Autor: Andrew Caldecott
Tytuł: Miasteczko Rotherweird
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 31 marca 2020
Liczba stron: 628
Ocena: 9/10
Patronat Książkowiru
Opis:
Rok 1558: Dwanaścioro dzieci o talentach niewiarygodnych jak na ich wiek zostaje wygnanych przez królową do miasta Rotherweird. Niektórzy uważają je za wyjątkowe, inni za pomiot szatana. Jednak wszyscy zgodnie uznają, że trzeba je traktować z respektem i… obawą.
Czterysta pięćdziesiąt lat później miasto nadal żyje odizolowane od reszty Anglii I. wciąż rządzone historycznym prawem. Niezależne, ale zobowiązane do przestrzegania jednego dziwnego warunku: absolutnie nikomu nie wolno badać miasta i jego przeszłości.
I wtedy do miasta przybywa dwóch ciekawskich gości z zewnątrz: Jonah Oblong, nauczyciel w miejscowej szkole oraz złowrogi miliarder sir Veronal Slickstone, który planuje odnowić zrujnowany miejski pałac. Chociaż kierowani całkowicie różnymi motywami, Slickstone i Oblong starają się połączyć przeszłość z teraźniejszością, aż w końcu zaczynają wyścig z czasem – oraz ze sobą nawzajem. Konsekwencje będą śmiertelne i zapowiadają apokalipsę…
Recenzja:
Jakże miło mi wrócić myślami do Miasteczka Rotherweird, jednej z najbardziej angażujących powieści tego roku! Choć lekturę tej książki mam już za sobą od przeszło miesiąc, tak wciąż nie opuściła mojego serducha. Ogromnie urzekła mnie gotyckim klimatem, ekscentrycznymi mieszkańcami tytułowego miejsca oraz… licznymi tajemnicami. Książka przepełniona jest wieloma niewiadomymi, które z przyjemnością się odkrywa!
Andrew Caldecott ma bardzo przyjemny styl – gawędziarski, lekko zakręcony i przyjemny w odbiorze. Poznajemy historię oraz codzienność obserwując bohaterów, wręcz ich śledząc i… no cóż – tak jak postaci i my jesteśmy zwodzeni. Krótko mówiąc – wspomniany powieściopisarz bardzo lubi robić czytelnika w przysłowiowego balona, podając mu często mylące wskazówki, niekiedy zasypując także sprzecznymi informacjami. Z czasem już się nauczyłam, żeby nie wszystkiemu ufać – podobnie jak niektórzy bohaterzy. Jednakże, wbrew pozorom, ta ciągła nie-do-końca-wiedza i niepewność bardzo pozytywnie wpływają na pożeranie książki, bowiem przez przeszło sześćset stron ani na chwilę nie straciłam Miasteczkiem Rotherweird zainteresowania, bowiem non stop byłam zaskakiwana. Co tu dużo mówić – całość pochłonęłam w niecałe dwa dni, a to dopiero pierwszy tom!
Miasteczko Rotherweird bardzo zaskakuje kreacją… wszystkiego. Wszystko tutaj zdawało mi się inne, bardzo osobliwe, niespotykane. To trochę takie zaczarowane miejsce, jakby poza czasem, bez historii (choć kilku subtelnych ciekawostek historycznych w treści nie brakuje). Sposób ubierania się bohaterów, rozmaite naukowowo-nienaukowe niuanse, przywiązanie do tradycji, dziwactwa mieszkańców… Autor z pewnością inspirował się tutaj nieco twórczością Susanny Clarke (Damy z Grace Adieu, Jonathan Strange i pan Norrell), jej powieści fantastyczne są właśnie w takim prawie-lecz-nie-do-końca-historycznym nastroju, jednakże osobliwością postaci i pomysłowością bliżej mu do Neila Gaimana oraz Brandona Sandersona. Jestem przekonana, że miłośnicy książek wspomnianych pisarzy zakochają się w tej książce równie mocno, jak ja!
Miasteczko Rotherweird to książka, która trzyma w napięciu niczym najlepszy thriller, nie brakuje tutaj i wątków iście kryminalnych, fantastycznych, straszliwych. To cudowna mieszanina gatunków oraz wątków, którą nie można się znudzić nawet na moment, co przy jej obszerności jest doprawdy niesamowite. Nie mogę doczekać się kontynuacji historii – mam nadzieję, że niebawem Wydawnictwo Zysk i S-ka pokusi się o wydanie drugiego tomu. Trzymajcie za to kciuki!
P.S. W tym wydaniu pojawiają się również bardzo dziwaczne, dość groteskowe ilustracje, na które warto zwrócić uwagę. :)
Przyznam się, że w pierwszym odruchu nie zamierzałam czytać tej książki, ale jak już przeczytałam jej opis to wiedziałam, że to jest coś co może mi się spodobać, więc zapiszę sobie tytuł i mam nadzieję, że sięgnę w niedalekiej przyszłości.
OdpowiedzUsuńO tak! To jest zdecydowanie jedna z tych nowości, po które chcę sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńOpis mnie bardzo zachęcił, muszę ją przeczytać .
