Autor: Penelope Douglas
Tytuł: Punk 57
Wydawnictwo: NieZwykłe
Data wydania: 2019
Ilość stron: ok. 300
Ocena: 7/10
Opis:
Zamknij oczy. Nie ma tutaj nic, co można zobaczyć.
Była dla niego wszystkim. Myślał nawet, że się w niej zakochał. Dziewczyna z listów, jego Ryen. Obiecali sobie, że nigdy się nie spotkają i nie będą siebie szukać w mediach społecznościowych. Żadnych zdjęć, żadnych spotkań. Tylko listy i oni.
Jednak Misha spotkał ją zupełnie przypadkiem, na imprezie zorganizowanej po to, żeby zebrać fundusze na trasę jego nowo powstałej kapeli. Była tam jego Ryen. I Misha zrozumiał, że dziewczyna z listów go okłamała. Nie była wcale taka, jak to sobie wyobrażał. Była… gorąca. Postanowił, że nie zdradzi jej, kim jest. Jeszcze nie teraz.
I wydarzyła się tragedia. Tragedia, do której być może by nie doszło… gdyby tamtego wieczoru Ryen nie zawróciła mu w głowie. Teraz Misha już nie chce jej znać. Jedyne, czego chce, to ją znienawidzić i zapomnieć, że kiedyś była jego.
Ryen nie wie, czemu Misha nie odpisuje. Za to do jej poukładanego życia wkracza chłopak, który wyraźnie ma zamiar je zniszczyć. Tylko czemu Ryen nie potrafi przestać o nim myśleć?
Recenzja:
Naczytałam i nasłuchałam się tak wiele pozytywnych opinii o tej pozycji, że aż sama musiałam się z nią zapoznać. I już teraz Wam powiem, że pewnie w życiu przeczytaliście wiele książek, które w jakiś sposób były lepsze od "Punk 57" - ale mimo wszystko żadna z nich nie była tą książką, bo ona ma swój specyficzny urok. Zdecydowanie można ją kochać albo nienawidzić ze względu na postacie, które są dosyć charakterystyczne. Na szczęście mnie przypadła do gustu - dlatego postanowiłam objąć ją swoim patronatem medialnym i polecać ją innym osobom.
Misha i Ryen nigdy w życiu się nie spotkali - znają się tylko z tego, że od wielu lat piszą do siebie listy. Poznali się przez jakiś szkolny projekt i zostali kimś w rodzaju najlepszych przyjaciół. Mówią sobie chyba wszystko i łączy ich coś naprawdę wyjątkowego.
Pewnego dnia okazuje się, że znajdują się oni na jednej imprezie. Misha praktycznie od razu dowiaduje się, która to jest Ryen, ale dziewczyna pozostaje w błogiej nieświadomości co do tego, że tuż obok znajduje się chłopak, którego tak bardzo chciałaby poznać.
Wydawać by się mogło, że od tego wydarzenia teraz wszystko musi iść już w dobrym kierunku i musi zacząć się wielkie love story. Otóż niekoniecznie. Kiedy Misha imprezuje sobie tuż obok Ryen (zastanawiając się, czemu dziewczyna okłamała go w listach, mówiąc mu, że jest nijaka i przeciętna), w życiu jego siostry rozgrywa się prawdziwa tragedia, której chłopak może mógłby zapobiec, gdyby odebrał telefon.
Od tego momentu właściwie zaczyna się prawdziwa akcja, którą można podsumować w dwóch słowach: love-hate. Z jednej strony bowiem Misha kocha Ryen, a z drugiej nienawidzi wszystkiego, co jest z nią związane, a już szczególnie tego, że przez ta głupią imprezę stracił siostrę.
Szczerze powiedziawszy, to na początku bohaterów całkiem łatwo polubić, ale jak zaczynają oni gierki między sobą, to ta sympatia zaczyna się zmieniać w swego rodzaju awersję. Ta pozycja jest naprawdę pod tym względem specyficzna - głównie z racji tego, że później Ryen i Mishę znowu da się lubić. Z tego powodu czasami miałam ochotę rzucić książką o ścianę, ale na szczęście tego nie robiłam - chyba dlatego, że po prostu byłam ciekawa, jak to wszystko się skończy.
