Autor: George R.R. Martin
Tytuł: W domu robaka
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 29 października 2019
Liczba stron: 110
Ocena: 8/10
Opis:
Mroczna opowieść w stylu dark fantasy o podziemnym świecie pełnym cudów i grozy.
Pod walącym się w gruzy miastem na zapomnianej planecie kryje się świat pełen spisków i zdrady. Młody Annelyn wiódł w podziemnym mieście życie człowieka uprzywilejowanego, ale gdy na oczach jego szlachetnie urodzonych przyjaciół upokorzył go sprytny łowca grounów zwany Dostarczycielem Mięsa Annelyn, na spółkę z tymi samymi przyjaciółmi, stworzył skomplikowany plan, mający mu umożliwić wywarcie zemsty. Jednakże plan kończy się niepowodzeniem i Annelyn musi zapuścić się w podziemne czeluści, gdzie odkrywa straszliwą prawdę o mitycznym Białym Robaku, któremu oddawali cześć jego przodkowie…
Recenzja:
Od wielu lat dziwi mnie fakt, że George R.R. Martin jest kojarzony przede wszystkim z cyklem Pieśni Lodu i Ognia, ponieważ napisał wiele innych interesujących pozycji. Doskonałym tego przykładem jest książka W domu robaka, która wręcz… wbiła mnie w fotel. To zdecydowanie jedna z najlepszych dark fantasy, z jakimi miałam dotychczas do czynienia!
W Domu Robaka od niepamiętnych czasów panował rozkład. (...)
Mimo, że lekturę tej powieści zakończyłam kilka dni temu, wciąż towarzyszy mi jej niepokojący klimat. To prawdopodobnie najmroczniejszy twór popełniony przez Martina, ponieważ żadna inna jego książka nie wywołała we mnie tylu… nieprzyjemnych uczuć i smutnych refleksji – naturalnie, to wszystko w pozytywnym dla czytelnika znaczeniu. Bo – bądź, co bądź – fenomenalnie mnie wciągnęła, zatraciłam się w niej całkiem i z pewnością nie szybko o niej zapomnę…
W domu robaka to książka niewielkich rozmiarów – historia mieści się na zaledwie stu stronach. Już samo to było dla mnie sporym zaskoczeniem, bowiem kojarzę George’a R.R. Martina głównie z obszerniejszych dzieł i zamiłowania do opisów. Jeśli chodzi o ostatnie, tak i tutaj doświadczymy sporo malowniczych (i obrzydliwych) opisów, które w czytelniku budzą klaustrofobię, dyskomfort i strach. Większość opowieści rozgrywa się pod ziemią, w ciemności, gdzie nie możemy być do końca pewni tego, co się tam kryje… Myślę, że niewiedza jest tutaj jednym ze straszniejszych elementów i jest równie mocnym motywem jak wojna, której i tutaj nie zabrakło. Ukazanie daremności wojny oraz jej częstej jednostronności zdają się być jednymi z ulubionych motywów Martina, a tutaj – no cóż – autor był znacznie brutalniejszy niż w Pieśni Lodu i Ognia. Poważnie. To historia przerażająca i swoiście pouczająca, i… wiem, że to zabrzmi dziwnie, ale nie szybko sięgnę po tej lekturze po mięso…
Ogromnym atutem jest także postać Annelyna - bardzo go polubiłam i z drżącym sercem obserwowałam jego losy, mając nadzieję, że... nie skończy źle. Warto tutaj również wspomnieć, że lekturze towarzyszą ilustracje Johna Picacio, których fanką może nie zostałam, ale nie mogę nazwać ich mało interesującymi czy złymi – są po prostu… inne, równie kuriozalne jak treść.
Różnorodność twórczości Martina zaskakuje. W domu robaka to zdecydowanie najbardziej przerażająca z jego opowieści i jednocześnie jedna z najdziwniejszych. I ze względu na specyfikę tego utworu, ciężko mi ją polecić szerszej grupie, ale jedno wiem - miłośnikom dark fantasy oraz dziwacznych horrorów bez wątpienia baaardzo przypadnie do gustu. Ja jestem bardzo zadowolona z lektury. :)
Ooo to jest właśnie coś od Martina po co najchętniej sięgnę, jakoś mnie do Pieśni Lodu i Ognia nie ciągnie. A dziwne horrory, przerażające i pokręcone bardzo lubię, także wygląda na to, że w końcu coś jest tego pisarza, na co naprawdę mam ochotę sięgnąć.
OdpowiedzUsuńPo raz kolejny ze wstydem przyznaję, że twórczość Martina jest mi nieznana. Skoro ta książka wywołuje tyle emocji, koniecznie muszę ją przeczytać. Mam nadzieję, że to będzie początek mojej nowej literackiej miłości. W tej kwestii jestem poligamistką ;) mocne opisy tej książki z pewnością na długo pozostaną w mojej głowie. Lubię historie, które mnie poruszają i stwarzają niezapomniany klimat podczas ich czytania. Martin z pewnością ukazał tu, że najważniejsza jest jakość a nie ilość. Myślę, że też mocno przejęłabym się losem wspomnianego w recenzji protagonisty. Wszechstronność autora jest naprawdę godna podziwu.
