Autor: Wilkie Collins
Tytuł: Pieniądze mojej pani
Wydawnictwo: MG
Data wydania: 15 maja 2019
Liczba stron: 176
Ocena: 7/10
Patronat Książkowiru
Opis:
Kiedy z domu lady Lydiard znika banknot o wysokim nominale, podejrzenie pada na Isabel – jej przybraną córkę. Jednak ani jaśnie pani ani jej zarządca Moody nie wierzą w winę prostolinijnej i uczciwej dziewczyny. Niezrażony bezsilnością policji i pojawieniem się potężnego rywala do ręki Isabel, beznadziejnie zakochany Moody, postanawia za wszelką cenę udowodnić jej niewinność.
Recenzja:
Przecierałam oczy ze zdziwienia, gdy Pieniądze mojej pani do mnie dotarły. Znane mi twory Collinsa zwykle oscylowały w okolicach czterystu stron i wyżej, a ta pozycja jest… doprawdy cieniutka. Przeliczając samą treść powieści, bez dodatków w postaci wklejek o innych książkach autora, jest to zaledwie sto pięćdziesiąt pięć stron historii. Jako, że kocham prozę tego powieściopisarza, byłam ogromnie zasmucona tą informacją, ale szczęśliwie lektura – jak zawsze – mnie nie zawiodła.
Pieniądze mojej pani to zdecydowanie najprostszy i najzabawniejszy ze znanych mi tworów Wilkie Collinsa. Intryga zdaje się w nim banalna, bowiem czytelnik bez trudu może domyślić się, kto jest winowajcą już w pierwszej – krótszej – części książki. W typowym kryminale byłoby to niedopuszczalne, ale w tym wypadku nie można oderwać się od treści. Ma na to wpływ kilka elementów, a najważniejszym z nich jest fantastyczne przedstawienie angielskiej społeczności XIX wieku. Autor mocno naigrywa się tutaj z konwenansów, kultury osobistej i policji, przez co miejscami miałam wrażenie, że sięgnęłam po książkę Henry’ego Jamesa, który – swoją drogą – tworzył mniej-więcej w tym samym okresie. Mam wrażenie, że tutaj Collinsowi obserwacja szlachty wyszła nawet lepiej, a postaci… to po prostu majstersztyk!
U Collinsa wdowy i urocze dziewczęta pojawiają się niemal w każdej powieści, jednakże tutaj zaskoczył mnie ogromnie. O ile podejrzana o kradzież Isabel to po prostu słodka, głupiutka, acz kochana istotka, tak Lady Lydiard to po prostu kobieta petarda. Niepokorna, pulchna, łamiąca wszelkie zasady, a przy tym inteligentna, z dystansem do siebie i empatyczna. Taka… ciotka z marzeń.
- Czy mogę zaproponować coś na orzeżwienie? - spytała panna Pink taktownie. - Filiżankę herbaty?
Lady Lydiard potrząsnęła głową.
- Szklankę wody?
Lady Lydiard odrzuciła tę uprzejmą propozycję z okrzykiem odrazy.
- Ma pani piwo? - zapytała.
Nie można zapomnieć również o męskich postaciach, choć one nieco podupadają na tle kobiet. Na uwagę zasługują zdecydowanie dwie z nich – zarządca Moody, który jest gotowy zrobić dla Isabel wszystko oraz Stary Sharon, łajdak i mało przyjemny typ, a jednak bystrością umysłu mało kto mu jest w stanie dorównać. Naturalnie, to nie wszystkie postaci występujące w lekturze, ale to one skradły moją uwagę. I Tommie – niepokorny pies, który idealnie pasuje do grafiki na okładce!
- Och, panie Moody! Czy on zranił Tommiego?
- Zranił? - powtórzył Moody, oburzony zainteresowaniem, jakim dziewczyna darzyła zwierzę, i obojętnością, jaką okazywała człowiekowi (czyli, mówiąc wprost, jemu). (...)