Penelope Douglas znana jest już z tego, że pisze fajne książki - chociaż tak naprawdę ja usłyszałam o niej dopiero całkiem niedawno. Niemniej jednak warto dać jej szansę, bo naprawdę pisarka ma talent. Fajne dialogi, ciekawe opisy, do tego niezła fabuła. Postacie też niczego sobie - drugoplanowi byli też bardzo realistyczni. Także naprawdę nie można jej w sumie niczego takiego zarzucić. Co prawda nie zauważyłam, żeby autorka miała jakiś taki swój specyficzny styl pisania - co ja w książkach bardzo lubię - ale po prostu może tłumacz tego nie oddał, albo coś. Niemniej jednak na pewno jeszcze coś przeczytam, co wyszło spod jej ręki!
Jeśli chodzi o okładkę - bardzo mi się podoba. Jest ciekawsza niż jakieś grafiki z postaciami i o wiele bardziej do mnie przemawia. O wiele bardziej pasuje też do treści książki. Jestem zadowolona, że wydawnictwo poszło w taką stronę, a nie w inną - bo efekt jest naprawdę przyjemny dla oka. To miła odmiana od tych wszystkich okładek, gdzie są tylko całujące się pary.
Swoją drogą, tytuł też ma całkiem ciekawą genezę - i żeby dobrze go zrozumieć, to trzeba dokładnie czytać, szczególnie końcówkę. Niemniej jednak naprawdę pomysłowo to autorka nazwała - ode mnie wielkie gratulacje, ja bym chyba na taką kombinację nie wpadła. Dałabym coś o wiele prostszego.
Podsumowując, książkę warto przeczytać. Ciekawa, taka akurat na ciepłe popołudnie. Można się przy niej idealnie zrelaksować (nie licząc momentów, w której chce się powieścią rzucić o ścianę). Warto kupić, bo na pewno nie będzie się żałować ani tych pieniędzy, ani czasu spędzonego podczas czytania tej historii. Jeszcze raz polecam!
Okładka mi się podoba, niezła odmiana od tych gołych męskich klatach. Opis wciąga mnie baardzo, zapowiada niezłe love story ale dzięki recenzji wiemy, że to nie jest zwykła historia miłosna. Jeśli chodzi o fabułę to przepadła mi do gustu, to musiało być ciężkie znać się tylko wirtualnie, zawsze prędzej czy później chce się daną osobę zweryfikować na żywo. Podoba mi się też, że w tej książce jeśli chodzi o uczucia mamy mieszankę wybuchową, miłość, nienawiść i znów miłość, cieszy mnie to, że nie jest to prosta historia cukierkowa. Na pewno po tę książkę sięgnę!
OdpowiedzUsuńI ja pragnę przeczytać... I odpocząć przy czytaniu takiej powieści.
OdpowiedzUsuńWydawnictwa NieZwykłe wydało wiele intrygujących mnie książek. Super książki, świetne okładki i niezwykłe historie. Chyba jest to według mnie najlepsze wydawnictwo. Jeśli chodzi o książkę "Punk 57" to na pewno znajdzie się ona na mojej liście do przeczytania. Tytuł kojarzy mi się z muzyką i w sumie poniekąd jest to prawdziwe z fabułą lektury. Okładka jest nietypowa, lecz ciekawa i tajemnicza. Na pewno rzuca się w oczy. Powieść przedstawia historię "innej" miłości dwojga młodych ludzi. Co wydarzyło się w tej książce? Czy jednak Ryen i Misha będą razem? Dlaczego Misha odrzucił zaloty dziewczyny? Jaką tajemnicę skrywa chłopak? Odpowiedź na wszytskie te moje pytania znajdę w książce. Bardzo jestem ciekawa dalszych losów głównych bohaterów powieści.