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego, jednak w tym przypadku okładka skojarzyła mi się ze starymi, cyrkowymi plakatami. Takimi, jakie reklamowały nietypowe menażerie, czy to kolorystyka, czy to ten typ grafiki, nie wiem, jednak zdecydowanie, już sama okładka podbiła me serce. Sam opis wskazuje nam już od razu na niezwykłe połączenie przeszłości z przyszłością, tego, co miało miejsce wtedy, jak i tego, co ma miejsce teraz. W końcu pomimo tego, iż akcja zaczyna się już w dobie epoki renesansu, wydaje nam się, że naleciałości ze średniowiecza wciąż są mocno obecne. Jak chociażby w decyzji królowej, aby dzieci zostały wygnane, zamknięte w Rotherweird. A to tylko z powodu ich niezwykłych talentów, nietypowości. A jak wiadomo, w średniowieczu wszystko, co nietypowe budziło strach. I tak przechodzimy do współczesności, 450 lat później do miasta zawita dwoje ludzi, którzy starają się połączyć teraźniejszość z przyszłością. A przecież miasto od wielu, wielu lat, od wieków rządziło się swymi prawami, tam zdaje nam się, czas nie miał racji bytu. I tak lubię, a wręcz uwielbiam takie książki, gdyż tematyka jest świetna, a ciężko dostać coś, co mogłoby poruszać się po niej (a przynajmniej ja nie natrafiam na nic takiego). Takie porównanie światów to świetny rodzaj wędrówki, chociażby jedynie za pomocą słów ukrytych na kartkach. I chociaż obecnie sporo mam już książek na liście, a nowe wciąż przebywają, tą pochłonę z ciekawością, w końcu nic tak nie zaostrza apetytu, jak dobra lektura, a to dopiero 1 tom.
OdpowiedzUsuńKusi mnie ta książka 😍 wydaje się być lekturą, która później długo siedzi w głowie. Mroczne, gotyckie czyli tak jak lubię a te groteskowe ilustracje na pewno mnie urzekną. Szkoda,że to narazie jeden tom, muszę poczekać aż będą wszystkie 🙂
OdpowiedzUsuńFajnie, że to udana książka, bo czeka u mnie w kolejce do przeczytania!
OdpowiedzUsuńGrubość, recenzja i wysoka ocena zachęcają do poszukania tej książki. Wpisuję na swoją listę.
OdpowiedzUsuńOpis "Miasteczka Rotherweird" zaintrygował mnie. Książka wydaje się nietuzinkową lekturą, pełną sekretów, w której mamy mieszankę gatunków dzięki którym czytelnik nie będzie się nudził oraz będzie chciał jak najszybciej poznać tajemnice tytułowego miasteczka. Książka Andrew Caldecott ma ciekawe zestawienie dwóch światów obecnej oraz XVI wiecznej Anglii wprowadza to oryginalny klimat. Lubie takie lektury które przeplatają w sobie technologie czy czas. Książka pięknie się prezentuje a ilustracje które zawiera wprowadzają czytelnika w mroczny, osobliwy świat. Wpisuje "Miasteczko Rotherweird" do zeszytu.
OdpowiedzUsuńOkładka zachwyca, ilość stron także 😊 Dzieci o niezwykłych talentach, tajemnicze miasteczko, teraźniejszość, która przeplata się z przeszłością, dwójka ekscentrycznych głównych bohaterów, już czuję smak tej przygody ! To zapewne niesamowita powieść tak jak piszesz, i dodatkowym smaczkiem są te fascynujące ilustracje, muszę dorwać ją w swoje łapki ! 😍😍 Zapisuję na listę i czekam na drugi tom (oby tak samo grubiutki i świetny) 😉
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu, odnoszę wrażenie, że ta książka to mistrzowska gra autora z czytelnikiem. Zabawa, w którą czytelnik jest wciągany strona po stronie i niepostrzeżenie staje się jej częścią ( "Poznajemy historię oraz codzienność obserwując bohaterów, wręcz ich śledząc i… no cóż – tak jak postaci i my jesteśmy zwodzeni. Krótko mówiąc – wspomniany powieściopisarz bardzo lubi robić czytelnika w przysłowiowego balona, podając mu często mylące wskazówki, niekiedy zasypując także sprzecznymi informacjami. Z czasem już się nauczyłam, żeby nie wszystkiemu ufać – podobnie jak niektórzy bohaterzy. Jednakże, wbrew pozorom, ta ciągła nie-do-końca-wiedza i niepewność bardzo pozytywnie wpływają na pożeranie książki"). Na dodatek książka zostaje w głowie, styl wciąga, historia zaskakuje... I tak bardzo recenzentka chciała mam o tym napisać, że wprowadzenie do historii stało się nieistotne ;-) . I super. Zachwyt odczytany i pochłonięty przeze mnie. I ja też tego chcę, To książka do kupienia przy pierwszej, nadarzającej się okazji.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, wszędzie widzę te okładkę, a wciąż nie wiem, o co chodzi. Tak w zasadzie teraz już wiem... Choć pierwsze co musiałam się dowiedzieć, jaka będzie ocena, tutaj w końcu wysoka.
OdpowiedzUsuńInteresujące jest w fabule zawieranie mylących treści - i bardzo oryginalne - według mnie również bardzo dziwne i trochę naciągane, ale kto wie, jeśli autor ma talent, to wszystko może się zdarzyć. Tak, coraz chętniej myślę o tej książce, szczególnie że należę to grupy fanów Neila Gaimana (bardzo <3 ).
W pierwszej kolejności zwróciła bym uwagę na okładkę. Jest tajemnicza, trochę wieję grozą. Kolory świetnie współgrają. I jest rysunkowa, a w takich gatunkach, to właśnie te rysunkowe najbardziej przyciągają mój wzrok.
OdpowiedzUsuńFabuła ciekawa, wciągająca, nie dającą ani chwili wytchnienia. Autor na każdym kroku nas zaskakuje i można powiedzieć "bawi się nami w podchody". Wszystko zdaje się być tu dopracowane: postacie, ich kreacja, kreacja miasteczka, klimat, zagadki, mieszkańcy. Mimo tych ponad 600 ston, nawet na chwilę nie zaznamy nudy.
Jestem oczarowana " miasteczkiem Rotherweird". Chętnie odkryje jego tajemnice.