Autor: Mary Jo Putney
Tytuł: Lawendowa dama
Wydawnictwo: Amber
Data wydania: 2019
Ilość stron: 304
Ocena: 6/10
Opis:
Lord James Kirkland to właściciel potężnej floty, połowy londyńskich domów gry i… arcyszpieg. Nie jest skłonny do sentymentów, chyba że chodzi o pewną piękność, która kiedyś była jego żoną.
Laurel oddała Jamesowi serce jako młodziutka dziewczyna. Kochała go – do chwili, gdy na jej oczach dopuścił się haniebnego czynu. Tej samej nocy porzuciła go, a on pozwolił jej odejść bez słowa.
Ich niespodziewane spotkanie po latach wywołuje nieprzewidywalną lawinę zdarzeń i uczuć…
Recenzja:
Dawno nie czytałam romansu historycznego i kiedy teraz miałam ochotę na coś lekkiego i przesiąkniętego delikatnymi opisami uczuć, to sięgnęłam po "Lawendową damę". Przyznam szczerze, że trochę się zawiodłam na początku - bo nie było tu żadnych romansów, a... separacja! No i już myślałam, że w tej książce sobie za bardzo o tych "delikatnych opisach uczuć" nie poczytam, ale na szczęście później się to pojawiło. Co nie zmienia jednak faktu, że ta powieść jest trochę oryginalna, jak na ten gatunek i trochę czytelnika może zaskoczyć.
Lord James Kirkland jest bardzo potężnym i majętnym człowiekiem z tytułem szlacheckim, które swoje serce oddał już dawno temu. Niestety, jego żona postanowiła się od niego odseparować i udawać, że ich małżeństwo nigdy nie miało miejsca. James jednak nie przestawał o niej myśleć - a kiedy był chory i miał gorączkę, to czasem mu się wydawało, jakby ona była obok niego.
Laurel - dziewczyna, która poślubiła Jamesa, także kocha i kochała swojego męża do szaleństwa. Nie potrafi jednak z nim być, z racji tego, że dopuścił się na jej oczach strasznego czynu, a ona boi się, że to się powtórzy - i że być może kiedyś James zrobiłby coś ich dziecku (gdyby jakieś mieli). Za pieniądze, które dostała od Jamesa po ślubie, Laurel wraz z bratem zaczęli pomagać chorym i potrzebującym, a Laurel nigdy nikomu nie mówiła, że tak naprawdę teraz jest szlachcianką.
Pewnego dnia, James znajduje się w mieście, w którym jest Laurel i postanawia się przejść po okolicy, w której się znajduje jego ukochana - chociaż nie ma zamiaru jej nachodzić. Liczy tylko na to, że gdzieś ją może dostrzeże chociaż przez chwilę. Podczas tego spaceru dostaje jednak silnej gorączki, a do tego zostaje ofiarą ataku złodziei - a ludzie, którzy mu pomagają, odprowadzają go właśnie do Laurel, która znana jest w okolicy z tego, że pomaga. Dziewczyna od razu rozpoznaje swojego ukochanego i nie da się ukryć, że odżywa w niej dawne uczucie oraz dawna namiętność... Pytanie tylko: czy to w ogóle ma szansę się udać?
Mary Jo Putney pokazuje, że każdy zasługuje na drugą szansę, ponieważ warto czasem ludziom wybaczać. Pisarka wyraża to w pięknych słowach, tworząc tę historię naprawdę ciekawą i wyjątkową. Do tego ta dwójka bohaterów: są oni naprawdę intrygujący. W skrócie mówiąc - warto dać szansę tej powieści. Będziecie żałować, jak nie zapoznacie się z "Lawendową damą", no chyba, że nie jesteście fanami gatunku, wtedy Was nie zmuszam do czytania.
O okładce mogłabym napisać kilka typowych słów - jest po prostu przeciętna, albo wręcz taka, co nawet nie wpada w oko, jeśli by ją przystawić przy innych powieściach tego typu. Wydawnictwo Amber tworzy trochę te oprawy graficzne pod jeden schemat i trochę szkoda, że tak jest. Niemniej jednak - przynajmniej środek jest wspaniały i godny polecenia.
Podsumowując - jeśli lubicie romanse historyczne, to koniecznie musicie przeczytać! Nie będziecie żałować! Ja pochłonęłam tę książeczkę w kilka chwil i nawet się nie spostrzegłam, kiedy ją zdążyłam przeczytać (a minęło pół dnia, haha). Pozostaje mi tylko życzyć Wam "miłego czytania"!
Z Mary Jo Putney po raz pierwszy spotkałam się kilkanaście lat temu przypadkiem. Gdy potrzebowałam czegoś na odprężenie, skuszona blurbem na okładce z biblioteki wypożyczyłam "Anielskiego hultaja". Nawet nie wiedziałam, że to środek serii Upadłe Anioły. Tak mnie akcja wciągnęła, że w te pędy pobiegłam wypożyczyć kolejne części. Od tamtego czasu jakoś tę autorkę darzę sympatią.
