Tytuł:
Popielate laleczki
Autor:
Hanna Greń
Cykl:
Wiślański Cykl (tom 5)
Wydawnictwo:
Replika
Rok
wydania: 2018
Liczba
stron: 299
Ocena:
7/10
Opis:
Dwudziestoletnia
Beata Szymanowska, nazywana zdrobniale Tulą, przypadkowo otwiera wiadomość
adresowaną do swojej matki, Astridy, i dowiaduje się, że ta jest szantażowana i
że zgodziła się zapłacić żądaną kwotę. Tula nie wie, jakie informacje mógłby
ujawnić prześladowca, jednak nie zamierza się z tym godzić i postanawia włączyć
się do akcji. W imieniu matki umawia się z mężczyzną na spotkanie – ma zamiar
je nagrać i zastosować odwrotny szantaż – ona nie upubliczni nagrania, jeśli
mężczyzna zostawi jej matkę w spokoju. Po przybyciu na miejsce okazuje się
jednak, że siedzący tam mężczyzna jest martwy.
Po
trzech latach sytuacja się powtarza. W poczcie Asty znowu pojawia się wiadomość
z żądaniem pieniędzy i znowu Tula przejmuje kontrolę, lecz i tym razem w umówionym
miejscu zastaje leżące na ulicy zwłoki.
Aspirant
Mirosław Ostaniec z zapałem zabiera się za rozwiązywanie swojej pierwszej
samodzielnie prowadzonej sprawy. Wspólnie z komendantem Konradem Procnerem
znajdują kolejne powiązania pomiędzy zamordowanymi mężczyznami. Tymczasem Tula
dochodzi do własnych wniosków – dobrze zna osobę, której mogło zależeć na
„uciszeniu” szantażystów. Postanawia za wszelką cenę chronić matkę, mimo że
Asta zachowuje się coraz dziwniej…
Recenzja:
Popielate
laleczki to piąta i ostatnia część cyklu Wiślańskiego. Przy okazji recenzowania
poprzedniej, zwracałam uwagę na to, że autorka w końcu odeszła od motywu
seryjnego mordercy – cieszę się, że w Laleczkach
do niego nie wróciła. W Wilczych
kobietach mogliśmy przeczytać o zorganizowanej przestępczości, a jaką
zagadkę przygotowała dla nas autorka w najnowszej odsłonie przygód policjantów
z Wisły?
Dwudziestoletnia
Beata Szymanowska przypadkiem czyta wiadomość, którą do jej matki wysłał
szantażysta. W jej umieniu umawia się z nim na spotkanie. Chce pomóc matce, a
tymczasem kończy się na tym, że znajduje trupa… Kilka lat później sytuacja się
powtarza, z tym że oprócz trupa Tula znajduje też męża. Aspirant Mirosław
Ostaniec łączy siły z komendantem Konradem Procnerem i próbuje znaleźć powiązania
między dwoma zabójstwami. Kiedy jakiś czas później pojawiają się kolejne trupy
i znów znajduje je Tula, wszystkim trudno uwierzyć w przypadek. Ale czy
dziewczyna może być mordercą? A może to jej zachowująca się dziwnie matka,
którą dziewczyna stara się kryć? Policjanci będę musieli dojść, kto morduje,
nawet jeśli nie mają na to ochoty, biorąc pod uwagę, że ofiarami – z jednym
wyjątkiem – nie są szczególnie przykładni obywatele.
Lektura Popielatych laleczek okazała się bardzo
przyjemna, ale po książce Hanny Greń nie spodziewałam się niczego innego.
Autorka po raz kolejny stworzyła sympatycznych bohaterów, których losy śledzi
się z uśmiechem na ustach. Wyjątkiem jest chyba tylko Asta, czyli matka Tuli,
która przez większą część książki irytuje swoim zachowaniem. Nie bierze się ono
jednak znikąd.
