Autor: Michał Dąbrowski
Tytuł: Imię Boga
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 24 marca 2020
Liczba stron: 688
Ocena: 7/10
Opis:
W Aazh, stolicy rozciągającego się na pół kontynentu Cesarstwa, toczy się niebezpieczna gra pomiędzy różnymi siłami władającymi miastem. Cesarz, potężne Kolegium Kościoła, tajemniczy szpiedzy i gildie złodziei prowadzą swoją walkę zarówno w pałacowych korytarzach i okazałych świątyniach, jak i w mrocznych i ciasnych tunelach Podmiasta.
Ethon i Lheiam, młodzi adepci sztuki medycznej, przeprowadzają zakazane badania pod okiem ich mistrza i jego tajemniczych mocodawców. W trakcie swoich eksperymentów napotykają coś, co może wstrząsnąć miastem i całym krajem. Niespodziewanie znajdą się w samym środku niebezpiecznych intryg i przekonają się, jak straszne i podłe rzeczy można uczynić w imię Boga.
Recenzja:
W ostatnich miesiącach jestem stale zaskakiwana przez polskich debiutantów, a mój uraz do naszej rodzimej fantastyki niemal całkowicie zniknął (niestety, o niektórych koszmarkach nie idzie zapomnieć). Dzięki tym miłym niespodziankom postanowiłam porwać się na powieść Imię Boga, która – co tu dużo pisać – jest lekturą obszerną (niemal siedemset stron robi wrażenie). I bardzo się cieszę, że to uczyniłam, bo książka okazała się fantastyczna nie tylko w kontekście gatunku.
W debiut Michała Dąbrowskiego nie wciągnęłam się od pierwszych stron, ale z każdym kolejnym fragmentem moja ciekawość lekturą wzrastała i czerpałam coraz większą przyjemność z lektury. Świat wykreowany przez autora jest przebogaty, a historia wielowątkowa, przez co z początku można się nieco pogubić, jednakże z czasem zaczyna się doceniać tą swoistą obfitość i różnorodność. Szczególnie przypadło mi tutaj tło powieści (opisy miasta oraz jego różnorodnych mieszkańców) oraz ponury klimat całości – uwielbiam w powieściach fantastycznych obraz beznadziei i nadchodzącej niechybnie zguby. Ot, im bardziej straszno i krwawo – tym lepiej!
Nie płacz już, nie płacz, maleńkie dziecię,
Niech nie usłyszą lamentów twych
Ci, pochowani pod z kości drzewem,
Co nie pamięta już o nich nikt...
Atutem powieści Imię Boga są także główni bohaterowie, których autor pozwala nam poznać z wielu stron. To postaci z krwi i kości, do których czytelnik może odczuwać mieszane uczucia, bowiem niekiedy zachowują się dość… niespodziewanie. Niestety, te niespodzianki nie zawsze są na plus, bowiem niektóre decyzje zdają się nieco odmienne od kreacji postaci, co naprawdę było dość dziwne, niespotykane i dla mnie nie do końca zrozumiałe. Jednakże każdy z bohaterów ma cel i do tego celu dąży, a więc… nie jest w tej kwestii źle. Zdradzę Wam, że najbardziej przypadła mi do gustu Lori – uwielbiam silne, kobiece postacie.
A skoro jesteśmy już przy wadach, Imię Boga powiela słabostkę wielu powieści fantasy. W książce pojawia się sporo niedopracowanych dialogów, które nie wnoszą za wiele do treści i choć niektóre z tych zbędnych rozmów są nawet zabawne (pada tu wiele bystrych ripost), tak bez większości z nich powieść czytałoby mi się lepiej. Mam nieco uraz do takich „przegadanych” historii, szczególnie w takim mrocznym klimacie. Szczęśliwie, Michał Dąbrowski nadrabia tutaj zwrotami akcji, suspensem oraz wcześniej wspomnianymi zaletami.
Nie wróci jej życia. Nie zmieni jej losu... Nie, ale być może mógłby ocalić innych, odnaleźć lek na krwawicę.
