poniedziałek, 27 kwietnia 2020

Książki do nauki języka - pozycje warte polecenia!

Hej,
dawno nie było tu niczego związanego z nauką języków, a wiem, że w tym trudnym teraz dla wszystkich okresie, wiele osób chciałoby podszkolić swoje umiejętności (albo rozpocząć przygodę z nauką języków). Mam nadzieję, że ten post (jak i moje wcześniejsze, które tyczyły się książek do nauki języków), trochę Wam pomogą i przekonają Was, że nauka może być fajna i przyjemna!

Chociaż na zdjęciu mam pokazane kilka różnych części pozycji do nauki gramatyki, my dziś zajmiemy się numerem 4 (dla średnio zaawansowanych +, czyli coś w stylu klasyfikacji B2). Wcześniejsze tomy były już recenzowane i wtedy ta seria wywarła na mnie bardzo dobre wrażenie - nawet mój chłopak, który języków nie lubi, sięgnął wtedy po tę lekturkę, żeby dowiedzieć się czegoś nowego, bo spodobało mu się wydanie. Tutaj... no cóż, wyjątku nie będzie. Ta seria po prostu jest dobra.

Książka ma dosyć mały format, dzięki czemu można ją zabrać właściwie wszędzie - bo zmieści się nawet w większości damskich torebek. Z góry mówię, że nie ma płyty - jest natomiast kod do pobrania wszystkich plików dźwiękowych ze strony wydawcy (znajduje się on praktycznie na ostatnich kartkach - bo wiem, że dużo osób może o to pytać). Dzięki temu wszystkiemu nauka jest o wiele przyjemniejsza, szczególnie, że teraz w laptopie nie mam nawet gdzie włożyć płyty CD i sądzę, że większość z Was się z tym boryka. Natomiast, jeśli uczycie się języka przy jeździe samochodem... to musicie trochę pokombinować.

Pozycja ta podzielona jest na 36 części (jak w poprzednich tomach), a w każdej z nich mamy jakąś gramatykę i zwroty + polskie tłumaczenie. Ułatwia nam to zarówno naukę poprawnych konstrukcji, jak i całych zdań, które można później używać. Na podstawie zapamiętanych zdań można też tworzyć podobne - więc nasza wiedza z angielskiego na pewno poszerzy się o wiele przydatnych zwrotów.

Na końcu książki mamy test z całości gramatyki i powtórkę słówek z całości książki - proszą nas o konkretne słowa, które musimy wpisać. Niestety (znowu!) ćwiczeń z gramatyki nie ma zbyt dużo, a mówi się, że tylko dzięki praktykowaniu tej samej konstrukcji w kółko, można osiągnąć perfekcję w znajomości danej gramatyki. Szkoda.

Czy polecam tę serię książek? Raczej tak. Gramatyka jest wyjaśniona prosto i jasno. Pokazana jest też masa wyjątków i innych takich. Z czytania tej książki czerpie się przyjemność - a co dopiero z nauki. Ktoś się postarał, aby była to milutka pozycja - i to się udało. 

Nowością na rynku są także "Mów po angielsku. Spójniki bez paniki". Jest to pozycja, która liczy trochę ponad 200 stron, ale ma w sobie masę wiedzy i różnych przydatnych informacji. Angolskiego uczę się od dawna, ale z niektórymi konstrukcjami miałam problem... i ta pozycja wyjaśniła mi tu wszystko w stu procentach, także było warto się z nią zapoznać, chociażby dlatego. Niemniej jednak, trzeba przestudiować ją dokładnie i trochę czasu jej poświęcić.

Każdy spójnik jest omawiany osobno - do każdego jest trochę części teoretycznej, trochę przykładów, a później prośba o uzupełnienie tłumaczenia. W tej pozycji wyszczególniono aż 42 spójniki! Więc nauki naprawdę jest dużo, co?

