Autor: Sarah
Lotz
Tytuł: Dzień
czwarty
Wydawnictwo: Akurat
Rok
wydania: 2017
Ilość
stron: 416
Ocena: 6/10
Opis:
Apokaliptyczny
thriller, który każdemu zmrozi krew w żyłach. W wyniku niewytłumaczalnej awarii
luksusowy wycieczkowiec traci kontakt ze światem. Na dryfującym statku dochodzi
do kolejnych, coraz groźniejszych wydarzeń. Giną pasażerowie i członkowie
załogi, a dzieła zniszczenia dopełnia tropikalny sztorm. Przywództwo nad
garstką ocalonych obejmuje kobieta obdarzona nadprzyrodzonymi zdolnościami, ale
czy to wystarczy, żeby uratować garstkę niedobitków? I czy ocalenie w ogóle
jest możliwe?
Recenzja:
Intrygujący opis, tajemnicza okładka i dobre wspomnienie po
lekturze „Troje”, czyli debiutanckiej książce autorki – to właśnie sprawiło,
że po zobaczeniu zapowiedzi „Dnia czwartego” dodałam książkę do absolutnego must read. Czy było warto?
Pasażerowie „Pięknego Marzyciela” chcieli dobrze spędzić
Sylwestra, a jakie byłoby lepsze miejsce, niż luksusowy wycieczkowiec? Jak się
okazuje – każde inne miejsce, bo czwartego dnia podróży statek ulega awarii. Z
początku wydaje się, że jest to jedynie niegroźny incydent, ale gdy „Piękny
Marzyciel” dryfuje po morzu, a pomoc nie nadchodzi, na pokładzie zaczynają
dziać się coraz groźniejsze zdarzenia. W dodatku nie ma kontaktu ze światem
zewnętrznym, wydaje się że pasażerowie i załoga zostali zapomniani. Ale dnia
czwartego dopiero wszystko się zaczyna. Nikt nie przypuszcza, że rejs zmieni
się w jeszcze większy koszmar i nikt nie ma pojęcia, co zdarzy się za chwilę.
Ale czy na pewno?
Historię poznajemy, poprzez obserwowanie kilku kluczowych dla niej
postaci. Przenosimy się odpowiednio od członków załogi, przez pasażerów z
niższych poziomów, aż po kabiny VIP-ów. Mamy ogląd na tych wszystkich
bohaterów, dowiadujemy się wielu szczegółów z ich życia, a później, gdy zdarza
się awaria, obserwujemy ich zachowanie wobec tej groźnej sytuacji. Trzeba
przyznać, że pani Lotz bardzo sprawnie posługuje się takim typem narracji,
dzięki czemu nie ujawnia nam za wiele, tak że do samego końca czytelnik czuje
niepokój, niepewność. Może zacząć zadawać pytania: czy to mogło wydarzyć się
naprawdę? Czy to jest tylko manipulacja? I co się tak naprawdę zdarzyło? Tego
nie wiedzą chyba nawet ci, którzy opowiadają o swoich przeżyciach.
Książka trzyma w napięciu – to trzeba przyznać! Pomimo że na
początku miałam problem ze wciągnięciem się w fabułę, w końcu mi się to udało.
A po trzystu stronach, kolejne łykałam w zastraszającym tempie i byłam
zaskoczona, gdy okazało się, że to już koniec. Ponadto warto dodać, że realizm
aż bije z tej powieści. Cała historia w niej przedstawiona jest mroczna, jest
niepokojąca, wywołuje bardzo wiele emocji i po jej skończeniu, nie da się tak
po prostu wrócić do zwykłego świata. Wyjaśnienie tych strasznych wydarzeń nie
zostaje podane na tacy, wątpliwości jedynie się mnożą, a to wszystko autorka
podsyca ostatnimi stronami książki, które pozostawiają jeszcze więcej pytań,
niż odpowiedzi.
Muszę jednak dodać też coś o minusach – przede wszystkim o takim,
o jakim widziałam że pisze wiele osób, a mianowicie jest nim opis na tylnej
okładce wewnątrz książki. Jest tak rozbudowany, że niemal nie pozostawia
wyobraźni czytelnika pola do popisu. Nie ujawnia dokładnie wszystkiego, ale
niestety opisuje kilka ważniejszych wątków, których bez niego można byłoby się
nie domyślić. Także jeśli macie ochotę na zaskoczenie, nie czytajcie go, bo
może zepsuć przyjemność lektury. Drugim minusem było to, o czym już
napomknęłam, czyli dłużący się początek. Nie mogę powiedzieć, że podczas tych
pierwszych kilkunastu stron nic się nie działo, bo tak nie było, działo się
bardzo wiele. Ale książka nie wciągnęła mnie już od rozpoczęcia, właściwie
stało się to niemal dopiero w połowie opowieści.
