Autor: Ed McDonald
Tytuł: Czarnoskrzydły
Cykl: Znak Kruka (tom 1)
Wydawnictwo: MAG
Data wydania: 6 czerwca 2018
Liczba stron: 384
Ocena: 10/10
Opis:
Republika staje w obliczu zagłady, pomimo czujności Czarnoskrzydłych dowodzonych przez Galharrowa. Kiedy wytatuowany kruk wyrywa się z jego ręki i przekazuje rozpaczliwą wieść, Galharrow oraz tajemnicza arystokratka są zmuszeni zgłębić historię dawno zmarłego czarownika. Tymczasem wewnątrz cytadeli zawiązał się spisek, a zdrajcy, wraz z ludożercami i upiorami pustkowi, chcą zniszczyć bohaterów. Jeśli tym nie uda się rozwiązać wiekowego paradoksu maga, Królowie Głębi znów pojawią się na ziemi i wszystko będzie stracone.
Przed osiemdziesięciu laty wojna ze Wschodnim Imperium zakończyła się impasem, dzięki Maszynerii Nalla, skonstruowanej przez maga broni, tak potężnej, że lękali się jej nawet Królowie Głębi. Uderzenie Maszynerii stworzyło Nieszczęście – pustkowie pełne upiorów i wynaturzonej magii, które obecnie stanowi ziemię niczyją wzdłuż granicy. Kiedy Galharrow odwiedza jedną z przygranicznych fortec, panuje tam niemal zdradziecka beztroska, lecz niespodziewanie dochodzi do wrogiego ataku, a wtedy Maszyneria odmawia posłuszeństwa. Galharrow uchodzi z życiem tylko dzięki nadnaturalnej mocy arystokratki, którą miał ochraniać. Razem udają się do stolicy, by zdemaskować zdrajców i odbudować zdolności obronne republiki. Tymczasem przez Nieszczęście wędruje potężna armia, gdyż Imperium przejrzało blef republiki...
Recenzja:
Najpierw zobaczyłam okładkę z nietuzinkowym krukiem. Następnie przeczytałam opis, który - poza tym, że nie zabrakło w nim motywu wspomnianego ptaka - zapowiadał mroczną przygodę, pełną spisków, magii i walk. To wystarczyło, aby mnie całkowicie zauroczyć - Czarnoskrzydłego zwyczajnie musiałam przeczytać. I przeczytałam - w jeden dzień, bo nie potrafiłam odłożyć tej powieści na bok...
Zacznę od tego, że coś magicznego jest w stylu autora, Eda McDonalda, bowiem już po przeczytaniu pierwszych zdań książki wiedziałam, że będzie to absolutnie rewelacyjna historia. To znakomity gawędziarz, który zarówno bawi odrobiną poetyckości w narracji (pomruki plamistego nieba), jak i nie żałuje sobie prostoty, kolokwializmów. Przy tym wszystkim inteligentnie wplata we wszystko plastyczne opisy świata i wyjaśnienia jego działania, historię, politykę. Z lekkością opisuje walki, nadprzyrodzone dziwności, magię - wszystko mu wychodzi. Nawet do kreacji bohaterów nie idzie się przyczepić, bowiem i oni są niebanalni. To jest jedna z tych książek, które ogromnie mnie frustrują, bo lubię mieć jakieś ALE, a tutaj zwyczajnie autor mi na to nie pozwala. Mogę mieć do niego jedynie żal o to, że przez jego twórczość się nie wyspałam i nie zdążyłam zjeść śniadania. O! I - jak większość pisarzy - zakończył powieść tak, że z udręczoną duszą będę oczekiwać kontynuacji...
Coś wydobywa się z Nieszczęścia. Stale Ci towarzyszy, jak powietrze, lecz jest twoim wrogiem, a nie przyjacielem.
Gdybym miała w skrócie opisać Czarnoskrzydłego, nazwałabym go żywą fantastyką usytuowaną w świecie iście z najlepszych postapo. Niepokojące stwory, mroczne tereny i sama ich nazwa – Nieszczęście – same w sobie mocno oddziałują na wyobraźnię czytelnika. Naturalnie, akcja toczy się również na zwyczajniejszych terenach, ale to Nieszczęście skradło moje serce. Lubię miejsca rodem z koszmaru, gdzie wszystko może pójść nie tak, gdzie śmierć czai się nawet za małym kamyczkiem, a ze snu można się nie wybudzić – nieprzewidywalność w opowieściach jest dla mnie najprawdziwszym rarytasem!
