Tytuł: Co nas (nie) zabije.
Największe plagi w historii ludzkości
Autor: Jennifer Wright
Seria: ZROZUM
Wydawnictwo: Poznańskie
Rok wydania: 26 lutego 2020
Liczba stron: 340
Ocena: 4/10
Opis:
Z tej książki dowiesz się, że zabić cię
może: taniec, brudne ręce, seks, w zasadzie wszystko…
W 1518 roku kobieta zaczęła tańczyć w
centrum Strasburga. Po tygodniu dołączyły do niej 34 osoby, po miesiącu kolejne
400. Wszyscy zmarli z powodu ataków serca, udarów mózgu, wycieńczenia
organizmu. Zatańczyli się na śmierć.
Od stuleci ludzkość była nawiedzana
przez śmiercionośne plagi. Od czasów Imperium Rzymskiego, przez średniowiecze,
aż po XX wiek dżuma, gruźlica, cholera i inne choroby starały się zabić jak najwięcej
osób.
„Co nas (nie) zabije. Największe plagi w
historii ludzkości” pozwala spojrzeć nam na najmroczniejsze chwile w historii.
Z lekkością i humorem poznać najtragiczniejsze zarazy oraz bohaterów, którzy z
nimi walczyli.
Recenzja:
Biorąc pod uwagę panującą obecnie pandemię koronawirusa, bez wątpienia
książka o największych plagach ludzkości może zostać uznana za pozycję na
czasie. Wydawnictwo wstrzeliło się idealnie i widziałam nawet, że na którejś z
księgarni internetowych książka zyskała miano bestsellera.
Jennifer Wright nie jest wirusologiem, epidemiologiem, biologiem ani
lekarzem. Skończyła kurs pisania na St. John's College i wydała kilka książek, ujawniając
swoje upodobanie do historii. W Co nas (nie) zabije też wyraźnie je
widać, autorka skupia się bardziej na tle historycznym i konkretnych
postaciach (mniej lub bardziej chwalebnych) niż na samych chorobach. Informacje
o nich trzeba wyłuskiwać z tekstu i jeśli zebrać je razem, okaże się,
że nie ma ich zbyt wiele. Wiele jest za to cytatów z najróżniejszych źródeł,
przez co książka miejscami przypomina pracę naukową. Może to być nieco nużące,
ale Wright stara się to nadrabiać humorem – niestety nie jest on najwyższych
lotów, co może denerwować tym bardziej, że autorka uparcie się go trzyma i przy
każdej okazji próbuje nim zabłysnąć.
W książce zostały ukazane różne reakcje na epidemie: jako wzór przytoczona
została tu postawa Marka Aureliusza w czasie zarazy Antoninów. Autorka
podkreśla rolę ważnego, spokojnego przywódcy w czasach epidemii. Wystarczy
spojrzeć na statystyki zachorowań i zgonów na koronawirusa we Włoszech czy
Hiszpani, by przyznać jej rację. Odpowiednia reakcja przywódców pozwala
zminimalizować zasięg śmierci i straty, co do tego nie ma wątpliwości. Czas
pokaże, jakie efekty przyniosą działania rządów poszczególnych krajów w reakcji
na koronawirusa.
Oprócz wspomnianej zarazy Antoninów, znajdziemy tu również opisy epidemii
dżumy, tanecznej plagi, która zaczęła się niewinnie, a ostatecznie dotknęła
około 400 osób; ospy – która przyczyniła się do upadku cywilizacji Inków; pewnej
mało przyjemnej choroby wenerycznej jaką jest syfilis, gruźlicy (wierzcie lub
nie, ale kiedyś ludzie uważali chorowanie na gruźlicę za romantyczne), cholery,
trądu, tyfusu, grypy hiszpanki, śpiączkowego zapalenia mózgu, polio i… lobotomii.
Choć nie jest to żadna choroba, autorka poświęciła jej rozdział swojej książki
z racji tego, na jaką skalę były wykonywane zabiegi lobotomii oraz jakie szkody
wyrządzały. W zakończeniu poruszyła też temat AIDS – i tu przywódcy amerykańscy
zostali postawieni w negatywnym świetle, jako że długo zwyczajnie udawali, że
żadnego problemu nie ma.
