Autor: Lottie Moggach
Tytuł: Najpierw mnie pocałuj
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 18 lipca 2018
Liczba stron: 336
Ocena: 5/10
Opis:
Leila czuje, że jej życie nareszcie nabrało barw, kiedy zostaje użytkownikiem elitarnego serwisu internetowego – tutaj dyskutuje się na poważne tematy i tu są ludzie, którzy liczą się z jej zdaniem. Mało tego, założyciel serwisu, charyzmatyczny i nieprzeciętnie inteligentny Adrian, ma dla niej wyjątkowo odpowiedzialną misję – jest oto pewna kobieta, Tess, która od dawna pragnie rozstać się z życiem, ale nie chce sprawić bólu rodzinie i znajomym. Pomysł jest więc taki, że Leila wcieli się w nią na Facebooku i Gmailu, dzięki czemu otoczenie Tess będzie wierzyć, że ona wciąż żyje, tyle że gdzieś po drugiej stronie globu…
Znakomita, wielopłaszczyznowa, podszyta ogromnymi emocjami powieść – rasowy thriller psychologiczny i jednocześnie rzecz o tym, jak często okłamujemy siebie i innych, z niskich i wysokich pobudek.
Recenzja:
Przyznam się do grzechu - najpierw obejrzałam serial na podstawie Najpierw mnie pocałuj, dopiero później sięgnęłam po książkę. Zaintrygowało mnie to, że opis pierwowzoru nie do końca oddawał fabułę ekranizacji - w zasadzie nie oddaje jej prawie wcale. I teraz, po zapoznaniu się z oboma wariantami, jestem pewna, że książka była jedynie inspiracją. To zupełnie dwa różne twory, co... nieco mnie zawiodło.
Rozczarował mnie przede wszystkim klimat powieści. Spodziewałam ogromnych emocji - wszak opis to obiecuje. Emocji silniejszych niż te, które towarzyszyły mi przy ekranie monitora, ale tak się nie stało. Przede wszystkim większość książki jest po prostu... nudna. Autorka zasypuje czytelnika tysiącem faktów z życia Tess, kobiety planującej samobójstwo, które - w większości - były bełkotem, niczym ciekawym. Może chciała w ten sposób lepiej przedstawić nam bohaterkę, której dwubiegunowa choroba sprawia, że robi mnóstwo rzeczy bez powodu, postępuje bez zamysłu, ale... było tego za dużo. Chwilami żywiłam do niej sympatię i byłam jej postacią oczarowana, ale w dużej mierze nie mogłam doczekać się, aż zniknie. Konkretnie - wymelduje się (czyt. popełni samobójstwo). Wiem, że brzmi to okrutnie, ale byłam przytłoczona informacjami o niej i czekałam na akcję (o, ja nawina!). Na płaszczyźnie bohaterów zdecydowanie wypada lepiej protagonistka, Leila. Jej życie i osobowość poznajemy stopniowo, krok po kroku i - co ważne - to ona jest narratorką i opowiada nam o sobie, Tess i tajemniczym Adrianie. Ale i Leila ma swoje wady - często zasypuje nas nic nie wnoszącymi wiadomościami, a te bardziej intrygujące omija (np. większość dyskusji na Czerwonej Pigule) i... irytuje ciągłymi nawiązaniami do swojej samotności. Jej radość, że Tess tematami schodzi na jej osobę, że okazuje jej zainteresowanie, że ją obchodzi, wydały mi się bardzo sztuczne, ponieważ przez większość treści Leila jest samotniczką z wyboru. Z drugiej strony spodobał mi się sposób, w jaki życie Tess przejmowało kontrolę nad Leilą - dziewczyna lepiej pamięta hasła do kont Tess, wyobraża sobie sposób, w jaki ta popełniła samobójstwo, zagłębia się w jej życie coraz bardziej, tracąc tym samym siebie... Te fragmenty były naprawdę niepokojące i fantastyczne ujęte! Niestety, nie było ich za wiele...
