Autor: Agata
Suchocka
Tytuł: Twarzą w
twarz
Tytuł
serii: Daję ci wieczność. Akt II
Wydawnictwo: Initium
Rok
wydania: 2019
Ilość
stron: 288
Ocena: 7/10
Opis:
Lothar Mintze, opuszczony przez mentora i opłakujący bolesną stratę,
został sam − porzucony, zgorzkniały i wściekły. Młodzieńcza naiwność ustąpiła
miejsca palącej ciekawości, która popycha go w podróż do Ameryki, gdzie ma
nadzieję znaleźć odpowiedzi na dręczące go pytania. Gdzie się podział
Huntington? Dlaczego Armagnac go opuścił? I najważniejsze: czemu nie
przewidział zbliżającej się tragedii?
Nie znalazłszy odpowiedzi w Europie, Lothar przeprawia się przez ocean
i udaje do Nowego Orleanu, podążając za znakami mającymi doprowadzić go do
prawdy. Niespodziewanie spotyka młodego jazzmana, Thomasa Greenbourgha, który
wygląda aż nadto znajomo. Kim jest ów młodzieniec? I czy to właśnie on jest
odpowiedzią na wszystkie pytania nękające skrzypka?
Recenzja:
Nieco bałam się tej powieści. Po epilogu, jaki zaserwowała nam
Agata Suchocka w pierwszym tomie Daję ci
wieczność zatytułowanym Woła mnie ciemność, naprawdę obawiałam
się tego, co znajdę w środku. Chociaż polubiłam Lothara, nie wyobrażałam sobie
czytania kontynuacji bez pozostałych bohaterów. W końcu jednak emocje opadły i
zwyciężyła ciekawość – jak autorka poprowadziła dalej tę historię? Co tak
naprawdę stało się z bohaterami? Musiałam poznać odpowiedzi na te pytania. Czy
powieści Agaty Suchockiej udało się po raz kolejny mnie wciągnąć i zadziwić?
Lothar Mintze został sam – opuszczony, zgorzkniały i
wściekły. Splot wydarzeń doprowadza go do ważnej decyzji, po której udaje się w
podróż do Ameryki, gdzie ma nadzieję odnaleźć kilka odpowiedzi. Niespodziewanie
spotyka młodego jazzmana Thomasa, który wygląda aż nadto znajomo. Kim jest? Czy
to możliwe, że właśnie on będzie poniekąd odpowiedzią na wszystkie pytania
Lothara?
Cóż. Na początku przyznam szczerze, że niektóre wątki
w powieści wydały mi się nieco naciągnięte. Postacie, które powinny być martwe,
nagle pojawiły się w zasięgu wzroku całe i zdrowe, było naprawdę sporo zbiegów
okoliczności… Za dużo tych zbiegów okoliczności i choć akcja dzięki temu była
żywsza, czasami było tak aż do przesady. Chciałam się na chwilę zatrzymać,
dowiedzieć czegoś bardziej szczegółowego, zagłębić się jeszcze w psychikę
bohaterów, może powrócić do jeszcze innych zdarzeń z przeszłości (bo w tym
tomie wydarzenia nie rozgrywają się już w XIX wieku, mamy spory przeskok aż do
czasów obecnych), które naświetliłyby lepiej jak obecnie się sprawy mają?
Trochę mi tego tu zabrakło. Książkę czyta się naprawdę szybko, jest cienka, ale
nie miałabym nic przeciwko, gdyby zyskała dodatkowe strony i rozwinęła nieco bardziej
kilka wątków. Ale chociaż dużo zdarzeń tutaj zdaje się zbyt przypadkowych i zwłaszcza
na końcu akcja pędzi tak, że nie można nawet nabrać oddechu, byłam w stanie przymknąć
na to oko i po prostu cieszyć się lekturą, która wciągnęła mnie o wiele
szybciej niż poprzednia część.
Stało się tak dlatego, że w tym tomie zasypano mnie
jeszcze większą ilością przeróżnych uczuć. Po pierwsze cała sytuacja, która
doprowadziła do osamotnienia Lothara wywołała u mnie smutek, niedowierzanie, aż
wreszcie wściekłość. Wściekłość tak ogromną, że nie opuściła mnie do samego
końca, bo nie byłam w stanie uwierzyć, jakim cudem to Lotharowi zarzucano cały
czas egoizm, podczas gdy inni wykazywali się nim w o wiele większym stopniu! (Z
góry przepraszam, ale jestem świeżo po lekturze i po prostu nie mogę się
uspokoić po tym, jak zakończyły się niektóre wątki). Po drugie spotkanie
bohatera z Thomasem, choć na początku takie niby zwyczajne, normalne, naprawdę
było dobrze nakreślone, poza tym było też pewnego rodzaju ukłonem w kierunku
pierwszego tomu. No i wiecie co? Chociaż w Woła
mnie ciemność lubiłam Lothara, nie był moim ulubionym bohaterem. Twarzą w twarz zmieniło jednak wszystko!