Opisane tutaj epidemie były mniej lub bardziej straszne, pochłonęły różne
ilości ofiar od kilkuset po kilkadziesiąt milionów, ale łączy je jedno:
niedługo po ich zakończeniu ludzie natychmiast o nich zapominali. Weźmy taką grypę hiszpankę, można rzec, że najbardziej śmiercionośną epidemię w historii –
szalała na początku XX wieku, czyli stosunkowo niedawno i wedle niektórych
szacunków pochłonęła nawet 100 milionów ofiar, a ilu z nas jest w stanie
cokolwiek o niej powiedzieć oprócz tego, że pewnie zaczęła się w Hiszpani? (Niespodzianka,
nie rozpoczęła się w Hiszpanii.) Z koronawirusem będzie pewnie podobnie i jak
głosi krążący po internecie mem, za rok będziemy się z tego wirusa śmiali –
oczywiście nie wszyscy.
Rozdział o polio może być pewnym promykiem nadziei w czasach społecznej kwarantanny, autorka ukazała bowiem, że współpraca przywódców, społeczeństwa i
naukowców może ocalić świat. Czy w oczekiwaniu na efekty tej współpracy polecam
wam sięgnąć po tę książkę? To zależy, czego się spodziewacie. Jeśli chcecie
rzetelnej pozycji popularnonaukowej, wybierzecie coś innego, jeśli lubicie
historyczne ciekawostki i mało wymagający humor, Co nas (nie) zabije
może wam się spodobać. Zdecydujcie sami.
Chętnie ją przeczytam. Lubię takie popularnonaukowe z dawką humoru. Warto dowiedzieć się czegoś nowego nawet jeśli wydarzyło się stosunkowo niedawno warto uświadomić sobie, że się zdarza. A Ci co się obecnie śmieją z koronawirusa będą tymi ostatnimi...Jeszcze się zdziwią, historia szybko zweryfikuje ich poglądy...
OdpowiedzUsuńMiano bestsellera? Serio? Ludzie chyba oszaleli.. Ta książka pewnie nawet trochę nie byłaby zauważona gdyby nie fakt, że jednak taka epidemia się pojawiła. Jeśli takie tematy kogoś interesują to ok, ale jak ktoś kupuję tylko dlatego, że "koronawirus" to trochę jak dla mnie bez sensu. Zresztą to nie pierwsza książka z epidemią w tle która stała się w ostatnich tygodniach popularna.
OdpowiedzUsuńŻeby jeszcze autorka wiedziała o czym pisze a nie, pisała o chorobach o których być może przeczytała tylko z internetu. Moze lepiej by jej wyszło gdyby jednak epidemie o których pisze były tylko tłem a nie na pierwszym planie. Myślę, że wklejanie cytatów miało na celu za maskowanie swojej niewiedzy.
Nie mam zamiaru szerzyć i tak juz panującej paniki, ani wzbogacać wydawców, czytając książki które i tak nie pomogą pokonać tej pandemii i na dodatek są tak niedopracowane.
W sumie już sam opis pozwala na zaciekawienie przedstawioną pozycją. Podejście do tematu z humorem, tak samo jak z pewną dozą humoru przedstawiono okładkę. I można się zgodzić że wydawcy wstrzelili się w idealny termin z publikacją książki. Jak to się mówi publkkacja na czasie. Oczywiście wiadomo, że temat poważny bo tematyka różnorodnych epidemii nie jest czymś lekkim jednak w tym przypadku, jako że nie jest to książka stricte naukowa a i sama autorka przedstawiła materiał w lżejszy sposób można z ciekawością przeczytać ją. A także przypomnieć sobie, że w takich sytuacjach warto pamiętać o odpowiedzialności, współpracy a także tym iż warto wiedzieć, że wszystko co złe kiedyś się skończy.
