Autor: Grace Burrowes
Tytuł: Przeznaczeni miłości
Wydawnictwo: AMBER
Data wydania: 2018
Ilość stron: 320
Ocena: 7/10
PATRONAT KSIĄŻKOWIRU
Opis:
Mężczyźni, którzy zamknęli swe serca przed miłością, i kobiety, które potrafią je otworzyć, w trzeciej powieści mistrzyni z cyklu Uwięzione serca.
Po latach spędzonych na wojnie Michael Brodie wraca do swego szkockiego zamku i odkrywa, że narzeczona, którą tu zostawił, stała się mu zupełnie obca. Brenna jest niezależna, pewna siebie… i wściekła, że nie było go tak długo.
Lecz tak naprawdę Brenna jest zraniona i zmęczona ciągłą walką o szacunek otoczenia. Michael zostawił ją, kiedy go najbardziej potrzebowała i nie pojawiał się, choć wojna dawno się skończyła. Teraz mężczyzna, który ją porzucił, wraca – dojrzalszy, opiekuńczy i wciąż zakochany. Lecz jakiego wyboru dokona, gdy Brenna wyzna mu prawdę, której tak pilnie strzegła?
Recenzja:
Kocham romanse historyczne i pewnie o tym wiecie. Nie sposób tego ukryć, skoro tak często pojawiają się na blogu - i które recenzuje oczywiście ja, a nie żadna inna recenzentka. Niby pisze w opisie przy tej powieści, że jest to trzeci tom - nie przejmujcie się tym jednak. Śmiało można czytać w dowolnej kolejności. Ja co prawda znam poprzednie tomy, ale czytałam je tak dawno, że ledwo pamiętam, kto kim był i jaką miał historię życiową (bo takie rzeczy po prostu po jakimś czasie ulatują z głowy, szczególnie w przypadku romansów). Dodatkowo - z takich podstawowych rzeczy, zanim przejdziemy do głównej recenzji, oznajmiam, że objęłam tę książkę patronatem medialnym, czyli, że jak na romans historyczny, bardzo mi się ona podobała. I jest to fakt, dawno nie czytałam tak dobrej książki z tego gatunku!
Michael Brodie wraca po latach spędzonych na wojnie do swojego zamku. Wydawać by się mogło, że nic lepszego nie może spotkać jego małżonki - którą poślubił tuż przed wstąpieniem do wojska. Jednak tuż po tym, kiedy przekracza on mury zamku, okazuje się, że Brenna - jego żona - bardzo się zmieniła: zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym, a obecnie ma problem z tym, że Michael nie dał wcześniej znaku życia i nie poinformował jej, że w końcu raczy wracać do domu.
Michaelowi podoba się nawet ta nowa wersja Brenny, chociaż nie bardzo wie, jak ją uwieść - a bardzo by chciał, z racji tego, że zostawił ją przed wojną jako dziewicę, czym nie dopełnił małżeńskich rytuałów, by można było powiedzieć, że małżeństwo jest dobrze zawarte. Brenna natomiast na jakikolwiek dotyk Michaela reaguje albo oschle, albo z paniką - rysując jasne granice, w których obrębie musi przesuwać się jej mąż.
Główny bohater za główne zadanie wziął sobie rozkochanie w sobie swojej żony jeszcze raz. Najśmieszniejsze w tym wszystkim było jednak to, że zapytał ją, jak ona planuje go uwieść, skoro on też chce zdobyć jej serce: a już od pierwszych stron było czuć, że Brenna Michaela bardzo pociąga, więc zbytnio nawet starać się nie musiała.
Powiem Wam, że jest to pierwsza książka w gatunku romansu historycznego, która ma pewien motyw - nie mogę Wam go zdradzić, bo to by był spojler, aczkolwiek nawet dla samego tego wątku powinniście tę powieść przeczytać. Grace Burrowes mnie totalnie zszokowała. Książkę czytałam nie tylko jak przyjemne romansidło, ale także z pewną dozą ciekawości, jak sytuacja z pewną osobą rozwinie się dalej. Jeśli będziecie po przeczytaniu tej książki, to będziecie wiedzieć, o czym mówię! Dodam tylko, że w żadnym romansie historycznym wcześniej się z tym nie zetknęłam, a czytam ich mega dużo!
Grace Burrowes to świetna pisarka. Romanse historyczne to zdecydowanie jej gatunek. Pisze ich sporo i ma ich sporo opublikowanych. Ja jej życzę tylko tego, żeby dalej pisała: w masowych ilościach. Ciężko będzie bowiem znaleźć godnego zastępcę, gdyby ta autorka zechciała wziąć sobie wolne od tworzenia tekstów literackich. W jej historiach każdy detal ma duże znaczenie - pokazuje ona całkiem autentyczną przeszłość. Do tego wszystkiego bohaterowie są dopracowani, dialogi i opisy są na najwyższym poziomie, fabuła jest przemyślana, a sceny erotyczne są świetnie i delikatnie opisane.
Sama okładka nie podoba mi się wcale. Nie ze względu na grafikę, tylko ze względu na napisy, jakie są do tej grafiki dołożone. Wygląda to strasznie - jakby ktoś dopiero uczył się robić okładki, a wydawnictwo AMBER to wydaje. Na szczęście to jedyny minus "Przeznaczonych miłości"!
Podsumowując, "Przeznaczeni miłości" to romans historyczny, jakiego jeszcze nie znaliście. Koniecznie musicie się z nim zapoznać, bo inaczej będziecie bardzo żałować! Zdecydowanie Was zachęcam, żeby nabyć swój własny egzemplarz, albo, żeby dorwać tę powieść w bibliotece. Ja byłam zakochana w tej książce już od pierwszych stron - dajcie znać, czy i Wy będziecie!
