środa, 6 marca 2019

Massimo Vacchetta, Antonella Tomaselli - "25 gramów szczęścia"

Autorzy: Massimo Vacchetta, Antonella Tomaselli 
Tytuł: 25 gramów szczęścia
Wydawnictwo: Quello 
Premiera: 13 marca 2019
Liczba stron: 208
Ocena: 8/10

Opis:

Osierocony przez matkę kilkudniowy jeż zostaje przyniesiony do kliniki weterynaryjnej. Waży zaledwie 25 gramów. Głodny i mocno wyziębiony, jest bliski śmierci.
Kiedy weterynarz Massimo Vacchetta zaczyna zajmować się małym pacjentem, rodzi się między nimi specjalna więź. Lekarz poświęca każdą chwilę, by uratować kolczaste stworzenie przed pewną śmiercią. Ciekawska i figlarna samiczka jeża, którą Massimo nazywa Ninną, w końcu odzyskuje siły i stopniowo wywraca życie weterynarza do góry nogami.
Czy przywiązany do zwierzątka weterynarz będzie potrafił wypuścić je na wolność? Nie od początku Massimo zdaje sobie sprawę z tego, że to dopiero początek jego przygody z jeżami.

Recenzja:

Historie o ratowaniu zwierząt od zawsze przepełniają moje serducho ciepłem i przywracają wiarę w ludzkość. Czytałam już wiele tego typu opowieści (m.in. Esther the Wonder Pig), ale żadna z nich nie opowiadała o jeżu. 25 gramów szczęścia to niepozorna książeczka, która zawiera tony miłości i odrobinę… kolców. 

W książce zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Urzekł mnie jeżyk na okładce i skromna, acz ujmująca, forma pozostałej oprawy graficznej. Wewnętrzna część okładki upstrzona jest malutkimi rysuneczkami jeżyka, ilustracja kolczastej istotki wita nas także przed każdym rozdziałem. Wygląda to fantastyczne i – jak widać – nie trzeba wcale wiele, aby publikacja prezentowała się atrakcyjnie. Najbardziej zachwycająca okazuje się tutaj jednak treść, która całkowicie mnie rozczuliła. 

Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby cię uratować. (str. 19) 

25 gramów szczęścia to nie tylko historia jeżyczki Ninny, ale i jej bohatera – weterynarza Massimo Vacchetta, współautora książki. Jak się okazuje, dzięki uratowaniu tego niepozornego stworzenia, mężczyzna odżywa. Chęć niesienia pomocy zwierzętom eskaluje w nim, zatracona pasja wraca, poświęca się jej całkowicie. Bardzo polubiłam Massimo, jego zapał do działania w imieniu bezbronnych istot, miłość do jeżyka, umiejętność przyznawania się do błędów. Jestem przekonana, że zaprzyjaźnilibyśmy się, bo – pod względem wariactwa – jesteśmy bardzo podobni… 

Ninna nie jest jedynym jeżem, który pojawia się na kartach tej książki. Jest ich znacznie więcej, a pomoc Massimo nie sprowadza się tylko do ratowania jej, ale i innych kolczastych istot (i nie tylko). Znajduje się tutaj także wiele interesujących informacji o jeżach, które bez wątpienia przydadzą się każdemu, kto natrafi na rannego kolczatka na drodze. Warto także dodać, że autor jest założycielem Ośrodka Rehabilitacji Jeży we Włoszech La Ninna, nazwanego – jak się pewnie domyślacie – na cześć kującej ukochanej. 

Nie można też zapomnieć o drugiej autorce, Antonelli Tomaselli, która przepięknym językiem (prawie napisałam jeżykiem) opowiedziała tę historię. To właśnie dzięki niej możemy śledzić perypetie Massimo, Ninny oraz jego bliskich (również zwierząt) – raz zabawne, innym razem ściskające czytelnika za serce. Styl pisarki jest bardzo przyjemny, a od historii nie można się oderwać. Myślę, że to także zasługa pociesznej Ninny, która – jak sami się przekonacie – jest niezłym łobuzem! 

25 gramów szczęścia to nie tylko historia dla miłośników zwierząt. Powieść porusza serce i zachęca do działania, niesienia pomocy. Jestem całkowicie nią urzeczona i mam nadzieję, że niebawem pojawi się więcej podobnych książek na rynku. Jak pisałam wcześniej – przywracają one wiarę w ludzi i niosą ze sobą mnóstwo ciepła. Polecam z całego serca!