Pieniądze mojej pani nie skupia się tylko na poszukiwaniach prawdziwego złodzieja banknou Lady Lydiard. W lekturze znajdziecie również nietuzinkowe dochodzenie oraz – z pozoru nieczystą – walkę o rękę nadobnej niewiasty. Wszystko to zdaje się być przedstawione w nieco krzywym zwierciadle – nie sposób się przy tej książce nie uśmiechnąć. Jeśli szukacie lekkiej, klasycznej lektury na jeden, góra dwa wieczory – koniecznie sięgnijcie po tę powieść.
Powinnam stworzyć hashtag #kochamCollinsa :D Naprawdę uwielbiam jego książki i po tę również zamierzam sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńZwykle lubię książki o dawnych czasach. Ale ta nie zbyt wpada w moje gusta. Po prostu nie mój klimat. Chyba też dlatego nigdy nie czytałam żadnej książki Collinsa.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że widzę recenzję tej książki, bo czekam na nią z niecierpliwie:) i dobrze, że jest wzmianka o objętości, bo też bym się ogromnie zdziwiła a tak to wiem czego oczekiwać. Najważniejsze jest wnętrze książki i widzę, że to będzie prawdziwa uczta czytelnicza choć krótka:) te zamieszczone dwa fragmenty z książki są po prostu boskie, lekkie i z humorem. Bardzo lubię czytać Wielkie Collinsa, ma zawsze ciekawe postaci i lekki styl. Teraz po tej recenzji to dopiero się nie mogę książki doczekać!:)
OdpowiedzUsuńTylko 176 stron.. Nie za gruba. Lubię powieści Collins /od czasu do czasu/. Jak wpadnie mi w ręce, na pewno przeczytam.
OdpowiedzUsuńJakoś z okładki założyłam możliwość, że to piesek bawi się "za pieniądze swojej pani". Wiem, wiem, ale tego pomysłu jakoś nie mogę się wyzbyć.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to szkoda, że wycięto kryminalny wątek (może raczej nie wycięto, a pozbawiono go mocniejszej funkcji). Z drugiej strony rozumiem, nie o to chodziło, to w końcu nie Sherlock Holmes. Ja również pochodzę z tych, którzy uwielbiają angielską społeczność XIX wieku (a najlepiej, gdyby jeszcze była londyjska!). Ciekawi mnie również ta zabawa autora ze skostniałymi konwenansami oraz różnych grup społecznych, jak to zostanie rozwinięte (w końcu miejsca na podobne wątki pozostawiono stosunkowo mało), ale przedstawione powyżej fragmenty powieści mówią dobitnie, że są lekkie i przyjemne oraz zadziwiająco delikatne (takie odejście od bulwersujących czasów...).
Strasznie krótka książeczka, w sam raz na leniwy wieczór.
Wielkość nie ma znaczenia ważne co znajduje się w środku pomimo małej objętości "Pieniądze mojej pani" wydają się lekturą bogatą we wnętrzu. Fajnie, że prym w książce wiądom panie, Lady Lydiard interesująca kobieta, bardzo nowoczesna jak na tamtą epokę. Przyjemna lektura dzięki której odpoczniemy, Wilkie Collins zapewni nam rozrywkę z wątkiem kryminalnym i z przymrużeniem oka. Piesek dodaje książce uroku. Jeśli będę miała sposobność to chętnie poszukam złodzieja banknotu Lady Lydiard.