OdpowiedzUsuńO matko całe życie marzyłam o tym aby tak z kimś pisać, długo, pisać piękne i pełne treści i intymności listy, taka piękna, poetycka miłość. Zawsze byłam romantyczką :D Ta historia bardzo mi się spodobała. Myślę, że będzie tu pełno zawirować, niedomówień między głównymi bohaterami, takie powierzchowne nienawidzenie się, a w środku będą prawdziwie kochać. Od jakiegoś czasu mam ochotę na taką książkę, gdzie te uczucia tak wirują, nic nie jest do końca jasne, bo z opisu i recenzji to w sumie nie wiem do końca dlaczego Misha tak się wkurzył na Ryen'e (czy jak to się tam odmienia :D ) I jestem tego okropnie ciekawa. Obecnie nie mogę sobie przypomnieć czy przeczytałam już jakąś książkę tej autorki, nazwisko jest mi dosyć znajome, więc może jestem w posiadaniu którejś z jej powieści. Sprawdzę to. Póki co trzeba korzystać z wolnej soboty; ugotować, posprzątać i poprać :D Miłego dnia :*
OdpowiedzUsuńNiedługo sama zamierzam ją przeczytać i będzie to moja pierwsza książka tej autorki. Liczę, że ja nie będę miała ochoty rzucać nią po pokoju. XD
OdpowiedzUsuńJools and her books
Musiałam sobie wygooglować, bo jakoś wydawało mi się, że Penelope Douglas napisała do tej pory tylko jedną książkę... Cóż, zdziwienie. Trochę rozczarował mnie Misha, który winę za stratę siostry zrzuca na inną, zupełnie nieuświadomioną dziewczynę, zamiast na siebie (stereotyp faceta?). Ponadto serio, jeden nieodebrany telefon? Wtedy ja bym się za coś takiego od dawna smażyła w piekle (choć kto wie, może odpowiednio ogrzany kocioł już tam na mnie czeka). No i to wielkie straszne kłamstwo - miała być nijaka, a nagle jest taka gorąca. Noż kurczę... Do czego zmierzam? W "Birthday girl" ujął mnie jakoś sam zarys fabuły, tutaj odczytuję to, co w milionie innych książek - elementy szyte grubymi nićmi, jakby wydawcy zapomnieli przeczytać daną pozycję przez wydaniem lub przynajmniej komuś to zlecić. Wielkie nadzieje wsadzałam w pojawienie się na rynku nowej powieści Penelope Douglas, a teraz nie wiem nawet, co z tym fantem zrobić, próbować czy lepiej nie.
OdpowiedzUsuńW tej chwili strasznie współczuje tej bohaterce Ryan, że musiała trafić na takiego idiotę... Mam nadzieję, że ten cały Misha przy końcu odnajduje rozum.
Co do okładki, ta faktycznie dobra. I już jak zauważyła pani kryjąca się pod pseudonimem Katooola, wreszcie nie ma gołej klaty, co w porównaniu do tysięcy innych jest wielkim plusem. Przynajmniej wizualnym. No i wciąż nie wiadomo, co może oznaczać tytuł.
Główny motyw nie jest do końca oryginalny i też nie całkiem za nim przepadam, może dlatego, że ja nie do końca wierzę w te internetowe znajomości.
OdpowiedzUsuńW przeciwieństwie do Zaczytanej Magdy po części rozumiem zachowanie Mishy, bo jestem osobą, która dość często wyobraża sobie sytuację typu ,,jeden przypadkowy ruch i tragedia", więc pewnie na jego miejscu też bym obwiniała siebie i innych.
Całość zapowiada się całkiem ciekawie, jako kolejna miła pozycja z gatunku New Adoult, chociaż ,,Birthday Girl" bardzie mnie interesuje - może ze względu na to, że opiera się na mniej ogranym motywie niż internetowa znajomość i rodzinna tragedia. Ale wydaje mi się, że ta autorka jest chwalona za umiejętność prowadzenia fabuły i styl, więc podejrzewam, że każda jej książka jest na odpowiednim poziomie.
Przeczytałam 'Dręczyciela' Penelope Douglas interesująca fabula oraz bohaterowie zapadający w pamięć, styl pisarki fajny z przyjemnością zapoznam się z pozostałymi książkami pisarki.
OdpowiedzUsuń"Punk 57" ciekawa historia dwójki ludzi, którzy wiedzą o sobie wszystko pomimo tego, że nie znają się. To nie cukierkowy romans pisarka chyba specjalizuje się w historiach, w których bohaterowie nie przepadają się za sobą. Na pewno książka ma ważne przesłanie, ukryte za emocjami, napięciem, tajemnicami jakie wylewają się z kartek lektury. Tytuł książki intryguje chętnie się dowiem jakie ma znaczenie, co się za nim kryje. Okładka przyciąga wzrok kolorem, a nie panem który pokazuje swoje walory.