Możemy też
obserwować inne znane z poprzednich części postacie, głównie Konrada i Petrę. W
pewnym momencie robi się może tych bohaterów ciutkę za dużo, ale nie jest
to żaden wielki mankament.
Jeśli chodzi o
kryminalną zagadkę, tym razem autorka trochę „skakała” w czasie. Nie obyło się
również bez tajemnicy z przeszłości. Ostatecznie wszystko ładnie się spięło i
choć tożsamość mordercy nie okazała się dla mnie wielkim zaskoczeniem, nie była
też absolutnie oczywista.
Po raz kolejny
miło spędziłam czas z tym cyklem i przykro mi, że nie będzie już kolejnych
części. Autorka jednak nie próżnuje i szykuje kolejne książki, po które chętnie
sięgnę. A wy, jeśli jeszcze nie znacie cyklu wiślańskiego, koniecznie to
nadróbcie. Jeśli szukacie lekkich polskich kryminałów, w których obok zagadek
kryminalnych równie ważna jest warstwa obyczajowa, ten cykl z pewnością wam się
spodoba.
Niestety nie czytałam jeszcze żadnej książki z tego cyklu, a wydaje się on być bardzo dobrym, na którego lekturę nie żal poświęcić wolnego czasu. Pięć części to dość dużo więc pewnie zdążę polubić się z bohaterami i przyzwyczaić do stylu autorki. Kryminały wzbogacone warstwą obyczajową to cenne nabytki na mojej półce - z pewnością niedługo dołączą do nich powieści pani Hanny. Już nie mogę się doczekać, kiedy będę mogła poznać zagadki tworzonych przez nią historii.
OdpowiedzUsuńHanny Greń czytałam na razie tylko serię Polowanie na Pliszkę", ale chętnie przeczytam następne serie. Podoba mi się jej styl pisania i bohaterowie.
OdpowiedzUsuńNo cóż, nie czytałam nic tej autorki, choć doskonale znam to nazwisko i wydane książki. Spróbuję zdobyć "Popielate laleczki" i przeczytać.
OdpowiedzUsuńHanna Greń jest dla mnie nieznaną autorką nie czytałam nic co z pod jej pióra wyszło. Cykl składa się z 5 książek w nich możemy poznać dużo bohaterów, którzy stali się bliscy czytelnikom. Jestem ciekawa jakich stworzyła bohaterów autorka i jakie historie. "Popielate laleczki" wydają się trzymająca w napięciu kryminałem z połączonymi obyczajowymi wątkami gdzie rodzinne tajemnice oraz sekrety są skrywane i wychodzą na wierzch. Prze de mną dużo do nadrobienia "mało czasu dużo książek" nazwisko autorki zapamiętane i zapisane.
OdpowiedzUsuńTo kolejna polska autorka, której książki w najbliższym czasie zamierzam poznać. Dotychaczas raczej unikałam lektury ksiażek polskich autorów,ale po bliższym zapoznaniu się z polską prozą,zwłaszcza kryminałami całkowicie zmieniałam zdanie,bo wielu autorów prezentuje naprawdę świetny poziom. O ksiażkach Hanny Greń słyszałam wiele pozytywnych opinii i już niedługo sama się przekonam czy przypadną mi do gustu.
OdpowiedzUsuńKsiążki Hanny Greń mam w planach i to nawet już od dłuższego czasu, ale jakoś zawsze inne książki trafiają prędzej do mojej ręki. Popielate laleczki również nie zachęcają mnie aż tak bardzo, żebym sięgnęła po nią w pierwszej kolejności.
OdpowiedzUsuńZapowiada się nieźle. Trzeba to dodac do listy prezentowej, jak nie dla mnie to dla kogoś innego - fanów dobrych kryminałów ci u mnie dostatek.
OdpowiedzUsuńCzęsto wpadam ostatnio na to nazwisko, tak się właśnie zastanawiałam, czy spróbować. I chyba dam szansę, ocena wysoka, to raczej warto , oczywiście od początku cyklu 😊
OdpowiedzUsuń