OdpowiedzUsuńPamiętam, że ta książka wchodziła w skład głównego zestawu za któryś miesiąc. I pamiętam jak liczyłam na to, że może uda mi się ją zgarnąć dla siebie :) hihi. Ogromna szkoda, że mamy tu tak niewielką ilość stron, ale z drugiej strony, tak sobie pomyślałam, czy aby na pewno lepiej dla tej książki byłoby gdyby rozciągała się na 400 stron? Chyba nie. Ta historia powinna być krótka, zwięzła i fajna! Ogromnie spodobały mi się opisane przez Ciebie postacie kobiece, i uwielbiam takie poczucie humoru. Uwielbiam literaturę klasyczną dzięki mojej mamie (chyba, już kiedyś o tym wspomniałam), więc ta powieść również i jej przypadłaby do gustu. Jestem ciekawa tego dochodzenia, a jeszcze bardziej tej "nieczystej" walki o rękę Isabel :)
OdpowiedzUsuńCzytałam niedawno książkę tego samego autora Wilkie Collins pt. "Kobieta w bieli". Powieść ta to genialna książka kryminalno - sensacyjna. Według mnie słusznie uznawana jest za jedną z najlepszych powieści sensacyjnych. Mi książka ta bardzo się spodobała i ogromnie ją polecam każdemu kto lubi kryminały a nie miał okazji jej jeszcze czytać. Jeśli zatem chodzi o "Pieniądze mojej Pani" to na 100% ją przeczytam ponieważ bardzo miłuje literaturę tego autora.
OdpowiedzUsuńKurcze, spodziewalam sie, ze to będzie kolejna ksiazka o wielkiej platonicznej miłości, gdzie szary mezczyzna zakochuje sie w bogatej niewiascie, a tu takie zaskoczenie! Bardzo spodobala mi sie recenzja tej ksiazki, a przez te wstawki, jeszcze bardziej zainteresowalam sie ta pozycja :). Czyzby moj gust ksiazkowy zaczynal szukac nowych doznan? ;)
OdpowiedzUsuńSięgnę z pewnością. Lubię tego typu książki. Ciekawe postaci, ukazane z poczuciem humoru i dodatkowo kryminalna intryga. Smaczku dodaje też ciekawa i nietuzinkowa Lady Lydiard. Dodaję do listy.
OdpowiedzUsuńO jakże cieszę się, że ta pozycja była w zestawie za Aktywny maj. Jak tylko dotrze do mnie zaraz zabieram się za czytanie. I nie będzie przeszkadzało mi, że to tylko 155 stron, ale za to jakich. Postacie - majstersztyk. Oddanie wizerunku ówczesnego społeczeństwa - mistrzostwo świata. Prosta, ale niebanalna historia, a na dodatek pełna humoru. I może do przeczytania przy małej kawie, ale za to jak ją osłodzi.
OdpowiedzUsuńPo powieści "Basil" zauroczyłam się językiem literackim tego autora. Z wielką chęcią sięgnę po kolejną książkę. Walka o rękę ukochanej, intryga, śledztwo, ciekawi bohaterowie. Idealna lektura na wakacje.
OdpowiedzUsuńTa lektura czeka już na mojej półce.
UsuńDzięki Wam przeczytałam ,,Basila" i chyba nie muszę mówić, że mnie zachwycił? Rzeczywiście, ten autor kojarzy mi się z tajemnicą i czymś na kształt kryminału, ale też dramatem, nie oczekiwałam po nim komedii, chociaż wierzę, że dał radę, bo jego klimat i oddawanie angielskiego społeczeństwa to prawdziwy majstersztyk.
OdpowiedzUsuńFajnie, że jest tu tyle postaci żeńskich, bo w ,,Basilu" kobiety były trochę sztampowe, a najbardziej rozbudowani byli mężczyźni. Zainteresowała mnie zwłaszcza ta cioteczka ;)
Opis kojarzy mi się trochę z niektórymi lżejszymi wątkami Dickensa, tymi bardziej komediowymi i romansowymi :)
Dzięki Wam ją przeczytałam. Powiem Wam, że niezła perełka! To, że od początku domyślamy się kto ukradł pieniądze w niczym jej nie umniejsza! W tej książce jest taka bogata charakterystyka postaci, te opisy fizjonomii bohaterów, że jestem nią zachwycona. Tak różne postaci, zwłaszcza z różnych środowisk. I co najważniejsze podobało mi się pokazanie jak silne bywają stereotypy i jak często są mylne! Polecam!
OdpowiedzUsuńSuper artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń