Autor: Danielle L. Jensen
Tytuł: Królestwo Mostu
Wydawnictwo: Galeria Książki
Data wydania: 15 stycznia 2020
Liczba stron: 400
Ocena: 4/10
Opis:
A gdybyście zakochali się w tej jednej osobie, którą przysięgaliście zniszczyć?
W dniu ślubu Lara ma dla męża tylko jedną myśl: rzucę twoje królestwo na kolana. Jako księżniczka szkolona od najmłodszych lat, by być śmiertelnie niebezpiecznym szpiegiem, wie, że Królestwo Mostu symbolizuje jednocześnie legendarne zło – i legendarną obietnicę. Jako jedyna droga przez pustoszony burzami świat, Królestwo Mostu kontroluje handel i podróże między krajami, co pozwala jego władcy się wzbogacać, a swoich wrogów– w tym ojczyznę Lary – rujnować. Kiedy więc Lara – pod pozorem wypełniania zapisów traktatu pokojowego – trafia do niego jako narzeczona władcy, jest gotowa zrobić wszystko, by osłabić obronę nieprzeniknionego Królestwa Mostu.
Ale kiedy Lara trafia do nowego domu – porośniętego bujną roślinnością raju otoczonego przez wzburzone morza – i poznaje przyszłego męża, Arena, zaczyna się zastanawiać, gdzie leży prawdziwe zło. Wokół siebie widzi królestwo walczące o przetrwanie, a w Arenie mężczyznę, który zajadle broni swoich poddanych. Dzięki swojej misji Lara coraz lepiej rozumie konflikt o most, a jednocześnie nie może dłużej ignorować uczucia, które zaczyna ją łączyć z Arenem.
A mając cel niemal w zasięgu ręki, musi podjąć decyzję – czy zniszczy króla, czy wybawi własny lud?
Recenzja:
Królestwo Mostu to książka, która wpadła mi w oko na długo przedpremierą i nawet nie wyobrażacie sobie mojej radości, gdy w końcu otrzymałam ją od wydawnictwa Galeria Książki. Miałam ochotę rzucić wszystko i od razu zabrać się za lekturę, ale – niestety – rozchorowałam się straszliwie i dopiero w ten weekend było mi dane ją przeczytać. I – jeszcze większe niestety – przed lekturą naczytałam się ochów i achów na jej temat, które tylko zwiększyły moje oczekiwania i nadzieje względem tego tytułu. I wiecie co? Książka okazała się dla mnie straszliwą klapą i nie mam zielonego pojęcia, co takiego super niemal wszyscy w niej widzą (może poza kilkoma naprawdę świetnymi – ale popsutymi – pomysłami)…
Największy zarzut mam do wątku miłosnego, który – jak sądziłam – będzie największym atutem całości. Choć rzadko sięgam po powieści młodzieżowo-romansowe, tak ten w opisie Królestwa Mostu malował mi się niezwykle interesująco, co w połączeniu z kilkoma ciekawymi innymi aspektami (choćby motywem konfliktu o most), zapowiadał nietuzinkowe fantasy ze złowieszczymi elementami w tle. Niestety, tak nie jest. Absolutnie nie czuć chemii u bohaterów, a autorka jest przerażająco niekonsekwentna (chodzi mi o małżeństwo, które tak naprawdę małżeństwem nie było, ale było – to moje masło maślane idealnie to obrazuje). Przymknęłam na to oko, ale no… nie tylko to było złe. Nastawiłam się także na pełne emocji starcia, jakąś wojenkę, mroczne konflikty, a chociaż są one tutaj, tak absolutnie jakiejś napiętej atmosfery tu nie czułam. Nic. O innych sztampowych rozwiązaniach wolę nie wspominać…
Nie mogę jednak powiedzieć, że ta książka jest słabizną. Napisana jest naprawdę nieźle (może poza dialogami, niektóre są fatalne) i – w zasadzie – w kilku miejscach faktycznie miło mi się czytało. No i autorce pomysłów nie brakowało, ale… wyobrażacie sobie zdolnego, ale nie wyedukowanego w kwestii królestw szpiega? To chyba najbardziej mnie rozbawiło i wciąż nieziemsko bawi. Na początku myślałam, że to żart. No, ale cóż… Złego słowa nie mogę powiedzieć chociaż o okładce, bowiem jest piękna, zjawiskowa, cudowna i takich okładek sobie życzę dla wszystkich książek!
