Tytuł:
Wspomnienia z martwego domu
Autor:
Fiodor Dostojewski
Wydawnictwo:
Wydawnictwo MG
Rok
wydania: 2017
Liczba
stron: 224
Opis:
„Wspomnienia
z martwego domu” to najbardziej osobiste dzieło Fiodora Dostojewskiego. W 1849
roku Dostojewski za przynależność do Koła Pietraszewskiego został skazany na
karę śmierci przez rozstrzelanie. W ostatniej chwili car odwołał tę karę i
zamienił ją na więzienie połączone z ciężkimi robotami. Pisarz przebywał na
katordze cztery lata, a doświadczenia zebrane w tym okresie pozwoliły mu
przedstawić w powieści obraz życia w syberyjskim więzieniu.
Swoje
wspomnienia Dostojewski wkłada w usta szlachcica skazanego za zabójstwo żony na
dziesięć lat ciężkich robót. Opisuje zwyczaje panujące na katordze, relacje
między współwięźniami, ich historie, zachowania, postawy i charaktery,
przedstawia różne fragmenty katorżniczego życia (pobyty w szpitalu, handel
wódką, święta, kary cielesne, zachowanie przełożonych, roboty) i wiele sylwetek
skazańców. Są pośród nich ludzie dobrzy, wartościowi, z którymi nawiązuje
przyjaźnie. Jednak większość katorżników to ludzie ponurzy, dumni, ambitni,
zawistni, źli i złośliwi. Awantury, kradzieże i bójki są na porządku dziennym,
atmosfera moralna panująca w barakach jest trudna do zniesienia. Większość
skazańców pochodzi ze stanu chłopskiego, do byłego „pana” odnoszą się niekiedy
z nienawiścią, Aleksandrowi Pietrowiczowi jako byłemu szlachcicowi jest na
katordze wyjątkowo ciężko, wrogość większości współwięźniów i samotność – to
uczucia szczególnie doskwierające mu podczas pierwszych miesięcy pobytu w
więzieniu.
Recenzja:
Kto mnie zna, ten wie, jak bardzo lubię Dostojewskiego. Ucieszyłam się
niezmiernie, gdy w zapowiedziach Wydawnictwa MG zobaczyłam Wspomnienia z martwego domu, również dlatego, że do tej pory była
to jedna z niewielu pozycji autora, których jeszcze nie przeczytałam.
Przymierzałam się do tego od dawna i oto nadszedł ten moment… i Dostojewski po
raz pierwszy mnie rozczarował.
Jak możemy przeczytać na okładce, w 1849 roku Dostojewski został skazany
na śmierć przez rozstrzelanie. Dosłownie w ostatniej chwili uratował go
posłaniec, który przyniósł wiadomość o zmianie wyroku cara. Tym sposobem autor trafił
na katorgę, gdzie spędził cztery lata. Swoje doświadczenia opisał, ale wiele
lat później i nie zdecydował się na pisanie we własnym imieniu. Narratorem Wspomnień uczynił Aleksandra
Piotrowicza, szlachcica skazanego na dziesięć lat ciężki robót za zabójstwo
własnej żony.
Długo czytałam tę książkę i do samego końca nie mogłam się w nią wgryźć.
Nie ma w niej żadnej fabuły, są za to historie poszczególnych współwięźniów,
ale opowiadane w sposób urywkowy, jest też szczegółowo odmalowany obraz życia
na katordze. Dostojewski swoim zwyczajem bawił się w psychologa i nawet w tak trudnych
warunkach chętnie obserwował więźniów, próbował analizować ich zachowanie,
prześwietlać ich duszę. Nie znalazłam jednak we Wspomnieniach żadnego barwnego portretu na miarę Lwa Nikołajewicza
Myszkina czy Rodiona Raskolnikowa. Swoją drogą narrator przez cały czas wyraźnie
stawiał granice między sobą a resztą więźniów – on był ze szlachty, oni z
pospólstwa. Choć niejednokrotnie narzekał, że więźniowie mieli mu to za złe i doświadczał
z tego powodu nieprzyjemności, jakoś nie starał się tego zmienić, nie próbował
też zaprzyjaźnić się z innymi szlachcicami i coś mi mówi, że to z powodu jego
niesławnej niechęci do Polaków (bo tak się złożyło, że było razem z nim na katordze
kilku Polaków szlacheckiego urodzenia).
Chociaż autora skazano na ciężkie roboty, nie przepracowywał się za
bardzo. Więźniom wymyślano prace raczej dlatego, żeby dać im jakieś zajęcie niż
dlatego, że faktycznie była jakaś niecierpiąca zwłoki robota. Sam narrator
pisał, że jego jako szlachcica przeznaczano zawsze do prostych i lekkich prac.
Szczerze powiedziawszy opis katorgi Dostojewskiego blednie przy Innym świecie Grudzińskiego (który swoją
drogą inspirował się właśnie Wspomnieniami)
czy Gułagu Sołżenicyna. Tutaj
największą karą dla więźniów było siedzenie na kupie i ciągły brak
jakiejkolwiek prywatności, przy jednoczesnej dojmującej samotności. Niewątpliwie
jest to ciekawa literatura faktu, dzięki której możemy dowiedzieć się, jak
wyglądała katorga w Związku Radzieckim, ale to tyle. Piszę to z przykrością,
jednak tym razem Dostojewski nie zrobił na mnie wrażenia. Nie odradzam wam tej
książki, bo jeśli interesuje was historia, to świetny dokument, który jak
najbardziej może skłonić do myślenia („Człowiek to istota, która się do
wszystkiego przyzwyczai”), ale moją ulubioną lekturą Dostojewskiego Wspomnienia z martwego domu na pewno nie
zostaną.
