Tytuł:
Silva Rerum II
Autor:
Kristina Sabaliauskaitė
Wydawnictwo:
Literackie
Rok
wydania: 2018
Liczba
stron: 352
Ocena:
8/10
Opis:
Anno
Domini 1707. Splądrowane przez szwedzkich żołdaków ziemie litewskie nawiedza
czarna śmierć, a w ślad za nią klęska nieurodzaju oraz głód. Wojenna zawierucha
na długie miesiące odcina od siebie małżonków – rotmistrz Jan Izydor Narwojsz
zarządza zrujnowaną twierdzą Radziwiłłów, rozpijając i szantażując kompanów
Moskali, a Anna Katarzyna chroni się w starym dworze w Milkontach. Jeszcze nie
wie, jakie piekło zgotują jej tutaj własne namiętności…
Tymczasem
w ogarniętym zarazą Wilnie ich ciotka, Urszula Birontowa, zmaga się z bolesnymi
wspomnieniami i walczy ze śmiercią na wielu frontach, także rodzinnym – rodowi
Narwojszów grozi bowiem wygaśnięcie. Czy wygra ten pojedynek? Czy Narwojszowie
przetrwają wojnę i dżumę? Dlaczego to, co najbardziej istotne, nigdy nie
znalazło miejsca na stronach ich rodzinnej sylwy? Kto kieruje tym światem,
który wyszedł z kolein? Niepojęta wola Boża czy zwykły przypadek?
Recenzja:
Pierwsza część sagi Kristiny Sabaliauskaitė była wydarzeniem na Litwie.
Została ogłoszona książką roku 2009, przyniosła międzynarodową sławę autorce, nominowano
ją do Nagrody Literackiej Europy Środkowej „Angelus”. W 2015 roku w Polsce wydał
ją Znak i chociaż u nas również zebrała bardzo pozytywne recenzje, na wydanie
drugiej części trzeba było poczekać trzy lata. Zmieniło się wydawnictwo, na
szczęście nie zmieniła się tłumaczka, a sama książka okazała się doskonałą
kontynuacją.
Muszę przyznać, że po trzech latach pamiętałam głównie dobre wrażenie,
jakie zrobiła na mnie powieść Sabaliauskaitė. Gdy zaczęłam czytać Silva Rerum II, okazało się, że książka
opowiada o zupełnie nowych bohaterach i myślałam, że skoro tak, można czytać ją
bez znajomości poprzedniej części, ale w końcu pojawiła się moja ulubiona
postać, Urszula, teraz znajdująca się u schyłku życia, a ja powoli zaczęłam
sobie przypominać wydarzenia z pierwszego tomu.
Rok 1707. Złoty czas Litwy przeminął, kraj został splądrowany najpierw
przez Szwedów, potem przez Rosjan. Pokoleniu, które urodziło się po tym, do
którego należeli Urszula i Kazimierz, żyje się gorzej, staje w obliczu głodu
oraz zarazy i musi walczyć o zachowanie człowieczeństwa. Anna Katarzyna, żona Jana
Izydora Narwojsza, czyli syna Kazimierza, na polecenie męża udaje się do
Milkont, w których dorastali Urszula z Kazimierzem. Ma tam być bezpieczna i
faktycznie, dżuma nie dociera do położonego na uboczu dworu, ale Anna Katarzyna
musi radzić sobie z głodem, Szwedami… i własną naturą. Sabaliauskaitė w
porywający sposób opisuje wykolejenie człowieczeństwa – jakby się nad tym zastanowić,
historie, które przytacza, są okropne, ale robi to w taki sposób, że nawet
jeśli jeżą włos na karku, trudno osądzać bohaterów. Znamy ich motywacje,
rozumiemy ich i może nawet trochę im współczujemy. A to, że historia litewska
ma tak wiele wspólnego z polską, że czasem można zapomnieć, iż akcja tej
powieści toczy się na Litwie, tylko pomaga nam utożsamić się z bohaterami.
Autorka kreuje świetne i niesamowicie żywe postacie kobiece, ale choć historia
Anny Katarzyny była interesująca, naprawdę ciekawie zrobiło się dopiero, kiedy
pojawiła się Urszula. Gdy zaczęłam czytać tę książkę, byłam lekko rozczarowana „przeskokiem”
w czasie. Na szczęście w drugiej połowie dowiadujemy się, jak potoczyły się
losy Kazimierza i Urszuli i jeśli chodzi o Urszulę, Sabaliauskaitė nie zawodzi.
Wszystkie wątki kulminują się w zakończeniu, które okazało się najlepszym
punktem tej książki. O ile pierwsze strony przewracałam raczej leniwie, o tyle od
ostatnich kilkudziesięciu nie mogłam się oderwać.