Dla jednych Królestwo Mostu to lektura cudowna, dla mnie to była zwyczajna poczytajka pełna absurdów. Jestem przekonana, że młodsi czytelnicy zauroczą się w niej, a dorośli pośmieją się z andronów w niej zawartych. Nie żałuję jednak spędzonego czasu z tą książką, była to dla mnie fajna odskocznia i czułam się, jakbym trafiła do innego wymiaru. Polecam dla osób, które szukają przyjemnie napisanych, dziwacznie-nielogicznych powieści fantasy. :)
No i zeszło powietrze z balonu... Mam mogę opisać swoje odczucia po przeczytaniu recenzji. Naprawdę, czytałam inne i bardzo, a to bardzo byłam nastawiona na tak dla tej pozycji. A tutaj taka korekta. Szczerze przyznaje teraz, że lepiej teraz, niż w trakcie czytania. Ja i tak przeczytam, bo uwielbiam takie historie w świecie fantastyki, a co będzie , to się okażę. Wiem jednak, że już się nie rozczaruję, a liczę na te małe, chwilowe zaskoczenia w postaci "miło mi się czytało". I już mi się tak do tej książki nie śpieszy. :-(
OdpowiedzUsuńNie przepadam za tego typu opowieściami i chyba sobie daruję. Ostatnio, chyba z powodu pogody i ogólnego "niechciejstwa" czyta mi się bardzo wolno. I chociaż obiecałam sobie, że w czasie ferii nadgonię czytanie, to nic z tego, czytam mniej a czas przelewa mi się przez palce.
OdpowiedzUsuńOkładka jest wręcz fantastyczne. Co do książki ciężkimi wyrazić w pełni swoje zdanie, ale mimo to jestem nią zainteresowana.
OdpowiedzUsuńTo chyba pierwsza recenzja tej książki, która nie jest wypełniona tymi ochami, i achami :D
OdpowiedzUsuńOkładka mnie zdecydowanie się nie podoba, może jako książka dla dzieci, jednak nie widzę w niej nic, co mogłoby przykuć uwagę- jak jedna z wielu. Co do treści, no cóż... Jak już tu nieraz pisałem zalewa nas czytelniczy bełkot, a ta pozycja tylko to potwierdza, tym bardziej szkoda, że, jak pisze recenzentka, może ona trafić do młodego kręgu czytelników, a uważam, że właśnie on zasługują na coś bardziej wartościowego na początku swojej czytelniczej przygody. Nie wiem czemu, ale sama recenzja też jakaś chaotyczna, może pod wpływem tej lektury? Niby nie słabizna, niby dialogi fatalne (prawie), ale miło się czyta chociaż w sumie „to była zwyczajna poczytajka pełna absurdów”. Dziwne...
OdpowiedzUsuńStyl autorki był bardzo w porządku (poza dialogami). Czasem dobrze sobie poczytać coś "lekkiego" (takie lektury nazywam "poczytajkami"), a "Królestwo..." samo się czytało. I - szczerze - bardziej niż fabuły byłam ciekawa kolejnych absurdów. Ot, stąd "zwyczajna poczytajka pełna absurdów". Myślę, że moja recenzja nie może być dziwniejsza niż sama książka. :D
UsuńMnie do tej książki nie ciągnie od samego początku i jak widać, nie mam czego żałować!
OdpowiedzUsuńTo już się staje nagminne te przereklamowywanie książek... Widziałam te zachwyty na facebooku nad tą powieścią. Fabuła brzmi interesującą, ale to tylko taki lep na czytelników 😂Czy ta sama autorka napisała Mroczne wybrzeża? Ta też była zachwalana, czy też jest przereklamowana czy ta była lepsza od tej ? 😊
OdpowiedzUsuńNajgorsze to jak masz duże wymagania na temat książki wszędzie 'ochy i achy' a tu klapa może nie po całości ale nie tego czego się spodziewaliśmy. Po przeczytaniu opisu do "Królestwo Mostu" pomyślałam może być dobrze (pomimo przewidywalnego schematu) ale im głębiej recenzji to mój entuzjazm słabł. Jak dla mnie takie książki opierają się na wątku romantycznym on powinien ciągnąc tą historię a u Danielle L. Jensen nie ma chemii między dwójką bohaterów, no to jak dla mnie kicha. Okładka przyciąga ale treść nie idzie razem z nią. Wielka szkoda bo potencjał w historii jest.
