Tytuł: Indeks
szczęścia Juniper Lemon
Wydawnictwo:
IUVI
Rok
wydania: 2017
Ilość
stron: 376
Ocena: 8/10
Opis:
Minęło
sześćdziesiąt pięć dni od wypadku, który na zawsze odmienił życie Juniper.
Świat bez jej cudownej starszej siostry Camilli stał się zimnym i smutnym
miejscem. Pewnego dnia Juniper odkrywa list siostry napisany w dniu wypadku.
List, w którym Cam zrywa z tajemniczym "Ty". Juniper jest w szoku –
nic nie wiedziała o związku siostry i ziejąca dziura w jej sercu wydaje się
jeszcze większa: kim tak naprawdę była Cam? Postanawia się tego dowiedzieć,
odkryć tożsamość adresata i dostarczyć mu list. Ale wtedy coś gubi. Drobiazg,
niewielką kartkę. Jedną z wielu, na których codziennie notuje swój prywatny
poziom szczęścia i katalog własnych "wzlotów i upadków dnia". A ta
fiszka jest wyjątkowa: zawiera tajemnicę, o której nikt nie może się
dowiedzieć.
Do
czego prowadzi grzebanie (dosłownie i w przenośni) w cudzych śmieciach? Czy
odkrywanie małych i wielkich tajemnic otaczających ją ludzi to jest właśnie to,
czego Juniper potrzebuje, aby uporządkować własny życiowy bałagan?
Recenzja:
Na skrzydełku okładki wymieniono powody, dla których miałam
zakochać się w tej książce. I chyba jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się, żeby
takie podsumowanie było w stu procentach trafne – aż do teraz, bo historię o
Juniper Lemon pochłonęłam na jednym wdechu. A gdy ją skończyłam, to nie mogłam
przestać o niej myśleć, dokładnie tak jak ostrzegano.
Główna bohaterka, z której perspektywy poznajemy historię, jest uczennicą liceum, normalną nastolatką,
której spokojne życie zburzył wypadek. Straciła swoją starszą siostrę Camillę,
która była dla niej najlepszą przyjaciółką i wzorem. To właśnie ona zmusiła ją
do prowadzenia tego, co później nazwały „indeksem szczęścia”, gdzie Juniper
codziennie na małej fiszce pisała o swoim poziomie szczęścia i trzech dobrych
rzeczach, które ją spotkały w ciągu dnia. Później dopisywała tam także, dla
równowagi, te złe wspomnienia i inne ważne dla niej rzeczy. Jej życie zaczyna
się nagle zmieniać, gdy odkrywa list, który jej starsza siostra napisała do
tajemniczego TY, a później
najważniejsza fiszka z numerem 65 znika. Najważniejsza, bo zawiera sekret,
którego Juniper nie chce zdradzić nikomu.
Przede wszystkim muszę to stwierdzić: dawno nie spotkałam tak
dobrej książki obyczajowej. Świat, który otwiera się przed nami w powieści,
jest niemal boleśnie prawdziwy. Wnikamy do życia nastoletniej Juniper Lemon,
przyglądamy się tragedii, jaka spotkała ją i jej bliskich, i przeżywamy
wszystko tak samo mocno, jak bohaterowie. Pani Israel stworzyła wspaniałe
postacie, z których każda miała w powieści swoją rolę do odegrania. Czasem
ważniejszą, czasem mniej ważną, jednak nigdy pozbawioną znaczenia. Wątki
poboczne w książce zostały naprawdę dobrze rozwinięte, nie było bohatera,
którego nie darzyłabym sympatią, albo którego nie znielubiłam przez jego wredne
zachowanie. Jedynym zarzutem, jaki mogłabym mieć w tej kwestii, było dość
płytkie zakończenie niektórych z tych pobocznych historii.
Akcja w książce rozwija się spokojnie, poznajemy Juniper, wnikamy
głębiej w jej życie i problemy, samopoczucie i myśli. Autorka niezwykle
realistycznie opisała świat dziewczyny, w którym nagle zabrakło jednej z
najważniejszych osób. Poprzez zabawne i niecodzienne sytuacje, przechodzimy do
tych wzruszających, chwytających za serce momentów. I ani przez chwilę fabuła nas nie zanudza.
Autorka w książce pokazała trudny, choć dość często spotykany,
motyw śmierci ukochanej siostry. Dodała jednak kilka innych elementów, splotła historię
w zaskakująco prostą, delikatną i zabawną, ale także przeszywającą serce całość.
Ukazała różne etapy przeżywania żałoby, radzenia sobie z bólem, a do tego
przedstawiła inne, nie błahe, problemy. Przyjaciele Juniper, jak i ona sama,
doświadczali masy innych przeciwności, musieli radzić sobie z własnymi
kłopotami. Nie sprawiło to jednak, że w książce znalazło się zbyt wiele wątków,
że treść była przytłaczająca i niezrozumiała. Wręcz przeciwnie – w swobodny
sposób te wszystkie rzeczy zostały wplecione w fabułę, dodały do niej kolejne
prawdziwe elementy i sprawiły, że bohaterowie stali się mi jeszcze bliżsi. Bo
przecież życie nigdy nie jest takie proste, jakbyśmy chcieli, składa się
zarówno ze wzlotów, jak i upadków.
Jestem pod ogromnym wrażeniem. „Indeks szczęścia Juniper Lemon”
rzucił na mnie urok, z którego tak łatwo się nie wyswobodzę. Książka została
dobrze napisana, do tego wciąga, jest też wzruszająca i prawdziwa. Wywołała we
mnie potężne emocje, w niektórych momentach przyniosła szeroki uśmiech na
twarz, w innych zakręciła w oczach łzy. Zaskakujące, że jest to debiut autorki.
Tak jak wspomniałam na początku, zdecydowanie jest to jedna z najlepszych
książek obyczajowych, jakie czytałam. Jeśli autorka tak zaczyna, jestem
ogromnie ciekawa, jak będą się prezentowały jej kolejne powieści. Do czasu,
zanim pojawi się następna pozycja, oznaczona nazwiskiem pani Israel, zachęcam
byście sięgnęli po „Indeks szczęścia Juniper Lemon”. Przeczytajcie. Nie
zawiedziecie się.
~Aga
Zaznajomiłam się już z kilkoma recenzjami i każda z nich działa na mnie niezwykle zachęcająco. Sama już tematyka odnajduję się w tym, czego obecnie w książkach poszukuje. Ciężkie tematy są mi nieobce, a kolejna historia opowiadająca o smutku i stracie ukaże mi kolejne perspektywy.
OdpowiedzUsuńChyba się skuszę, bo brzmi świetnie a ja lubię młodzieżówki. Na ostatnio przeczytanej się trochę zawiodłam, więc chętnie poczytam coś co mi to wynagrodzi ;)
OdpowiedzUsuń