Poznałam go od nieco innej, wrażliwszej strony. Lothar mimo wielu wad był
przecież skrzywdzonym chłopakiem, którego los nigdy nie oszczędzał i bardzo się
cieszę, że wszystko dla niego skończyło się tak, jak się skończyło, nawet jeśli
nigdy nie wybaczę autorce tego, w jaki sposób poprowadziła relacje między nim i
niektórymi bohaterami.
Ale może właśnie o to chodziło – o rozdarcie,
zaskoczenie czytelnika? Dzięki temu powieść skończyła się niesztampowo, inaczej
niż można się było spodziewać. Gdyby autorka sięgnęła po inne rozwiązania łatwo
byłoby o nudę i przesłodzenie jak w typowym romansie z happy endem. A przecież Twarzą w twarz to coś innego. To
historia o pożądaniu, o miłości, o lękach. O pasji do muzyki i o brutalności.
Po prostu o życiu, choć może o nim też nie do końca, główny bohater w końcu nie
jest zwyczajną osobą. Znajdzie się tutaj kilka wątków +18, będzie trochę
humoru, trochę mocniejszych scen, ale też takich łagodnych i spokojnych. Dzięki
takiej różnorodności naprawdę dobrze bawiłam się podczas czytania tego tomu i
mimo kilku zgrzytów, uważam Twarzą w
twarz za bardzo dobrą kontynuację, którą mogę polecić bez wyrzutów
sumienia.
A Wy, czytaliście już Woła mnie ciemność i Twarzą w
twarz? Jeśli nie, mam nadzieję, że się na to zdecydujecie. Burzliwa historia
Armagnaca i Lothara jest tego warta.
Ja to po prostu muszę przeczytać! Od dawna mam na te dwie pozycje ochotę. I do tego te okładki, klasyczna biel z czernią przełamana krwistą czerwienią, coś obłędnego.
OdpowiedzUsuńMiałam w planach tom pierwszy, ale przeczytałam końcówkę która bardzo mi się nie spodobał. Więc nie wiem czy zdecyduje się sięgnąć po nią jeszcze raz wiedząc, że jest kontynuacja. Lubię typowe happy endy.
OdpowiedzUsuńKilka dni temu pisałam, że to tematyka nie dla mnie, ale im więcej słyszę o tych książkach, tym bardziej mnie intrygują :) Muszę kiedyś przeczytać i sprawdzić, czy mi się spodoba :)
OdpowiedzUsuńNiestety nie miałam jeszcze okazji zapoznać się z Panią Agatą Suchocką i jej twórczością. Okładka wygląda na bardzo groteskową, i bardzo mi się to niej podoba. Skoro nie znam tego cyklu, jak i samej autorki, trudno jest mi cokolwiek powiedzieć na temat tego jak pisze. Z recenzji wynika, że książki mają dosyć dobre tempo, sporo postaci, masa uczuć i jakieś tajemnice do odkrycia. Wygląda to więc na kawał dobrej literatury, a skoro Wy o tym piszecie, to chyba dobre być musi :)
OdpowiedzUsuńNiestety nie moje klimaty. Przy takiej liczbie nowych książek nie można czytać wszystkiego. Tym razem chyba sobie odpuszczę
OdpowiedzUsuńCo się musiało zdarzyć w tej pierwszej części zakończenie powala czytelnika tyko zmacania zainteresowania tymi książkami. "Twarzą w twarz" nadal jest książka odważną, przesiąkniętą tajemnicami, zapraszająca żeby odkryć sekrety razem z Lotharem. Lubię książki gdzie historie kończą się happy endem, choć niektóre historie nie kończą się szczęśliwie to mamy jednak takie odczucie że tak powinno być.
OdpowiedzUsuńMam "Woła mnie ciemność", nie czytam, bo czekam na dokupienie kolejnego tomu.
OdpowiedzUsuńTrochę o tej książce słyszałam, ale chyba się nie zdecyduję :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie:
Eli z https://czytamytu.blogspot.com