OdpowiedzUsuńTak, okładkę już dobrze znam, choć nie autorkę. To taki rodzaj książki, która wizualnie wpada w oko, pewnie niejednokrotnie do koszyka, ale jak to często bywa - na rynku zjawiskowa okładka raczej nie łączy się z ciekawą treścią, najwyraźniej ta książka może być tego przykładem (chociaż ja jako wzrokowiec często łapię się na ten tani chwyt). Z ostatniego czasu to kojarzę "Czerwoną Królową" - przyciągnęła mnie właśnie okładka, ale po męczącej lekturze miałam przemożną ochotę strzelić sobie w łeb, a nie sięgnąć po kolejny tom (akurat to była seria kompletnych niewypałów z przepięknym opakowaniu). A opinie miała niezłe.
OdpowiedzUsuńRównież omawiana tutaj książka jest dobrze ceniona na forach (choć nie tutaj - to w ramach tych magicznych "ochów" i "achów", które słyszałam najwyraźniej razem z recenzentką), mimo że zarysowana na okładcę fabuła jest banalna, powtarzalna z setki razy. Gdzie więc dostrzega się jej oryginalność? Najwyraźniej... Nigdzie. Pewnie w reklamie. Małżeństwo, które małeżeństwem nie jest - kojarzy mi się z turecką telenowelą :P Może właśnie na ich postawie powstał ten pomysł?
Tylko znowu nie rozumiem, po co promować tak kiepskich twórców? By "potrafiący czytać" przeszli szybciej do grupy nieczytających? No cóż, ja tam jednak wolę logiczne powieści fantasy. Dziękuję za prawdziwą recenzję w sprawię tej pozycji, warto was czytywać, człowiek w księgarni jest potem nieco spokojniejszy :D
Jak to się stało, że ja dopiero teraz dowiaduję się o istnieniu tej książki? :D Szkoda, że się rozczarowałaś. :/ Ja jeszcze nie mówię jej nie, może kiedyś uda mi się ją wypożyczyć czy coś. ;)
OdpowiedzUsuńJools and her books
No i bardzo dobrze, że rozwiały się moje wątpliwości co do tej książki. 4/10 i określenie "zwyczajna poczytajka pełna absurdów" całkowicie mnie odstraszają.
OdpowiedzUsuńRecenzja swietnie napisana, choć nie przepadam za takimi książkami, więc pewnie po nią nie sięgnę .
OdpowiedzUsuńJa to juz nawet recenzjom do końca nie ufam, owszem, wpadam czasem poczytać o jakiejś książce która bardzo przykuła moją uwagę, bo często recenzje mówią więcej niż sam opis, ale jak to wiadomo każdy ma inny gust i każdemu może podobać sie co innego, i tez nie ma co winić recenzentów za to, że coś czym oni było zachwyceni dla mnie okazało się zwykłą klapą.
OdpowiedzUsuńCo to historii to mnie przyciągnęło wlasnie to, że nie wiem czego się po niej spodziewać. Czy również bede zachwycona tą książka czy jednak poprę tą mniej pochlebną recenzje. Może właśnie dla mnie te emocje które są w tej książce będą wystarczące. Najlepiej przeczytać i wyrobić sobie własne zdanie.
Okładka jak dla mnie przeciętna, coś mi nie gra w tym, ze jest ona taka rysunkowa. Jednak kolorystycznie należy ona do tych ładniejszych.
Okładka mi się bardzo podoba nie czytam zazwyczaj fantastyki ale zawsze to kila odskocznia już po opisie myślałam że po nią sięgne już widziałam te mroczne klimaty to niezdecydowanie czy królestwo czy miłość a tu recenzja dała kubeł wody może gdy ja gdzieś spotkam może i sięgne ale raczej nie jest to must have
OdpowiedzUsuń