologii hinduistycznej wiem niewiele, dlatego fajnie byłoby się w nią też trochę bardziej zagłębić, dowiedzieć nieco.
OdpowiedzUsuńChyba powoli zaczynam się przekonywać do tej książki, zwłaszcza, że po takiej ocenie, żal byłoby na nią nie zerknąć. Do tego jeszcze nie ma w niej brutalności, co ostatnio chyba jest rzadkością, a ja jestem z tego powodu ucieszona!
Pierwsze skojarzenie, jakie miałam dla tej okładki to niedawno recenzowany Wydech. Jednakże w tym przypadku Pan Światła nie podbił mego serca, czegoś zabrakło, tej przysłowiowej kropki nad i, którą trudno nam określić. Niby wiemy, że coś jest nie tak, jednak nie jesteśmy w stanie określić jednoznacznie, o co dokładnie nam tutaj chodzi. Nie jestem też specjalną fanką literatury z gatunku science fiction, nie jest to coś, co gości często w mych dłoniach. I chociaż uwielbiam tematykę Indii to tutaj jej pojawienie się, nawiązanie do niej jakoś nie było w stanie zachęcić mnie do peanów na jej cześć. Niestety nie ta książka, nie ten moment. Może w przyszłości, jednak na pewno nie sięgnę po nią teraz.
OdpowiedzUsuń