Tytuł: Jednookie walety
Cykl: Dzikie karty (tom 8)
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 16 lipca 2019
Liczba stron: 512
Ocena: 6/10
Opis:
Na Ellis Island przebudziło się coś tak niebezpiecznego, że wygasiło nawet rozżarzone do białości napięcia między dzikimi kartami a ludźmi…
Wydarzenia na konwencji Partii Demokratycznej w Atlancie zniszczyły życie i kariery wielu postaci. Minęły czasy Wieży Asów oraz mody na dzikie karty, czasy współpracy między asami, dżokerami i natolami. Ich miejsce zajęły napięcia, nieufność i narastający mrok. Okrutny gang posługujący się nazwą „skoczkowie” opanował moc przenoszenia swych umysłów do ciał innych ludzi. Skoczkowie wykorzystują tę moc do aktów terroru i przemocy, po czym porzucają swe ofiary, by poniosły konsekwencje swych czynów. Ich bezlitosne plany zdobycia kontroli nad społecznością dzikich kart rozpalą na nowo konflikt między asami, dżokerami i zwyczajnymi ludźmi do nieznanych dotąd rozmiarów.
Recenzja:
Dzikie karty to cykl, którego pierwszy tom pojawił się w 2014 roku, jednakże ja dopiero pod koniec zeszłego roku miałam przyjemność się z nim zapoznać. To nietuzinkowa seria, bowiem składa się z opowiadań wielu różnych twórców, które razem tworzą spójny obraz swoistego uniwersum o superbohaterach - łączą się ze sobą i uzupełniają wzajemnie o kolejne smaczki. A wszystko to pod redakcją George’a R.R. Martina, więc – jak się zapewne domyślacie – wrażeń nie brakuje…
Jednookie walety to już ósmy tom serii i… prawdę mówiąc nieco mnie zawiódł, choć ma i wiele naprawdę dobrych momentów oraz – przede wszystkim – zgrabnie wplątanych nawiązań do popkultury oraz współczesnych problemów. Prawdę mówiąc, problematyka poruszana w tej części jest dość szeroka, co jednocześnie zaskoczyło mnie, jak i nieco zawiodło. Wolałam luźniejszą formę poprzednich tomów, które zdawały się być bardziej przerysowane (w pozytywnym tych słów znaczeniu), bowiem w tematyce o superbohaterach nie do końca się coś takiego sprawdza – a przynajmniej w takiej ilości. Polityka, uzależnienia, problemy z seksualnością – było tego zdecydowanie za dużo. Szczególnie ubodło mnie to w opowiadaniu Wieża ze złota i bursztynu Kevina Andrewa Murphy’ego, które nie dość, że nie pasuje do pozostałej części tomu, to jeszcze jest bardzo prymitywną formą nabijania się z pewnego prezydenta…
Szczęśliwie, w Jednookich waletach znalazłam również wiele zalet – wszak uniwersum to samo i choć mniej udolnie przedstawione, to wciąż do Dzikich Kart coś wnosi, a i bohaterowie w jakimś stopniu ewoluują. Pojawia się też nowy antagonista, wątek skoczków się rozwija (ach, uwielbiam ich moc kontrolowania) i – jednym słowem – wiele się dzieje. Szkoda tylko, że dopiero w ostatnim rozdziale akcja się naprawdę rozkręca, a pozostałe – choć prowadzą do ciekawego finału – są bardzo… przegadane. Ale no cóż, każda seria ma swoje lepsze i gorsze strony, prawda?
- To nie była Hannah – oznajmiła.
- Mamy kilkunastu świadków potwierdzających, że to była ona.
- Ciało należało do niej, ale w środku był ktoś inny. To było tak, jakby była… bo ja wiem? Opętana?