7 komentarzy:

  1. Z przyjemnością przeczytam, lubię takie historie. Jako nastolatka czytałam "Władcę skalnej doliny" o osieroconym niedźwiadku, która bardzo mnie wzruszyła czy doktora Dolitte'a. Takie książki pokazują, że są jeszcze ludzie mający serducho. Sama okładka jest urzekająca!
    Na fb Kasia Neu

    OdpowiedzUsuń
  2. Moje pierwsze uczucie po zobaczeniu okładki i tytułu to: rozczulenie. Jeże to przesłodkie istotki, sama chciałam kiedyś mieć jednego(ale mam chomika). Historie o miłości do zwierząt zawsze mnie urzekają i sprawiają, że robi mi się ciepło na sercu. Nie słyszałam wcześniej o tej książce, więc dziękuję za recenzję - będę się na nią czaić <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Delikatność- oto słowo, które zagościło w mojej głowie po przeczytaniu recenzji. Delikatna okładka, delikatna historia, delikatna miłość. Delikatna, a zarazem jakże mocna! To taka miłość, przy której człowiekowi wraca chęć do życia, wraca pasja, wraca uśmiech, wraca optymizm. Wszyscy, którzy mają zwierzęta potwierdzą, że jest to transakcja wymienna, transakcja: miłości, wierności i oddania. Ta książka jest tego potwierdzeniem.

    OdpowiedzUsuń
  4. To małe kolczaste stworzonko od razu mnie urzekło. Cudowny pomysł na książkę, bo przecież jeżyk nie jest zwierzątkiem, z którym mamy często do czynienia. Ufam ludziom, którzy kochają zwierzęta, przecież ktoś, kto ma złe serce nie mógłby z taką troską się nimi opiekować. Sama (może czasami nie mądrze) wyciągam ręce do każdego napotkanego psiaka. To silniejsze ode mnie. Myślę, że gdybym, tak jak główny bohater zaopiekowała się takim maleństwem, to chyba nie znalazłabym w sobie tyle siły aby pozwolić mu odejść do swojego środowiska. Pięknie, że powstają tak pozytywne i pełne ciepła mądre książki. Tej jeszcze nie przeczytałam, a już jestem nią uJEŻona :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Okładka urzeka swoją prostotą oraz tym małym zwierzęciem. Książki gdzie zwierzęta odgrywają ważną rolę dają człowiekowi nadzieję, poprawiają humor.
    "25 gramów szczęścia" to książka gdzie historia chwyta za serce oraz ukazuje miłość do zwierząt a jeżyk przywraca wiarę a także pasja do wykonywania zawodu przez głównego bohatera. Zwierzęta dają siłę ludziom.

    OdpowiedzUsuń
  6. Książek o ratowaniu zwierząt powstało już kilka (ostatnio jest jakaś moda na taki motyw), zazwyczaj jedak jest to książka o psie lub kocie. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z taką w której głównym bohaterem byłby jeż. Tym bardziej jestem jej ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  7. Tej książki byłam naprawdę bardzo ciekawa, zaraz po tym, jak prześledziłam pare wątków na stronie autorskiej (tytuł jest w końcu bardzo chwytliwy, no i co chwila pojawiały się zdjęcia jeżyka). Reklama tej książki przypadła mi więc do gustu. Nie rozumiałam jednak, co można napisać o takim małym jeżu, z drugiej strony mam koty i o nich mogłabym dużo napisać, co z kolejnej strony znaczy, że nie byłyby to jakieś mądrości... Nieee, na pewno o nich nie napiszę, proszę się nie martwić.
    Rozumiem, ze historia jeżyka (jeżyczki, tak? Nie mogę się przyzwyczaić do tej nazwy) jest sytuacją wyjściową do poprowadzenia całkiem całkiem powieści obyczajowej. Taki Doktor Dolittle w nowej odsłonie (mniej fantastycznej czy nawet fanatycznej).
    Jak mówiłam wyżej - byłam bardzo ciekawa tej recenzji, mimo że jej pojawienie się jakoś mi umknęło (ostatnio w moim życiu za wiele się dzieje, tak bywa). W sumie spodziewałam się, o czym to może być i może dlatego moment zaskoczenia gdzieś mi umknął. I tak uważam, że to wykorzystywanie kolczastego zwierzątka do celów reklamowych jest trochę nie na miejscu (z drugiej strony żaden zwierz nie został okaleczony). Ja wiem? Nie jestem przekonana. Bardziej czuję, że poleciałam na kolejny chwyt marketingowy, a teraz przyszło rozczarowanie.

    OdpowiedzUsuń