OdpowiedzUsuńNajdziwniejsza, najbardziej przerażająca w twórczości Martina... Bardzo jestem ciekawa takiej książki, choć brzydzę się wszelkimi robakami... Wpisuję na listę poszukiwań /ot, tak z ciekawości, chcę sprawdzić, czy doczytam do końca, czy też przerwę czytanie po kilku stronach/.
OdpowiedzUsuńHeh, widziałam zapowiedzi i zastanawiałam się od jakiegoś czasu, o co mu chodzi z tymi robakami. I tak, Martina kojarzę wyłącznie po cyklu "Pieśni Lodu i Ognia", jakoś zdziwiłam się, że napisał jeszcze coś, co przecież nie powinno mnie tak dziwić - pisarz zajmuje się pisaniem. Ja jednak naprawdę ostatnio zostaję w tyle z nowościami. Ponadto coś tak mrocznego? Myślałam, że to nie jego bajka.
OdpowiedzUsuńDark fantasy. Coś ostatnio tutaj bardzo mroczno :) Malownicze opisy do mnie przemawiają, o ile nie są malowane krwią i flakami (rozumiem, że stąd dodatkowy przymiotnik "obrzydliwe" w recenzji), choć zastanawia mnie, jak można wzbudzić w człowieku klaustrofobię. To doświadczony autor, więc pewnie sobie jakoś radzi, co w zasadzie jeszcze bardziej mnie przeraża.
Ja pamiętam, że multum zebranych tu osób horrorowe rzeczy lubi i po nie sięga, ja jednak cieszę się, że przeczytałam tę recenzję. Gdyby nie wy, pewnie nie zerknęłabym na opis i po prostu zajęła się lekturą. Ja wiem, że na okładce znajduje się wizerunek wielkiego sugestywnego robaka, ale jakoś wydawało mi się, że "robak" odnosi się do jakiegoś przydomku, a nie prawdziwej... krwawej anomalii. Tak to jest, po Martnie oczekuję trochę innych rzeczy. Ponadto jeszcze pamiętam z lekcji biologii, że nazwa robak odnosi się do pasożytów zamieszkujących wnętrze nosiciela, ludzkiego lub trochę mniej, co już w ogóle działa na moja wyobraźnię zabójczo. Aż boję się zapytać: dom tego robaka to nie budynek?
Nie, nie, nie odpowiadajcie! :)
Powoli zagłębiam się w świat fantastyki i na razie przymierzam się do cyklu "Pieśni lodu i ognia", "Gra o tron" czeka w kolejce. Zobaczę, czy mi podejdzie i ewentualnie wtedy sięgnę po kolejne tomy.
OdpowiedzUsuńWcale nie dziwi mnie to, że George R.R. Martin jest kojarzony głównie z trylogią "Pieśń lodu i ognia", jak wiadomo został na podstawie tego wydany serial i jest on bardzo popularny, miliony ludzi go uwielbiają. Sama kojarzę tego autora głównie z "Gry o tron", i mimo, że wiedziałam, że na jego koncie jest jeszcze wiele innych książek to żadnej nie czytałam, cyklu " Pieśń lodu i ognia" również. Z początku myślałam że "W domu robaka" jest jakoś powiązana z tym cyklem bo kojarzyłam białego robaka, ale przypomniało mi się, że tam jednak był szary robak ;).
OdpowiedzUsuńFajnie byłoby w końcu poznać twórczość Martina, bo widzę, że warto, ale nie wydaje mi się, żeby ta pozycja była dla mnie odpowiednia. "Grę o tron" właśnie dlatego tylko oglądałam, bo wiem, że książki zawierają wiecej szczegółów i obawiam się, że będzie ona zbyt okrutna i nie dam rady przeczytać , choć bardzo bym chciała, a skoro "W domu robaka" jest o wiele gorsza to na pewno nie dla mnie. Jednak wydał on trochę wiecej książek, więc mam od czego zaczynać, tylko muszę znaleźć taką która będzie mniej straszna i po której jednak będę mogła jeść mięso :P
I jeszcze pytanie: Czy ktoś mi powie czy "pieśń lodu i ognia" jest bardzo okrutna? Bo naprawdę chciałabym przeczytać.
To nie mój klimat. Przeczytam inne.
OdpowiedzUsuńNie czytałam nic George R.R. Martin, pisarz ma u mnie biała kartę. Jak na małą liczbę stron "W domu robaka" jest historią oryginalną, czytelnika wciągnie w świat nieznany, da do myślenia. Boimy się ciemności, nie wiemy co może tam na nas czeka, czujemy się klaustrofobiczni. Chyba to nie dla mnie książka.
OdpowiedzUsuńNie znam twórczości autora 😊 więc trudno mi się wypowiadać na temat jego dzieł. Ale jestem otwarta na nowe książki, na nowe gatunki, więc czemu nie, może sięgnę po te dzieło z gatunku dark fantasy 😉
OdpowiedzUsuńNie znam tego autora i jego twórczości raczej nam nie podrodze
OdpowiedzUsuńBrrr, ten robal jest wstrętny. Aż nie chce mi się chwytać za tę książkę.
OdpowiedzUsuńA tak na poważnie, to mam ochotę na mały dreszczyk emocji, gęsią skórkę i niechęć do mięsa. I koniecznie, bardzo koniecznie muszę poczuć tę atmosferę.
Kompletnie nie moja bajka.
OdpowiedzUsuń