Jednookie walety to najsłabszy z dotychczasowych tomów Dzikich Kart, jednakże nie zniechęcił mnie do cyklu. Wręcz przeciwnie – książka ta udowodniła mi, że seria się rozwija, a autorzy próbują czegoś nowego. Tym razem im nie wyszło, ale kto wie, czym zaskoczą mnie w części dziewiątej? Swoją drogą, pojawi się ona lada dzień na rynku i już nie mogę się doczekać, gdy zasiądę do lektury. Liczę na więcej akcji, więcej emocji oraz więcej zabawy. Jeśli lubicie oryginalne historie o prawie-superbohaterach, przyprawione erotyką oraz rozwiązaniami rodem z komiksów lat 80-tych – wiecie co robić. W tym cyklu można się zatracić. Polecam z całego serducha!
A ja przyznaje się bez bicia, że nie znam tego cyklu. I fajnie, że trafiłam na recenzję akurat tego tomu, bo bardzo mnie ona zaciekawiło. Zaciekawiła mnie, nie tyle samym tomem 8, o ile całym cyklem. Karty, ludzie, superbohaterzy... już bohaterzy pobudzają moją wyobraźnie, więc nie ma nad czym się zastanawiać, tylko sięgać po cykl, ale od pierwszego tomu... oj, mam co nadrabiać, mam!
OdpowiedzUsuńNie znam tego cyklu, chociaż „Pieśń lodu i ognia” autorstwa George'a R.R. Martina jak najbardziej. Tutaj jakoś nie przekonuje mnie pisanie rozdziałów przez różnych autorów, a także nie przepadam za superbohaterami. Zaczytać się w tylu tomach? Podziękuję.
OdpowiedzUsuńCiekawy pomysł. Zastanawia mnie jednak, czy tylu autorów, mających różne pomysły i odmienne style pisania mogą stworzyć spójną całość. Czy w książkach zachowana jest ciągłość akcji? Czy każdy autor ma swojego bohatera, czy są oni wspólni? Jak to wpływa na akcję? Czy każde opowiadanie jest osobną częścią?
OdpowiedzUsuńPierwsze o tym słyszę! Ale Jokery, Asy ...A la superbohaterowie, komiksy z lat 80tych przyprawione erotyką...czuję się zachęcona! Chyba takiej mieszanki nie czytałam jeszcze.
OdpowiedzUsuńNie słyszałam wcześniej o tej serii. Lubię filmy o superbohaterach, więc czemu nie ? 😉 Dziękuję za polecenie 😘
OdpowiedzUsuń"Jednookie walety"? Pierwsze słyszę! Jak to się stało, że doszło już do 8 tomu, a ja nic o tym nie wiem?
OdpowiedzUsuńW przypadku tego autora aż boję się zapytać, skąd ten tytuł się bierze... Jego książki mnie dość przerażają, mimo że posiada znakomitą wyobraźnię i do jego twórczości można pchać się na ślepo, odmiennie w przypadku niektórych pseudo autorów (bardzo żałuję, że niektórych książek nie da się "ododczytać" coś jak w przypadku "odzobaczenia" niektórych rzeczy). W każdym razie niezła fabuła, pomyślę nad tym.
Nie znam tego cyklu, ale pomysł interesujący. Zestawienie bardzo oryginalne bohaterowie, "władcy umysłów', komiksy, wszystko osadzone w latach 80, ciekawa mieszanka.
OdpowiedzUsuńNie znam serii "Dzikie karty" i chyba jednak nie dla mnie. Mimo wszystko spróbuję dotrzeć do pierwszego tomu i sprawdzić, czy mnie wciągnie.
OdpowiedzUsuńNie dziwię sie, że seria ta nie jest znana, wszak sam autor wybił się dopiero po ekranizacji "Pieśni lodu i ognia". Może kiedyś inne serie jego autorstwa zostaną sfilomwane i także zrobi sie o nich głośno.
OdpowiedzUsuńTom ten do najlepszych nie należy ale fajnie, że autor próbuję nowych rzeczy, chociaż nie wiem czy nie lepiej gdyby nic nie zmieniał, bo jego fani są już przyzwyczajeni do stylu jego pisowni, ale próbować zawsze można. Być może kolejne tomy bardziej się udadzą i trzymam za to kciuki.
Dziękuję za recenzję :)
Niestety wątek mi nie odpowiada. Bardzo bym się umęczyła czytając tę serię.
OdpowiedzUsuń