OdpowiedzUsuńOwszem lubię książki z poczuciem humoru, ale nic na siłę. Oprócz tego cokolwiek otworzę: telewizor, komputer, czy wiadomość na telefonie, z każdej strony atakuje mnie koronawirus. Nie chcę dokładać do tego jeszcze książki. Daruję sobie.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc tylko czekałam, aż pojawi się ta tematyka właśnie ze względu na ten specyficzny czas, jaki wszyscy przeżywamy. Ostatnio zaczęłam się zastanawiać, kiedy powstanie serial, film czy jakaś specjalna książeczka z tematyką koronawirusa na poziomie Czarnobyla, by rynek jakoś się mógł odbić po nagłym zastoju. Obstawiam jednak parę minut po zakończeniu epidemii na świecie (przynajmniej mam taką nadzieję).
OdpowiedzUsuńPatrząc więc na powyższą książkę potwierdzam, że niechcąco (chcąco?) wbiła się w idealny moment, gdy wiele ludzi skusi się jednak na podobną literaturę, by... nie wiem, bo dla mnie to w sumie jednak książeczka o ciekawostkach, o których już coś wiem lub mogę tą wiedzę uzupełnić poprzez internet. Więc po co kupować coś, co nawet na półce ładnie nie będzie wyglądać? Może na prezent? A jednak sporo czytelników bierze to, co jest na czasie, a może potraktują ją jako podręcznik. No i jednak nie spodziewałam się, że podobnej pozycji nie piszę ktoś z zapleczem porządniejszej wiedzy naukowej, właśnie m.in. jakiś wirusolog, mimo że z pozycji historycznej też przecież może być ciekawe, jeśli z pomysłem się to zrobi, a najwyraźniej nie wyszło... Zresztą, ocena 4/10 mówi sama za siebie.
Ale potwierdzam jedną myśl, która się pojawiło - szybko zapominamy o podobnych zarazach, o koronawirusie również szybko zapomnimy, gdy już się skończy, nie wyciągając z tej lekcji żadnej nauczki. Ostatnio się dowiedziałam, że stosunkowo niedawno Wrocław był zamknięty z powodu zarazy i jakoś nikt o tym już nie pamięta...
"Co nas (nie) zabije" niestety idealny moment na jej przedstawienie. Książki na takie tematy powinni być przedstawiane z dozą humoru ale nie humoru który jest wciskany na siłę w tekst, albo jest go za dużo. Może jeśli bym chciała dowiedzieć się jakiś ciekawostek na temat zaraz jakie panowały lub o których nie wiem to pozycja Jennifer Wright byłaby odpowiednia a także o ludziach którzy przyczynili się o ich powstrzymanie. Jak na razie podziękuję za świeży temat najpierw uporajmy się z tym co jest a później może..
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńA pan to chyba jeszcze nie dorósł i hejtownie jest dla pana "zabawą". Ludzie inteligentni nie obrażają innych tylko dlatego, że ktoś ma swoje zdanie co u pana mówi samo za siebie.
UsuńNie interesuje mnie ta książka i nawet nie będę próbowała jej przeczytać. To nie mój gust . Szukam innych propozycji.
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńJakoś nie mam ochoty na taką książkę. Dość tego smutku, czy rozważań o chorobach itp. Teraz w każdej powieści szukam optymizmu, zapomnienia... Wydaje mi się, że jest też czas, by wreszcie odpuścić wszelkie animozje i nie krytykować ciągle tego bloga. Własne zdanie, a złośliwości to dwie różne sprawy. Jak się coś nie podoba, po co zaglądać na blog?...
OdpowiedzUsuńMoże i ciekawa książka, choć narazie po nią nie sięgnę na pewno, mam dość wiadomości z tym co się dzieje na świecie teraz.
OdpowiedzUsuńJak o wirusach i pandemiach to ja podziękuję. O wirusach mam dość słuchania na najbliższe 100 lat🙄
OdpowiedzUsuńNo i masz. Tu koronawirus, a tutaj inne plagi. Głowa zaczyna pękać od nadmiaru tego robactwa. ;-)
OdpowiedzUsuńA tak poważnie, to ciesze się, że książka ma taką niską ocenę, to pewnie kusiłabym mnie i to bardzo. Nie będę się zaklinać, że w przyszłości po nią nie sięgnę. Ale będę miała już na uwadze, że nie mogę spodziewać się po tej pozycji zbyt wiele.