Przeczytałam kiedyś jeden typowy romans historyczny i nie podobał mi się :/ Był strasznie przesłodzony, a sceny erotyczne ociekały kiczem. Od jakiegoś czasu obiecuję sobie, że przeczytam jeszcze coś w tym gatunku, żeby sprawdzić, czy tamta książka po prostu nie była jakimś ,,słabszym produktem". Być może ,,Przeznaczeni miłości" będą się nadawać do tego zadania :)
OdpowiedzUsuńWciąż leży mi ta książka na półce. Właśnie sobie uświadomiłam, że to ją miałam w planach przeczytać, jeszcze przed Motylogionem. W sumie dobrze się stało, bo przynajmniej mogę się rzetelniej przygotować do lektury dzięki tej recenzji. Najbardziej się ucieszyłam na wiadomość, że nie muszę się przejmować, że to trzecia część :)
OdpowiedzUsuńDawno nie czytałam powieści (również romansów) historycznych. W zasadzie to znam tylko klasykę. Częściej sięgam na tym polu po filmowe wersje. To ciekawy gatunek, jednak wizualnie wolę pooglądać sobie stroje z dawnych epok, w książkach odrzuca mnie trochę styl - autor musi naprawdę się namęczyć, by język nie wyszedł za sztywny lub po prostu sztuczny, a o przesadę tutaj nie trudno. A dzisiaj wiadomo, kto by się tak starał i po co, skoro można pójść na łatwiznę.
A więc cieszę się, bo ta recenzja mnie trochę uspokoiła. Wiadomo, każdy ma swoje uprzedzenia. Dowiedziałam się również, że czeka na mnie swoista niespodzianka, w postać fabuły, w której pojawiają się wątki niespotykane w innych romansach historycznych. Miło, że autorka dba o swoich czytelników.
Tak więc w następnym tygodniu już całkowicie spokojna podejmę się lektury tej książki. Obiecuję już jej nie odkładać, przypadkowo lub całkiem świadomie. Ciekawe, jakie ja będę mieć spostrzeżenia :)
Pozwólcie, że zacznę od tego, co najbardziej rzuca się w oczy... od okładki. Przyznam rację, że jest okropna i nijak się ma do treści. Jedynie, co można napisać na jej obronę to to, że cała seria romansów historycznych Wydawnictwa Amber trzyma podobną szatę graficzną. Niestety - nie najlepszą. Przypomina bardziej zwykły harlequin niż romans historyczny.
OdpowiedzUsuńDobra. Ponarzekałam, teraz coś weselszego. Zaintrygował mnie Micheal. Po przeżyciach wojennych, po walkach i długim powrocie do domu, nie szuka spokoju tylko zapowiada walkę o ponowne rozkochanie żony w sobie ( ciągła walka ). Normalnie, jestem pod wrażeniem. Niektórym dzisiejszym leniom, nie chce się zrobić uprzejmego gestu w stosunku do ukochanej, bo... zmęczeni są ( oczywiście wykluczam wyjątki, bo prawdziwi mężczyźni, wciąż żyją w naszym społeczeństwie). Czym?
Kolejną intrygującą sprawą jest ów tajemniczy motyw. Hm... ciekawe, co to takiego?
A na ostatek dopiszę, że romanse historyczne czytuję wtedy, gdy mam już totalnie dość wszelkich problemów i szumów codzienności. Kiedy moje szare komórki wołają- "chcemy czegoś miłego, czegoś lżejszego i przyjemnego".
Dawno nie czytałam romansu historycznego. Jestem ciekawa tego motywu, którego nie możesz zdradzić. Chętnie przeczytam. :)
OdpowiedzUsuńTej nie znam. Lubię romanse historyczne.
OdpowiedzUsuńJeden z moich ulubionych gatunków literatury są romanse historyczne, przenoszą człowieka w czasie, można przy nich odpocząć, zrelaksować się. "Przeznaczeni miłości" zapowiada się dobrze, ciekawi bohaterowie, historia wciągająca, jestem ciekawa co przytrafiło się Brennie, że tak reaguje na dotyk Micheala. Musi się Michael Brodie postarać żeby żona go znowu zechciała i wielką przyjemnością bym te 'uwodzenie' jej przeczytała.
OdpowiedzUsuńRównież uwielbiam romanse historyczne. Kiedyś miałam okres, że czytałam tylko je. Obecnie coraz rzadziej po nie sięgam, ale jeśli już to robię, to właśnie po te od wydawnictwa amber (chociaż ich okładki naprawdę nie zachęcają po sięgnięcie po nie, jestem ciekawa, czym kieruje się osoba, która wybiera projekt okładki. Chociaż może te brzydkie okładki są wybierane specjalnie, bo to właśnie z nich znane jest wydawnictwo. Taki ich znak rozpoznawczy. :P) Co do tej książki, chętnie kiedyś ją przeczytam. Zwłaszcza, że nie muszę znać poprzednich tomów. :)
OdpowiedzUsuńJa też lubię romanse historyczne , tym bardziej jeśli szokują i "idą krok dalej" niż tylko byciem chwilową rozrywką. Tu się z tobą zgodzę autorka świetnie odnajduje się w romansach historycznych, a druga rzecz co do okładki też niestety nie zachwyca ;( ale powiedzmy sobie szczerze że okładki wydawnictwa amber nie zawsze są dobrze wykonane, a nie czarujmy się jeśli okładka zniechęci to raczej jej nie kupimy.... sama fabuła zapowiada się bardzo ciekawie... bowiem Michael musi zdobyć zonę na nowo...
OdpowiedzUsuńLubię romanse historyczne i chętnie sięgnę po ten tom.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię.Jak mam W..wa to one mnie stawiają do pionu.
OdpowiedzUsuń