Autor: Paulina Wiśniewska
Tytuł: Jak smakuje szczęście?
Wydawnictwo: WasPos
Data wydania: 2020
Ilość stron: 268
Ocena: 7/10
PATRONAT KSIĄŻKOWIRU:
Opis:
Dwie siostry, Kinga i Milena, muszą uporać się z własnymi lękami, aby znaleźć drogę do szczęścia.
Kinga po wydarzeniach z przeszłości staje się nieufna wobec mężczyzn. Gdy w jej życiu pojawia się Artur, kobieta nie jest pewna, czy może mu zaufać. Czy raz złamane serce może pokochać na nowo?
Milena, młodsza z sióstr, ma w życiu to, czego najbardziej potrzebuje - miłość. Sądzi, że Piotr, jej narzeczony, kocha ją tak, jak ona jego. Nie ma pojęcia, że los szykuje dla niej niemiłą niespodziankę. Czy poradzi sobie, gdy znajdzie się na życiowym zakręcie?
Miłość, przyjaźń, zagadkowe morderstwo z przeszłości. Dwie kobiety, dwie historie, jeden cel - znaleźć szczęście. „Jak smakuje szczęście?" to opowieść, w której nie brakuje emocji, tajemnic oraz rodzinnych intryg.
Recenzja:
Jak dla mnie - bardzo udany debiut, który aż się prosi o kontynuację, z racji tego, że zakończenie wiele spraw pozostawiło otwartych - i mam nadzieję, że ta kontynuacja kiedyś się pojawi. Niemniej jednak opowiem Wam teraz o plusach i minusach "Jak smakuje szczęście?". Pozycja ta jest debiutem młodej autorki, która pewnie niejednego czytelnika zaskoczy tym, jak bardzo fajny tekst zrobiła... i jak bardzo jest on realistyczny (naprawdę, to wszystko jest opisane tak "swojsko", że mogłoby się to przydarzyć dosłownie każdemu!).
Kinga jest tutaj bardziej główną bohaterką (jest więcej rozdziałów z jej perspektywy) - więc to od niej zacznę. Zraniona przez mężczyzn, stara się od nich uciekać jak najdalej (wyjątkiem jest ojciec, którego bardzo kocha). Pracuje ze swoją najlepszą przyjaciółką w kawiarni - i także z nią mieszka, a na dodatek sporo czasu spędza ze swoją siostrą, Mileną, z racji tego, że rodzina stała się sobie szczególnie bliska po śmierci matki dziewczyn.
W życiu Kingi układa się różnie, ale miałam wrażenie, że nie licząc tego, że w końcu spotyka jakiegoś porządnego mężczyznę, to wisi nad nią fatum - niemniej jednak to nie tak, że spotyka ją nagle całe zło świata, ot: każdy ma jakieś problemy.
Jedyne co mi się pod względem psychologicznym w tej postaci nie podobało, to fakt, że praktycznie z dnia na dzień przestała myśleć o wykorzystywaniu seksualnym, którego była ofiarą. To z psychologicznego punktu tak raczej nie wygląda, ale był to debiut - więc trzeba po prostu zwrócić uwagę na to, żeby trudne emocje opisywać trochę dłużej, aby czytelnik mógł się wczuć w sytuację bohatera.
Milena natomiast była dosyć złożoną postacią - ją też spotkało sporo nieszczęścia, aczkolwiek miałam wrażenie, że ona nie do końca umie sobie z tym wszystkim poradzić i ucieka od tego jak najdalej, kiedy Kinga stawia czoła wyzwaniu. Gdybym miała wybrać sobie los jednej z tych bohaterek, to nie wiem, czy bym była w stanie wybrać.
W tej pozycji bardzo istotne są relacje międzyludzkie - i to widać. Atmosfera jest bardzo prorodzinna i "Jak smakuje szczęście?" pokazuje właśnie obraz tego, jak powinni wspierać się członkowie rodziny. Chociaż końcówka im to odrobinę utrudniła, to mam nadzieję, że w kolejnym tomie wszystko by się wyprostowało (bo dalej na niego liczę!). Taka zgrana rodzina nie może w końcu kłócić się długo, prawda?
Zakończenie trochę mnie zawiodło - może dlatego, że trochę za szybko pokończyły się pewne wątki i dlatego, że wiele z tych niezakończonych... no dalej mnie nurtują. Można by na pewno napisać kolejną solidną historię jako kontynuację, z racji tego, że są wprowadzeni nowi bohaterowie. I ogólnie: po prostu dobrze się czyta takie obyczajówki, które człowieka nie nudzą, a nie są skupione tylko na miłości, a raczej na zwykłej, szarej rzeczywistości.
Warto też autorce zwrócić uwagę - żeby pamiętała na przyszłość - że nie przy każdym rozdziale Kinga musi pić kawę! To znaczy ja rozumiem, że pracując w kawiarni ma się styczność z kofeiną, a jak się idzie do kogoś w odwiedziny, to też zazwyczaj się robi coś do picia - ale trzeba pomyśleć też nad innymi rytuałami, chociażby nad zaproponowaniem obiadu lub ciasta, a nie tylko tej kawy i kawy! :)
Ogólnie odbieram tę powieść bardzo pozytywnie. Jeden z lepszych debiutów, jakie ostatnio czytałam. Ba, przez jego klimat pewnie spodoba się większej ilości czytelników - szczególnie tym, którzy cenią sobie dobre relacje i ciekawą fabułę, a nie tylko romanse i przygodny seks (który tak często można spotkać teraz w literaturze kobiecej). Zachęcam do czytania! Polecam!