Imię Boga to udany debiut i choć nie jest to książka idealna, przyjemnie spędziłam z nią czas. Autor wplątuje w treść nieco rozmaitych ideologii, które ubarwiają treść o dodatkowe smaczki i czynią ją jeszcze bardziej zajmującą. Jestem przekonana, że każdy miłośnik fantastyki z przyjemnością będzie odkrywał tajemnice i mroki Aazh (a tych drugich tu nie brakuje). Warto tutaj też dodać, że historia ta jest bardzo aktualna tematycznie - wszak opowiada o tajemniczej chorobie oraz próbie powstrzymania zarazy. Polecam z całego serducha!
P.S. Co więcej, powieść jest cudownie wydana – wewnątrz obwolut znajdują się kolorowe i niezwykle bogate w detale mapki miasta oraz świata, dzięki czemu jeszcze dokładniej można śledzić przygody bohaterów. Wprost ubóstwiam takie dodatki - szczególnie w powieściach fantastycznych! :)
Chętnie po nią sięgnę w przyszłości. Ja też lubię dodatki do książek w postaci różnych map, drzew genealogicznych itp.
OdpowiedzUsuńTa książka chodzi za mną już od jakiegoś czasu - koniecznie muszę się z nią zapoznać, mam dobre przeczucia.
OdpowiedzUsuńJuż się nastawiam na tę powieść! :D
OdpowiedzUsuńJakoś tak jest, że mam niezwykłą słabość do tego typu okładek, gdzie widzieć możemy kobiety o włosach koloru ognistej czerwieni. Coś w tym jest. Chociaż z drugiej strony okładka mi się podoba, jednak mam mieszane uczucia. Kusi mnie, aby przeczytać, a jednak mam wrażenie, że takie okładki już trzymałam w swych dłoniach. To, co przeczytałam zarówno w opisie, jak i w recenzji nie przekonało mnie jakoś, aby podążyć w którąś ze stron. Chociaż na chwile obecną jestem tak minimalnie skierowana w stronę — nie sięgnę po nią. I nie wiem, czy to jest uraz do kiepskich książek z gatunki fantastyki, które ostatnio mi się trafiały. Czy też obecność sporej ilości powieści na półce, które muszę przeczytać? Jednakże podsumuje swą ocenę w ten sposób. „Imię boga” książka, która swą okładką mnie zarówno zachwyca, jak i odpycha. Z kolei opisem odnoszę wrażenie o powielaniu pewnych wzorców. Jednakże sposób wydania, to jak wygląda, jest zdecydowanym plusem, biorąc pod uwagę dodatki. Więc kto wie, może zdecyduje się sięgnąć po nią, gdy będę chciała zobaczyć z bliska dodatki?
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest, ja mam tak z fioletowymi <3 i też nie wiedzieć czemu
UsuńObecnie ciężko znaleźć coś super oryginalnego, bo nawet najlepsi twórcy powielają jakieś wzorce. Michał Dąbrowski dostał ode mnie też dużego plusa za to, że w jego powieści nie ma wyraźnego schematu i choć widać inspiracje innymi pisarzami, nie jest ona tak oczywista. A propo okładki - ogniste włosy są i w treści. :)
UsuńNo to zachęciłaś mnie porządnie! Uwielbiam nieschematyczne i oryginalne powieści ;)
UsuńByć może to dość oryginalna powieść, ale mimo wszystko nie chcę trafić przy czytaniu do świata wymyślonego przez M.Dąbrowskiego. Chyba nawet sposób wydania i dodatki nie przekonają mnie, by zanurzyć się w tę krwawą otchłań. Mimo pozytywnej recenzji i rekomendacji...