Ed McDonald tworzy w totalnie pokręcony sposób i stale zaskakuje. Raz przeraża, innym razem rozbawia do łez, kolejnym wzbudza niedowierzanie. Same nazewnictwo dla przerażających istot jest przepełniona tu ironią – m.in. Panna Młoda i Uroczy. Za to główny bohater zdaje się być antybohaterem, ale ma charakter, rozsądek i… ogromne jaja. Podobnie jak Nenn – niezbyt urodziwa kobieta o chorym poczuciu humoru lub Ezabeth, która… przekonacie się sami.
Czarnoskrzydły to mroczna fantastyka, utkana z makabry, pędzącej akcji, odrobiny polityki i licznych zaskoczeń. Całkowicie nieprzewidywalna, ze wspaniale wykreowanym, złożonym światem oraz autentycznymi postaciami, jest powieścią niemożliwą do odłożenia na bok. Przy niej zasada jeszcze jeden rozdział absolutnie się nie sprawdza. Mam nadzieję, że niebawem na rynku pojawi się drugi tom cyklu, bo już tęsknię za tym zarazem koszmarnym i mocnym, jak i pięknym uniwersum – dopóki się nie ukaże, to ja będę nieszczęściem. Ed McDonald wylądował na mojej liście ukochanych pisarzy fantastycznych – zaraz obok Neila Gaimana, Brandona Sandersona i Marka Lawrence’a. Polecam z całego serca!
No no skoro taka wysoka ocena to powieść musi być fenomenalna, a takie uwielbiam - wciągające i pochłaniające bez reszty. Niezwykle odpowiada mi mieszanka humoru z poważniejszymi a nawet wzbudzającymi strach wątkami. Już sama okładka zachęca i w tym przypadku jej wyjątkowość idzie w parze z treścią książki - sądząc po tak zachęcającej recenzji. Skoro pisarz tak umiejętnie umie przyciągnąć czytelnika swoim stylem pisania to należą mu się wielkie brawa i zakup tej książki. Mam wielką ochotę przeżyć to na własnej skórze i spędzić z nią fantastycznie czas.
OdpowiedzUsuńPoetycka narracja, lekkość i plastyczność opisów świata i wydarzeń, niebanalni bohaterowie, niepokojące stwory, mroczne tereny, "mroczna fantastyka, utkana z makabry, pędzącej akcji, odrobiny polityki i licznych zaskoczeń (...) całkowicie nieprzewidywalna, ze wspaniale wykreowanym, złożonym światem oraz autentycznymi postaciami" - cóż więcej można dodać, by zachęcić do czytania. Mnie już nic nie potrzeba. Jak już pragnę zamieszkać w Republice i wraz z Galharrow'em oraz tajemniczą arystokratką ruszyć na ratowanie świata.
OdpowiedzUsuńFantasy gdzie jest magia, czarnoksiężnicy nie tacy dobrzy, krew oraz bohaterowie ze skazą chętnie przeczytam. Poznam magiczny świat Republiki oraz bohaterów "Czarnoskrzydły". Nazwa "Nieszczęście" fenomenalna od razu chce się ją zbadać, czy jest takie straszne. Ed McDonald przyciąga czytelnika akcją, intrygami, brutalnością oraz wojną, która może jednak nie wygasła.
OdpowiedzUsuńP.S. Jak przeczytałam REPUBLIKA IMPERIUM od razu skojarzyło mi się Gwiezdne Wojny. :)
Umknęła mi ta książka, a okładka faktycznie zniewala, opis tylko dopełnia dzieła zniszczenia i od razu mam w oczach "Chcę". I jeszcze tom pierwszy... Lubię, jak bohater ma kilka tomów, by uratować świat. Przepadłam.
OdpowiedzUsuńNapiszę i powiem krótko ... muszę ją mieć ;)
OdpowiedzUsuń