Zaciekawiła mnie ta recenzja. Rzadko czytam nowych autorów bez polecenia, dlatego tak ważne są dla mnie recenzje debiutów. Dopisuję autorkę do listy i poszukam jej książki.
OdpowiedzUsuńChciałabym przeczytać. Lubię udane debiuty. Dzięki za polecenie.
OdpowiedzUsuńTakie książki lubię i to bardzo, lubię też sięgać po debiuty
OdpowiedzUsuńOkładki w tak słonecznych barwach, jak ta w — Jak smakuje szczęście? Od razu nastrajają mnie optymistycznie, przywodząc w tym przypadku skojarzenie ze słonecznym latem, wakacjami, pełnią szczęścia. Widzimy tutaj kobietę w kapeluszu ze słonecznikiem taką, która swym wyglądem może uosabiać właśnie tytułowe szczęście. A więc duży plus za samą okładkę. I jak na tym tle, jak w porównaniu do tego przedstawia się treść? Z recenzji przychodzi mi na myśl pewne określenie idealnie pasujące do Kingi — Kinga kawoszka (skoro tak często pije tę kawę). Co do reszty? Podoba mi się, że przedstawiono tutaj historię, która mogłaby przydarzyć się każdej z nas, że ona jest tak bardzo realistyczna. Otrzymujemy Kingę oraz Milenę, siostry, które wydają się tak różne, a jednak tak podobne. Kinga skrzywdzona przez los, Milena pozornie szczęśliwa, jednak nieprzewidująca tego, iż również los ją skrzywdzi. A jednak obydwie szukają swego szczęścia, obydwie, chociaż robią to nieświadomie. W obydwu przypadkach mamy przedstawione relacje damsko-męskie, z różnych punktów widzenia. Jedno jest pewna, już przebieram dłońmi, aby jak najszybciej dostać książkę w swe ręce.
OdpowiedzUsuńOkładka taka letnia, słoneczna, przyciąga wzrok. Lecz fabuła mnie nie przekonuje, na razie sobie daruję, ale kto wie, może kiedyś sięgnę po nią z ciekawości 😉
OdpowiedzUsuńOkładka bardzo lekka, ma myśl przychodzi wieś i lato a historia "Jak smakuje szczęście?" już chyba taka łatwa nie jest. Pomimo niedociągnięć debiut Pauliny Wiśniewskiej można uznać za udany. Książki w których są zawarte historie które mogły przytrafić się 'Kowalskiemu' chętnie czytam, lubię zagłębić się w takich lekturach. Pisarka warta zapamiętania.
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa :)
UsuńNie wiem czy mi przypadnie do gustu, nie wiem czy nie będzie zbyt mdła. Kusi mnie ta zagadkowa sprawa z przeszłości... sprawdzę kiedyś ale specjalnie o nią zabiegać nie będę.
OdpowiedzUsuńI teraz żałuje, że nie wzięłam udziału w konkursie :( a miałam wziąć.. Ehh.. nie mądra ja.
OdpowiedzUsuńZ okładki można wywnioskować, ze jest to lekka książka z wiosną w tle, pełna miłości, ciepła, z happy endem w zakonczeniu. Jednak z opisu i recenzji dowiadujemy się, że wcale nie jest to taka prosta historia, jakby się mogło wydawać. Dwie siostry, które muszą stawić czoła ciągnącej się za nimi przeszłości, a wcale nie jest to proste, dlatego jak najbardziej rozumiem Milenę. Mimo to siostry jednak mają siebie nawzajem, i się wspierają, a tak powinna działać każda rodzina. Końcówka także trochę się różni od moich wyobrażeń, ale też liczę na to, że jeśli będzie kontynuacja to wszystko się na prostuje i ten happy end będzie :)
Autorka stworzyła świetną historię, i mimo tych niewielu wad, wierzę, że z kolejną powieścią będzie tylko lepiej. Takich autorów warto nagłaśniać, zwłaszcza, że faktycznie jest to książka z ciekawą fabułą, a nie kolejny erotyk, które są ostatnio tak bardzo popularne.
Faktycznie, po okładce na myśl od razu przyszło mi, że to będzie taka lekka historia, ciepła, pełna nadziei itp. A tu po opisie i recenzji ewidentnie widać, że autorka postanowiła nie robić z tego wszystkiego zbyt słodkiej i przerysowanej historii. Dzięki temu myślę, że czytelnikom będzie łatwiej się zżyć z bohaterkami i stwierdzić w pewnej chwili, że każdego z nas mogłoby to wszystko spotkać. Myślę, że kiedyś sięgnę po ten tytuł, aby przekonać się na własnej skórze, czy ta historia i mi przypadnie do gustu :)
OdpowiedzUsuń