Za
książkę dziękuję Wydawnictwu MG
PS A na marginesie jeszcze kilka słów o przewagach
twardej okładki nad miękką. Mój biedny egzemplarz skończył pod kołami roweru
(nie dlatego, że tak słabo mi szło czytanie, to był przypadek) i wyszedł z
tego w jednym kawałku. W zasadzie dopiero jak mu się lepiej przyjrzy, można
zauważyć, że jest trochę „nadwyrężony”. Także tak, książki w twardej okładce
mogą być ciężkie, ale ich wytrzymałość jest godna podziwu :D
W najbliższym czasie planuję przeczytać tę powieść. Tyle naczytałam się Dostojewskiego, a tę pozycję nie wiem czemu zawsze pomijałam.
OdpowiedzUsuńChciałabym przy okazji zwrócić uwagę na pewien szczegół. Według mnie trudno porównywać opis katorgi u Dostojewskiego z opisem katorgi u Grudzińskiego czy Sołżenicyna, ponieważ ten pierwszy doświadczył zesłania w carskiej Rosji, a Grudziński i Sołżenicyn piszą o gułagach będących machiną czerwonego terroru w Związku Radzieckim.
Pozdrawiam!
Bardzo mnie ucieszyła możliwość przeczytania tej książki, nawet o niej nie wiedziałem. Nie dla autora, chociaż bardzo go cenię, ale dla tematu jaki w niej porusza. Lubię ten okres historii Rosji, dlatego na pewno sięgnę po tą pozycję.
OdpowiedzUsuńLubię klasykę. Dostojewskiego jeszcze niestety nie posiadam. Będzie z pewnością na liście świątecznych prezentów; )
OdpowiedzUsuńPierwsze co rzuca się w oczy to okładka. Niby prosta, dużo na niej nie ma, ale w jakiś sposób przyciąga mój wzrok na dłużej. Co do samej książki to Dostojewskiego czytałam tylko Zbrodnię i karę w liceum i to tylko dlatego, że była to lektura obowiązkowa. Styl autora jakoś do mnie nie przemawia i ta recenzja również nie zachęca do przeczytania Wspomnień z martwego domu.
OdpowiedzUsuńLubię Dostojewskiego. W jednej jego książce się zakochałam na tyle, że postanowiłam sięgać po kolejne. Na tę również przyjdzie czas. ;)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że nie znam życiorysu Dostojewskiego i nie miałam pojęcia o tym, że został skazany na katorgę. Jak dotąd czytałam wspomnienia jedynie polskich sybiraków, którymi oczywiście byłam wstrząśnięta i w pewnym stopniu załamana, ponieważ mój umysł nie mógł pojąć tak wielkiego okrucieństwa wobec całej "masy" ludzi. Ciekawi mnie bardzo, jak wyglądało życie katorżniczego więźnia - Rosjanina w swojej ojczyźnie. Ciekawi mnie jednak to, dlaczego Dostojewski nie przemawia "własnymi" ustami lecz stworzonej przez siebie postaci?! Recenzja powyższa utwierdza mnie w przekonaniu, że to wartościowa lektura, którą powinnam przeczytać.
OdpowiedzUsuńNie gustuję w książkach Dostojewskiego, więc nie znam też jego historii. Zapewne jest to wartościowa książka, która dla historyka byłaby wielce ciekawa. Jednak nie dla mnie. Wolę książki mniej skomplikowane. Nie lubię też stawianych granic, gdy narrator stawia siebie na piedestale tylko z powodu pochodzenia z innej klasy społecznej. W takich warunkach jak więzienie wszyscy stają się równi. Osobiście nie sięgnę po tę książkę, ale znam osobę, której sprezentuję ją pod choinkę:)
OdpowiedzUsuńLubię Dostojewskiego, choć przez wielu jest nazywany trudnym autorem. I miałam ochotę przeczytać tą książkę, ale chyba mi przeszło. Nie chcę sobie zburzyć obrazu dobrego pisarza czymś, co wygląda jak zlepek niedopracowanych opowiadań.
OdpowiedzUsuńDostojewski nie jest moim ulubionym autorem więc od razu nie byłam nastawiona na tą książkę. Nie przepadam za książkami bez fabuły. Jeszcze te "skazany na ciężkie pracę" a tak naprawdę pracę były po to żeby im się nie nudziło więc widzę tu trochę uzalanie się nad sobą chociaż nie ma na to większego powodu. Twoja recenzja tylko utwierdziła mnie w przekonaniu ze nie chce jej przeczytać.
OdpowiedzUsuńHmmm... planowałam zacząć przygodę z tym autorem od tej książki, ale chyba nie zrobię tego. :)
OdpowiedzUsuńNa klasykę zawsze trzeba znaleźć chwilę czasu!
OdpowiedzUsuń