OdpowiedzUsuńMam na nią chrapkę od jakiegoś czasu 😁ta okładka z tym niesamowitym kolorem włosów 😍fantastyka i cóż chcieć więcej? Do tego całkiem niezłe tomisko. Nawet Michał Wiśniewski ją przeczytał i reklamuje 😁próbowałam ją nawet gdzieś wygrać ale narazie bezskutecznie. Kiedyś ją dorwę!🖤
OdpowiedzUsuńFaktycznie, mignął mi na FB Michał Wiśniewski z nią, ale byłam akurat w trakcie lektury i bałam się spoileru jakiegoś - czasem zdradzenie mi niewinnego szczegółu potrafi mnie wyprowadzić z równowagi. Często nawet opisu książki nie czytam całego, gdy jest długi - lubię niespodzianki! :D
UsuńAww! Ja tak cenię polską fantastykę, a tutaj mowa o paru koszmarkach? :O Ćwiek, Kańtoch, Schmidt to moje miłości i uważam, że są niebiańsko świetni. W końcu jednak będę musiała się wziąć za naszego drogiego Sapkowskiego (wiem, wstyd), szczególnie teraz, gdy mamy więcej wolnego niż normalnie, z zakazem wyjścia do parku w tak piękną słoneczną pogodę. Życie jest niesprawiedliwe! Szczególnie że ja mam więcej roboty niż przed kwarantanną.
OdpowiedzUsuńRaczej zaufałabym tej powieści, patrząc na tytuł wydawnictwa. I ok, okładka rzeczywiście pomysłowa (choć zmieniłabym to i owo). Jakoś nigdzie poza waszą stroną jej nie znalazłam, ale też nie szukałam zbyt zabójczo... Ma swoje minusy i to dość poważne, ale za to jest na czasie z tematem zarazy. I rozumiem, że z motywami biblijnymi? Mogłoby być ciekawie. Przepraszam bardzo, czy wy specjalnie wybieracie tematy pasujące do aktualnie "koronnych" problemów? :P
Fantastyka u mnie jest "koronnym" tematem - tym razem niemal dosłownie. Takie tematy to bardziej zasługa wydawnictw - jam niewinna! Jako ciekawostkę dodam, że przed chwilą zaglądałam sobie do zapowiedzi na stronie Zysku i co zobaczyłam? "Pandemię"! :D
UsuńNie mam nic do dobrej fantastyki, dzięki waszej pomocy pomijam te słabe, więc dziękować ;)
UsuńMyślałam, że chodzi o "Pandemię" Robina Cooka, a tu od Jany Wagner? Tematycznie bardzo na czasie, choć ja o niej jeszcze nie słyszałam :D Po kwarantannie będzie kompletny wysiew podobnej tematyki, tego można być pewnym, ale dla mnie to ideolo, bo uwielbiam postapo :P
Debiut z tych udanych, świat stworzony przez pisarza daje czytelnikowi duże pole manewru do badań, podróży. Ale jakoś nie ciągnie mnie do poznania tej książki, chociaż ilustracje i wydanie robi wrażenie.
OdpowiedzUsuńKolejna debiutancka powieść godna uwagi. Autor musi mieć albo, dużo książek pisanych "do szuflady" albo, talent, bo napisać pierwszą książkę na prawie siedemset stron, i to jeszcze nie tracić pomysłu, to jest już coś. Fakt faktem jest trochę opisów które, są tam niepotrzebne, ale nie są jakoś bardzo rażące w oczy. Ważne, że potrafił on oddać klimat powieść, bo nie każdy autor to potrafi. A co do tematu zarazy..serio znowu? Już sama nie wiem czy wcześniej w książkach też tak było, tylko nie zwracaliśmy na to uwagi, czy może akurat teraz, jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności, zaczęły być one uwzględniane w powieściach. No niestety u mnie przez to ta książka jest zdyskwalifikowana, mam już dość słuchania i czytania o zarazach więc wole coś przyjemniejszego, może coś o magii.
OdpowiedzUsuńA okładka cudna, właśnie taka magiczna, baśniową a zarazem mroczna. Podoba mi się.
Ostatnio pojawia się wiele udanych debiutów polskich autorów, i chwała im za to ! Okładka przyciąga wzrok, zapada w pamięć, a opis i recenzja zachęcają do lektury 😊 Uwielbiam fantastykę a także grube powieści, a jeszcze zbrodnie dokonywane w imię Boga, to jak jakiś zakon krzyżacki, templariuszy czy coś w ten deseń ! Fascynujące, na pewno sięgnę. Zapisuję tytuł 🙃
OdpowiedzUsuń