Mimo tych minusów, Sarah Lotz stworzyła naprawdę mroczną, pełną
grozy i tajemnic powieść. Mogłoby się wydawać, że uwięzienie na środku oceanu
to najstraszniejsze, co może się zdarzyć, ale autorka potrafi sprawić, iż
wydaje się to jednym z najmniejszych problemów. Pani Lotz sprawnie prowadzi
czytelnika i sprawia, że lawiruje on na granicy rzeczywistości i koszmaru. Wszystko
czego doświadczają pasażerowie, ich niepewność – są przerażające. U czytelnika
wywołują konsternacje, ogrom wątpliwości i mogą mrozić krew w żyłach, dodają
też kolejną do piętrzących się zagadek, których wytłumaczenie musimy wybrać
sami. A to sprawia, że „Dzień czwarty” jest naprawdę dobrym thrillerem, podczas
jego czytania napięcie nie opuści Was do ostatniej strony, a może nawet i
dłużej? Zdecydowanie zachęcam, żebyście zajrzeli i przekonali się sami, a że
warto, chyba nie muszę nawet dodawać.
~Aga
Od jakiegoś czasu sięgam głównie po thrillery i kryminały. Stały się to moje wodzące gatunki. "Dzień czwarty" pojawił się na mojej liście must have 😍😍
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ^^
Dobry pomysł na dobrą książkę. Nie wiem, czy jest coś gorszego, niż brak drogi ucieczki w sytuacji zagrożenia. Ciesze się jednak, że Titanic nie wyczerpał tematu katastrof śródlądowych i autorka "gryzie" temat z zupełniej innej strony! Zapowiada się miły wieczór z Czwartym dniem...
OdpowiedzUsuńOkładka Wow! Uwielbiam, gdy książka trzyma w napięciu. Duży plus też za realizm. Książka idealna dla mnie. Zagadki, niewyjaśnione wydarzenia i niepewność co będzie dalej to To, co lubię najbardziej. Gdy mamy do czynienia z tego Typu wydarzeniami (awaria, brak kontaktu ze światem zewnętrznym czy groźne zdarzenia) od razu pobudzają wyobraźnię. Nie czytałam pierwszej książki autorki i teraz bardzo żałuję. Sięgnę po obydwie z pewnością.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że jestem coraz bardziej zaintrygowana tą książką - już sama okładka działa jak magnes i przyciąga uwagę. Sytuacja bez wyjścia, narastające napięcie i groza - to lubię w thrillerach. Jedno mnie martwi - nie lubię, gdy powieść kończy się "niedopowiedzeniami", gdy nie wszystkie wątki zostają wyjaśnione, a z recenzji wynika, że "Dzień czwarty" tak właśnie się kończy. Jeśli zaś chodzi o długotrwałe "rozkręcanie akcji" - cóż, po przeczytaniu mnóstwa powieści Kinga, myślę, że jestem do tego przyzwyczajona i z tą lekturą wytrwałabym😊
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu opisu mam wrażenie, że już coś takiego było. Może oglądałam jakiś film o podobnej fabule lub czytałam książkę, nie pamiętam, ale nie jest to coś nowego.
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze ze nie czytam thrillerów ale ta książka bardzo mnie zaciekawiła zwłaszcza że ostatnio zaczęłam oglądać filmy apokaliptyczne. Przeczytać jej raczej nie przeczytam ale film chętnie bym obejrzala gdyby nie był za zastraszany ��
OdpowiedzUsuńEliza Wierzbicka
Po przeczytaniu recenzji jestem bardzo ciekawa tej książki. Co prawda na mojej półce nie ma zbyt dużo thrillerów, ale może czas to zmienić. Odcięcie od świata i seria groźnych wydarzeń brzmią naprawdę zachęcająco. To, że historia jest mroczna i pełna emocji, jedynie podsyca mój apetyt na nią. Niestety nie za bardzo trawię długi rozwój akcji, ale jeśli później książka jest bardzo wciągająca, to mogę to przeżyć☺
OdpowiedzUsuńAsia Pokora
Odosobnienie, zamknięta przestrzeń, statek dryfujący cóż można więcej jak dobrze zapowiadający się thriller. Z tą autorką spotykam się pierwszy raz i zapowiada się ciekawie mimo, że początek książki "rozkręca" się powili. Okładka "Dzień czwarty" wygląda extra !!!!!!!