Najpierw mnie pocałuj ma i kilka innych zalet. W interesujący sposób maluje przed czytelnikiem media społecznościowe, a i stosunek narratorki do nich jest naprawdę nietuzinkowy. Podobnie jest z motywem Czerwonej Piguły - miejscem, w którym ludzie zamieszczają posty m.in. o dylematach ze swojego osobistego życia i uzyskują na nie racjonalne rady. To tutaj, dzięki dyskusjom na tle głównie filozoficzno-moralnym, Leila poznaje Adriana i - wkrótce - otrzymuje propozycję bycia Tess, która pragnie pożegnać się ze światem, a przy tym oszczędzić cierpienia rodzinie... Lottie Moggach przedstawia tutaj fascynującą - i zarazem przerażającą - postawę wobec problemu samobójstwa i... trochę tym bałagani w głowie czytelnika.
Powieść Lottie Moggach to historia dość osobliwa, wręcz specyficzna - nie każdemu przypadnie do gustu. Wiele rzeczy w niej jest nie tak - ciągnąca się fabuła, męczący styl autorki, mnóstwo nieistotnych wątków, a nawet tytuł, który przywołuje na myśl typowy romans (i serialowa okładka!). Muszę przyznać, że połowa książki była dla mnie męką, ale nie żałuję, że ją przeczytałam. Dała mi domyślenia w kwestii internetowych społeczności, ludzkiej obojętności, okłamywania najbliższych oraz samotności. Jeśli lubicie thrillery, które skupiają się głównie na psychologii postaci i ich problemach - jest to zdecydowanie pozycja dla Was. Dla mnie Najpierw mnie pocałuj okazało się lekturą przeciętną, bowiem nie znoszę bezsensownych wątków i braku akcji w thrillerach. Mimo to - polecam.
Nie ma nadziei, że ktoś kiedyś wymyśli lek na bycie mną.
Rozczarował mnie przede wszystkim klimat powieści. Spodziewałam ogromnych emocji - wszak opis to obiecuje. Emocji silniejszych niż te, które towarzyszyły mi przy ekranie monitora, ale tak się nie stało. Przede wszystkim większość książki jest po prostu... nudna. Autorka zasypuje czytelnika tysiącem faktów z życia Tess, kobiety planującej samobójstwo, które - w większości - były bełkotem, niczym ciekawym. Może chciała w ten sposób lepiej przedstawić nam bohaterkę, której dwubiegunowa choroba sprawia, że robi mnóstwo rzeczy bez powodu, postępuje bez zamysłu, ale... było tego za dużo. Chwilami żywiłam do niej sympatię i byłam jej postacią oczarowana, ale w dużej mierze nie mogłam doczekać się, aż zniknie. Konkretnie - wymelduje się (czyt. popełni samobójstwo). Wiem, że brzmi to okrutnie, ale byłam przytłoczona informacjami o niej i czekałam na akcję (o, ja nawina!). Na płaszczyźnie bohaterów zdecydowanie wypada lepiej protagonistka, Leila. Jej życie i osobowość poznajemy stopniowo, krok po kroku i - co ważne - to ona jest narratorką i opowiada nam o sobie, Tess i tajemniczym Adrianie. Ale i Leila ma swoje wady - często zasypuje nas nic nie wnoszącymi wiadomościami, a te bardziej intrygujące omija (np. większość dyskusji na Czerwonej Pigule) i... irytuje ciągłymi nawiązaniami do swojej samotności. Jej radość, że Tess tematami schodzi na jej osobę, że okazuje jej zainteresowanie, że ją obchodzi, wydały mi się bardzo sztuczne, ponieważ przez większość treści Leila jest samotniczką z wyboru. Z drugiej strony spodobał mi się sposób, w jaki życie Tess przejmowało kontrolę nad Leilą - dziewczyna lepiej pamięta hasła do kont Tess, wyobraża sobie sposób, w jaki ta popełniła samobójstwo, zagłębia się w jej życie coraz bardziej, tracąc tym samym siebie... Te fragmenty były naprawdę niepokojące i fantastyczne ujęte! Niestety, nie było ich za wiele...
(...) czasami trzeba ukryć prawdę na rzecz wyższego dobra.