OdpowiedzUsuńDzięki Waszej uprzejmości wspomniana książka jest na mojej półeczce i grzecznie czeka na przeczytanie.
Generalnie wolę romanse, w których bohaterowie się dopiero poznają, ale fabuła tej wygląda obiecująco mimo typowej "amberowej" okładki. Jestem ciekawa, w jaki sposób bohaterowie otrzymają od losu drugą szansę i jak ją wykorzystają (bo że ją wykorzystają, to jestem pewna, w końcu to romans z serii "i żyli długo i szczęśliwie").
Ja chyba jednak zrezygnuję z tego tytułu. Romanse historyczne nie są moim ulubionym gatunkiem, choć oczywiście zdarza mi się już czytać (głównie dzięki wam szczerze mówiąc). Powyższy tytuł mnie jakoś nie przyciąga do siebie i obawiam się, że mogłam się lekko nudzić podczas czytania. Może to przez fakt, że bohaterzy są właśnie w separacji. Dla mnie przyjemniej się czyta o przyjaciołach, którzy po jakimś czasie dostrzegają swoje uczucia, albo o nieznajomych, którzy się w sobie zakochują. Nie mówię oczywiście, że w tym przypadku uczucie nie jest realne - bo skoro są małżeństwem, to musi, ale no nie. Na dzień dzisiejszy nie mam na nią ochoty. Co do okładki, to cóż.. Wydawnictwo Amber nie słynie z pięknych okładek a wręcz przeciwnie. Chociaż jeśli chodzi o okładki do romansów historycznych to zwykle nie są takie złe, ale no właśnie - na jedno kopyto. A takich jak powyższa, widziałam już setki. Szkoda. Bo można stworzyć naprawdę ładną okładkę a i wydawnictwo wtedy miałoby większy zysk.
OdpowiedzUsuńNie przepadam za romansami historycznymi, jako osoba kochająca historię uważam, że zazwyczaj nie do końca oddają one prawdę o epoce, a poza tym duża część z nich jest pisana niestety ,,na jedno kopyto". Akurat ten mnie zainteresował, bo wyróżnia się fabułą, nie spotkałam się jeszcze z książką tego typu w którym małżonkowie by od siebie odeszli, a skoro byli już razem wcześniej, to ich zachowania wobec siebie pewnie wydawałyby mi się bardziej zrozumiałe i naturalne. Całkiem lubię romanse z motywem ,,drugiej szansy", które pokazują, że warto wybaczać i walczyć o drugą osobę, chociaż mam nadzieję, że James nie jest jakimś potworem - bo wszystko powinno mieć swoje granice. Z recenzji wynika, że postacie mają ciekawe charaktery, a styl nie jest bardzo prosty, co zawsze sobie cenię.
OdpowiedzUsuńOkładka kolorystycznie jest ładna, ale zastanawia mnie czemu te panie na okładkach od Amber zawsze mają ciuchy bardziej przypominające dzieła współczesnych projektantów. Przecież można wypożyczyć z teatru czy magazynu suknię wzorowaną na osiemnasty czy dziewiętnasty wiek. Taka okładka na pewno byłaby ładniejsza i bardziej przykuwająca wzrok, do tego oryginalna i ciekawa.
Chętnie zabrałabym się za tą książkę :)
To przynajmniej wiem, czego się spodziewać po "Lawendowej damie"... Recenzja, jak należy, długa, co lubię. Dzięki.
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że gdyby nie Wy to pewnie nie przeczytałabym żadnego romansu historycznego. O ile książki historycznego, lub oparte na jakiś faktach lubię, a to za samymi romansami nigdy nie przepadałam, a już połączenie tego w ogóle na samym początku mnie przeraziło. Nie mniej jednak na swoim koncie mam już przeczytane dwie książki z tego cyklu, które wygrałam u Was. Uważam je za fajny i miły przerywnik od cięższej literatury. Historie w nich zawarte są naprawdę ciekawe, bohaterowie również,
OdpowiedzUsuńkobiety często są bardzo charakterne, a mężczyźni niezwykle władczy. Podoba mi się to. Opis Lawendowej damy również mnie bardzo zaciekawił, i gdybym miała tę książkę u siebie na pewno bym ją przeczytała. Co do okładki, to nie wiem czy jest taka niewpadająca w oko. Podoba mi się znacznie bardziej niż pozostałe od wydawnictwa Amber. Zastanawia mnie jedynie ocena, bo w sumie nie dostrzegłam w recenzji jakiś poważnych minusów, a tu tylko 6/10, wiem, że inne książki z tego gatunku były oceniane wyżej. No nic, bardzo fajna propozycja na koniec tygodnia :)
Mary Jo Putney jest dla mnie nieznaną pisarką, lubię romanse historyczne ale jeszcze się z nią nie spotkałam (muszę głębiej bibliotekę przeszukać). "Lawendowa dama" zaczyna się inaczej niż inne książki tego typu, nietypowo, wzbudza zainteresowanie. Kiedy czytam romanse historyczne czuje spokój, odprężam się recenzowana książka zapewni mi to intryguje mnie to co się stało, że Laurel odchodzi od Jamesa i boi się o swoje bezpieczeństwo. Fajnie, że autorka wnosi przesłanie na karty powieści, że każdy zasługuje na szansę, na wybaczenie ale czy z tego skorzysta oraz czy bohaterka da mu tą sposobność, żeby o nią walczył. Chętnie poznam pisarkę i historię Laurel i Jamesa.