OdpowiedzUsuńDużo słyszałam o tej książce i sam opis mnie bardzo zaciekawił. Okładka też jest niczego sobie, zachęca do przeczytania. Mimo tego, jakoś nie potrafiłam kupić jej i przeczytać, może to przez moją awersję do thrillerów? Pozdrawiam Książkowa Dusza
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że gdybym zobaczyła okładkę tej powieści gdzieś w księgarni, z pewnością bez wahania sięgnęłabym po nią i od razu swoje kroki skierowała w kierunku kasy. Nie ukrywam, że okładka to pierwsze co przyciąga mój wzrok i tak jest w tym przypadku. Jest wręcz hipnotyzująca swoją tajemniczością. Opis tym bardziej zachęcający do sięgnięcia po tę pozycję. Jednak nieco mój zapał maleje po przeczytaniu, że początek akcji rozgrywa się bardzo powoli, zniechęca mnie to do czytania dalej pozycji. Chociaż przyznaję, że się zmuszam do czytania dalej i pocieszam, że dalej będzie lepiej :P Jeszcze nigdy nie porzuciłam książki w połowie, no chyba, że to była lektura xD Reasumując dodaję tę pozycję na listę książek, które koniecznie muszę przeczytać. Uwielbiam tajemnicze thrillery, w których prawie do samego końca, jeżeli nie do samego, nie wiem tak naprawdę o co tutaj chodzi i co się tak naprawdę wydarzyło ;) Perspektywa tego, że sama miałabym się znaleźć na dryfującym statku przeraża mnie, więc myślę, że tym lepiej by mi się czytało tę książkę ;)
OdpowiedzUsuńRecenzja książki sprawiła, że chętnie po nią sięgnę. Każdy chce spędzić tą wyjątkową noc we wspaniałym miejscu, bo przecież wiadomo: taki Nowy Rok jaki Sylwester. Brak kontaktu ze światem, narastające uczucia niepokoju, różnorodne zdarzenia...jednym słowem-wciągające!
OdpowiedzUsuńOd czasu do czasu lubię sięgnąć po taki gatunek książki, dopisuję do mojej listy.
Mam na uwadze tę książkę, chociaż obawiam się tego dłużącego się początku... A okładka jest świetna :D
OdpowiedzUsuńBardzo zaintrygowała mnie ta recenzja! Mrożący krew w żyłach thriller to na pewno cos, co długo trzyma się w pamięci, przez emocje, które targały czytelnikiem podczas lektury. Okładka jest ciekawa, opis jeszcze bardziej - zwłaszcza interesują mnie te nadprzyrodzone moce. A że oddano to realistycznie, to super! Fajna recenzja ;)
OdpowiedzUsuńFajna okładka, ciekawa recenzja. Kusi by zostać posiadaczem. :)
OdpowiedzUsuńA mnie to chyba za szczególnie nie pociąga w tym momencie. Może za jakiś czas.
OdpowiedzUsuńOkładka piękna, tajemnicza, intrygująca. Opis ciekawy, recenzja zachęcająca. Autorka odkrywa stopniowo przed nami tajemnice, dozuje emocje, wszystko powolutku, aby czytelnik mógł poczuć emocje jakie towarzyszą bohaterom. Super - coś dla mnie
OdpowiedzUsuńThriller to nie moja bajka ale zapowiada się ciekawie
OdpowiedzUsuńTej autorki jeszcze nie znam, więc pewnie pomyszkuję za jej powieściami. Jestem pewna, ze łatwo ją będzie znaleźć na półkach księgarni przez te bijące w oczy kreski ;) Od samego czytania Twojej recenzji mam ciarki na plecach, więc lektura będzie niezła! Ja tak bardzo boję się wody, a tu jeszcze katastrofa na morzu... brrrr.... Ta niesamowitość fabuły z pewnością trzyma w napięciu: już widzę jak siedzę skulona pod kołdrą i czytam do czwartej rano :) Oj, będzie się działo :) Dobrze, że uprzedziłaś żeby nie czytać opisu, bo zwykle tak robię właśnie: czytam o czym jest książka, żeby nie kupować byle czego, a nie lubię znać dokładnie wydarzeń opowiedzianych przez autorkę, bo jaka frajda potem z takiego czytania? Żadna. Tak więc trzeba upolować "Dzień czwarty", a potem niech się dzieje! :)
OdpowiedzUsuńCzęsto spotykam się z tym, że w opisie z tyłu książki jest zbyt dużo szczegółów. Przecież odpiera to największą przyjemność z czytania.
OdpowiedzUsuńTo książka niestety nie dla mnie, nie moje klimaty, apokaliptyczne thrillery mnie nie kręcą, gdyż własne apokalipsy przeżywam przed każdymi egzaminami. :D
OdpowiedzUsuńBrzmi jak nowoczesna wersja Tytanica :D No i jak można sobie jej odmówić? No jak? :)
OdpowiedzUsuńW kwestii apokaliptycznych wizji szczerze wolę filmy. Wydaje mi się, że jednak za wolno czytam, by czuć ten dreszczyk emocji. A poza tym po czytaniu moja wyobraźnia za bardzo wtedy pracuje. Film, rach, ciach, znika sprzed oczu i już spokój, a książka... potem strach wsiąść na statek przycumowany do brzegu Wisły ;)
OdpowiedzUsuń