Do tego wszystkiego jest klucz odpowiedzi, tak, żeby sprawdzić, czy dobrze kombinujemy. Niby mamy zadania tylko z konkretnym spójnikiem, ale czasem faktycznie niektóre zdania są bardziej problematyczne i skomplikowane. Niemniej jednak - fajny sposób na zdobywanie i przyswajanie wiedzy.

Do kursu dołączone są pliki audio, które można ściągnąć ze strony wydawcy. Ba, można tych plików słuchać nawet bezpośrednio na stronie. Pozwala to na dalszy rozwój - nie tylko w formie pisanej, ale także mówionej, co jest dużym plusem tego kursu!

Pozycja ta ma mały format i olbrzymią dawkę wiedzy - jest to coś, co można zabrać ze sobą właściwie wszędzie. Minus jest taki, że przy większości spójników trzeba jednak czytać dosyć uważnie wszystkie informacje (bo nie każdy jest taki oczywisty jak "and"!). W tłocznym autobusie łatwiej nauczyć się kilku przykładowych zdań z pozycji wyżej, niż próbować przetłumaczyć zdanie na inny język... W ogólnym rozrachunku jednak polecam! Szczególnie do użytku domowego!

Ostatnią pozycją, o której dzisiaj opowiem, jest coś dla fanów nauki francuskiego. W końcu nie każdy musi chcieć się dowiadywać tylko informacji z angielskiego, prawda? "365 francuski na każdy dzień" to bardzo fajna pozycja, która urzekła mnie od samego początku: może dlatego, że wiedziałam, z czym się ją je, bo w tamtym roku miałam okazję zetknąć się z analogiczną książką do nauki angielskiego?

Od zawsze chciałam nauczyć się francuskiego i myślę, że ta pozycja mi w tym pomoże, bo jest bardzo fajnie opracowana. Sama metoda nauki - dzielenia pewnych części na dni, jest super. W poniedziałek: gramatyka, wtorek: słówka, środa: wymowa i odmiana czasowników, czwartek: użycie przyimków i tworzenie słów, piątek: ciekawostki językowe i idiomy, weekend: powtórka wiadomości. Niby sporo w tym rozkładzie, ale naprawdę nie potrzeba zbyt wiele czasu dziennie, żeby przyswoić wszystko, co ma nam do zaprezentowania ta pozycja. Mój umysł zawsze był chłonny na takie rzeczy.

Problemem jest to, że jest to poziom A2 do B2. Mój poziom z francuskiego to raczej A1 - ledwo umiem się przywitać i zapytać "co tam?". Wydaje mi się, że można byłoby rozciągnąć tę pozycję o większe podstawy - żeby nie było konieczności szukać ich w innych pozycjach, tylko, żeby nauczyć się do komunikatywnego poziomu tylko z tą pozycją. Niemniej jednak, kiedy ogarnęłam podstawy w internecie, to po rozpoczęciu nauki szło mi to całkiem dobrze - pierwszy tydzień już za mną i myślę, że jak wytrwam, to mój francuski będzie na fajnym poziomie.

Do tego też dołączony jest kurs audio - i polecam się z tymi nagraniami osłuchiwać, jeśli ten język to dla Was taka nowość, jak dla mnie. To pomaga - tak mówili mi przy nauce angielskiego, i tak samo powtarzam Wam teraz, przy kolejnym języku, który zaczynam (a może zaczynamy, bo ktoś chce do mnie dołączyć?). 

Książka jest piękna - zarówno na zewnątrz, jak i w środku. Warta każdej złotówki. Naprawdę mam wrażenie, że jeśli z nią się francuskiego nie nauczę, to chyba z niczym innym. Solidna wiedza w ładnej oprawie. Polecam!