OdpowiedzUsuńDzięki Wam naprawdę polubiłam ten gatunek, najpierw "Miłość w czasach skandalu" potem "Lawendowa dama", za co wam naprawdę bardzo dziękuję :* Co do okładek nie mam zastrzeżeń, dzięki temu, że są charakterystyczne od razu wiem, że to romans historyczny od Amber :) Jeśli chodzi o tę książkę i o tło historyczne, to prawda taka, że nie do końca ma wiele wspólnego z prawdziwą historyczną książką ale patrzę na to z przymrużeniem oka. Najważniejsze, że dobrze się bawię przy tej lekturze. W Lawendowej damie, fabuła bardzo mi się podobała! Choć rzeczywiście niektórzy mogą mieć zonka, że separacja i te sprawy...ale w tej książce jest nietypowo, oboje bardzo młodzi, niedoświadczeni wzięli ślub, i po latach przypadkiem natrafiają na siebie już jako dojrzalsi ludzie i zapałali do siebie namiętnością niczym nastolatkowie co powoduje ciekawy rozwój akcji ;) Ta książka udowadnia, że czasem warto drugi raz wejść do tej samej wody i dać drugiej osobie szansę. Zwłaszcza, że w tym przypadku Laurel porzuciła Lorda z powodu czynu, do którego sama się pod koniec książki dopuściła, czyli tak naprawdę nie wiemy co nas w przyszłości czeka i do czego będziemy zmuszeni, czasami różne sytuacje w życiu sprawiają, że robimy coś czego byśmy normalnie nie zrobili. Warto drugiej osobie dać szansę i jej zaufać. I powiem Wam coś ta historia przypomniała mi akcję z uwielbianego przeze mnie kultowego filmu "Przeminęło z wiatrem", po tym jak Rhett zabrał małą Bonnie Blue, a że mała tęskniła za matką "Najgorsza matka na świecie zawsze będzie matką" i pamiętam tę scenę jak Rhett pyta się czy różu jej zabrakło i czy tęskniła bo taka blada...w książce inna trochę sytuacja i skończyła się inaczej ale tak jak chciałam. Tutaj bohaterowie mają bardzo ciekawą osobowość, Laurel pomaga ludziom, zwłaszcza pokrzywdzonym kobietom na przekór własnym rodzicom, Lord też jest nietypową twardą postacią a zarazem skłonną do czułości. Podsumowując książka mi się bardzo podobała, nietypowa historia miłosna,lekko się ją czyta! Przeczytałam w jeden wieczór :) Następnym razem jak będę w bibliotece to wiem za jakimi książkami się rozejrzeć :D
OdpowiedzUsuńZ książkami Mary Jo Putnej zapoznałam się jeszcze kiedy istniało wydawnictwo Da Capo. Mam większość jej książek. Czytałam "Upadłe Anioły" i większość książek z cyklu "Zagubieni lordowie". Lubię, kiedy obok wątku romansowego jest jeszcze tajemnica do rozwiązania. Książki Mary Jo Putnej roją się od szpiegów na rzecz Korony i to nie tylko w męskim wydaniu.
OdpowiedzUsuńUfff. czas na chwilę oddechu, coś lżejszego i przyjemnego... co to takiego? Już wiecie? Tak, to romans historyczny!
OdpowiedzUsuńA ten romans, dość, że jest lekki i przyjemny, to w dodatku jest niebanalny i oryginalny. Druga szansa, wybaczenie, miłość, która odżywa, i dawne demony, które trzeba pokonać. Tego w typowym romansie historycznym zbyt często nie znajduje, dlatego lawendową damę z wielką przyjemnością zapraszam na moją półeczkę, z książeczkami "na złapanie oddechu".
Nie pamiętam kiedy ostatni raz czytałam romans historyczny. Chyba już czas na pewne urozmaicenie. Zapowiada się ciekawa opowieść.
OdpowiedzUsuń