Dużym plusem tej powieści jest piękny, barokowy język. Zapewne spora w
tym zasługa tłumaczki, że całość jest bardzo potoczysta, ale i autorka jest
świetną gawędziarką, która nie boi się łączyć kunsztownego stylu z dosadnym
słownictwem. Tak czy owak Silva rerum
to prawdziwa literacka uczta.
Ze wstydem przyznaję, że w zasadzie nie znam litewskiej literatury. Tymczasem saga Sabaliauskaitė napisana jest z iście epickim rozmachem, a sposób, w jaki autorka
opisuje ludzkie losy i ludzką naturę, przywodzi mi na myśl Dostojewskiego. Silva Rerum II zachwyca pod każdym
możliwym względem: artystycznym, fabularnym, historycznym. Z niecierpliwością
wypatruję kolejnych części, bo na tle współczesnej literatury ta saga jaśnieje
niczym perła i zdecydowanie warto się z nią zapoznać.
Kiedyś tak nam bliscy dziś Litwini jakby odeszli w cień. Ta książka może ich przywołać z odmętów historii i to z wielkim rozmachem. Bardzo lubię książki, które w historię wplatają dzienn ludzi, ich wady, zalety i sposoby radzenia sobie z tu i teraz, w którym przyszło im żyć. No i saga, to kolejny plus, bo bardzo lubią powieści dziejące się na przestrzeni lat, choć ten przeskok pewnie też by mnie irytował. Dziękuję wida za wyjaśnienie, że potem wszystko się klaruje.
OdpowiedzUsuńNiestety niezbyt przepadam za książkami historycznymi, jednak jeśli w ich fabułę są wplecione interesujące losy bohaterów, abstrahujące niejako od tła historycznego, to myślę, że i taka powieść zainteresowałaby mnie. Nie oznacza to, że spycham ją na stosik tytułów nie do przeczytania - myślę, że mimo mojej niechęci do historii, losy tych bohaterów byłyby w stanie mnie zaciekawić. Litewskiej literatury nie znam w ogóle i być może będzie to pierwsza seria z tego rejonu, która zasili moją biblioteczkę. Jestem otwarta na nowości i eksperymenty czytelnicze.
OdpowiedzUsuńZe wstydem przyznaję, że czytuję tylko polską, brytyjską, amerykańską, francuską, rosyjską, ukraińską i białoruską literaturę. Nie kojarzę, żeby w moich czytelniczych zbiorach zawieruszyła się jeszcze jakaś inna narodowość... Może jakiś skandynawski kryminał, ale na chwilę obecną nie jestem sobie przypomnieć czy aby na pewno...
OdpowiedzUsuńJak zobaczyłam okładkę od razu się zauroczyłam tą książką (takie już moje zboczenie, że uwielbiam czaszki/kości/kościotrupy/szkielety i inne tego typu motywy), ale niestety hasło "powieść historyczna" ostudziła moje zapędy. Już parokrotnie pisałam tutaj, przy innych recenzjach powieści historycznych, że to po prostu nie jest 'mój' gatunek. Ale nie zniechęcam się całkowicie, bo kto wie? Może wkrótce pojawi się tu na blogu jakaś recenzja książki tego gatunku, która zmusi mnie do zmiany mojego nastawienia? ;)
Z naszych sąsiadów czytam książki niemieckich czy rosyjskich autorów z litewską literatura nie miała styczności. Powiści historyczne jak i historia są w moim kręgu ulubionych zainteresowań lubię czytać jak to było kiedyś. "Silva Rerum II" przyciąga wzrok już okładką, opis książki także zachęca żeby po nią sięgnąć. Wydaje się mroczną, wciągająca czytelnika opisami oraz z barwnymi bohaterami (kobiety rządzą). Na pewno saga Kristiny Sabaliauskaitė warta zapamiętania.
OdpowiedzUsuńSzczerze to opis mnie nie porwał. A zrobiła to recenzja książki. "Sabaliauskaitė w porywający sposób opisuje wykolejenie człowieczeństwa – jakby się nad tym zastanowić, historie, które przytacza, są okropne, ale robi to w taki sposób, że nawet jeśli jeżą włos na karku, trudno osądzać bohaterów.Znamy ich motywacje, rozumiemy ich i może nawet trochę im współczujemy. A to, że historia litewska ma tak wiele wspólnego z polską, że czasem można zapomnieć, iż akcja tej powieści toczy się na Litwie, tylko pomaga nam utożsamić się z bohaterami." Ten fragment najbardziej do mnie przemówił i mógłby być polecajką na okładkę. Mocnym argumentem są dla mnie także bohaterki. Lubię wyraziste postacie kobiet, walczące i decydujące o swoim losie, jak i swoich najbliższych. I ciekawość wzbudza we mnie barokowy język powieści wraz z epickimi rozmachem.
OdpowiedzUsuń