Najpierw mnie pocałuj ma i kilka innych zalet. W interesujący sposób maluje przed czytelnikiem media społecznościowe, a i stosunek narratorki do nich jest naprawdę nietuzinkowy. Podobnie jest z motywem Czerwonej Piguły - miejscem, w którym ludzie zamieszczają posty m.in. o dylematach ze swojego osobistego życia i uzyskują na nie racjonalne rady. To tutaj, dzięki dyskusjom na tle głównie filozoficzno-moralnym, Leila poznaje Adriana i - wkrótce - otrzymuje propozycję bycia Tess, która pragnie pożegnać się ze światem, a przy tym oszczędzić cierpienia rodzinie... Lottie Moggach przedstawia tutaj fascynującą - i zarazem przerażającą - postawę wobec problemu samobójstwa i... trochę tym bałagani w głowie czytelnika.
Wierzę, że podejmowanie decyzji co do czasu i miejsca własnej śmierci to ostateczny wyraz władzy nad sobą.
Powieść Lottie Moggach to historia dość osobliwa, wręcz specyficzna - nie każdemu przypadnie do gustu. Wiele rzeczy w niej jest nie tak - ciągnąca się fabuła, męczący styl autorki, mnóstwo nieistotnych wątków, a nawet tytuł, który przywołuje na myśl typowy romans (i serialowa okładka!). Muszę przyznać, że połowa książki była dla mnie męką, ale nie żałuję, że ją przeczytałam. Dała mi domyślenia w kwestii internetowych społeczności, ludzkiej obojętności, okłamywania najbliższych oraz samotności. Jeśli lubicie thrillery, które skupiają się głównie na psychologii postaci i ich problemach - jest to zdecydowanie pozycja dla Was. Dla mnie Najpierw mnie pocałuj okazało się lekturą przeciętną, bowiem nie znoszę bezsensownych wątków i braku akcji w thrillerach. Mimo to - polecam.
Hmmm... zastanawiam się, czy warto poświęcić tej książce swój cenny czas. Z jednej strony jest coś, co mnie do niej przyciąga - kwestia podszywania się pod inną osobę w mediach społecznościowych. Z drugiej - coś, co odpycha - swoisty bałagan i niepotrzebne wątki, o których wspominasz. Jednak czasami warto dać szansę, bo może się okazać, że pomimo wad, będzie miała coś w sobie coś mi się spodoba. A co do tytułu - zdecydowanie nie pasuje do thrillera, jakim zdaje się być takie książka. Za to mam wielką ochotę na obejrzenie serialu. Książka na razie poczeka, ale kto wie może w nieznanym mi jeszcze czasie, wpadnie w moje ręce - a wtedy na pewno ją przeczytam.
OdpowiedzUsuńNiestety, nie należę do grupy lubiącej thrillery psychologiczne. Jednak pomimo wielu wad książki, ciągnące się wątki, męczące rozważania, nadmierne zaśmiecania tematu przewodniego, bardzo, a to bardzo zaintrygował mnie pomysł autorki. Wszak jak poprzez różne media można wcielić się w drugą osobę? Czy kiedyś nie będzie to normą, a nowy zawód będzie polegał właśnie na tym? Aż się boję. Najciekwawszy wątek, a którym Tess, przejmuję życie Leily daje już z opisu do myślenia. A czy jest na tyle intrygujący by sięgnąć po książkę, sami osądzcie. Ja piczekam na ciś co wywoła większe emocję y mnie.
OdpowiedzUsuńDzięki internetowi jesteśmy anonimowi, możemy być kimś innym niż w rzeczywistości, spotykamy ludzi podobnych do siebie, znajdujemy swoje miejsce na ziemi, Leila tego właśnie szukała i znalazła za pomocą Adriana. Książka może ma wady ale skłania czytelnika do myślenia, porusza ważne dla każdego z nas problemy na temat internetu, że "nie wszyscy są tym, za kogo się podają". Tytuł "Najpierw mnie pocałuj" zapowiada książkę lekką i przyjemną ale po przeczytaniu opisu zapowiada się coś odwrotnego. Może kiedyś zapoznam się z powieścią Lottie Moggach jeśli znajdzie mnie.
OdpowiedzUsuńTwoja opinia daje, do myślenia. To już kolejny przykład po Kissing Booth, czy 13 powodach gdzie przeniesienie książki na ekran sprawiło że jej filmowa wersja okazuje się po prostu lepsza. Opis faktycznie zapowiada coś fantastycznego, ale widać na tym się kończy.
OdpowiedzUsuń