Pamiętam, że jak na początku ukazała się wiadomość o tym, że książka ta zostanie wydana w Polsce, wahałam się. A czytając dzisiaj ten opis czułam się jakbym robiła to po raz pierwszy. Co dziwne bo książka jednak od dawna jest na mojej liście do przeczytania.
OdpowiedzUsuńAle tak sobie uświadomiłam, że pewnie przeciwko byłam dlatego, że nie lubię gdy główny bohater jest muzykiem. Nie wiem skąd mi się to wzięło, być może chodzi o te wszystkie nieokrzesane fanki(?).
A na tak byłam ponieważ to Pani Douglas, a „Birthday girl” po prostu uwielbiam. <3
Okładka faktycznie jest nietypowa, w porównaniu do wszystkich tych które teraz goszczą na naszym rynku ;) Podoba mi się, to taka miła odmiana.
A co do tytułu to teraz jestem naprawdę zaintrygowana. Wcześniej również zastanawiałam się co może oznaczać. Ale nie przywiązałam do tego aż takiej wielkiej wagi. Teraz to się zmieniło i nie mogę się doczekać żeby przekonać się o co chodzi.
A poza tym bardzo ciekawe wydają się postacie głównych bohaterów. Rozumiem, że
Misha przeżył tragedię ale dlaczego obwiniać będzie Ryen ?
Okładka zaciekawia. Widziałam książkę w zestawie czerwcowym i byłam ciekawa treści. Autorka jest mi nieznana, chętnie poznam jej styl pisania. Recenzja zaciekawia i zachęca do sięgnięcia po książkę. Co takiego wydarzyło się na imprezie, jaka była w tym rola Ryen i pomysłowe zakończenie. Aż prosi się, żeby po nią sięgnąć.
OdpowiedzUsuńOkładka bardzo mi się podoba. Już mi się znudziły gołe klaty mężczyzn lub pośladki dziewczyn. Historia zapowiada się ciekawie, dlatego z chęcią ja przeczytam.
OdpowiedzUsuńŁatwo i przyjemnie czyta się o bohaterach, którzy szukają drogi do siebie nawzajem. Love story, pocałunki, namiętność i niewinność. Czy tak łatwo przyjdzie czytać o zniszczonej przyjaźni, o zaprzepaszczonej miłości? Nie wiem. I chyba by się przekonać to po prostu należy tę książkę przeczytać. I szczęście ( w tej nieszczęśliwej miłości), że całą historię napisała Penelope Douglas, wszak to gwarantuje, że opowieść nie będzie sztampowa, pozbawiona rozterek i targanych sprzecznymi uczuciami bohaterów. Jak się zakończy? Czy miłość zwycięży? Czy wystarczy sił bohaterom, by wszystko poskładać i zacząć od nowa? Nie wiem. Ale z pewnością się dowiem, bo tej pozycji "nie odpuszczę"...
OdpowiedzUsuńKilka dni temu skończyłam czytać tę książkę i bardzo mi się podobała. Penelope Douglas ma w stylu pisania coś co przyciąga, ale ma również momenty, które nie do końca mi odpowiadają. W tym przypadku również nie obyło się bez takich, ale w ogólnej ocenie jestem bardzo zadowolona z lektury. No i plus ogromny za to, że potrafiła mnie zaskoczyć. Na przykład z tym kim tak naprawdę jest Punk. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się tej osoby i nawet nie brałam jej pod uwagę. Dodatkowo zauważyłam, że autorka lubi pisać o relacjach hate-love i świetnie jej to wychodzi. To jeden z moich ulubionych motywów w książkach, więc tym bardziej moja ocena skoczyła do góry. Zgadzam się co do tytułu - ja nie wpadłabym by połączyć Punka i 57 w jedność i wybrałabym coś innego. Autorka jednak widać miała od początku pomysł, który świetne zrealizowała. Czekam na kolejne powieści autorki, które mam nadzieję będą równie dobre.
OdpowiedzUsuń