15 komentarzy:

  1. A więc zacznijmy od samego początku:




    1. Z pierwszymi książkami już miałam do czynienia, zgodzę się, że stworzono je i wydano w przystępny sposób, ułatwiający naukę. Dla niektórych brak płyty może być sporym utrudnieniem, jednak uważam, że rozwiązanie z kodem jest znacznie lepsze, bo pozwala nam go użyć w różnych okolicznościach, a obecnie płyty raczej używamy przy laptopach, komputerach, których nie nosimy przecież zawsze ze sobą. Także dla tej książki, dla tej serii daję dużego plusa.




    2. „Mów po angielsku. Spójniki bez paniki". Warto znać spójniki, powiększać swą wiedzę, a podobnie, jak w poprzednim przypadku fakt, iż można słuchać nagrań również bezpośrednio ze strony. To daje dużo możliwości, nauki w wielu okolicznościach, miejscach. A nauka spójników, które często sprawiają nam problemy to dobra inwestycja w siebie.




    3. Niestety na temat języka francuskiego, nie sposób jest mi się wypowiedzieć, ponieważ nigdy się go nie uczyłam. Jednakże mogę powiedzieć, że tutaj mamy do czynienia z czymś wartościowym, przystępnym, jednakże z racji tego, że nigdy języka się nie uczyłam, to nie mogę też do końca się wypowiedzieć.




    I spory plus dla wszystkich pozycji — format. Format, który można zmieścić w torebce, plecaku i nie zabiera on dużo miejsca.

    OdpowiedzUsuń
  2. Od jakiegoś czasu myślę o włoskim. Gdybyście trafiły na jakąć wartościową, godną polecenia książkę to chętnie skorzystam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie widziałam nigdzie wcześniej serii tych książek, ale wyglądają sensownie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja osobiście mam awersję do do języka angielskiego, nigdy nie lubiłam się go uczyć. Za to miłością zapałałam do niemieckiego, którego uczyłam się od gimnazjum do studiów. Jednak wiadomo, jaki poziom w naszych szkołach jest, więc mam tylko mocne podstawy tego języka. Marzę również nauczyć się szwedzkiego i hiszpańskiego. Dlaczego? Z prostego powodu - bowiem bardzo podoba mi się brzmienie ich obu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Super, obce języki to podstawa lepszej przyszłości ...mi się hiszpański marzy

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja ostrożnie podchodzę do takich pozycji - wolę książki w oryginale, np. po angielsku napisane przez profesorów takich jak Michael Swan. Ten pan genialnie tłumaczy gramatykę!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja żałuję, że bardziej nie przykładałam się do nauki języka angielskiego, chociaż w każdym wieku można się podszkolić. Wszystkie propozycje ułatwia nam naukę, utrwalą wiedzę jaką już posiadamy. Mi chyba najlepiej odpowiada forma książki "365 francuski na każdy dzień", ale wszystkie te książki są na pewno pomocne. Tylko brać się za naukę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Właśnie jak spojrzałam na te pozycje do nauki gramatyki, to przypomniało mi się, że już kiedyś była o którejś części recenzja. Gramatyka może sprawiać lekkie problemy, a niektóre książki do nauki niej sprawiają, że czujemy niechęć od samego patrzenia. Te pozycję wydają się być całkiem przyjemne i z chęcią sięgnęła bym, ale od pierwszej części i później przerabiała kolejne. Muszę zapisać sobie je na przyszłość.
    Co do drugiej pozycji to przeraża mnie trochę ten nawał wiedzy w tak małej ilości stron, martwi mnie czy nie jest ona zbyt podręcznikowa i czy nie ma zbył małych literek, co by utrudniało naukę. Nie jestem co do niej do końca przekonana ale może w przyszłości zmienie zdanie.
    Ostatnia pozycją to raczej nie dla mnie w szczególności, że jest to poziom A2. Jednak jakby do tego dokupić jakieś podstawy to może by coś z tego wyszło. Kiedyś tez miałam fazę na język francuski, ale zrozumiałam, że języki nie są moją mocną strona. Ale ten tytuł też zapamiętuje na przyszłość, może zechce kiedyś znać francuski.
    A okładki każdej pozycji są naprawdę ładne, chociaż ostatnia kradnie moje serce ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajnie, że pojawia się tyle podręczników do nauki języków, że są one wydane w przystępny sposób, dopracowane pod względem graficznym i przede wszystkim merytorycznym ☺ Dobrze wiedzieć, po co sięgać w razie potrzeby podszlifowania języka ❤

    OdpowiedzUsuń
  11. Jest to bardzo pomocna książka, fajnie pokazane są tematy, wszystko przejrzyste. Od podręcznika i systemu nauki dużo zależy efekt ostateczny nauki języka. Jeżeli ktoś w przyszłość zamierza pracować, jako nauczyciel czy tłumacz tych materiałów edukacyjnych musi mieć więcej. Świetnym sposobem na naukę poprawnej wymowy jest oglądanie brytyjskich seriali oraz filmów bez lektora.

    OdpowiedzUsuń
  12. Pewnie, że nauka języków jest potrzebna, choć ja już trochę mam dość, ale to dlatego, że uczę się trzeciego języka (choć z miernym skutkiem, dlatego potrzebuję pomocy). Chyba najważniejsza jest motywacja, choć można też nauczyć się języka "niechcąco" - np. kiedy znasz jakieśtam podstawy, a nagle trafiasz na miesiąc do grupy mówiącej tylko po angielsku... Najlepszą metodą w moim przypadku okazało się... piwo xD - po alkoholu nie martwiłam sią tym, że jestem wyjątkowo agramatyczna, tylko chciałam mówić. Po dwóch tygodniach już było nieźle, a po miesiącu czułam się juz całkiem pewnie. Czeskiego nauczyłam się podobnie (w sensie bez polskiej grupy, bez przesady, tyle alkoholu tam nie było xD), przebywając po prostu w Czechach, radząc sobie samemu np. w sklepie czy urzędach (w Czechach to w ogóle masakra, tam nikt nie mówi po angielsku, no chyba że w Pradze). Pamiętam, jak już po jako takich podstawach poszłam do banku, myśląc, że sobie poradzę - przeciez czeski taki podobny do polskiego, ewentualnie podciągnę angielskim - a jak sią to skończyło? Z kasjerką siedziałyśmy na jej google translate i tłumaczyłyśmy tam swoje kwestie. Najśmiejszniejsza moja wizyta w banku... Okazało się, że słownictwo bankowe jest strasznie skomplikowane u naszych sąsiadów, ale trudne okazało się także po angielsku. Przyznaję rację tym, co uczą się z filmów w oryginalnym języku, pełno osób tak robi, choć powiem, że mi jakoś nie podchodzi ta metoda (nie mogę tyle oglądać).
    W seriach książkowych języowych jest ten problem, że pojawiają się najpopularniejsze języki, a gdy chcemy się uczyć tych niszowych, to zwykle mamy ograniczone pole (np. z czeskiego jest jedna/ dwie i tylko podstawy). Ja akurat muszę się nauczyć ukraińskiego (lub rosyjskiego, którego jednak nie cierpię) do studiów, więc to przymus, a nie hobby, dlatego idzie mi tak opornie. Gdybym miała wybierać, odświeżyłabym swój niemiecki, który kiedyś szedł mi nieźle, a dzisiaj kompletnie go zapomniałam. Jeszcze raz dziękuję za polecenie Edgard, już zamówiłam, zobaczymy, jak mi pójdzie. Jeśli ktoś będzie miał pod ręką jakieś sprawdzone metody na ukraiński - lektorowe, książkowe, fiszkowe i inne - to niech mi da znać ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Całkiem ciekawa seria. No i ten kieszonkowy format, przyjazny...

    OdpowiedzUsuń
  14. Nauka języków obcych to nie moja bajka więc nie dla mnie 😉

    OdpowiedzUsuń
  15. Co prawda uczęszczam do szkoły językowej ale dodatkowe materiały zawsze się przydadzą

    OdpowiedzUsuń